Zapewne obecna "ekologia", kolejna sprawa, to zmiana rządu i już ktoś inny w podręczniku do historii jest bohaterem, a ktoś inny zdrajcą narodu.
Podobnie z lekturami.
Chyba tylko matematyka się nie zmienia... chociaż obecnie to już nie wiadomo......
Kolejne bzdury. Nauczyciele b. często trzymają się konkretnego wydawnictwa i konkretnych autorów. Można odkupić, jeśli ktoś nie trzyma do matury, żeby się przygotować.Szkoły podstawowe na przykład wybierają podręczniki na cykl trzech lat, co oznacza, że trzy kolejne roczniki mają ten sam podręcznik. Co więcej - w podstawówce jest to z puli darmowych podręczników, które wypożycza się ze szkoły. Płaci się za nie tylko wtedy, gdy się je zagubi lub zniszczy. Kupuje się tylko materiały ćwiczeniowe i podręczniki do religii oraz przedmiotów dodatkowych. Na szczęście pomysł jednego słusznego podręcznika padł kilka lat temu.
@andrzej11635 Cykl trzyletni nie powoduje, że książka po upływie 3-ch lat idzie na śmietnik. Zostaje w szkole, można ją trzymać w szafce, by nową mieć w domu i nie przeciążać plecaka. Cykl ten jest raczej spowodowany aktualizacjami programów i tym samym aktualizacjami podręczników. Najczęściej to tylko WOS, informatyka... Raczej częste zmiany kadry, której brakuje, powodują zmiany w wybranych podręcznikach, bo nauczyciele mają swoje ulubione wydawnictwa. Te już z powodu kar od 4-ch lat nie oferują nauczycielom darmowych egzemplarzy, więc wybór dotyczy jakości treści.
Koszty rodziców związane z rozpoczęciem roku to raczej zakup nowych przyborów i zeszytów oraz stroju galowego czy sportowego.
Teraz Czarnek wprowadza zmiany w lekturach, ale nie w "pakiecie" podstawowym, a w rozszerzonym, jeśli się nie mylę.
A gdzie tak jest? Ćwiczenia - tak, trzeba kupić co roku, ale kiedyś też się je kupowało. Podręczniki jednak można kupić używane. Mało tego - same szkoły organizują coś na wzór kiermaszów i ułatwiają odsprzedaż takich podręczników między uczniami.
@cincinmj57 gdzie tak jest? No nie wiem, może wszędzie? Mam dwójkę rodzeństwa i dla każdego trzeba było kupić osobny podręcznik do wszystkiego, bo przecież historia Mezopotamii się dramatycznie zmieniła w międzyczasie, to albo po prostu rola nauczyciela sprowadziła się do czytania uczniom podręcznika, co byłoby poważnie utrudnione gdyby każdy miał choćby trochę inny tekst. No i oczywiście pewnie ktoś ma elegancko posmarowane w rękę, żeby wymagał co roku innego podręcznika, bo przecież biznes musi się kręcić...
@vicrac Szczerze współczuję. Wcześniej córki chodziły do jednej z podstawówek w Skierniewicach i tam podręczniki wydawała szkolna biblioteka za darmo, no chyba że ktoś te podręczniki bardzo zniszczył wówczas trzeba było zwrócić za książkę, a i zakup ćwiczeń nauczyciele omawiali z rodzicami i różnie to bywało. Czasem, gdy nauczycielowi udało się przekonać, że to by ułatwiło naukę to kupowało się, a czasem nauczyciel sam proponował, że ćwiczenia będą wykonywane w zeszytach. Obecnie jedna z córek chodzi do liceum w Łodzi i tam organizowane są kiermasze, na których można odsprzedać swoje książki młodszym rocznikom. Szkoda, że nie jest to praktykowane wszędzie.
Tekst brzmi trochę jak z translatora i jeszcze te "ciekawe pieniądze". Poza tym na końcu można było już sobie podarować powtórzenie "podręczniki" no bo cały demot jest o nich więc chyba nikt nie pomyślał, że to "a dzisiaj co roku się zmieniają..." dotyczy np. rękawiczek.
Nie wiem kiedy dokładnie było to kiedyś, ale mój rocznik (95) był rocznikiem przejściowym pomiędzy zmianami programowymi. Innymi słowy musieliśmy kupować specjalne podręczniki tylko dla naszego rocznika, które zawierały tylko część zmian. Zawsze miałam problem, że nie mogę kupić używanych książek, a swoich sprzedać bo już wychodziły nowe. Czyli niestety nie jest to wytwór nowy. Czesc tych nowych podręcznikow miała różnice np w zamianie obrazków lub stron, ale wymog byl zakupu nowych, bo inaczej dostawalismy -, ktore zamienialy sie w 1. Jestem jedynaczką i dla mojej rodziny było to duże obciążenie finansowe (ok 350 zl za same ksiazki, reszte rzeczy mialam przez lata), nie mowiac o rodzinach, gdzie bylo wiecej niz 1 dziecko. Nie bylo pincetplusow, czystaplusow i innych dziwactw, za to byli nauczyciele, ktorzy tępili dzieci, które 2 września nie miały kompletu książek. Nigdy nie zapomnę koleżanki z ławki, której rodzice kupowali podręczniki na kilka tur. Dziecko tłumaczyło, że rodzice czekają na wypłate, a dorośli ludzie wyżywali się dając co lekcje 1, bo niby 1 książka na ławce to za mało i każdy ma mieć swoją. Ksero nie wchodziło w grę, bo nauczyciele bronili praw autorskich jak Rejtan. Skończmy mówić o pięknych czasach kiedyśtobyło, bo problem z całą edukacją w Polsce jest od zawsze i niestety idzie w coraz gorszą stronę.
Już się tak nie prujcie - 30 lat temu też tak było, dyrektorka dostawała procent od sprzedaży, a przygniatała zawsze książka do angielskiego, były drogie i nigdy się nie powtarzały. Zresztą nie wolno narzekać, bo 500+ dostają rodzice, a TVP mówi, że w Polsce jest najlepiej od 30 lat. No i to co złe to Tusk :D To nie musi być prawda, ale tak mówi TVP z władzą jednym głosem
Jeszcze 10 lat temu, kiedy kończyłam liceum, tak było. W mojej szkole były targi książek i śmiało można było kupić te, które innym się nie przydadzą, bo zatrzymywało się te, które pomagały w zdaniu matury.
chyba nikt z was nie ma dzieci. dla podstawówki na pewno podreczniki kazde dziecko dostaje z biblioteki i oddaje na koniec roku dla następnego rocznika, dokladnie jak za komuny, od 2014 roku na pewno tak jest
Zapewne obecna "ekologia", kolejna sprawa, to zmiana rządu i już ktoś inny w podręczniku do historii jest bohaterem, a ktoś inny zdrajcą narodu.
Podobnie z lekturami.
Chyba tylko matematyka się nie zmienia... chociaż obecnie to już nie wiadomo......
Matma też się zmienia ,obecnie 80 milionów (nie udane wybory) = się ZERO
To jest popierd.... Ale kupić można każdego, wystarczy posmarować w szkole by zmieniali podręczniki i wydawcą jest zarobiony.
Ciekawy pieniadz hm
Kolejne bzdury. Nauczyciele b. często trzymają się konkretnego wydawnictwa i konkretnych autorów. Można odkupić, jeśli ktoś nie trzyma do matury, żeby się przygotować.Szkoły podstawowe na przykład wybierają podręczniki na cykl trzech lat, co oznacza, że trzy kolejne roczniki mają ten sam podręcznik. Co więcej - w podstawówce jest to z puli darmowych podręczników, które wypożycza się ze szkoły. Płaci się za nie tylko wtedy, gdy się je zagubi lub zniszczy. Kupuje się tylko materiały ćwiczeniowe i podręczniki do religii oraz przedmiotów dodatkowych. Na szczęście pomysł jednego słusznego podręcznika padł kilka lat temu.
@andrzej11635 Cykl trzyletni nie powoduje, że książka po upływie 3-ch lat idzie na śmietnik. Zostaje w szkole, można ją trzymać w szafce, by nową mieć w domu i nie przeciążać plecaka. Cykl ten jest raczej spowodowany aktualizacjami programów i tym samym aktualizacjami podręczników. Najczęściej to tylko WOS, informatyka... Raczej częste zmiany kadry, której brakuje, powodują zmiany w wybranych podręcznikach, bo nauczyciele mają swoje ulubione wydawnictwa. Te już z powodu kar od 4-ch lat nie oferują nauczycielom darmowych egzemplarzy, więc wybór dotyczy jakości treści.
Koszty rodziców związane z rozpoczęciem roku to raczej zakup nowych przyborów i zeszytów oraz stroju galowego czy sportowego.
Teraz Czarnek wprowadza zmiany w lekturach, ale nie w "pakiecie" podstawowym, a w rozszerzonym, jeśli się nie mylę.
Bo hajs musi się zgadzać
Nie co roku. Podręcznik w podstawówce przewidziany jest na 3 lata, w średniej szkole uczniowie odsprzedają sobie na kiermaszach wewnątrz szkoły.
Podręcznik można, nie trzeba zmienić co 3 lata, bo często są wydawane na cykl. Polecam zaznajomić się z wytycznymi w tej sprawie.
A gdzie tak jest? Ćwiczenia - tak, trzeba kupić co roku, ale kiedyś też się je kupowało. Podręczniki jednak można kupić używane. Mało tego - same szkoły organizują coś na wzór kiermaszów i ułatwiają odsprzedaż takich podręczników między uczniami.
@cincinmj57 gdzie tak jest? No nie wiem, może wszędzie? Mam dwójkę rodzeństwa i dla każdego trzeba było kupić osobny podręcznik do wszystkiego, bo przecież historia Mezopotamii się dramatycznie zmieniła w międzyczasie, to albo po prostu rola nauczyciela sprowadziła się do czytania uczniom podręcznika, co byłoby poważnie utrudnione gdyby każdy miał choćby trochę inny tekst. No i oczywiście pewnie ktoś ma elegancko posmarowane w rękę, żeby wymagał co roku innego podręcznika, bo przecież biznes musi się kręcić...
@vicrac Szczerze współczuję. Wcześniej córki chodziły do jednej z podstawówek w Skierniewicach i tam podręczniki wydawała szkolna biblioteka za darmo, no chyba że ktoś te podręczniki bardzo zniszczył wówczas trzeba było zwrócić za książkę, a i zakup ćwiczeń nauczyciele omawiali z rodzicami i różnie to bywało. Czasem, gdy nauczycielowi udało się przekonać, że to by ułatwiło naukę to kupowało się, a czasem nauczyciel sam proponował, że ćwiczenia będą wykonywane w zeszytach. Obecnie jedna z córek chodzi do liceum w Łodzi i tam organizowane są kiermasze, na których można odsprzedać swoje książki młodszym rocznikom. Szkoda, że nie jest to praktykowane wszędzie.
Tekst brzmi trochę jak z translatora i jeszcze te "ciekawe pieniądze". Poza tym na końcu można było już sobie podarować powtórzenie "podręczniki" no bo cały demot jest o nich więc chyba nikt nie pomyślał, że to "a dzisiaj co roku się zmieniają..." dotyczy np. rękawiczek.
Nie wiem kiedy dokładnie było to kiedyś, ale mój rocznik (95) był rocznikiem przejściowym pomiędzy zmianami programowymi. Innymi słowy musieliśmy kupować specjalne podręczniki tylko dla naszego rocznika, które zawierały tylko część zmian. Zawsze miałam problem, że nie mogę kupić używanych książek, a swoich sprzedać bo już wychodziły nowe. Czyli niestety nie jest to wytwór nowy. Czesc tych nowych podręcznikow miała różnice np w zamianie obrazków lub stron, ale wymog byl zakupu nowych, bo inaczej dostawalismy -, ktore zamienialy sie w 1. Jestem jedynaczką i dla mojej rodziny było to duże obciążenie finansowe (ok 350 zl za same ksiazki, reszte rzeczy mialam przez lata), nie mowiac o rodzinach, gdzie bylo wiecej niz 1 dziecko. Nie bylo pincetplusow, czystaplusow i innych dziwactw, za to byli nauczyciele, ktorzy tępili dzieci, które 2 września nie miały kompletu książek. Nigdy nie zapomnę koleżanki z ławki, której rodzice kupowali podręczniki na kilka tur. Dziecko tłumaczyło, że rodzice czekają na wypłate, a dorośli ludzie wyżywali się dając co lekcje 1, bo niby 1 książka na ławce to za mało i każdy ma mieć swoją. Ksero nie wchodziło w grę, bo nauczyciele bronili praw autorskich jak Rejtan. Skończmy mówić o pięknych czasach kiedyśtobyło, bo problem z całą edukacją w Polsce jest od zawsze i niestety idzie w coraz gorszą stronę.
Już się tak nie prujcie - 30 lat temu też tak było, dyrektorka dostawała procent od sprzedaży, a przygniatała zawsze książka do angielskiego, były drogie i nigdy się nie powtarzały. Zresztą nie wolno narzekać, bo 500+ dostają rodzice, a TVP mówi, że w Polsce jest najlepiej od 30 lat. No i to co złe to Tusk :D To nie musi być prawda, ale tak mówi TVP z władzą jednym głosem
Jeszcze 10 lat temu, kiedy kończyłam liceum, tak było. W mojej szkole były targi książek i śmiało można było kupić te, które innym się nie przydadzą, bo zatrzymywało się te, które pomagały w zdaniu matury.
chyba nikt z was nie ma dzieci. dla podstawówki na pewno podreczniki kazde dziecko dostaje z biblioteki i oddaje na koniec roku dla następnego rocznika, dokladnie jak za komuny, od 2014 roku na pewno tak jest