Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
C carramia
+13 / 15

Swego czasu często prowadziłem rozmowy kwalifikacyjne. Zawsze moim pierwszym pytaniem było:
"co pan chciałby wiedzieć o naszej firmie?" lub "co pani chciałaby wiedzieć o naszej firmie?". Dzięki temu wiedziałem, czy pracodawca spełni oczekiwania pracownika. Niestety, ograniczona wyobraźnia i zdolności interpretacyjne dzisiejszych tzw. rekruterów najczęściej są niewystarczające, aby na podstawie odpowiedzi na te pytania przeanalizować przydatność pracownika dla pracodawcy...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@carramia To jest dosyć częsty problem, szczególnie przy zatrudnianiu bardziej decyzyjnych osób. Przy szeregowym pracowniku nie ma zbyt wielu błędów, które można popełnić, zatrudniając kogoś na odpowiedzialne stanowisko trzeba już dobrze ocenić jego aspiracje i możliwość wpasowania się na daną pozycję. Pracownik niezadowolony z pracy jest tak samo kiepski, jak pracownik o niedostatecznych umiejętnościach. Często widuję przypadki, kiedy wciśnięto kogoś na siłę na dane stanowisko i szybko mu się odechciało pracować lub szukał już możliwości zwiania. Po co męczyć pracownika i firmę?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Buka1976
0 / 0

@ZONTAR Pracownik "niezadowolony" (nawet niższego szczebla) może rozwalić, dobrze funkcjonujący, zespół. Myślę więc, że dobra ocena, nawet prostego pracownika, również ma duże znaczenie jeśli firma dobrze funkcjonuje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2021 o 5:35

K korn82
+10 / 14

Ktos wyjasni jaki jest sens zadawania takich pytan?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D Dragoo
+6 / 8

@korn82 Przede wszystkim sprawdzić czy rekruter myśli i czy myśli racjonalnie. Są to pytania z doopy nie mają sensu, lecz wystarczy czasem prosta odpowiedź czy nawet zaprzeczenie jak np. ze sprawdzeniem bagażnika (tutaj rekruter wychodząc sam się wykluczył). Takie głupie pytania najczęściej padają w korporacjach gdzie przychodzi masa ludzi najczęściej jest zestresowana, przerażona i nie zastanawiają się nad tym co robią ja koń z klapkami na oczach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K korn82
0 / 2

Ale czy jest jakis "klucz" odpowiedzi do takich pytań, ktore okreslaja cechy kandydata na podstawie tego co powiedział? Czy np. pytanie: co sadzisz o wplywie zorzy polarnej na kolarstwo w Mongolii i odpowiedz typu "nie interesuje sie kolarstwem" cos tam oznacza, albo "zorza nie ma wplywu" to cos innego? Czy jest to jakos sklasyfikowane, podparte badaniami i opracowane, czy bardziej zalezy od kreatywnosci HR i wnioskow, ktore wyciagną ( albo i nie) z odpowiedzi?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G gomore
+3 / 3

@korn82 Ma sens o ile rekruter wie co robi i potrafi zinterpretować odpowiedź. Pytanie jest nie dostosowane do sytuacji i może być niekomfortowe. Sprawdza, że kandydat potrafi trzymać nerwy na wodzi, czy potrafi być asertywny, czy potrafi wybrnąć w kłopotliwej sytuacji we właściwy sposób. Na pytanie o preląd bagażnika można odpowiedzieć agresywnie, że rekruter nie jest normalny alb spokojnie, że nie ma się nic przeciwko temu, żeby ktokolwiek widział co ma w bagażniku ale nie widzi też powodu, żeby to robić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@korn82 Do rozmowy rekturacyjnej można się dobrze przygotować i przeprowadzanie jej w ustandaryzowany sposób wygląda podobnie do czytania CV. Ktoś miał dużo czasu na przygotowanie, w pracy tego czasu mieć nie będzie. Zadajesz pytania, które mają głównie wybić kogoś z rytmu, ewentualnie wprawić w jakieś zakłopotanie. Nie liczy się tu sama odpowiedź, a reakcja. Czy próbujesz zrozumieć pytanie, czy próbujesz o tym porozmawiać, czy chcesz to tylko odhaczyć bez jakiegokolwiek namysłu i przebrnąć dalej. To wiele mówi o tym, jak będziesz pracował. Czy przykładasz się do pracy, czy niewygodne problemy będziesz zamiatać pod dywan lub wypychać najniższym kosztem.
Jak taki kandydat zatnie się przy głupim pytaniu lub zareaguje agresją, to nie chcesz mieć go na bardziej odpowiedzialnej pozycji, na której miałby zwierzchnictwo nad innymi. Wyobraź sobie, że wystąpiła jakaś awaria przez głupi problem, a kierownik zamiast na chłodno rozwiązać problem i pomyśleć o zapobieganiu takim w przyszłości, postanowi zwyzywać pół załogi, zestresować wszystkich i z wielkim oburzeniem rozwiąże problem za tych patałachów, którzy nic sami zrobić nie potrafią. Ewentualnie spanikuje i ktoś inny będzie musiał przejąć inicjatywę, bo pan kierownik nie spodziewał się takiej sytuacji i nie miał szans się do niej przygotować.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Buka1976
0 / 0

