"In the future you may never think about charging your wearables again" - No i to mnie najbardziej przeraża. Jakieś 10 lat temu ktoś powiedział: "From carriables, to wearables, to implantables". Jesteśmy na tym drugim etapie. Pierwszy etap (telefonów komórkowych) mija i właśnie przechodzi w drugi (smartwache itp.). Trzeci będzie zniewoleniem, chociaż niektórzy powiedzą "Bzdura! To znakomita sprawa!".
No nie. W źródle jest mowa o 400 milidżulach w 10h. To stanowczo za mało dla telefonu. Być może wystarczy dla jakiego małego smartbanda.
No i oczywiście, pomijając już kwestie zwykłej wygody i praktyczności użytkowania czegoś takiego, ciekawe jak wygląda trwałość i opłacalność tego rozwiązania (również pod kątem energetycznym i zanieczyszczenia środowiska).
Gdyby takie małe coś miało dźwignąć smartfona, to taka mała płytka, będąc wielkości pleców, powinna dźwignąć połowę zapotrzebowania na prąd w całym mieszkaniu XD.
Po pierwsze, podobne wynalazki istnieją od dawna i chociażby służą do ładowania zegarków. Odpowiednik żyroskopu, który ruchem ładuje urządzenie. Po drugie, ta energia nie bierze się znikąd. Im więcej energii chcesz uzyskać z ruchu, tym więcej energii musisz używać. Praca nie bierze się z powietrza, każde urządzenie ładowane ruchem człowieka będzie mu ten ruch utrudniać. Drobne urządzenia są ledwie odczuwalne, ale i taki zegarek stawia odczuwalny opór w ruchu. Mieliście kiedyś dynamo w rowerze? Niby napędzane ruchem nóg i zasila tylko żarówkę, a robi całkiem odczuwalną różnicę podczas jazdy.
@ZONTAR No wiesz. Dynamo niby dawało kilka watów mocy na wyjściu, ale oczywiście wydajność urządzenia to jedno, dalej straty na połączeniu opona-dynamo... pewnie z 15-20 watów górką było spokojnie.
A typowa bezstresowa jazda na rowerze to gdzieś ok. 100, może 150 watów.
@aniechcemisie Niestety nadal nie potrafimy produkować energii elektrycznej sprawniej niż za sprawą odwróconego silnika elektrycznego. Czy to węgiel, gaz, reaktor atomowy czy elektrownia wodna, zawsze sprowadza się do jakiejś turbiny napędzającej mechanicznie generator. Dynamo jest więc najbliższe temu, co jest aktualnie optymalną formą generowania energii. Mówiąc inaczej, wynalazek z demota z pewnością nie ma większej sprawności energetycznej od dynama.
Jeśli dobrze rozumiem zasadę działania tego urządzenia, to pracę bierze z nacisku. Naciskasz to i się kompresuje, ręka się poci i pot generuje lekkie ciśnienie też naciskając urządzenie. To trochę tak, jakby zatykać pory i brać energię z tego. Chyba nie będzie zbyt zdrowe na dłuższą metę. Równie dobrze można założyć turbinę wodną na pindola aby ładować telefon sikając.
Skoro chodzi o pot i nacisk, to realizacja była by o wiele lepsza, gdyby zamiast oklejać ludziom palce, zrobili wkładki do butów. Ale na to "geniusze" nie wpadli. A teraz głąby zbierają pochwały z całego świata od jeszcze większych głąbów, co łyknęły to bezrefleksyjnie (czyli standardowo w XXI wieku)
Zwrot z Matrixa "Słuchaj, bateryjko...." Właśnie nabrało sensu.
A jakby tak przykleić na pindola?
"In the future you may never think about charging your wearables again" - No i to mnie najbardziej przeraża. Jakieś 10 lat temu ktoś powiedział: "From carriables, to wearables, to implantables". Jesteśmy na tym drugim etapie. Pierwszy etap (telefonów komórkowych) mija i właśnie przechodzi w drugi (smartwache itp.). Trzeci będzie zniewoleniem, chociaż niektórzy powiedzą "Bzdura! To znakomita sprawa!".
@mrooki Bzdura! to znakomita sprawa! A ty się nie znasz...
(to z filmiku to też bzdura, chyba że ten ten smartwatch to opaska xiaomi, telefon nokia 3310 a w te 10 godzin przerzucisz 30 ton węgla)
Czyli, żeby zarabiać będą nas zmuszać do ruchu. Super sprawa. Niewolnictwo 3.0
No nie. W źródle jest mowa o 400 milidżulach w 10h. To stanowczo za mało dla telefonu. Być może wystarczy dla jakiego małego smartbanda.
No i oczywiście, pomijając już kwestie zwykłej wygody i praktyczności użytkowania czegoś takiego, ciekawe jak wygląda trwałość i opłacalność tego rozwiązania (również pod kątem energetycznym i zanieczyszczenia środowiska).
Gdyby takie małe coś miało dźwignąć smartfona, to taka mała płytka, będąc wielkości pleców, powinna dźwignąć połowę zapotrzebowania na prąd w całym mieszkaniu XD.
Po pierwsze, podobne wynalazki istnieją od dawna i chociażby służą do ładowania zegarków. Odpowiednik żyroskopu, który ruchem ładuje urządzenie. Po drugie, ta energia nie bierze się znikąd. Im więcej energii chcesz uzyskać z ruchu, tym więcej energii musisz używać. Praca nie bierze się z powietrza, każde urządzenie ładowane ruchem człowieka będzie mu ten ruch utrudniać. Drobne urządzenia są ledwie odczuwalne, ale i taki zegarek stawia odczuwalny opór w ruchu. Mieliście kiedyś dynamo w rowerze? Niby napędzane ruchem nóg i zasila tylko żarówkę, a robi całkiem odczuwalną różnicę podczas jazdy.
@ZONTAR No wiesz. Dynamo niby dawało kilka watów mocy na wyjściu, ale oczywiście wydajność urządzenia to jedno, dalej straty na połączeniu opona-dynamo... pewnie z 15-20 watów górką było spokojnie.
A typowa bezstresowa jazda na rowerze to gdzieś ok. 100, może 150 watów.
@aniechcemisie Niestety nadal nie potrafimy produkować energii elektrycznej sprawniej niż za sprawą odwróconego silnika elektrycznego. Czy to węgiel, gaz, reaktor atomowy czy elektrownia wodna, zawsze sprowadza się do jakiejś turbiny napędzającej mechanicznie generator. Dynamo jest więc najbliższe temu, co jest aktualnie optymalną formą generowania energii. Mówiąc inaczej, wynalazek z demota z pewnością nie ma większej sprawności energetycznej od dynama.
Jeśli dobrze rozumiem zasadę działania tego urządzenia, to pracę bierze z nacisku. Naciskasz to i się kompresuje, ręka się poci i pot generuje lekkie ciśnienie też naciskając urządzenie. To trochę tak, jakby zatykać pory i brać energię z tego. Chyba nie będzie zbyt zdrowe na dłuższą metę. Równie dobrze można założyć turbinę wodną na pindola aby ładować telefon sikając.
Nie do końca. W źródle było, że tam są jakieś enzymy, które rozkładają pot. Piezo jest rzekomo tylko dodatkiem.
Skoro chodzi o pot i nacisk, to realizacja była by o wiele lepsza, gdyby zamiast oklejać ludziom palce, zrobili wkładki do butów. Ale na to "geniusze" nie wpadli. A teraz głąby zbierają pochwały z całego świata od jeszcze większych głąbów, co łyknęły to bezrefleksyjnie (czyli standardowo w XXI wieku)