@eratyk U mnie mówiliśmy na to "maściówy". Najcenniejsza była ta cieńsza część (przykrywka?). Żałuję, że nie zachowałem ani jednej do dziś, wypchanej poduszkami (czyli wydłubanym silikonem ze spodów innych kapsli), na to flaga, a wszystko przykryte kawałkiem bezbarwnej folii. U mnie na podwórku zabawa w kapsle polegała TYLKO na graniu o kapsle. Oponenci (zazwyczaj dwóch) stawali w odległości kilkunastu metrów od siebie i naprzemiennie pstrykali w kapsle. Kto pierwszy trafił przeciwnika zabierał jego kapsel. Hazard na miarę przedszkola / podstawówki ;)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
11 grudnia 2020 o 16:33
Ołowianymi nie dało się grać cały dzień :) i przegrywało na prostych.
Paznokieć był siny. Siny już po kapslach Pepsi. We Wrocławiu w tamtych czasach robiono Pepsi w Polmosie. Nie trzeba było dociążać kapsli, bo były doskonale wyważone.
Genialna zabawa mojego dzieciństwa.Same zalety.
@severino Na przerwach w podstawówce - zabawa na całego. Krawężniki służyły za tory :)
Najlepsze były opakowania po maści tygrysiej.
@eratyk U mnie mówiliśmy na to "maściówy". Najcenniejsza była ta cieńsza część (przykrywka?). Żałuję, że nie zachowałem ani jednej do dziś, wypchanej poduszkami (czyli wydłubanym silikonem ze spodów innych kapsli), na to flaga, a wszystko przykryte kawałkiem bezbarwnej folii. U mnie na podwórku zabawa w kapsle polegała TYLKO na graniu o kapsle. Oponenci (zazwyczaj dwóch) stawali w odległości kilkunastu metrów od siebie i naprzemiennie pstrykali w kapsle. Kto pierwszy trafił przeciwnika zabierał jego kapsel. Hazard na miarę przedszkola / podstawówki ;)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2020 o 16:33
@Tia0514 masciaki albo skrotem masiaki. Warszawa
Ja pakowałem ołów w kapsle a ile było roboty by każdy kapsel miał odpowiednią wagę. Mieliśmy piękne miejsce gdzie robiliśmy trasy.... :)
@Robalus1970
Ołowianymi nie dało się grać cały dzień :) i przegrywało na prostych.
Paznokieć był siny. Siny już po kapslach Pepsi. We Wrocławiu w tamtych czasach robiono Pepsi w Polmosie. Nie trzeba było dociążać kapsli, bo były doskonale wyważone.
Wystarczyła plastelina
My dociążaliśmy plasteliną.
Fajny demot, ale kapselki kiepskie. Lepsze się robiło.
woskiem się zalewało środek (albo plasteliną utykało) - można mało, można więcej - tak się dociążało