Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
170 196
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
B barteqssss
+16 / 20

Przed wyjazdem nad morze też robię zakupy na cały urlop - by móc przygotować śniadania i kolacje , co do obiadów zabieram tylko na kilka dni, zamrożone mielone szybko się rozmraża w podróży.

Tylko lekkoduchy dziwią się, że człowiek jedzie przygotowany na wczasy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tibr
+29 / 31

Ma miejsce to bierze możecie się śmiać, a może dzięki temu zamiast na żarcie to będzie nic kasę na inne atrakcje, może ten wyjazd i tak był ich wydatkiem żeby choć raz wyjechać gdzieś indziej jak nad lokalne bajorko. Jeżeli więc nikt tobie nie zabiera i nie zagląda pod kadrę nie rób tego jemy;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Gambini
+21 / 21

@Rageman1990
Monika wyjechała na Chorwację. Ty siedzisz w domu i robisz kolejne demoty o chipsach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niemoja
+13 / 13

A co w tym dziwnego? Nie każdy jeździ do turystycznych kurortów, a gotowanie obiadów na campingu do przyjemności nie należy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B Buchaj
+1 / 1

@niemoja To zależy od osoby dla jednych to problem albo wolą sobie podgrzać coś ze słoika a ja lubię zrobić danie z kociołka na ognisku bo wieczorem jest zarąbisty klimat kiedy wszyscy siedzą przy ogniu i czekają aż potrawa będzie gotowa :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E eina
+9 / 9

Co za zaściankowe, ograniczone myślenie... a możne po prostu chce się wychilloutować a nie gonić pół urlopu w poszukiwaniu zaopatrzenia? Ludziska uświadomcie sobie, że nie każdy goni do kurortu żeby się żywic pizzą na kawałki, zwiedzać miejscowe Lidle i obracać na plaży na 3,4....
Są piękne miejsca bez sklepów i restauracji za to z bajecznymi widokami, plażami, ciszą i spokojem...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Rhanai
+5 / 5

Jak widać Monika nie zatrzymała się w centrum miasta. Może nie chciała spędzić połowy urlopu na rozpaczliwym poszukiwaniu zaopatrzenia, a potem nad garami?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bsch
+5 / 5

Najważniejsze to nie wchodzić z butami do cudzego życia. To smutne, że polskie media uwielbiają wyszydzać i wyśmiewać innych Polaków.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K konto usunięte
+3 / 5

Mnie to nie śmieszy, ale trochę dziwi. Wyjazd do obcego kraju to nie tylko siedzenie na biwaku i gotowanie obiadków. Takie atrakcje ma się w Polsce i doprawdy nie trzeba jechać pół Europy, aby siedzieć po biwakach i gotować żarcie. Byłem w kilku krajach i osobiście wolałem spróbować lokalnej kuchni. Bo to jedna z atrakcji turystycznej. I uwierzcie mi, nie jest to wcale takie drogie, a czasem nawet tańsze. Bo żarcie w Polsce też trzeba kupić, a w takiej Chorwacji czy innej Czarnogórze nie jest wcale droższe. Taki mit powstał za czasów PRL, kiedy jechało się na Zachód i brało prowiant ze sobą, bo tam ceny były "zachodnie" w "dewizach". Dlatego zwiedzam lokalne knajpki, bary, jadłodajnie, tawerny. Byle nie drogie restauracje. Ja jadę po to, aby wypocząć a nie przesiadywać przy kociołku na biwaku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Y Ynfluencer
+3 / 3

Ja właśnie wróciłem z wakacji z drogiej wyspy, ale nic ze sobą nie zabrałem, bo wszystko kosztowało i tak minimalnie drożej niż w Polsce, a nawet tyle samo. Aż mi się w głowie nie mieści, że są ludzie, którzy wierzą, że jak mniej zarabiamy w Polsce to i ceny mamy niższe i opłaca się pakować do słoików. :D. Ja sobie włoską pizzę po 5 euro mogę kupić we Włoszech, w Polsce kosztuje średnio 28 Zeta, czyli porównywalnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
0 / 0

Najlepiej to widzę we Francji: są pojedyncze rzeczy droższe i to, czy zaoszczędzisz, czy zapłacisz więcej - zależy od ciebie. Taniej wyjdziesz jedząc rzeczy regionalne i owoce morza (które w niektórych regionach możesz sobie nawet nabierać...). Droższe było chyba tylko mięso.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K konto usunięte
0 / 0

@Ynfluencer I prawidłowo. Jedzie się, aby spróbować ich produktów, a nie targać żarcie z Polski. Natomiast z tymi cenami trzeba uważać. W miejscowościach nastawionych na turystykę jest niestety zdzierstwo. Byłem 2 razy w Grecji (Lesbos i Kreta) i do tawerny chodziłem nieco głębiej w lad. Na wybrzeżu ceny były makabryczne, a kilometr dwa w głąb połowa. W przyhotelowych knajpach też nieco oszukańczo, na przykład serwują zawsze frytki. A ja nie chciałem frytek, bo to nie greckie danie. Oczywiście nie każdy chce się tłuc po wertepach i łazić po wiochach, gdzie ceny są lokalne a nie turystyczne. Ale jak i tak się jedzie aby zwiedzać, a nie tylko leżeć na plaży, to nie ma to i tak znaczenia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem