Byłem swego czasu jedynym nie-Ukraińcem w brygadzie. Jedna z najlepszych załóg, twardziele nie do zajechania z niesamowitym poczuciem humoru. Tylko trzeba było ich nauczyć kilku takich spraw jak to, że gaz wypada puścić zanim pojazd w coś uderzy. Generalnie jak przez dwa tygodnie nie wyburzą przypadkiem swojego zakładu pracy to już jest spoko.
U mnie w pracy Ukraińcy to się kojarzą raczej z tym, że jak taki przylezie na stanowisko - zwłaszcza na typowo stojące! - pierwsze pytanie pada... "Jest kresło?". Nie powiem, mamy też robotnych Ukraińców, ale sporo z nich to patrzy tylko, żeby najmniej porobić, najwięcej posiedzieć i tak też przebimbać te 12h. I bezczelnie podpierdzielają krzesła ze stanowisk siedzących do stanowisk typowo stojących i nie daj Boże im jeszcze zabrać!
Uogólnianie nie jest OK. Za czasów ogólniaka i studiów jeździłem do ówczesnego RFN do pracy podczas wakacji. Pamiętam jak się czułem, dlatego szanuję tych, którzy przyjeżdżają do pracy do nas np. z Ukrainy. A opinie o nas jako o pracownikach były wtedy bardzo dobre.
Codziennie pracuje z Ukraińcami i poza trudnością z dogadaniem się z co po niektórymi (chociaż są tacy co mówią po polsku prawie idealnie) nie widzę z nimi żadnych problemów. Z niektórymi lepiej się współpracuje niż z wieloma Polakami. A demot jest głupi, gość ze zdjęcia ma łeb na karku i wie że jeśli Janusz pracodawca ma w dupie bhp trzeba samemu dbać o swoje zdrowie.
Nigdy nie pracowałem z Ukraińcami, ale też cyrk nigdy mnie nie śmieszył.
Byłem swego czasu jedynym nie-Ukraińcem w brygadzie. Jedna z najlepszych załóg, twardziele nie do zajechania z niesamowitym poczuciem humoru. Tylko trzeba było ich nauczyć kilku takich spraw jak to, że gaz wypada puścić zanim pojazd w coś uderzy. Generalnie jak przez dwa tygodnie nie wyburzą przypadkiem swojego zakładu pracy to już jest spoko.
U mnie w pracy Ukraińcy to się kojarzą raczej z tym, że jak taki przylezie na stanowisko - zwłaszcza na typowo stojące! - pierwsze pytanie pada... "Jest kresło?". Nie powiem, mamy też robotnych Ukraińców, ale sporo z nich to patrzy tylko, żeby najmniej porobić, najwięcej posiedzieć i tak też przebimbać te 12h. I bezczelnie podpierdzielają krzesła ze stanowisk siedzących do stanowisk typowo stojących i nie daj Boże im jeszcze zabrać!
Bardzo podobnie jak Polacy za granicą
Ps . Do pracy za granice jedzie się zarobić a nie narobić .
Uogólnianie nie jest OK. Za czasów ogólniaka i studiów jeździłem do ówczesnego RFN do pracy podczas wakacji. Pamiętam jak się czułem, dlatego szanuję tych, którzy przyjeżdżają do pracy do nas np. z Ukrainy. A opinie o nas jako o pracownikach były wtedy bardzo dobre.
Codziennie pracuje z Ukraińcami i poza trudnością z dogadaniem się z co po niektórymi (chociaż są tacy co mówią po polsku prawie idealnie) nie widzę z nimi żadnych problemów. Z niektórymi lepiej się współpracuje niż z wieloma Polakami. A demot jest głupi, gość ze zdjęcia ma łeb na karku i wie że jeśli Janusz pracodawca ma w dupie bhp trzeba samemu dbać o swoje zdrowie.