To jest nosiczy. Takie osoby zaopatrują słowackie schroniska tatrzańskie. Do naszych dojazd w Tatrach jest wszędzie (prócz Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie ostatni kawałek kiedyś wnosił koń w jukach a dziś platformą na linie).
Na początku ścieżki na Rysy (od strony słowackiej) jest mała wiata z węglem. Jak wniesiesz na plecach paczkę węgla do "Chaty pod Rysami" to dostaniesz herbatę gratis. Turyści rzadko to robią...
Do LeB3au Wielu łysoli dostawałem do roboty i zapewniam Cię że praktycznie każdy był kozakiem, ale na początku. Później wymioty a i łezka czasem pojawiła się w oku. Dla ciekawych praca ich polegała na transporcie drewna na dole kopalni.
To nie wszyscy wiedzą, że jak się coś chce mieć na górze, trzeba to jakoś dostarczyć?
@pacia_p . Chyba nie, bo się dziwią że tam wysoko ceny są wyższe niż w żabce za blokiem.
@pokos Przede wszystkim są droższe, bo mogą być droższe, z powodu braku konkurencji i wysokiego zapotrzebowania.
Kofola to nie cola
Nie polecam
Zakupy robia u pepikow kofola ujszie
@konrad_56721 Potwierdzam, obrzydliwe. Nawet z rumem smakuje paskudnie.
@konrad_56721 spróbuj prawdziwej kofoli np. w słowackiej restauracji często podają laną. Ta w butelce to nie prawdziwa kofola.
Helikopterow brak?
Nie opłaca się
To jest nosiczy. Takie osoby zaopatrują słowackie schroniska tatrzańskie. Do naszych dojazd w Tatrach jest wszędzie (prócz Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie ostatni kawałek kiedyś wnosił koń w jukach a dziś platformą na linie).
Na początku ścieżki na Rysy (od strony słowackiej) jest mała wiata z węglem. Jak wniesiesz na plecach paczkę węgla do "Chaty pod Rysami" to dostaniesz herbatę gratis. Turyści rzadko to robią...
@pajda3 Pal sześć kto to. Ale krzepę musi mieć lepszą niż połowa łysoli z osiedlowych siłek.
Do LeB3au Wielu łysoli dostawałem do roboty i zapewniam Cię że praktycznie każdy był kozakiem, ale na początku. Później wymioty a i łezka czasem pojawiła się w oku. Dla ciekawych praca ich polegała na transporcie drewna na dole kopalni.
@pajda3 Owszem, wiata na węgiel jest, ale przyznam, że przechodząc tamtędy pewnie ok. 20 razy, ani razu węgla nie widziałem.