@Dragoo Pytanie o bagażnik ma, wbrew pozorom, ogromne znaczenie jeśli chodzi o uprawnienie się czy ktoś ma "poukładane" sprawy i to nawet te mniej istotne. Jeśli więc ma porządek, na co dzień w tak mało istotnej sprawie, rokuje to, że będzie systematyczny zawsze. Rekrut wykazał się brakiem refleksu, mógł powiedzieć, że owszem, można ale to niewiele wniesie bo jest to auto pożyczone a swoje ma na warsztacie. Rekrutujący, prawdopodobnie, odpuściłby sobie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar bootlagers
+4 / 6

Miałem kiedyś kryzys, bez pieniędzy i bez pracy. Druknąłem CV i poszedłem na Strefę, na liście była pierwsza firma w której za czasów studiów siedziałem na ochronie... Poszedłem do recepcji i zapytałem czy nie mają wakatu na produkcji. Znajoma zapytała: a na magazyn chcesz ? No ok... to poczekaj zaraz ktoś przyjdzie. I przyszedł.... Zapytał mnie m.in. jaką książkę przeczytał Pan ostatnio. Teraz już nie pamiętam co to było, ale odpowiedziałem jaką i że w planach mam Władcę Pierścieni Tolkiena, ale uważam że aktualnie jest to dla mnie za ciężka pozycja. Okazało się, że to był sam dyrektor, a ja wtedy dostałem wtedy tą pracę. :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
C cincinmj57
+23 / 33

@bootlagers Gdybyś powiedział "tę pracę" może dali by Cię do biura, a nie na magazyn.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar JanuszTorun
+1 / 1

@deltoro -- Może kiedyś ta forma była poprawna, ale komentarz, w której ją użyto, był napisany 21 kwietnia 2021, a wtedy ta forma już od dawna nie była poprawna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P popsy2
0 / 4

moja polonistka nawalała mnie książką i mówiła "tę - tę książkę"! to był 2003 r

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar zelalem
0 / 0

@JanuszTorun Ta forma jest nadal poprawna, tylko Word nie znajduje jej jako błędnej. Polecam innych nauczycieli polskiego!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar bootlagers
0 / 0

@cincinmj57 Panie ęą... chciałem na produkcję, na pakowacza (najniższe stanowisko), dostałem się na magazyn. Poza tym co to ma wspólnego z najdziwniejszymi pytaniami ? :) Siedzisz i wyłapujesz na demotach błędy ? Fascynujące.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tomasz1977
+2 / 6

brak istotnych informacji, na jakie stanowisko aplikowali

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L lukas1121
+15 / 19

Mnie zawsze smieszylo oburzenie pracodawcy gdy usłyszał pytanie o wynagrodzenie. No naprawdę bo przyszedłem do pracy dla dynamicznego zespołu.... Ile to już razy byli zdziwieni gdy to ja im w połowie rozmowy dziękowałem i stwierdziłem że ich na mnie nie stać

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@lukas1121 Sprawa jest tu prosta. Nie pytasz o wynagrodzenie, przed rozmową rzuć oczekiwaną kwotę. To pracodawcy da znać, jakie masz oczekiwania i na jakim poziomie przeprowadzić rozmowę. Jak rzucisz za dużo, to zazwyczaj podziękują. Jeśli zaproszą i zaproponują mniej, to lej ciepłym moczem. Normalny pracodawca zaprosi na rozmowę tylko wtedy, gdy ma ona jakikolwiek sens. Jeśli oczekiwana kwota jest realna, to dostosuje poziom rozmowy aby dowiedzieć się, czy jesteś tego warty. Pytając o wynagrodzenie od razu pokazujesz, że sam nie potrafisz siebie wycenić i oczekujesz od pracodawcy odpowiedzi. Ty jesteś tu towarem, przychodzisz z konkretnymi umiejętnościami i doświadczeniem, więc wołaj swoją cenę. Zostaw pracodawcy tylko kwestię weryfikacji jakości "produktu" i oceny opłacalności nabycia takiego pracownika.
Wyobraź sobie, że idziesz kupić telewizor, a tu sprzedawca pokazuje trzy różne modele i pyta "ile pan da za krótego". I co odpowiesz? Jak widzisz cenę i parametry, to łatwiej jest ocenić i większość pracodawców dobrze patrzy na kandydata, który rzuca konkretami. Wtedy wie, że stawka X będzie dla tego kandydata satysfakcjonująca, tyle w końcu chciał. Z innymi nigdy nie wiesz, może być za mało, może weźmie robotę licząc na więcej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W waclawpl
+1 / 1

@ZONTAR Wszystko ok, ale nie jeśli to Ciebie zaproszono na rozmowę poprzez działania rekruterów bo jego klient/firma szuka specjalisty. Parę razy wybrałem się na takie rekrutacje i pusty śmiech mnie ogarniał gdy na moje pytanie jak mają kształtować się zarobki na omawianym stanowisku dostawałem w odpowiedzi "a ile by pan chciał zarabiać?". No to grzecznie odpowiadałem że 70 tysięcy netto miesięcznie bo chciałbym w rok spłacić hipotekę, a na pytanie czy ja tak serio to odpowiedź była twierdząca, okraszona wyjaśnieniem że skoro to mnie zaproszono to chyba firma wie jaki ma budżet i ile planuje płacić. Bo jeśli nie, to obie strony straciły czas i ja się już zbieram, bo nie lubię tracić czasu. Tak, pracownik powinien być zorientowany w zarobkach w branży do której chce wejść i/lub wiedzieć jakie ma własne oczekiwania, ale wielokrotnie firmy szukają "złotych jaj" albo potrafią zaproponować znacząco niższe wynagrodzenie niż to co kandydat wpisał jako oczekiwania finansowe bo "może się jakoś dogadamy". Polska to nadal dziwny kraj w temacie zatrudniania ludzi ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@waclawpl No to Twój błąd. Skoro firma zaprasza kogoś, to raczej oni potrzebują specjalisty i to on ma pozycję do stawiania wymagań. Jakbyś rozsyłał masowo CV szukając czegokolwiek, a jakaś firma by odpowiedziała, to oni są na lepszej pozycji - to Ty się do nich zgłosiłeś szukając pracy i oni mogą coś zaoferować lub nie.
Jak wspomniałem poprzednikowi, grasz chojraka i takie nagrody wygrywasz. Jakbyś rzucił im rozsądną stawkę, która Cię zadowoli, to byś miał o czym rozmawiać. Jasne, może być dosyć wysoka, ale wtedy firma może ocenić możliwości i zaproponować nieco mniej. Jak rzucasz im kuriozalną stawkę, to od razu widzą, że nie ma o czym gadać. Zawsze to mnie zapraszano na rozmowy i zawsze przed rozmową rzucałem swoją cenę. Czasem z góry mówili, że nie ma na to szans, czasem zapraszali i na poważnie gadali. Jak zatrudniałem się 6 lat temu, to rzuciłem dosyć wysoką stawkę i dopasowali się do mnie z jednym zastrzeżeniem. Normalnie zatrudniają na 3 miesiące i jak pracownik jest dobry, to przechodzą na czas nieokreślony podbijając kwotę o 10-20%. Mi od początku dali pełną stawkę nawet nieco przekraczającą moje oczekiwania. Oczywiście firmy są różne, ale grając chojraka i pytając firmę za ile możesz i nich pracować sam stawiasz się w głupiej sytuacji. Jak ktoś rzuci 7 tysięcy i dadzą mu 7500, to powinien być zadowolony. Jak ktoś rzuca 70 tysięcy i dadzą mu 7500, to cholera wie jak mu to leży, czy będzie zadowolony z pensji, czy przyjmie z braku alternatyw.
Zasada jest prosta - firma nie podaje kwot, to podajesz swoją.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W waclawpl
0 / 0

@ZONTAR Wybacz, ale to nie jest błąd dowiedzieć się ile firma zamierza płacić za pracę, której to ona potrzebuje, a nie ja, skoro wyszukano mnie przez zewnętrznego rekrutera i na bazie CV wysłanego przeze mnie z ciekawości oraz informacji o mnie z rynku zaproszono na pogawędkę, bo o takich sytuacjach piszę.

Żeby nie było, gdy to ja aplikuję w otwartej rekrutacji, to sam sobie jestem winny wybadać na co mogę liczyć i adekwatnie postawić poprzeczkę oczekiwań jeśli faktycznie chciałbym podjąć konkretną pracę. Ale jeśli to firma odzywa się do mnie, niejako z ulicy, chcąc porozmawiać czy nie zechciał bym wejść na ich pokład, inwestując przy tym w testy kompetencyjne oraz realizację mojego profilu psychologicznego? Wybacz, ale wiedzą na co ich stać: ile chcieliby zapłacić, a na ile maksymalnie mogą się zgodzić. Jeśli nie chcą powiedzieć co proponują na otwarcie negocjacji za przejście do nich, kiedy to właśnie oni mają w tym bardziej palący interes niż ja, to zwyczajnie zabierają się do tego od zadka strony i jest to zły sygnał dla potencjalnego specjalisty/osoby zarządzającej, bo nie traktują mnie poważnie. No a skoro nie jesteśmy poważni i (a) firma szukająca pracownika szuka "po taniości" (to powinna sobie zrobić masową rekrutację) lub (b) nie ma pojęcia ile zapłacić za pracę na istotnym dla niej stanowisku, to mnie pozostaje zrobić krok w tył, przy okazji wytykając z czym mam problem bo być może dzięki temu owa firma zmieni podejście do pracowników wykwalifikowanych i zacznie traktować pracowników jako wartościowy zasób, a nie narzędzie. Robię to w formie prześmiewczej, a nie jak to określiłeś "graniem chojraka" - zaporowa stawka jest szczerą odpowiedzią na postawione pytanie "ile chce Pan zarabiać": no chcę zarabiać dużo, zwłaszcza że to mnie wyszukano do rozmowy na temat tego czy nie zechcę się u nich nająć co znaczy że komuś na tym zależy, a nie odwrotnie czyli ja znalazłem ich i zależy mnie. To nie tylko moja opinia, a praktycznie wszystkich osób które się z takimi sytuacjami spotkały, bo rynek pracownika masowego vs. rynek specjalistów i menedżerów to dwa dość odmienne światy.

Sam odpowiadam w firmie dla której pracuję za rekrutacje do zespołu będącego moją bezpośrednią odpowiedzialnością i uwierz mi, że dziwnym trafem grając w otwarte karty lepiej dobierałem sobie personel z poziomu specjalistów, niż bawiąc się w "ile Pan/Pani pragnie zarabiać?". Ten drugi scenariusz generował tylko więcej spotkań i marnowanie czasu mojego jak i kandydatów przystępujących do rekrutacji, a czasem prowadził do ponownych rekrutacji gdy zatrudnione osoby po okresie próbnym stwierdzały, że "to nie tak jak miało być, no a na bank nie za te pieniądze". Bo gdy siedzę z osobą doświadczoną w materii, która dla mnie jest istotna, to otwarcie rzucam kwotę na start bo być może nie mamy o czym rozmawiać i szkoda naszego czasu na ciuciubabki w "Pan/Pani poda widełki".

Napiszę raz jeszcze: Polska to dziwny kraj w temacie zatrudniania ludzi, Twoje podejście mnie w tym tylko utwierdza, zwłaszcza że mam porównanie jak wyglądają rozmowy o pracę w UK i Niemczech, a jak w Polsce :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@waclawpl Najwyraźniej mamy zupełnie inne pojęcie pracowników wykwalifikowanych czy specjalistycznych. Jak szukam sobie specjalisty do zaprojektowania domu, to ja pytam go o cenę. Chcę go zatrudnić i chcę wiedzieć, za ile to zrobi. Oczywiście zależy mi na jak najniższej cenie. Prestiż nie ma tu znaczenia. Chcę najniższą możliwą cenę, ale chcę jego usług, więc pytam go o cenę. Nie będę wyskakiwał nagle z własną kwotą. Rzucę za mało i się do mnie zrazi, rzucę za dużo i stracę. Tak samo firma szukająca specjalisty będzie pytać go o koszta jego usług, bo to firmie zależy na jego usługach. Z drugiej strony, jakbym zagadał do fachowca o zrobienie mi łazienki, a ten by mnie zapytał "a ile waszmość grosza będziesz mi łaskaw ustąpić", to nie będę go traktował poważnie. Najwyraźniej pilnie potrzebuje roboty, skoro to on mnie pyta o to, ile mu dam. Gdyby był fachowcem, to sam by znał swoją cenę i sam by rzucił ile chce za swoje usługi.
Ty traktujesz to dokładnie odwrotnie. Tak, jakby specjalistom trzeba było rzucać z góry stawki bez pytania ich o zdanie, ale już pana Zenka z pośredniaka należałoby zapytać o jego szanowne oczekiwania co do zarobków aby go czasem nie obrazić zbyt niską ofertą. Jesteś specjalistą, a nie potrafisz podać kwoty, która Cię usatysfakcjonuje?
Twoja odpowiedź jest prosta. Chcę zarabiać ile się da, ile mi dacie? To nie jest postawa poważnego specjalisty. Poważny specjalista zna swoją cenę i nie zamierza się płaszczyć przed kimś aby się upodobać. Poważny specjalista też nie zaniży swojej wartości i rzuci rozsądną według niego kwotę, za którą zgodzi się przyjąć ofertę od ręki. Skoro zatrudniałeś "specjalistów", którzy rzucali własne kwoty i później im nie pasowała praca za tą kwotę, to coś tu jest nie tak z ich profesjonalizmem. Jakby mi firma rzuciła jakąś śmieszną kwotę na wejściu, to nawet nie będę się wdawał w dyskusje. Jeśli moje usługi wyceniają poniżej moich oczekiwań, to pewnie będą szybko próbowali oszczędzać i będę musiał się zwinąć. Najwyraźniej nie doceniają tego, co robię. Jak podają widełki, które mi nie pasują, to też nie będę się wdawać w dyskusje. Już raz to przerabiałem, trafiłem w górną część widełek i jak się okazało, mogłem przyjmować na siebie dodatkowe obowiązki, ale z jakimkolwiek awansem czy podwyżką był problem, bo mają ściśle ustalone, korporacyjne normy, które nie pozwalają ot tak ocenić czyjąć pracę i docenić to, co potrafi robić. Jak podadzą dobrą stawkę, to będzie w porządku, ale mało kto jednak rzuca stawki, które przekraczają oczekiwania pracowników, szczególnie w przypadku specjalistów. To działa w przypadku szeregowych pracowników, którzy faktycznie nie mają nic specjalnego do zaoferowania, więc szukają najlepszej dostępnej dla nich oferty pracy. Specjaliści mają dużo ofert, wybierają najciekawsze i po zapoznaniu się ze specyfiką pracy sami są w stanie ocenić swoje oczekiwania.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@waclawpl Ja mam wręcz przeciwne doświadczenia. Najlepsi specjaliści od drzwi znali swoją stawkę i bez problemu potrafili podać kwotę. Firma często musiała to dodatkowo rozważyć, kwoty często były dosyć wysokie i bywały zróżnicowane. Rozrzut w specjalizacjach i umiejętnościach jest tak duży, że nijak nie dało się ich zaszufladkować, a widełki mieliśmy tak duże, że nawet nikt ich nie chciał podawać. Zdarzało się, że ktoś ocenił siebie zbyt nisko i bardzo szybko awansował lub na wejściu zaoferowano mu więcej, niż sam chciał. Najczęściej jednak było tak z młodymi pracownikami, którzy mieli wyjątkowo dobre umiejętności mimo niedużego doświadczenia. Wiele firm krzywi to, w jaki sposób pracownicy oceniają swoją wartość. Trafiałem na patałachów wołających sobie dużo, mieli imponujące CV i sporo doświadczenia, ale po weryfikacji byli kiepscy. Taki pracownik oferuje mniej niż mu się wydaje, więc będzie się źle czuł w tej firmie. Z drugiej strony potrafili pojawiać się młodzi pracownicy ze stosunkowo krótkim stażem, którzy mieli imponującą wiedzę i zapał do pracy, ale oceniali się nisko przez ich poprzednie zarobki lub oferty konkurencji, która bardziej skupiała się na doświadczeniu na papierze. Takim oferowano często więcej niż sami chcieli i od razu wiesz, że taki pracownik będzie dobry i zadowolony, bo firma doceniła go bardziej, niż on sam siebie. Są też tacy, którzy rzucają zaporowe stawki, ale potrafią bez problemu udowodnić swoją wartość. Wtedy ocenia się, czy tak dobry pracownik będzie faktycznie atutem, czy firma będzie w stanie go wykorzystać, czy będzie to kasa wyrzucona w błoto. Tak samo trzeba ocenić, czy oferowana mu praca faktycznie pasuje do jego profilu, bo tacy specjaliści są bardziej wybredni, często oczekują poważnej pracy i wyzwań, chcą się rozwijać, a nie utkwić w jakimś bagnie.

