Ilu młodych kierowców może pochwalić się doświadczeniem w jeździe rzędu miliona km?
Właśnie w tym cały sens, że młodzi najczęściej mają małe doświadczenia a starsi najczęściej mają opóźniony refleks. To oczywiście uogólnienia, bo nie każdy przypadek jest taki sam, ale uogólnienia nie wzięły się z nikąd. Sama mogę potwierdzić, że jako początkujący kierowca miałam duże braki doświadczenia, bo żeby je nabyć, musisz oswoić się z różnmi sytuacjami na drodzę, których nie uczą na kursach prawa jazdy, czyli jak wyjść z poślizgu, jak zachowuje się samochód w różnych warunkach, jak poradzić sobie w zaspie śnieżnej lub błocie, gdy buksujesz etc. DOświadczenie wymaga czasu, a ponieważ przeciętny człowiek robi jednak przeciętną ilość km rocznie, to zazwyczaj doświadczenie idzie w parze z wiekiem.
Swoją drogą gość trochę koloryzuje, bo w 4 lata zrobić milion km to nie wiem ile musiałby jeździć dziennie... chyba tachometr by eksplodował.
@7th_Heaven Prosta operacja na kalkulatorze 1 000 000 / (365*4) daje wynik 684,9 kilometra dziennie, piątek świątek i niedziela.
Kogoś fantazja poniosła, bo takie średnie przebiegi to chyba nawet na nieregulowanych busach nie są do wyrobienia.
@7th_Heaven Milion kilometrów w 4 lata, to niecałe 700 km dziennie (wliczając soboty i niedziele). Napisał, że zbliża się do miliona, więc pewnie ma coś około 800 000 - 900 000 tysięcy. Trudne, ale nie niemożliwe. Szczególnie w ruchu międzynarodowym.
@Ashardon Ciekawe kiedy osoba która jeździ 700-1000km codziennie ma czas podszkolić się w prowadzeniu swojego 200-konnego (!) auta z napędem na tył (!). Jedna stare BMW zmienia punkt widzenia każdego posiadacza.
To nie jest trudne tylko niemożliwe. Ciężaròwką zrobisz średnio 650km dziennie razy 5 dni to jest 3250km x 4 tyg =13000km x12 mieś to jest 156tys km wliczając zakazy jazdy, więc trochę brakuje do miliona w 4 lata. Kolega się z powołaniem minął, powinien bajki pisać.
@skorpion19 Kolega wszystko przez pryzmat dużego patrzy. Moja pierwsza praca - serwisant urządzeń klimatyzacyjnych, rejon Europa, baza w Krakowie :D. Niczym niezwykłym było otrzymać telefon że w Berlinie w sklepie klima nie działa, dotrzeć na miejsce, wytłumaczyć obsłudze sklepu znaczenie ikonek na sterowniku (Das ist Sonnenschein und es ist eine Schneeflocke :D), w trasie powrotnej w okolicy Krapkowic dostać telefon, że w tym samym sklepie z klimatyzatora leje się woda na towar (odzież), wrócić na miejsce i wykryć dziurę w dachu i już na spokojnie wrócić do Krakowa. Taka trasa daje lekko ponad 2000 km. Ostatni dzień trasy przeglądowej - około 500 km po Niemczech, ostatni punkt Stuttgart, powrót do Krakowa - łącznie około 1500 km. Przeciętny dzienny przebieg na trasach planowanych około 500-600 km z weekendami włącznie. Jako kierowcę osobówki (octavia, fabia, roomster czasem traffic, ducato albo master) normy czasu pracy kierowców cię nie obowiązują. Możesz albo wziąć zlecenie na przeglądy na kraj rozliczane na zasadzie dniówki zleceniowej (zawalisz terminy - tracisz kasę), gdzie przynajmniej wiesz co będziesz w danym dniu robił, albo robić godziny na serwisie ogólnym, gdzie prawie zawsze była kołomyja jak w przykładzie z wyjazdem do Berlina. Jak miałeś pecha będąc na przeglądach w Rumuni w Bukareszcie i pilnego serwisu w Ostrawie nie miał kto wykonać to rzucałeś przeglądy i jechałeś do Ostrawy się przespać. Następnego dnia naprawa, powrót do Bukaresztu, spanie, a potem kontynuacja przeglądów. Wytrzymałem dwa lata, kilometry przestałem liczyć po pół roku.
