Powiedziałabym: Pierd****cie się i jak chcecie hałasować po 22.00 to ja mam prawo zawołać policję, bo pracuję i chciałabym wstać do pracy wyspana, spokój po 22.00 gwarantuje mi Konstytucja. Tak dla info: zatyczki nie chronią przed bardzo głośną muzyką i hałasami imprez (zwłaszcza w nowym budownictwie z karton-gipsu). Chce ktoś robić party, to niech wynajmie jakiś klub przeznaczony do tego rodzaju imprez, proste.
Dokładnie. Ludzie myślą, że im wszystko wolno. Nie ważne czy to parapetówka, urodziny czy jakaś inna impreza okolicznościowa. Umiar to podstawa i jeśli ktoś nie potrafi się dostosować to powinna policja go ogarnąć.
Trzeba znać umiar. Mi nie przeszkadza, jak raz na jakiś czas sobie zorganizuje imprezę, o ile nie puszcza muzyki na cały regulator i nie drze ryja non stop. Jak raz na jakiś czas w nocy usłyszę śmiech albo cichą muzykę, to nie robię problemu. Ale miałem kilka lat taką właśnie sąsiadkę, typową Halynkę, co to wystarczyło głośniej pierdnąć w nocy, to po policję dzwoniła. A sama dzień w dzień o 6 rano tłukła się garami w kuchni tak, że ze skóry człowiek chciał wyjść. I nie szło jej przemówić, żeby była ciszej, bo było "cisza nocna od 22 do 6 jest więc mogę!". Co tam, że nigdzie w prawie nie ma zapisu o jakiejś "ciszy nocnej"...
Kwidzyn umie się zachować
Powiedziałabym: Pierd****cie się i jak chcecie hałasować po 22.00 to ja mam prawo zawołać policję, bo pracuję i chciałabym wstać do pracy wyspana, spokój po 22.00 gwarantuje mi Konstytucja. Tak dla info: zatyczki nie chronią przed bardzo głośną muzyką i hałasami imprez (zwłaszcza w nowym budownictwie z karton-gipsu). Chce ktoś robić party, to niech wynajmie jakiś klub przeznaczony do tego rodzaju imprez, proste.
Dokładnie. Ludzie myślą, że im wszystko wolno. Nie ważne czy to parapetówka, urodziny czy jakaś inna impreza okolicznościowa. Umiar to podstawa i jeśli ktoś nie potrafi się dostosować to powinna policja go ogarnąć.
Trzeba znać umiar. Mi nie przeszkadza, jak raz na jakiś czas sobie zorganizuje imprezę, o ile nie puszcza muzyki na cały regulator i nie drze ryja non stop. Jak raz na jakiś czas w nocy usłyszę śmiech albo cichą muzykę, to nie robię problemu. Ale miałem kilka lat taką właśnie sąsiadkę, typową Halynkę, co to wystarczyło głośniej pierdnąć w nocy, to po policję dzwoniła. A sama dzień w dzień o 6 rano tłukła się garami w kuchni tak, że ze skóry człowiek chciał wyjść. I nie szło jej przemówić, żeby była ciszej, bo było "cisza nocna od 22 do 6 jest więc mogę!". Co tam, że nigdzie w prawie nie ma zapisu o jakiejś "ciszy nocnej"...