Kto wie, może rozmawiamy o zupełnie innych rynkach i rodzajach specjalizacji. I gwoli ścisłości, ani nie pracuję, ani nie żyję w Polsce, chociaż pierwotnie pracowałem dla polskiej firmy. Z czasem kupiła nas firma międzynarodowa, a później skorzystałem z tego i przenieśli mnie do ciekawszego miejsca z dużo większymi możliwościami. Pracujemy też z bardzo dużą paletą specjalistów, bo w praktyce zajmujemy się dostarczaniem wyspecjalizowanych pracowników do różnych projektów inżynieryjnych, a kontrakty mamy od kilku miesięcy do wielu lat. Nie zajmujemy się szeregowymi pracownikami, których jest na pęczki, a zapewniamy ekspertów z wielu dziedzin, których bardzo trudno zrekrutować. Może przez to mam całkiem inne podejście.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S snycesz89
+9 / 9

Na jednej z rozmów o pracę, dostałem "magiczne" pytanie od kierowniczki; Gdzie się widzisz za 5 lat.
odpowiedziałem pewnie, że po drugiej stronie tego stołu.
Nie zadzwoniła,, pracy szukałem dalej :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@snycesz89 Rozmowa rekrutacyjna to nie jest podryw w barze. Taka odpowiedź może fajnie brzmieć opowiadając to kumplom przy piwie, ale z perspektywy rekrutera wypadłeś najwyżej jak chojrak, który chciał zaimponować swoją błyskotliwością. Akurat to jest jedno z fajniejszych pytań i w przeciwieństwie do tych z galerii, to nie służy wybiciu kandydata z ustalonego rytmu, a faktycznie ma zweryfikować jego aspiracje. Jak idziesz do jakiejś większej firmy, to często masz w niej możliwości rozwoju i awansu na wyższe stanowiska, a pracodawcy może zależeć na osobach, które chciałyby się rozwijać i awansować. Dużo łatwiej jest awansować sprawdzonego pracownika niż szukać kogoś na rynku na wyższą pozycję. Mogłeś się tu wykazać aspiracjami i podzielić tym, co byś chciał robić za kilka lat, czym chcesz się wykazać i jaką pracę uznasz za bardziej satysfakcjonującą. Zbagatelizowałeś pytanie, więc najwyraźniej nie wiążesz żadnej przyszłości z tą robotą i pewnie uciekniesz zanim zwrócą się koszta wdrożenia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F fdx
+15 / 15

Najkrótsza rekrutacja:
-Co Pan robi w wolnym czasie
-jakim czasie?
- jest Pan zatrudniony!

Zatrudnianie w spókach skarbu pastwa:
Dlaczego chce pan zostac prezesem w naszej firmie ?
-wez sie tato...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tomasz1977
0 / 4

wystarczy zapamiętać "Tę pszczółkę, którą tu widzimy... "

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

Takie pytania mogą wydawać się dziwne i banalne, ale można je w sumie podzielić na dwie kategorie.
1. Rekruter nie ma pojęcia, co robi. Nasłuchał się kołczy i naczytał pudelków, teraz chce być fajny i nietuzinkowy.
2. Rekruter rzuca coś nietypowego aby sprawdzić, jak reagujemy w sytuacjach nieprzewidywalnych. To jest najbardziej naturalna metoda poznania kogoś, do rozmowy mógł się wyuczyć i ćwiczyć, a takie pytanie wybija go całkiem z rytmu.

