Miałem taką sytuację w szkole średniej - język niemiecki, nauczycielka bez powołania, nienawidząca swojej roboty i dzieciaków.
Język niemiecki ma te swoje pieprzone rodzajniki "der, die, das" + kilka innych, w zależności od przypadku, w którym występuje rzeczownik w zdaniu (fuck! I tak dużo pamiętam, jak na kilkanaście lat nieużywania tego języka :) )
Lekcja, jakieś zadania gramatyczne. Pada pytanie ze strony nauczycielki. Cisza jak makiem zasiał.
5 sekund, 10 sekund, 15 sekund - nikt, nic.
Myślę -"a ch*j tam, coś mi w głowie świeci, więc zaryzykuję, co może się stać?"
Odpowiadam. Błędnie. Błędny, a jakże, rodzajnik!
No to szybka odpytka ze wszystkich rodzajników: osoba -> przypadek -> rodzajnik.
Gdzieś tam po drodze się pomyliłem. Wyrok: jedynka.
Do dziś nie rozumiem, co ta kretynka chciała tym osiągnąć. Z punktu widzenia podejścia pedagogicznego popełniła chyba największy z możliwych błędów - skarciła chęć podjęcia próby mówienia w obcym języku. Wtedy nie lubiłem j. niemieckiego, ale w tamtym momencie szczerze straciłem zainteresowanie jego dalszą nauką.
Ale, ale... wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Idąc kiedyś w jednym z centrów handlowych zauważyłem, że jest pracownikiem salonu Orange :) Wsadziłem łeb do środka, nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnąłem się od ucha do ucha (jakbym nie miał usuniętych 8-ek, to byłoby je widać).
Czy mnie poznała? Nie wiem. Ale jakoś mi się zrobiło lekko na serduchu, że ma tak ch**ą robotę :-) (Wcześniej doszły mnie słuchy, że od paru lat już nie uczy).
To wygląda raczej jak zebranie przy Nowogrodzkiej. Tylko Klakiera na stole brakuje.
Miałem taką sytuację w szkole średniej - język niemiecki, nauczycielka bez powołania, nienawidząca swojej roboty i dzieciaków.
Język niemiecki ma te swoje pieprzone rodzajniki "der, die, das" + kilka innych, w zależności od przypadku, w którym występuje rzeczownik w zdaniu (fuck! I tak dużo pamiętam, jak na kilkanaście lat nieużywania tego języka :) )
Lekcja, jakieś zadania gramatyczne. Pada pytanie ze strony nauczycielki. Cisza jak makiem zasiał.
5 sekund, 10 sekund, 15 sekund - nikt, nic.
Myślę -"a ch*j tam, coś mi w głowie świeci, więc zaryzykuję, co może się stać?"
Odpowiadam. Błędnie. Błędny, a jakże, rodzajnik!
No to szybka odpytka ze wszystkich rodzajników: osoba -> przypadek -> rodzajnik.
Gdzieś tam po drodze się pomyliłem. Wyrok: jedynka.
Do dziś nie rozumiem, co ta kretynka chciała tym osiągnąć. Z punktu widzenia podejścia pedagogicznego popełniła chyba największy z możliwych błędów - skarciła chęć podjęcia próby mówienia w obcym języku. Wtedy nie lubiłem j. niemieckiego, ale w tamtym momencie szczerze straciłem zainteresowanie jego dalszą nauką.
Ale, ale... wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Idąc kiedyś w jednym z centrów handlowych zauważyłem, że jest pracownikiem salonu Orange :) Wsadziłem łeb do środka, nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnąłem się od ucha do ucha (jakbym nie miał usuniętych 8-ek, to byłoby je widać).
Czy mnie poznała? Nie wiem. Ale jakoś mi się zrobiło lekko na serduchu, że ma tak ch**ą robotę :-) (Wcześniej doszły mnie słuchy, że od paru lat już nie uczy).