Większość gatunków karaluchów to małe, wredne fajfusy, które siedzą w ciepłych miejscach i ani myślą o wychodzeniu na zewnątrz, kiedy zawieje zimniejszy wiaterek. Stąd im bliżej do równika, tym większa liczba karaluchów i karaczanów ogółem. Istnieją jednak wyjątkowo odporne gatunki, którym niestraszne są mrozy. Jednym z nich jest periplaneta japonica, czyli karaluch Yamato, który w trakcie testów laboratoryjnych wytrzymywał z lekkością dwunastogodzinne eksponowanie na temperatury do -8 stopni C, a także całkowite zamrożenie w bryle lodu na wiele godzin. Jego kolejną, dość niespotykaną umiejętnością jest to, że potrafi poruszać się po lodzie. Inne gatunki poddane testom nie podołały temu zadaniu. Yamato występuje naturalnie na wyspach Japonii, jednak wraz z rozwojem naszej cywilizacji udało mu się rozprzestrzenić również na Chiny, Koree i Rosję. Co więcej, w 2012 r. pracownik trudniący się usuwaniem insektów w Nowym Jorku natrafił na kilka osobników, które wydały mu się inne od tych, do których był przyzwyczajony - oddał je więc do badań i okazało się, że nasz japoński mały kumpel skolonizował nowojorski West Side. Nie udało się ustalić, jak dokładnie Yamato dotarł do Ameryki, jednak przypuszcza się, że najprawdopodobniej został sprowadzony wraz z azjatyckimi roślinami, które są ozdobą parku High Line.
Satysfakcję sprawiają w tym przypadku łaskoczące nóżki zwierzątek (w szczególności ślimaka), a także ich ukąszenia. Osoba dotknięta formikofilią może czuć się podniecona także w trakcie obserwacji innej osoby, po której chodzą owady i małe zwierzęta.
Eksperyment odbył się na satelicie Foton M-3 w ramach programu naukowego i badawczego, który trwa od 1985 r. Nadzieja była pierwszym przypadkiem doprowadzenia do poczęcia w stanie nieważkości i to było największym sukcesem tej misji. Właśnie dlatego wieść obiegła prędko cały świat, a coraz to cwańsi redaktorzy dodawali tej wiadomości coraz to nowe, magiczne właściwości. Naukowcy jednak nie byli aż tak łasi na lajki i w raporcie z eksperymentu wykazali jedynie, że 33 osobniki poczęte w kosmosie po narodzinach na Ziemi o wiele szybciej pociemniały od swoich ziemskich kumpli. Dalsza część obserwacji wykazała, że ich dalsze potomstwo już kompletnie w niczym nie odbiegało od ziemskiej normy. Sukces nauki? Niewątpliwie. Sensacja, szał, fajerwerki, nie mogę spać, bo rozmnażam superkaraluchy w kosmosie? No nie bardzo.
"[...] jeśli z odpływu w zlewie zajeżdża ci gazem, to może zamiast Kretem wystarczy zasypać to Espumisanem" - bezbłędne!
Za info o Radioterapii masz plusa.