1. Gdyby ktoś nazwał mnie gamoniem bez podania powodu, uznałbym to za kompletny brak profesjonalizmu. Jeśli stawia taką tezę, to niech ją uzasadni i pozwoli mi zrozumieć swój błąd, inaczej jego uwaga jest bezwartościowa.
2. Zależy od definicji tego słowa. Lubię przekazywać wiedzę i wskazywać innym kierunek w dziedzinach, w których mam więcej wiedzy od rozmówcy. Dobry słuchacz chętnie skorzysta z rady i sam zdobędzie trochę wiedzy, więc nie uważam tego za jakąkolwiek wadę. Za mądrzenie się uznawałbym wywyższanie się bez jakiejkolwiek chęci dzielenia się swoją wiedzą, a to do mnie nie pasuje. Więc nie.
3. Służą do obniżenia tarcia i można je klasyfikować według rozpuszczalności, lepkości, temperatury operacyjnej i zachowania w różnych warunkach. Innych lubrykantów używa się przy elementach powolnych o dużym obciążeniu, a innych przy szybkich i mniej obciążonych elementach. Coś pominąłem?
4. Biorąc pod uwagę nielegalność trawki w tamtym miejscu i czasie, to tak. Jak na obecne standardy, to była to raczej liczba pomijalna. Czy uważa pan, że ma to wpływ na wartość wyników w nauce i osiągnięć?
5. Z zasady nie rozważam kwestii prywatnych w kontekście służbowym. Nie jest to miejsce na szukanie sobie romantycznych znajomości, ale też niezdrowe jest unikanie bliższych kontaktów w pracy ze względu na potencjalną relację z drugą osobą. Oczywiście obawą jest to, że relacje prywatne mogą mieć wpływ na wyniki w pracy, ale unikanie kogoś w celu uniknięcia bliższej relacji może mieć tak samo negatywne skutki. Trzeba tu być rozsądnym i zachować profesjonalizm, życie prywatne nie powinno mieć wpływu na stosunki w pracy.
6. Z zasady nie jestem osobą, która lubi występować dla widowni i zbierać oklaski, wolę wykazywać się swoją pracą i więcej satysfakcji daje mi uznanie moich dzieł niż jakiegokolwiek występu. Gdybym więc wyjechał z cyrkiem, to najchętniej bym się zajmował kwestiami technicznymi i po cichu przyglądał się, jak moje konstrukcje spełniają swoje zadanie.
7. Rozmowa rekrutacyjna ma bardziej formalny charakter i jeśli zdecydowałem się przyjść na nią w krawacie, to nietaktem by było rozbieranie się w trakcie spotkania. Jeśli zostanę zatrudniony, to dalsze spotkania ze współpracownikami będą miały nieco mniej formalny charakter i nie widzę problemu w mniej formalnym ubiorze odpowiednim do stosunków w pracy. Jeśli więc chcecie mnie zatrudnić i wyjść do restauracji porozmawiać o przyszłości waszej firmy, to chętnie zdejmę krawat dla rozluźnienia atmosfery.
8. Jeśli uzasadni mi pan dlaczego chciałby zobaczyć mój bagażnik i w jaki sposób może pan zinterpretować jego zawartość, to chętnie go pokażę. Chętnie poznam tajniki ewaluacji kandydatów na podstawie zawartości ich bagażnika.
9. Jak zrobiłbym kanapkę z masłem orzechowym? Bez rozmysłu. Nadmierne analizowanie tak prostych czynności może być oznaką problemów psychicznych.
10. Nie znam pana ojca, ale chętnie go poznam. (przy takim pytaniu skreśliłbym rekrutera o ile nie wybrnie z tego w jakiś rozsądny sposób)
11. Myślę, że co księżniczki mi daleko, natomiast lubię wyzwania i żeglarstwo mnie zawsze interesowało. Niewątpliwie byłbym lepszym piratem niż księżniczką.
12. Przyniósłbym cały zestaw łyżek do zup, herbaty i do butów. Lubię być gotowy na każdą ewentualność.
13. Może po prostu odpoczywa? Zaoferowałbym mu pomoc, ale nie będę się narzucał. Walka z przeciwnościami losu pozwala nam nabywać umiejętności, których nigdy nie wykształcimy, gdy inni będą nas ciągle wyręczać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem