Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
314 359
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Fragglesik
+6 / 26

@Caffa Jesli Żona sprząta, więc to ona wie, gdzie są kluczyki, które normalny facet kładzie na półce przed lustrem, a potem ich tam nie ma. Jeśli gotuje, to kogo masz się zapytać, kiedy jest obiad i czemu Ty masz nagle włazić do kuchni, w celu zrobienia obiadu, robiąc jej kipisz i przeszkadzając w pracy? Jesli nagle zaczniesz nastawiać pralkę, to zaraz usłyszysz (do wyboru): " Czego nastawiłeś, jutro miałam prać czarne", "Po co nastawiłeś, specjalnie czekałam, by dorzucić (do wyboru - skarpety, koszulkę, spodenki)", "Czemu bierzesz się za coś, o czym nie masz pojęcia"? i 120 innych podobnych........:)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 4

@pani__jeziora Każdy przyjmuje w domu jakieś obowiązki. Po operacji gościłem mamę przez miesiąc do pomocy w domu i z takimi rzeczami jak pranie zawsze mnie pytała co i jak, bo sam sobie organizuję co z czym trzeba prać, co może zafarbować, co w jakiej temperaturze i czy z płynem, czy proszkiem. Znowu jakbym dłużej był u rodziców i prał u nich, to raczej bym się nie wtryniał i tylko poinformował, że mam coś do wyprania.
Podobnie z porządkami w domu. Robiła mi porządki ogólne, ale nic nie chowała i wszystko wyglądające na coś w nieodpowiednim miejscu zostawiała, żebym sam schował albo powiedział, gdzie to coś ma miejsce.

Do tego podobnie miałem jeśli chodzi o pranie. Mama chciała wyprać białe rzeczy, bo już trochę się zebrało, ale nie wiedziała, że mam akurat tyle białej bielizny i innych syntetyków, że mam na jeden wsad pralki, a specjalnie przez kilka dni zużywałem wszystkie białe rzeczy, żeby wyprać to na raz. Po prostu ja planuję sobie co i jak będę prał i nikt mi się nie wtrynia.

Podejrzewam też, że ta sama żona widząc niskie ciśnienie w oponie powie o tym mężowi, który się tym zajmie, a nie będzie mu szperać po garażu i szukać pompki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@pani__jeziora Wszystko zależy od rozkładu obowiązków. Jak dzielisz się z facetem zajęciami po równo lub wedle potrzeb to nie ma problemu. Jak preferujesz jedne zajęcia, a drugie woli partner i tak się nimi dzielicie, to też nie ma problemu. Problem jest, jak ktoś nie ma języka w gębie i przyjmuje rolę, której nie chce. Założyłem jednak sytuację, gdzie każdy pełni rolę, jaką sobie wybrał. Jeśli jedna osoba zajmuje się wszystkim, a druga sobie wybiera, to coś tu wygląda nie tak.

Wyobraź sobie to na innej zasadzie. Kobieta nie chce pracować i woli spędzać czas w domu z dziećmi, a facet tyra codziennie do roboty. Czy każde powinno odwalać swoją zmianę przy dzieciach po równo, skoro on bierze na siebie obowiązki zarobkowe? Jeśli w rodzinie w całości wyręczasz drugą osobę w czymś, to możesz oczekiwać, że zrobi to samo w innej kwestii. Ja poświęcę godzinę i zrobię zakupy, a Ty z nich zrobisz w godzinę obiad. Ewentualnie w jeden dzień ja robię zakupy i gotuję na dwa dni, a później robisz to Ty. Alternatywnie oboje poświęcimy po godzinie na zakupy i zrobimy sobie osobne obiady po godzinie, ale to trochę strata czasu. W innych związkach może jednak ja pójdę skosić ogród, a Ty w tym czasie zajmiesz się zakupami i posiłkiem. Kiedy się kilka takich rzeczy nawarstwi, to okaże się, że głównie gotujesz w tym domu, a ja się zajmuję to koszeniem trawy, to sprzątaniem, to czymś innym. Jeśli każdemu to pasuje, to dziwny jest fakt, że kuchnia staje się Twoim boiskiem i wchodzę tam jako gość pytając się gdzie trzymasz przyprawy?

U moich rodziców chociażby oboje zajmują się ogrodem i wiedzą gdzie są jakie sprzęty ogrodnicze. Jeśli jednak mama potrzebuje coś zrobić innymi narzędziami, to pyta ojca i on znajduje czy pokazuje w schowku na narzędzia. Ewentualnie sam się tym zajmuje. Podobnie gotuje głównie mama, więc jak ojciec okazyjnie coś robi, to często dopytuje o lokalizację rzadziej używanych rzeczy. Taka symbioza. Sam też nigdy nie pierze i wszystko ląduje do prania, którym zajmuje się mama. Jak jednak trzeba coś wyprasować, to on dostaje zadanie - ona nie trawi prasowania, a on lubi. Podział obowiązków nie zawsze jest zły.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+4 / 22

I pytanie od naratora: Kto przynosi do chałupy 80% dochodów waszej rodziny i w związku z tym kto powinien bardziej się zaangażować w ogarnianie domu by ten zarabiający miał siły i chęci do pracy?

PS. Gdy moja kobieta zarabiała więcej ode mnie (prawie 3 razy - zdarzyło się :-) ) to rankiem ja wstawałem wcześniej i leciałem po świeże pieczywko, pichciłem śniadanie i przy każdej potrzebie to ja zrywałem się z roboty bo przegląd wodociągów, wywiadówka, wyjazd na kolonie etc. I oczywiście na mnie spadała w tygodniu taka proza jak pralka, zmywarka, żelazko i odkurzacz. A wszystko po to by ona mogła się wyspać i mogła siedzieć w pracy tyle ile korpo żąda - a wróciwszy o 22 - 23 mogła wziąć kąpiel, pooglądać jakiś debilizm na YT i zapaść w letarg.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2019 o 23:38

K Kreos
+6 / 12

@BrickOfTheWall W jakim związku jedna strona zarabia 80% dochodów rodziny? Mówimy o związku prezesa ze sprzątaczką szkolną? Poza tym nie chodzi o zarobki a o godziny. Często małżonkowie mijają się w drzwiach i trzeba zajmować się domem na zmianę. Nie można powiedzieć,że swoje w pracy już zrobiłem/zrobiłam to teraz mogę leżeć do góry brzuchem, takie uroki posiadania własnego mieszkania,że trzeba o nie dbać, a że teraz pracują wszyscy i kobiety i mężczyźni to trzeba się zajmować po równo żeby nie oszaleć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J Jelitanastole
+6 / 6

@BrickOfTheWall Ideał! Nie masz przypadkiem kolegów? Szukam takiego męża jakim jesteś. Zarabiam 5 cyfrową kwotę, więc mógłby nawet nie pracować, tylko ogarnąć dom i dzieciaki. Dom też już kupiłam, więc nie musi się martwić, gdzie zamieszkamy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J Jelitanastole
+2 / 2

@Jasiek2r Haha kto wie. A tak poważnie to zgadzam się z @kreos obowiązkami powinniśmy się dzielić, bo nawet jeśli partner zarabia mniej niż ja, ale spędzamy w pracy tyle samo czasu to oboje jesteśmy zmęczeni. Zmęczenie nie wzrasta z wypłatą, a częściej jest wręcz odwrotnie. Nisko płatne prace są z reguły pracami fizycznymi jak przysłowiowe kopanie rowów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
-1 / 1

@Jelitanastole Możemy pogadać. Co prawda ze mną będzie trudniej, bo też sporo zarabiam, ale tak samo logicznie traktuję operowanie w związku.
Mam znajomych, którzy mają bardzo różne zarobki (coś na poziomie tych 80%). W rezultacie lepiej zarabiająca osoba biorąc chorobowe na dziecko dostanie tyle mniej pieniędzy, ile druga osoba zarabia w cały dzień. Dosyć logiczne, że to gorzej zarabiajaca osoba powinna poświęcić 20% swojego dochodu i wziąć chorobowe.

@Kreos Trudno powiedzieć jak to powinno wyglądać. Wszystko zależy czym się obie osoby zajmują. Jeśli jedna tyra, edukuje się i stara się jak najlepiej zarabiać, a druga wybiera sobie lekką i przyjemną pracę, za którą dostaje grosze, to można tu mówić już o lenistwie. Niskie zarobki częstą są brakiem zaangażowania i chęci rozwoju. Coś w stylu "lubię malować, może kiepsko i mało na tym zarabiam, ale spędzam 8h dziennie przy farbie i się z tego cieszę" podczas gdy druga osoba tyra w korpo. No niby oboje pracują na pełny etat, ale jednak ta osoba realizująca swoje upodobania kosztem wspólnego budżetu jakby tak mniej. Może nie powinno się na nią zwalać całej roboty domowej, ale jednak jakaś równowaga musi być. Jak trzeba coś załatwić i wziąć wolne, to logicznie wolne powinna brać ta gorzej zarabiająca osoba (szczególnie w przypadku zlecenia/kontraktu, gdzie po prostu nie pracuje i nie zarabia w tym dniu).

Zadam Wam takie proste pytanie. Jak jedna osoba pracuje w korporacji, ma klimatyzowane biuro i pracuje intelektualnie zarabiając powiedzmy 15k brutto, a druga osoba robi jako sprzątaczka i zarabia powiedzmy 2500zł brutto, to w rzeczywistości jedna do domu przynosi 6/7 dochodu. Nie oszukujmy się, praca sprzątaczki nie jest rozwojowa, nie prowadzi do kariery w przyszłości i trudno tu mówić o jakiejkolwiek realizacji. Ot dorabianie sobie. Czy więc sugestia lepiej zarabiającej osoby aby ta druga darowała sobie tak beznadziejną robotę i zajęła się domem byłaby nie na miejscu? Logicznie na to patrząc, jedna osoba zyska 8h dziennie i zajmie się domem, porządkami czy gotowaniem, a po godzinach pracy oboje będą mieli więcej wolnego aby spędzać przyjemniej czas. Wszystko kosztem ledwie 14% domowego budżetu. Lekko licząc jedna osoba przez 8h dziennie zrobi tyle, co oboje przez 4h po pracy. W normalnym cyklu człowiek ma około 6h wolnego czasu (spanie, praca, dojazdy z posiłkami to koło 18h), czyli oboje będą mieli 3x więcej wolnego czasu. Czy w tej sytuacji usilne trzymanie się takiej roboty nie jest pójściem na łatwiznę?
Oczywiście inaczej jest, jeśli niska pensja wiąże się z początkiem pracy w branży i jest wizja dużo lepszego zarobku z doświadczeniem. Wtedy nie tyle chodzi o pieniądze, co o doświadczenie w branży. Sęk w tym, że nie wszystkie zawody można nazwać czymś przyszłościowym.

@Jelitanastole Zauważyłem, że intensywna praca fizyczna jest jednak lżejsza i lepsza dla zdrowia od intensywnej pracy intelektualnej. Pracowałem kiedyś fizycznie i czułem zwyczajnie zmęcznie fizyczne. Miałem jednak ochotę odpocząć w sposób aktywny intelektualnie, dobrze spałem i kolejnego dnia miałem energię, dużo aktywniej spędzałem też wolne dni. Przy intensywnej pracy intelektualnej (a szczególnie przy nadgodzinach i jeszcze studiach do tego) człowiek wracał do domu jak flak. Nie tyle nie było fizycznie siły, co nie ma już żadnej ochoty robić cokolwiek. Wyjście na rower czy nawet zagranie w jakąś grę było zbyt wymagające. Do tego taka praca mocno odbija się na zdrowiu. Widzę sporą różnicę zależnie od wykonywanych obowiązków. Czasem są okresy, w których funkcjonuję normalnie i mam ochotę do życia, a czasem nie mam siły na nic więcej, niż siedzenie przy serialach czy pisanie głupich komentarzy na demotach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Kreos
+1 / 1

