@SmallPig Są dzieci "wysoko funkcjonujące" jak i takie, do których jest bardzo ciężko dotrzeć. Tak jak piszesz, jest spektrum autyzmu ale wiele zależy też po prostu od dnia. Mam takie dziecko i uwierz mi, są dni kiedy jest wspaniały i takie, kiedy ciężko z nim wytrzymać, on sam zresztą się wtedy męczy. Są różne metody, mój lubi bardzo mocny masaż, ucisk stawów. Ale u niego w szkole są też dzieci mocno lekowane. Co człowiek, to inna historia.
@Paszkwilant moja koleżanka w czasach gimnazjum miała sąsiadów z dzieckiem-autystykiem, chyba 4-5 latek. I tak się jakoś złożyło, z niewiadomych przyczyn, że dzieciak otwierał się tylko przy niej. Więc każdego dnia po szkole, zamiast spędzać czas z nami, biegła do domu, do sąsiadów, do ich synka, żeby choć trochę mogli się nim nacieszyć jak mówi, śmieje się i bawi. Wtedy tego nie rozumieliśmy, a dziś z perspektywy czasu i dorosłego człowieka nadal ciężko mi objąć rozumem, jak wiele musiało to znaczyć dla rodziców tego dziecka, że widzą go uśmiechniętego i spędzającego czas z innym człowiekiem.
Jakim sk&%*#$ trzeba być, aby takie historyjki wymyślać dla kilku punkcików na demotywatorach. Zachęcam do zapoznania się z twórczością takiego sk%@#$
@ZrytyRyj popieram.
Ktoś kto ma autystyczne dziecko wie co to znaczy zleży od spektrum autyzmu są takie które nigdy nie spojrzą w oczy rodzica a co mówić przytulenie
@SmallPig Są dzieci "wysoko funkcjonujące" jak i takie, do których jest bardzo ciężko dotrzeć. Tak jak piszesz, jest spektrum autyzmu ale wiele zależy też po prostu od dnia. Mam takie dziecko i uwierz mi, są dni kiedy jest wspaniały i takie, kiedy ciężko z nim wytrzymać, on sam zresztą się wtedy męczy. Są różne metody, mój lubi bardzo mocny masaż, ucisk stawów. Ale u niego w szkole są też dzieci mocno lekowane. Co człowiek, to inna historia.
moje dziecko jest autystyczne i patrzy w oczy, nawet komunikuje potrzeby ale ciężką pracą to wywalczyliśmy
@Paszkwilant moja koleżanka w czasach gimnazjum miała sąsiadów z dzieckiem-autystykiem, chyba 4-5 latek. I tak się jakoś złożyło, z niewiadomych przyczyn, że dzieciak otwierał się tylko przy niej. Więc każdego dnia po szkole, zamiast spędzać czas z nami, biegła do domu, do sąsiadów, do ich synka, żeby choć trochę mogli się nim nacieszyć jak mówi, śmieje się i bawi. Wtedy tego nie rozumieliśmy, a dziś z perspektywy czasu i dorosłego człowieka nadal ciężko mi objąć rozumem, jak wiele musiało to znaczyć dla rodziców tego dziecka, że widzą go uśmiechniętego i spędzającego czas z innym człowiekiem.
Jak można być tak żałosnym, żeby wymyślać takie historyjki. Wstydź się. Naprawdę, za grosz wstydu.