@Centopower "Taka trasa daje lekko ponad 2000 km."
Ty to już w ogóle bajkę puściłeś. Z Krakowa do Berlina jedzie się minimum 6,5h (musisz jeszcze tankować), jadąc w jedną stronę 6,5h wracając i będąc pod Krakowem liczmy 5,5h to daje nam już 12, znowu walisz do Berlina i powrót do Krakowa co daje nam 13h to łącznie masz 25h samej drogi,a a gdzie praca?
@conTEq Na dobrym prochu musiał walić, skoro aż dwa lata takiej orki wytrzymał ;)
Ja w pracy jeżdżę 5-6 tysięcy kilometrów miesięcznie, 6,5 to absolutny max przy intensywnym miesiącu i mówię tu o pracy po 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, do tego dochodzi jeszcze pobieranie próbek do analizy środowiskowej w trakcie, a tu jeden wali milion kilosów w 4 lata, a drugi śmiga 1500 albo 2000 na lajcie :D W naszej firmie kolega z paliw raz zrobił w ciągu doby ok. 1000 km, ostatniej godziny z powrotu nie pamięta i spał po powrocie 15 godzin, a tu takie orły, że aż wstyd się w ogóle odzywać :P
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
16 września 2019 o 21:13
@conTEq Coś koło tego godzinowo wyszło tylko, że z pracą na obiekcie włącznie. Wracając do Berlina zdrowo przycisnąłem (nie jestem z tego dumny). Jak napisałem pierwsza praca, ja młody i głupi dałem się na wiele sposobów wydy... khm oszukać. Robiłem wtedy wiele głupich rzeczy za kierownicą: bicie rekordów trasy aby jak najszybciej skończyć, jazda z zapałkami w oczach będąc naszprycowanym kofeiną do granic możliwości, robienie tras samochodem przy skrajnie niebezpiecznych warunkach na drodze w najgorszej z możliwych pogodzie (Rumunia zima 2011-2012 - wydłubywanie bezpieczników od ABS, ESP i czego się tylko dało żeby samochód w ogóle chciał w takich warunkach jechać, na samochodzie sprzęt jakbym wybierał się na tydzień na Syberię i podpisywanie oświadczenia dla patrolu ichniej Policji, że jadę na własną odpowiedzialność, że mam meldować telefonicznie co 4 h jaki jest mój stan bo inaczej uruchomią akcję poszukiwawczą na mój koszt).
@Ashardon --- Przejechać 700 km w jeden dzień to owszem - nie jest niemożliwe. Ale to nie to samo, co jeździć tyle kilometrów CODZIENNIE (7 dni w tygodniu) przez 4 lata. A jeżeli liczylibyśmy, że czasem ma jednak jakieś wolne, to musiałby w pozostałe dni jeździć jeszcze więcej.
A ja się nie do końca zgodzę... owszem, doświadczenie jest ważne, ale ważniejszy jest tak zwany "zmysł", czyli talent do prowadzenia samochodu. Jeździsz zawodowo? Spoko, ale to nic w porównaniu z jazdą sportową - przeciętny kierowca TIRa po przejechaniu nawet i dziesiątek milionów kilometrów raczej nie będzie jeździł jak Kimi Raikkonen, bo zdolność do jazdy 150-200 km/h na wąskiej, leśnej drodze z zakrętami posiada jedynie garstka ludzi na świecie.
Jazda "cywilna" po drodze publicznej to kilka poziomów trudności niżej niż jazda sportowa, więc na tę umiejętność łapie się - czysto szacunkowo - ok. 90% społeczeństwa. Więc pozostaje te 10%, z których niektórzy jakimś cudem zdadzą prawo jazdy i właśnie oni stanowią największe zagrożenie na drodze. Bo jednak zdolność zachowania koncentracji, uwagi i opanowania w różnych sytuacjach nie jest dany absolutnie każdemu.
Inną kwestią jest żałosny sposób przeprowadzania egzaminów na prawo jazdy, który w żaden sposób nie sprawdza umiejętności panowania nad pojazdem ani zdolności odpowiedniego zachowania się i reakcji w różnych, nietypowych sytuacjach na drodze. Nauka/testy umiejętności kontrolowania samochodu w poślizgu (jazda na płycie poślizgowej lub na trolejach), umiejętności wyprowadzenia samochodu z poślizgu, zachowania w nietypowych sytuacjach (np. po wystrzale opony), jazdy ekstremalnej po torze (w celu nabycia umiejetności panowania nad samochodem przy dużych prędkościach) czy chociażby hamowania awaryjnego z ominięciem przeszkody? Skądże! Lepiej na egzaminie jeździć wkoło ośrodka i sprawdzać czy kierowca przy ograniczeniu 50 km/h przypadkiem nie pojedzie 52 km/h.
Nie ma to jak wymysły jakiegoś młodzika, który próbuje usprawiedliwić generalizowanie jeszcze większym generalizowaniem i do tego jeszcze popartego takimi bzdurami jak milion kilometrów w cztery lata. Ważne, że lajeczki pozbierał, bo niektórzy dramatycznie szukają taniej pożywki dla swojego efektu potwierdzenia
Po mojemu, drodzy państwo, wiek nie ma wielkiego znaczenia, doświadczenie jest ważne w sytuacjach pod bramkowych, żeby wiedzieć jak się zachować ale zeby takich sytuacji unikać najważniejszy jest zdrowy rozsądek, odrobina pokory wobec siebie, maszyny.
I co najważniejsze, trzeba myśleć!!!
A ludzie nie znają podstawowych praw fizyki jakie rządzą masą w ruchu.
Już nie jeden te prawa próbował oszukać i skończył jak ten z demota.
Takze problemem nie jest wiek, brak doświadczenia tylko fakt, ze większość kierowców w Polsce to idioci, którym sie wydaje, ze nic złego sie nie może stać im na drodze.
Dziękuję, takie jest moje zdanie.
doświadczenie, znajomosc przepisów, szkolenie się w jeździe, słuchanie dobrych rad, odpuszczanie i nie denerwowanie się w trasie oraz poznanie możliwości auta w warunkach kontrolowanych i wiedzieć kiedy trzeba robić pauze to część cech które trzeba mieć żeby dobrze jeździć. znam typy co latają w delegacjach, ale piłuja auta, biorą się za wyprzedzanie na 3 itp. także dużo pracy i pokory. Co do młodych kierowców to statystyk nie oszukasz, przesiadaja się z rowerów, ojciec nie nauczył bo ciągle tym darł że przy 3k obrotach jeszcze 3 nie wrócił albo pali sprzęgło na starcie to potem urwie się taki z łańcucha i szaleje. szkoda tylko potem tych krzyży i tabliczek Piotruś lat 18, Przemek lat 19 itp. ale życie...
jasne... słowa klucze: mam 4 lata prawo jazdy, inni jeżdżą słabo, ale ja jestem super(ale że jestem osobą skromna, to napiszę, że nie czuje się najlepszym kierowcą, tylko lepszym od swojej mamy)
Chwila, chwila... koleś pisze, że wiek nie ma znaczenia a chwilę później jedzie po Januszach i Grażynach w średnim wieku a nawet po swoje więcej niż średniej wiekowo matce?
No tak... logiczne.
Ilu młodych kierowców może pochwalić się doświadczeniem w jeździe rzędu miliona km?
Właśnie w tym cały sens, że młodzi najczęściej mają małe doświadczenia a starsi najczęściej mają opóźniony refleks. To oczywiście uogólnienia, bo nie każdy przypadek jest taki sam, ale uogólnienia nie wzięły się z nikąd. Sama mogę potwierdzić, że jako początkujący kierowca miałam duże braki doświadczenia, bo żeby je nabyć, musisz oswoić się z różnmi sytuacjami na drodzę, których nie uczą na kursach prawa jazdy, czyli jak wyjść z poślizgu, jak zachowuje się samochód w różnych warunkach, jak poradzić sobie w zaspie śnieżnej lub błocie, gdy buksujesz etc. DOświadczenie wymaga czasu, a ponieważ przeciętny człowiek robi jednak przeciętną ilość km rocznie, to zazwyczaj doświadczenie idzie w parze z wiekiem.