@ZONTAR Przykład z korpo za 15tysięcy i sprzątaczką jest tak odrealniony i skrajny,że nie ma sensu go przytaczać. Ilu Polaków zarabia takie pieniądze? Owszem, zawsze jest różnica w zarobkach, ale zwykle nie przekracza tysiąca, więc rezygnacja z pracy jednego małżonka oznaczałaby załamanie domowego budżetu. Poza tym praca jest po prostu męcząca, nawet jeśli nie fizycznie to psychicznie, więc jeśli dobrze zarabiający małżonek będzie leżeć i pachnieć po pracy każdego dnia i wszystkie obowiązki spadną na drugą pracującą stronę to ta zwyczajnie nie wytrzyma psychicznie (a teraz wyobraźmy sobie jeszcze dzieci do tego,które nie tylko potrzebują opieki ale też zainteresowania ze strony obydwu rodziców)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@Kreos Kwestia środowiska. Sporo moich znajomych już dawno przekroczyło 10k brutto i sporo z nich jest w związkach z osobami zarabiającymi bliżej 3-4k. Jakby nie patrzeć mają coś rzędu 3x wyższych dochodów. Mój przykład nawiązałem luźno do znajomego, który zarabia 13k, a jego dziewczyna jest pracownikiem niskiego szczebla w banku i od lat ma zarobki na poziomie 2500zł. Kwestia chorobowego na opiekę nad dzieckiem to jeden z ich powszednich problemów. On na tym dużo więcej straci, niż ona, ale ona nie chce brać wolnego, bo będzie to źle odbierane przez pracodawcę przy ewentualnych awansach, których i tak od lat nie było.
Mówisz o innym przypadku, niż opisałem, więc nie bardzo wiem, do czego miałbym się odnieść. Jeśli różnice w zarobkach są niewielkie, to różnice w obowiązkach tym bardziej powinny być niewielkie. Do pewnego pułapu nie ma to za bardzo znaczenia niezależnie od wykonywanej pracy.
Weźmy sobie inny przykład. Masz dobrze prosperującą firmę i spędzasz w niej cztery godziny dziennie zarabiając powiedzmy te 10k miesięcznie. Druga osoba pracuje w sklepie i ma 3k, ale pracuje po 8 godzin. Lubi jednak pracę z ludźmi i nie chce z niej rezygnować czy chociażby przyłączyć się do rodzinnego biznesu zarabiając lepiej i pracując mniej. Masz wtedy dobrze zarabiającą osobę, która ma dużo wolnego czasu i kiepsko zarabiającą osobę, która w pracy spędza pełne 8 godzin. Kto powinien zajmować się obowiązkami domowymi? Jeśli lepiej zarabiająca osoba, to pojawi się pytanie o zaangażowanie tej drugiej w życie rodziny. Pieniędzy przynosi niewiele, w domu robi niewiele, jakaś taka bezużyteczna jest. W drugą stronę też wygląda niesprawiedliwie. Jedna osoba ma kupę wolnego czasu, a druga jednocześnie pracuje i musi się domem zajmować. Jak to dobrze wyważyći co ma większe znaczenie?
Sam bym powiedział, że w tej sytuacji problemem jest raczej podejście tej osoby mniej zarabiającej. Jeśli czas i energię poświęca rozwojowi, czyli chociażby studiuje czy pracuje w zawodzie aby zdobyć doświadczenie i kontakty, to jest to usprawiedliwione. Jeśli jednak budżet domowy tego nie wymaga, a pracuje dla własnej przyjemności, to bycie zmęczonym po pracy jest średnim usprawiedliwieniem. W końcu robi to dla własnej satysfakcji. W zimnej kalkulacji po prostu czas tej osoby jest mniej warty przez jej pracę. Jeśli jedna osoba zarabia wielokrotnie więcej, to powstaje spora dysproporcja wartości. Dla jednej osoby godzina spędzona przy sprzątaniu jest warta 90zł, którą by zarobiła na rękę chociażby w nadgodzinach, a dla drugiej osoby będzie to 14zł. W razie problemów finansowych kto powinien więcej pracować? W przypadku prac domowych obie osoby poświęcą tyle samo czasu, więc w praktyce masz do wyboru zarobić 90zł i sprzątnąć dom lub zarobić 14zł i sprzątnąć dom.

