@kmam dla ludzi z małopolski łyżka wazowa to raczej taka z ekstra kompletu, porcelanowa, która jest sprzedawana wraz z wazą na zupę. Taka odświętna. Na co dzień używa się chochelki.
Tak samo, jak na co dzień piecze się PLACKI, ale ciasto jest już z jakiejś okazji - urodziny, imieniny, święta - taka nasze rodzinna teoria, skąd się biorą te wymienne nazwy xD
I kupujemy "pomadki", które dla reszty polski są bombonierkami (czyli zbiorem czekoladek w kartonie) no i oczywiście pakujemy je w sklepie do SIATEK.
@Ufcio Ja też używam chochelki :) A z siatkami na zakupy chodzili jeszcze moi rodzice i ja w dzieciństwie. I nie pochodzę z Małopolski.
A to taka nasza anegdota rodzinna.
Gdy nasz syn był malutki, moja teściowa a babcia mojego syna, kupiła oranżadę i wysłała go po nią. A wnukowi powiedziała, żeby sobie wziął oranżadę z ducki. No i się zaczęło. Mój syn nie wiedział skąd ma ją wziąć, więc babcia mu wytłumaczyła, że z ducki. Ja z kolei wytłumaczyłam, że z koszyka. Ale moje tłumaczenie nie pasowało teściowej. Więc po pewnym czasie ja wytłumaczyłam teściowej, że jeżeli chce żeby jej wnuk napił się oranżady, to niech jej szuka w koszyku. No i w końcu syn znalazł oranżadę :)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
14 stycznia 2021 o 21:18
@marcinn_ No cóż. Ja na własne uszy słyszałam ... kiedyś. Teraz już nie...choć po kawiarkę bratanka w Krakowie podstępnie wysłałam i jej nie kupił. A weka na półkach leżała :)
@Zibi_13
Ale przy granicy z Malopolska. U mnie (poludniowo-wschodni Slask) tez mowi sie: na pole, borowki, chrust, karnac sie. Im blizej Opola tym mniej podobienstw.
@Snufkin4 Ja też mieszkam w zachodniej Polsce, a rozumiem co to płytka ścienna, szafka nocna, płaszcz,cukierek, kaptur,kawiarka. Pobojcyć, karnąć się słyszałam, ale nie pamiętam co znaczą te wyrażenia.
Jestem z Warszawy, ale te słowa nie brzmią obco, może dlatego że mam mnóstwo znajomych w całej Polsce. Polskie "narzecza" są wspaniałe i nie należy o nich zapominać i się ich wstydzić. Mnie też nie rozumieją jak mówię gwarą warszawską. Każde miejsce jest specyficzne więc pielęgnujmy to.
Czy to groch czy fasola... zawsze będzie grochem. Słodkie czereśnie i kwaśne wiśnie... będą wiśniami słodkimi lub kwaśnymi. Pyta się kaj idziesz, a idzie się haj. Przechodząc na ukos kawałek drogi idzie się sklesia a idąc skarpą idzie się po przykopie. I nie pochodzę z Krakowa. Tak mówili moi teściowie z Krakowa.
Inni mieszkańcy mogą się tylko domyślać.
Wydawało mi się, że określenie "chochelka" funkcjonuje w całej Polsce.
@rainboweyes80 może reszta Polski nalewa widelcem? ;)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2021 o 15:04
Dokladnie :) chociaż na Kujawach spotkałem się z określeniem "wazówka" :)
@adambodkin Także łyżka wazowa... ale to już naprawdę rzadko.
@kmam dla ludzi z małopolski łyżka wazowa to raczej taka z ekstra kompletu, porcelanowa, która jest sprzedawana wraz z wazą na zupę. Taka odświętna. Na co dzień używa się chochelki.
Tak samo, jak na co dzień piecze się PLACKI, ale ciasto jest już z jakiejś okazji - urodziny, imieniny, święta - taka nasze rodzinna teoria, skąd się biorą te wymienne nazwy xD
I kupujemy "pomadki", które dla reszty polski są bombonierkami (czyli zbiorem czekoladek w kartonie) no i oczywiście pakujemy je w sklepie do SIATEK.
@Ufcio Ja też używam chochelki :) A z siatkami na zakupy chodzili jeszcze moi rodzice i ja w dzieciństwie. I nie pochodzę z Małopolski.
A to taka nasza anegdota rodzinna.
Gdy nasz syn był malutki, moja teściowa a babcia mojego syna, kupiła oranżadę i wysłała go po nią. A wnukowi powiedziała, żeby sobie wziął oranżadę z ducki. No i się zaczęło. Mój syn nie wiedział skąd ma ją wziąć, więc babcia mu wytłumaczyła, że z ducki. Ja z kolei wytłumaczyłam, że z koszyka. Ale moje tłumaczenie nie pasowało teściowej. Więc po pewnym czasie ja wytłumaczyłam teściowej, że jeżeli chce żeby jej wnuk napił się oranżady, to niech jej szuka w koszyku. No i w końcu syn znalazł oranżadę :)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2021 o 21:18
Trochę to naciągane. Część to faktycznie prawda ale większość z pewnością tak nie mówi.
@marcinn_ Nie słyszałem pobojcyć ani karnąć się. Reszta zupełnie normalne, potoczne słowa.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2021 o 16:34
@marcinn_ No cóż. Ja na własne uszy słyszałam ... kiedyś. Teraz już nie...choć po kawiarkę bratanka w Krakowie podstępnie wysłałam i jej nie kupił. A weka na półkach leżała :)
Na Podkarpaciu też mamy większość tegoż słownictwa :)
@wilkor Na Śląsku też ;)
@Zibi_13
Ale przy granicy z Malopolska. U mnie (poludniowo-wschodni Slask) tez mowi sie: na pole, borowki, chrust, karnac sie. Im blizej Opola tym mniej podobienstw.
Jako mieszkaniec zachodniej Polski nie mam pojęcia co to jest fliza, nakastlik, chałat, cumelek, kapuza, weka, ani o co chodzi w ostatnim zdaniu XD
@Snufkin4 Ja też mieszkam w zachodniej Polsce, a rozumiem co to płytka ścienna, szafka nocna, płaszcz,cukierek, kaptur,kawiarka. Pobojcyć, karnąć się słyszałam, ale nie pamiętam co znaczą te wyrażenia.
Jestem z Warszawy, ale te słowa nie brzmią obco, może dlatego że mam mnóstwo znajomych w całej Polsce. Polskie "narzecza" są wspaniałe i nie należy o nich zapominać i się ich wstydzić. Mnie też nie rozumieją jak mówię gwarą warszawską. Każde miejsce jest specyficzne więc pielęgnujmy to.
A jak jest poruchać?
Czy to groch czy fasola... zawsze będzie grochem. Słodkie czereśnie i kwaśne wiśnie... będą wiśniami słodkimi lub kwaśnymi. Pyta się kaj idziesz, a idzie się haj. Przechodząc na ukos kawałek drogi idzie się sklesia a idąc skarpą idzie się po przykopie. I nie pochodzę z Krakowa. Tak mówili moi teściowie z Krakowa.
Można też powiedzieć nabierka