Przede wszystkim nic nie powinno być zamknięte, bo jest to nielegalne i ma gorsze skutki niż sam wirus. Tzn. ludzie bankrutują, nie diagnozujemy innych chorób, młodzież ma braki w edukacji itd.
Ale jeśli już zamykamy, to kościoły też powinny być zamknięte. Wymaga tego logika, bo w nich wirus jest tak samo groźny i też można się zarazić. Do tego ponad 60% (dane z 2019) ludzi nie chodzi do kościoła i oni mogą mieć poczucie niesprawiedliwości, że ich potrzeby są mniej ważne.
Zamykane są nie te miejsca, w któych najłatwiej się zarazić, tylko te, bez których, wg ekipy rządzącej, można się obyć. Gdyby w rządzie był Pudzian, otwarte byłyby siłownie. Każdy inne rzeczy uważa za niezbędne do normalnego funkcjonowania.
Jeśli miałbym bronić decyzji rządu, to bym powiedział, że do kościoła każdy dojeżdża samochodem lub pieszo, bo idzie do tego, który jest najbliżej. Zatem, nawet jeśli się ludzi zaraża, to tych, co mieszkają najbliżej i się ich i tak spotyka w sklepie czy na spacerze. Na siłownie czy do baru ludzie czasem dojeżdżają do innej dzielnicy, i to komunikacją miejską. Są też ciągle w maseczkach...
Ale zdecydowanie zgadzam się z argumentami autora, chciałem tylko inny punkt widzenia przedstawić ;)
A może oni boją się lub nie chcą zamknąć kościołów bo by się jeszcze okazało, że są głównym źródłem zakażeń i statystyki zachorowań polecą na łeb na szyję???
Przede wszystkim nic nie powinno być zamknięte, bo jest to nielegalne i ma gorsze skutki niż sam wirus. Tzn. ludzie bankrutują, nie diagnozujemy innych chorób, młodzież ma braki w edukacji itd.
Ale jeśli już zamykamy, to kościoły też powinny być zamknięte. Wymaga tego logika, bo w nich wirus jest tak samo groźny i też można się zarazić. Do tego ponad 60% (dane z 2019) ludzi nie chodzi do kościoła i oni mogą mieć poczucie niesprawiedliwości, że ich potrzeby są mniej ważne.
A ja jestem zdania - Nie zamykajmy kościołów, otwórzmy wszystko.
Zamykane są nie te miejsca, w któych najłatwiej się zarazić, tylko te, bez których, wg ekipy rządzącej, można się obyć. Gdyby w rządzie był Pudzian, otwarte byłyby siłownie. Każdy inne rzeczy uważa za niezbędne do normalnego funkcjonowania.
Jeśli miałbym bronić decyzji rządu, to bym powiedział, że do kościoła każdy dojeżdża samochodem lub pieszo, bo idzie do tego, który jest najbliżej. Zatem, nawet jeśli się ludzi zaraża, to tych, co mieszkają najbliżej i się ich i tak spotyka w sklepie czy na spacerze. Na siłownie czy do baru ludzie czasem dojeżdżają do innej dzielnicy, i to komunikacją miejską. Są też ciągle w maseczkach...
Ale zdecydowanie zgadzam się z argumentami autora, chciałem tylko inny punkt widzenia przedstawić ;)
Słaba wentylacja? A ja zawsze w przeciągu czy to w starym, czy w nowym kościele
A może oni boją się lub nie chcą zamknąć kościołów bo by się jeszcze okazało, że są głównym źródłem zakażeń i statystyki zachorowań polecą na łeb na szyję???
Wystarczy nie iść i po temacie. Pozdrawiam