W praktyce jest to powód, dla którego nie jestem od dawna w żadnym związku. Kilka dziewczyn z którymi znalazłem wspólny język wybrało mało rozwojowe kierunki i chciały realizować się w zawodzie tyle ze względu na czas poświęcony wcześniej na edukację. Niestety praca w hotelu, urzędzie czy stołówce nie prowadzi do sukcesu zawodowego. Można czerpać przyjemność z wykorzystanych umiejętności czy środowiska pracy, ale nie staną się z tego powodu właścicielkami hotelu, kierownikami urzędów (którzy i tak zarabiają przeciętnie przy masie obowiązków) czy świetnym szefem kuchni. Jeśli nie widać samozaparcia w dążeniu do sukcesu i jedynie liczą na uśmiech losu, to sam znalazłbym się własnie w sytuacji, którą opisałem. Zarabiam dużo jak na nasze warunki i do tego mam spore ambicje zarówno zawodowe jak i życiowe. Partnerka zajmująca się wyłącznie domem średnio mnie interesuje (a kilka takich kurek domowych też uwzględniałem), a znowu partnerka uparcie tyrająca za niewielką stawkę z nadzieją na szczęśliwy traw wypada dosyć naiwnie. Odwrotne sytuacje mogą wyglądać jeszcze gorzej jeśli facet czuje potrzebę bycia żywicielem rodziny, a faktycznie on przynosi dużo mniejszy dochód. Finanse to całkiem duży problem niestety. Wi

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

Większość poznanych dziewczyn pod kątem wydatków dzieliła się na dwie grupy. Albo chętnie przyjmowały różne "prezenty" w formie chociażby wakacji, na które same by sobie nie pozwoliły i uważały za naturalne fakt, że bogatszy facet będzie ich sponsorem, albo chciały mieć niezależność i szanowały ciężko zarobione pieniądze, ale dla nich to oznaczało ograniczanie wydatków (nie chciały nawet dorzucenia się do wspólnych wakacji, wolały spędzić cały urlop w domu). Ewentualnie wakacje na jakie by przystały to coś taniego, na co mogą sobie pozwolić, kilka dni gdzieś za granicą bez zbędnych wydatków. Tak źle i tak nie dobrze. Jeszcze nie trafiłem na taką, która trafia w złoty środek i ani nie będzie szukać sponsora, ani nie zrezygnuje z luksusów w imię niezależności finansowej. No a ja bym oczekiwał tyle, że opłacę coś lepszego i droższego dla nas aby lepiej spędzić czas, a ona nie będzie wyłącznie na moim garnuszku przeznaczając na wakacje to, co normalnie by poświęciła na tańszy wariant.
Trochę tym odbiegam od tematu, ale chodzi mi o kwestię nastawienia. Wiele osób (niezależnie od płci) czuje potrzebę jakiejś niezależności i usilnie będą pracować aby zarobić trochę kieszonkowego i poczuć się niezależnym. Jedna osoba utrzymuje cały dom i rodzinę, a druga tyle samo czasu i energii poświęca aby zarobić na własne wydatki. Takich przypadków jest wiele i stykają się z tym najczęściej ludzie dobrze zarabiający. Stąd rodzi się konflikt interesów. Nie jesteś w stanie z jednej pensji zafundować sobie gosposię, opiekunkę do dziecka i jeszcze inne udogodnienia, które odciążą w pracach domowych, a znowu druga osoba zarabia za mało, aby to było warte. W efekcie musisz zajmować się domem przynajmniej w połowie tylko po to, aby druga osoba mogła zarobić jakieś kieszonkowe dla siebie czując niezależność. Jedna znajoma zarabia na rękę niewiele więcej od opiekunki do dziecka, którą musieli zatrudnić. Żłobek wyszedł później nieco taniej, ale ostatecznie jej praca w bilansie daje niewielką różnicę, za to dziecko spędza połowę dnia z obcą osobą, a obowiązki domowe i tak muszą razem wykonywać. Takie to trochę nielogiczne. To jest właśnie przypadek osoby, która po kilku latach na tym stanowisku obsługi w banku nadal liczy na to, że kiedyś stanie się kierownikiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar S_Jupiter
-4 / 4

ja zawsze pytam sie o obiad i nic w tym zlego nie widze

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D demian666
+1 / 5

gratuluje takiego meza. ale dno

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Uhtred
-1 / 1

Żona. Jestem dorosła, nie traktuj mnie jak dziecko. Również żona. Klamka się zepsuła, nie mogę otworzyć drzwi. Jakaś kontrolka się swieci w aucie, mogę jechać czy się rozleci? Możesz iść do piwnicy? Bo ja się boję że mogą tam być pająki. Aaaaaaa jakiś robak tu chodzi. Spójrz w te papiery bo ja nie wiem o co tam chodzi. Itd itd itd Można tak do usranej śmierci. Tylko po co?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem