Przyznam, że treść ma bardzo głęboki wydźwięk po jej dokładniejszym zgłębieniu. Potem przyjrzałem się autorowi cytatu i powiem, że czasy kontrkultury nieważne jakie by były wiele nam dały. Wielu widzi w niej tylko negatywne skutki uboczne i aspekty, jednak każda dekada, stulecie je mają. Od lat 60 tak do końca 90 i może to połowy pierwszej dekady XXI wieku był to bardzo szczęśliwy czas dla młodej generacji, która w nich żyła. Odcięcie się od presji społecznej, stworzenie swojego kanonu stylu życia spowodowało, że ludzie naprawdę byli szczęśliwi i nie byli ograniczani przez poprzednie generacje, które swoją egzystencję opierali na minimum prozaicznej egzystencji, gdzie takie aspekty jak marzenia, rozwój osobisty były traktowane negatywnie z powodu skostniałych paradygmatów, które odbierały młodości smak życia i chęć sięgania gwiazd. Definicja życia została wypchana takimi aspektami jak maksymalna prozaiczność w imię społecznego współżycia, gdzie deprecjonuje się wszystko co nie jest wpisane w schemat ogółu, który jednostkę pragnął i pragnie widzieć na łańcuchu konwenansów różnych ograniczeń tak, by ją wypuścić dopiero po odpowiedniej indoktrynacji. Dla nas kalifornizacja potrzeb rozpoczęła się dopiero w latach 90 i ciepło to przyjęliśmy( na szczęście) przez co komunistyczny ciemnogród wyparował niczym niechciane wspomnienie. Teraz niestety widzimy odwrotny asumpt i młodych ludzi, którzy nie pamiętają komuny i jej szarych aspektów są determinowani polityką i chcą ją przeciągać na każdą płaszczyznę życia. Dla grupowej dumy są gotowi przelać się w masę i za pomocą inżynierii społecznej stworzyć taki PRL 2.0 o innej symbolice. Zapominając o pewnym "śnie", który posiada każdy wewnątrz siebie samego jaki jest determinowany przez okoliczności, które nie są odgórnym schematem do narzucenie by jednostki były masą i jako masa były zaspokajane przez polityków z prawa i lewa.
Przyznam, że treść ma bardzo głęboki wydźwięk po jej dokładniejszym zgłębieniu. Potem przyjrzałem się autorowi cytatu i powiem, że czasy kontrkultury nieważne jakie by były wiele nam dały. Wielu widzi w niej tylko negatywne skutki uboczne i aspekty, jednak każda dekada, stulecie je mają. Od lat 60 tak do końca 90 i może to połowy pierwszej dekady XXI wieku był to bardzo szczęśliwy czas dla młodej generacji, która w nich żyła. Odcięcie się od presji społecznej, stworzenie swojego kanonu stylu życia spowodowało, że ludzie naprawdę byli szczęśliwi i nie byli ograniczani przez poprzednie generacje, które swoją egzystencję opierali na minimum prozaicznej egzystencji, gdzie takie aspekty jak marzenia, rozwój osobisty były traktowane negatywnie z powodu skostniałych paradygmatów, które odbierały młodości smak życia i chęć sięgania gwiazd. Definicja życia została wypchana takimi aspektami jak maksymalna prozaiczność w imię społecznego współżycia, gdzie deprecjonuje się wszystko co nie jest wpisane w schemat ogółu, który jednostkę pragnął i pragnie widzieć na łańcuchu konwenansów różnych ograniczeń tak, by ją wypuścić dopiero po odpowiedniej indoktrynacji. Dla nas kalifornizacja potrzeb rozpoczęła się dopiero w latach 90 i ciepło to przyjęliśmy( na szczęście) przez co komunistyczny ciemnogród wyparował niczym niechciane wspomnienie. Teraz niestety widzimy odwrotny asumpt i młodych ludzi, którzy nie pamiętają komuny i jej szarych aspektów są determinowani polityką i chcą ją przeciągać na każdą płaszczyznę życia. Dla grupowej dumy są gotowi przelać się w masę i za pomocą inżynierii społecznej stworzyć taki PRL 2.0 o innej symbolice. Zapominając o pewnym "śnie", który posiada każdy wewnątrz siebie samego jaki jest determinowany przez okoliczności, które nie są odgórnym schematem do narzucenie by jednostki były masą i jako masa były zaspokajane przez polityków z prawa i lewa.
@KapitanKorsarzPirat Błądzisz. Posluchaj Petersona.
Za to 7-latek rozumie życie jak nikt inny.
Siedmioletni "rozwalacz" systemu
http://68.media.tumblr.com/468975967f96c746559ac96b25062d2c/tumblr_inline_osx2yr8kTA1tn7mlo_400.gif
Według mnie jadłeś swoje gile i powiedziałeś, że strażakiem.