Swoją drogą gość trochę koloryzuje, bo w 4 lata zrobić milion km to nie wiem ile musiałby jeździć dziennie... chyba tachometr by eksplodował.
@7th_Heaven Prosta operacja na kalkulatorze 1 000 000 / (365*4) daje wynik 684,9 kilometra dziennie, piątek świątek i niedziela.
Kogoś fantazja poniosła, bo takie średnie przebiegi to chyba nawet na nieregulowanych busach nie są do wyrobienia.
@7th_Heaven Milion kilometrów w 4 lata, to niecałe 700 km dziennie (wliczając soboty i niedziele). Napisał, że zbliża się do miliona, więc pewnie ma coś około 800 000 - 900 000 tysięcy. Trudne, ale nie niemożliwe. Szczególnie w ruchu międzynarodowym.
@Ashardon Ciekawe kiedy osoba która jeździ 700-1000km codziennie ma czas podszkolić się w prowadzeniu swojego 200-konnego (!) auta z napędem na tył (!). Jedna stare BMW zmienia punkt widzenia każdego posiadacza.
@J_R Nie chciało mi się liczyć, jeśli już na oko oszacowałam, że to brednia :) Ale dzięki za kalkulację!
To nie jest trudne tylko niemożliwe. Ciężaròwką zrobisz średnio 650km dziennie razy 5 dni to jest 3250km x 4 tyg =13000km x12 mieś to jest 156tys km wliczając zakazy jazdy, więc trochę brakuje do miliona w 4 lata. Kolega się z powołaniem minął, powinien bajki pisać.
@skorpion19 Kolega wszystko przez pryzmat dużego patrzy. Moja pierwsza praca - serwisant urządzeń klimatyzacyjnych, rejon Europa, baza w Krakowie :D. Niczym niezwykłym było otrzymać telefon że w Berlinie w sklepie klima nie działa, dotrzeć na miejsce, wytłumaczyć obsłudze sklepu znaczenie ikonek na sterowniku (Das ist Sonnenschein und es ist eine Schneeflocke :D), w trasie powrotnej w okolicy Krapkowic dostać telefon, że w tym samym sklepie z klimatyzatora leje się woda na towar (odzież), wrócić na miejsce i wykryć dziurę w dachu i już na spokojnie wrócić do Krakowa. Taka trasa daje lekko ponad 2000 km. Ostatni dzień trasy przeglądowej - około 500 km po Niemczech, ostatni punkt Stuttgart, powrót do Krakowa - łącznie około 1500 km. Przeciętny dzienny przebieg na trasach planowanych około 500-600 km z weekendami włącznie. Jako kierowcę osobówki (octavia, fabia, roomster czasem traffic, ducato albo master) normy czasu pracy kierowców cię nie obowiązują. Możesz albo wziąć zlecenie na przeglądy na kraj rozliczane na zasadzie dniówki zleceniowej (zawalisz terminy - tracisz kasę), gdzie przynajmniej wiesz co będziesz w danym dniu robił, albo robić godziny na serwisie ogólnym, gdzie prawie zawsze była kołomyja jak w przykładzie z wyjazdem do Berlina. Jak miałeś pecha będąc na przeglądach w Rumuni w Bukareszcie i pilnego serwisu w Ostrawie nie miał kto wykonać to rzucałeś przeglądy i jechałeś do Ostrawy się przespać. Następnego dnia naprawa, powrót do Bukaresztu, spanie, a potem kontynuacja przeglądów. Wytrzymałem dwa lata, kilometry przestałem liczyć po pół roku.
@Centopower "Taka trasa daje lekko ponad 2000 km."
Ty to już w ogóle bajkę puściłeś. Z Krakowa do Berlina jedzie się minimum 6,5h (musisz jeszcze tankować), jadąc w jedną stronę 6,5h wracając i będąc pod Krakowem liczmy 5,5h to daje nam już 12, znowu walisz do Berlina i powrót do Krakowa co daje nam 13h to łącznie masz 25h samej drogi,a a gdzie praca?
@conTEq Na dobrym prochu musiał walić, skoro aż dwa lata takiej orki wytrzymał ;)
Ja w pracy jeżdżę 5-6 tysięcy kilometrów miesięcznie, 6,5 to absolutny max przy intensywnym miesiącu i mówię tu o pracy po 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, do tego dochodzi jeszcze pobieranie próbek do analizy środowiskowej w trakcie, a tu jeden wali milion kilosów w 4 lata, a drugi śmiga 1500 albo 2000 na lajcie :D W naszej firmie kolega z paliw raz zrobił w ciągu doby ok. 1000 km, ostatniej godziny z powrotu nie pamięta i spał po powrocie 15 godzin, a tu takie orły, że aż wstyd się w ogóle odzywać :P
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2019 o 21:13
@conTEq Coś koło tego godzinowo wyszło tylko, że z pracą na obiekcie włącznie. Wracając do Berlina zdrowo przycisnąłem (nie jestem z tego dumny). Jak napisałem pierwsza praca, ja młody i głupi dałem się na wiele sposobów wydy... khm oszukać. Robiłem wtedy wiele głupich rzeczy za kierownicą: bicie rekordów trasy aby jak najszybciej skończyć, jazda z zapałkami w oczach będąc naszprycowanym kofeiną do granic możliwości, robienie tras samochodem przy skrajnie niebezpiecznych warunkach na drodze w najgorszej z możliwych pogodzie (Rumunia zima 2011-2012 - wydłubywanie bezpieczników od ABS, ESP i czego się tylko dało żeby samochód w ogóle chciał w takich warunkach jechać, na samochodzie sprzęt jakbym wybierał się na tydzień na Syberię i podpisywanie oświadczenia dla patrolu ichniej Policji, że jadę na własną odpowiedzialność, że mam meldować telefonicznie co 4 h jaki jest mój stan bo inaczej uruchomią akcję poszukiwawczą na mój koszt).
@Ashardon --- Przejechać 700 km w jeden dzień to owszem - nie jest niemożliwe. Ale to nie to samo, co jeździć tyle kilometrów CODZIENNIE (7 dni w tygodniu) przez 4 lata. A jeżeli liczylibyśmy, że czasem ma jednak jakieś wolne, to musiałby w pozostałe dni jeździć jeszcze więcej.
Jakaś racja w tym pewnie jest, ale statystki sugerują nieco inne wnioski:
https://www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/czy-seniorzy-za-kierownica-powoduja-wiecej-wypadkow-oto-statystyki/f4wm0sd
(np. liczba wypadków na 10 tys. populacji: wiek 18-24 - 18,4; wiek 60plus - 4,9; z kolei w stosunku do przejechanych kilometrów właśnie te dwie grupy mają najwięcej zdarzeń drogowych).
Trochę dziwne, że ktoś prezentuje tak rozległą argumentację pomijając elementarne źródła przesłanek.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2019 o 17:46
Milion kilometrów w 4 lata to 1050 km dzień w dzień. Chyba ktoś trochę koloryzuje swoje doświadczenie i umiejętności.
wypadek z demota był smiertelny był to mój sąsiad na miejscu jego żony bym mlodego ciągał po sądach tak by z 15 lat dostał
mądrze gości pisze ale z km przesadzil
Jeszcze się zdziwi gówniarz.
A ja się nie do końca zgodzę... owszem, doświadczenie jest ważne, ale ważniejszy jest tak zwany "zmysł", czyli talent do prowadzenia samochodu. Jeździsz zawodowo? Spoko, ale to nic w porównaniu z jazdą sportową - przeciętny kierowca TIRa po przejechaniu nawet i dziesiątek milionów kilometrów raczej nie będzie jeździł jak Kimi Raikkonen, bo zdolność do jazdy 150-200 km/h na wąskiej, leśnej drodze z zakrętami posiada jedynie garstka ludzi na świecie.
