Sytuacja jest podobna jest z budową dróg. Najpierw się ogłasza przetarg i najistotniejszą kwestią jest niska cena. Wygrywa firma, która sądziła, że państwo potem mu dopłaci. Ale umowa to umowa. Więc firma widzi, że za tę kwotę nie da rady opłacić kontraktu i odchodzi. Nawet kwoty kar za zerwanie są niższe niż kwoty jakie muszą dopłacić za utrzymanie. Co ciekawe kiedy ogłasza się nowy przetarg owa firma znów staruje w nim. I ma szansę wygrać bo znów oferuje niższa kwotę. Moim zdaniem firma, która zerwała kontakt nie powinna mieć możliwości startowania ponownie. Ale nie ma takich zapisów. I mamy potem takie rzeczy.
Bo to nie jest system, który się utrzyma sam. Musi być dotowany przez miasto. To się miastu opłaci bo dzięki temu ma niej samochodów na drogach i mniej zatłoczoną komunikację miejską.
Wcale nie jest ich tak dużo, zdjęcie plus odpowiednia perpektywa robią swoje. Stoją przy ul. Żabiniec na osiedlu o tej samej nazwie. Firma ogłosiła to już w listopadzie ubiegłego roku, mieli je sprzedać innemu operatorowi, ale się nie dogadali, a czemu to wie chyba nawet przedszkolak. Pierwszy chciał zarobić dużo, drugi odkupić za bezcen. Z perspektywy kierowcy samochodu to znakomita wiadomość, bo to co wyczyniali pedalarze na tych rowerach w Krakowie, to przechodziło jakiekolwiek ludzkie pojęcie. Najlepsze były studentki, przeliczając na punkt karne związane z PJ, to 24 pkt. karne potrafiły przekroczyć w 15 sekund jazdy.
Krakowskie centusie nie dały zarobić operatorowi? Pewnie przesiadali się od stacji do stacji by mieścić się w darmowym limicie :) W Lublinie też tak było - rekordzista miał kiedyś w sezonie kilkaset wypożyczeń, a zapłacił zaledwie ok 10zł :) Teraz niemal nikt nie chce tym jeździć bo firma nie ma za co utrzymywać rowerów więc są w stanie ... dalekim od sprawności.
@Fryta77 Jak nie masz o czymś zielonego pojęcia, to się nie kompromituj. Cenniki były za minuty, ew. abonament, w którym była ściśle określona liczba minut dziennie. Przesiadanie się ze stacji do stacji nie miałoby żadnego sensu. Ale internetowy osiołek wie lepiej.
niech jeszcze opłaci recykling tego wszystkiego
Jazda w smogu widać odstrasza potencjalnych klientów.
Sytuacja jest podobna jest z budową dróg. Najpierw się ogłasza przetarg i najistotniejszą kwestią jest niska cena. Wygrywa firma, która sądziła, że państwo potem mu dopłaci. Ale umowa to umowa. Więc firma widzi, że za tę kwotę nie da rady opłacić kontraktu i odchodzi. Nawet kwoty kar za zerwanie są niższe niż kwoty jakie muszą dopłacić za utrzymanie. Co ciekawe kiedy ogłasza się nowy przetarg owa firma znów staruje w nim. I ma szansę wygrać bo znów oferuje niższa kwotę. Moim zdaniem firma, która zerwała kontakt nie powinna mieć możliwości startowania ponownie. Ale nie ma takich zapisów. I mamy potem takie rzeczy.
podobno w Gdańsku też firma splajtowala. I nie ma już rowerów...
raj dla złomiarzy :P
Bo to nie jest system, który się utrzyma sam. Musi być dotowany przez miasto. To się miastu opłaci bo dzięki temu ma niej samochodów na drogach i mniej zatłoczoną komunikację miejską.
Wcale nie jest ich tak dużo, zdjęcie plus odpowiednia perpektywa robią swoje. Stoją przy ul. Żabiniec na osiedlu o tej samej nazwie. Firma ogłosiła to już w listopadzie ubiegłego roku, mieli je sprzedać innemu operatorowi, ale się nie dogadali, a czemu to wie chyba nawet przedszkolak. Pierwszy chciał zarobić dużo, drugi odkupić za bezcen. Z perspektywy kierowcy samochodu to znakomita wiadomość, bo to co wyczyniali pedalarze na tych rowerach w Krakowie, to przechodziło jakiekolwiek ludzkie pojęcie. Najlepsze były studentki, przeliczając na punkt karne związane z PJ, to 24 pkt. karne potrafiły przekroczyć w 15 sekund jazdy.
Krakowskie centusie nie dały zarobić operatorowi? Pewnie przesiadali się od stacji do stacji by mieścić się w darmowym limicie :) W Lublinie też tak było - rekordzista miał kiedyś w sezonie kilkaset wypożyczeń, a zapłacił zaledwie ok 10zł :) Teraz niemal nikt nie chce tym jeździć bo firma nie ma za co utrzymywać rowerów więc są w stanie ... dalekim od sprawności.
@Fryta77 Jak nie masz o czymś zielonego pojęcia, to się nie kompromituj. Cenniki były za minuty, ew. abonament, w którym była ściśle określona liczba minut dziennie. Przesiadanie się ze stacji do stacji nie miałoby żadnego sensu. Ale internetowy osiołek wie lepiej.