Jazda "cywilna" po drodze publicznej to kilka poziomów trudności niżej niż jazda sportowa, więc na tę umiejętność łapie się - czysto szacunkowo - ok. 90% społeczeństwa. Więc pozostaje te 10%, z których niektórzy jakimś cudem zdadzą prawo jazdy i właśnie oni stanowią największe zagrożenie na drodze. Bo jednak zdolność zachowania koncentracji, uwagi i opanowania w różnych sytuacjach nie jest dany absolutnie każdemu.
Inną kwestią jest żałosny sposób przeprowadzania egzaminów na prawo jazdy, który w żaden sposób nie sprawdza umiejętności panowania nad pojazdem ani zdolności odpowiedniego zachowania się i reakcji w różnych, nietypowych sytuacjach na drodze. Nauka/testy umiejętności kontrolowania samochodu w poślizgu (jazda na płycie poślizgowej lub na trolejach), umiejętności wyprowadzenia samochodu z poślizgu, zachowania w nietypowych sytuacjach (np. po wystrzale opony), jazdy ekstremalnej po torze (w celu nabycia umiejetności panowania nad samochodem przy dużych prędkościach) czy chociażby hamowania awaryjnego z ominięciem przeszkody? Skądże! Lepiej na egzaminie jeździć wkoło ośrodka i sprawdzać czy kierowca przy ograniczeniu 50 km/h przypadkiem nie pojedzie 52 km/h.
On ma racje !!!!!
Nie ma to jak wymysły jakiegoś młodzika, który próbuje usprawiedliwić generalizowanie jeszcze większym generalizowaniem i do tego jeszcze popartego takimi bzdurami jak milion kilometrów w cztery lata. Ważne, że lajeczki pozbierał, bo niektórzy dramatycznie szukają taniej pożywki dla swojego efektu potwierdzenia
"mam 200kone auto z napędem na tył" - pewnie jak dodasz razem szroty kumpli do kupy albo zawód SYNEK
Po mojemu, drodzy państwo, wiek nie ma wielkiego znaczenia, doświadczenie jest ważne w sytuacjach pod bramkowych, żeby wiedzieć jak się zachować ale zeby takich sytuacji unikać najważniejszy jest zdrowy rozsądek, odrobina pokory wobec siebie, maszyny.
I co najważniejsze, trzeba myśleć!!!
A ludzie nie znają podstawowych praw fizyki jakie rządzą masą w ruchu.
Już nie jeden te prawa próbował oszukać i skończył jak ten z demota.
Takze problemem nie jest wiek, brak doświadczenia tylko fakt, ze większość kierowców w Polsce to idioci, którym sie wydaje, ze nic złego sie nie może stać im na drodze.
Dziękuję, takie jest moje zdanie.
jebbbbbbaniutki w rok strzelim milion kilometrow tirem O.o
doświadczenie, znajomosc przepisów, szkolenie się w jeździe, słuchanie dobrych rad, odpuszczanie i nie denerwowanie się w trasie oraz poznanie możliwości auta w warunkach kontrolowanych i wiedzieć kiedy trzeba robić pauze to część cech które trzeba mieć żeby dobrze jeździć. znam typy co latają w delegacjach, ale piłuja auta, biorą się za wyprzedzanie na 3 itp. także dużo pracy i pokory. Co do młodych kierowców to statystyk nie oszukasz, przesiadaja się z rowerów, ojciec nie nauczył bo ciągle tym darł że przy 3k obrotach jeszcze 3 nie wrócił albo pali sprzęgło na starcie to potem urwie się taki z łańcucha i szaleje. szkoda tylko potem tych krzyży i tabliczek Piotruś lat 18, Przemek lat 19 itp. ale życie...
jasne... słowa klucze: mam 4 lata prawo jazdy, inni jeżdżą słabo, ale ja jestem super(ale że jestem osobą skromna, to napiszę, że nie czuje się najlepszym kierowcą, tylko lepszym od swojej mamy)
Chwila, chwila... koleś pisze, że wiek nie ma znaczenia a chwilę później jedzie po Januszach i Grażynach w średnim wieku a nawet po swoje więcej niż średniej wiekowo matce?
No tak... logiczne.
1 mln km w 4 lata to 250 tys rocznie to 690 km dziennie, to około 8 h jazdy dziennie, czyli DPD, DHL bądź zajezdnia BOR.