Tak naprawdę prawie każdy może obudzić się gdzie zechce. Zdecydowana większość ludzi ma minimum zaradności lub oszczędności, pozawalających gdzieś się dostać. Przy odrobinie determinacji można podjąć pracę na statku lub jakiejś zamorskiej inwestycji i dzięki temu przemieścić się tam, gdzie obudzimy się pod tym niebem, o którym marzymy. A jednak tylko nieliczni tak robią. Chyba nie chodzi jednak o geografię. Pytanie powinno brzmieć : kiedy chcesz się obudzić? Czy aby nie wtedy, gdy jesteś młody i nie masz problemów większych niż nadchodzące kolokwium z termodynamiki? Gdy masz jeszcze rodziców, jesteś pełny sił, wiary?
Prawie każdy bez zobowiązań. To nie tylko kwestia finansów. Jeśli masz rodzinę, dzieci albo rodziców, którzy potrzebują pomocy, to już nie jest takie proste. Tak że masz rację, zależy w jakim momencie życia jesteśmy.
W Patagonii jeszcze jest za zimno. Także pustynia Atakama albo gdzieś w Peru, blisko gór albo w górach, tylko nie za wysoko. I w pobliżu jakichś knajp z jedzeniem, żeby codziennie móc się delektować peruwiańską kuchnią. A jest czym. Z krajów Ameryki Południowej, w których byłem, peruwiańskie jedzenie jest najlepsze. No i argentyńskie steki. Rewelacja. Także Peru, bo tam są piękne góry i rewelacyjna kuchnia. I dużo taniej niż w Chile albo Argentynie.
@Suzzzi86
Dobrze rozumiem, że nie pamiętasz, ale to tak nie działa. Nawet będąc na Kubie w klasie bogatych burżujów (płacisz w $ czy w €?) z Europy (np. Polski) będziesz mieć do usług lokalnych pariasów (MUSISZ zameldować się w państwowym hotelu), oraz tabuny lokalnych cwaniaczków / naciągaczy "oferujących" szemrane usługi (nie uwolnisz się od nich). Możesz jechać tam, gdzie władza Ci pozwoli i będziesz pod stałą obserwacją (władzy i polujących na cudzoziemców lokalsów dogadanych z miejscową milicją). Spróbuj skrytykować komunistyczne władze Kuby to przekonasz się, że pałka milicyjna wsadzona w odbyt może bez problemu wyjść ustami.
@Jur4578 na szczęście w democie jest tylko pytanie "gdzie" a nie "czy w takich a nie innych okolicznościach". z pewnych powodów Kuba jest mi bliska. może własnie dlatego, że oni tam przeszli to samo, co my i powoli sie podnoszą. Także dziekuje Ci za rys historyczny, ale naprawdę wszelkie te sprawy sa mi znane.
Dla mnie mniej ważne gdzie, ważne z kim. W moim przypadku to zwykle nie-mąż, nasza córka, która przywedrowala nad ranem i dwa koty. Trochę ciasno ale miło
Gdzieś w Amazonii.
Tak naprawdę prawie każdy może obudzić się gdzie zechce. Zdecydowana większość ludzi ma minimum zaradności lub oszczędności, pozawalających gdzieś się dostać. Przy odrobinie determinacji można podjąć pracę na statku lub jakiejś zamorskiej inwestycji i dzięki temu przemieścić się tam, gdzie obudzimy się pod tym niebem, o którym marzymy. A jednak tylko nieliczni tak robią. Chyba nie chodzi jednak o geografię. Pytanie powinno brzmieć : kiedy chcesz się obudzić? Czy aby nie wtedy, gdy jesteś młody i nie masz problemów większych niż nadchodzące kolokwium z termodynamiki? Gdy masz jeszcze rodziców, jesteś pełny sił, wiary?
Prawie każdy bez zobowiązań. To nie tylko kwestia finansów. Jeśli masz rodzinę, dzieci albo rodziców, którzy potrzebują pomocy, to już nie jest takie proste. Tak że masz rację, zależy w jakim momencie życia jesteśmy.
ostatni krąg według Dantego Algierii, byłby w końcu jakieś znośne temperatury.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 października 2021 o 18:12
W Patagonii jeszcze jest za zimno. Także pustynia Atakama albo gdzieś w Peru, blisko gór albo w górach, tylko nie za wysoko. I w pobliżu jakichś knajp z jedzeniem, żeby codziennie móc się delektować peruwiańską kuchnią. A jest czym. Z krajów Ameryki Południowej, w których byłem, peruwiańskie jedzenie jest najlepsze. No i argentyńskie steki. Rewelacja. Także Peru, bo tam są piękne góry i rewelacyjna kuchnia. I dużo taniej niż w Chile albo Argentynie.
Nowy Jork, chciałabym kiedyś tam wrócić.
Ja bym chciała w moim kraju, w Polsce. Ale bez PIS...
dom nad morzem gdzieś na Kubie...
@Suzzzi86 jednak ciągnie do komunizmu...
@Jur4578 uj z komunizmem, ciepłe morze starczy
@Suzzzi86
Dobrze rozumiem, że nie pamiętasz, ale to tak nie działa. Nawet będąc na Kubie w klasie bogatych burżujów (płacisz w $ czy w €?) z Europy (np. Polski) będziesz mieć do usług lokalnych pariasów (MUSISZ zameldować się w państwowym hotelu), oraz tabuny lokalnych cwaniaczków / naciągaczy "oferujących" szemrane usługi (nie uwolnisz się od nich). Możesz jechać tam, gdzie władza Ci pozwoli i będziesz pod stałą obserwacją (władzy i polujących na cudzoziemców lokalsów dogadanych z miejscową milicją). Spróbuj skrytykować komunistyczne władze Kuby to przekonasz się, że pałka milicyjna wsadzona w odbyt może bez problemu wyjść ustami.
@Jur4578 na szczęście w democie jest tylko pytanie "gdzie" a nie "czy w takich a nie innych okolicznościach". z pewnych powodów Kuba jest mi bliska. może własnie dlatego, że oni tam przeszli to samo, co my i powoli sie podnoszą. Także dziekuje Ci za rys historyczny, ale naprawdę wszelkie te sprawy sa mi znane.
Czechy. Sudety.
w rynsztoku
Jakaś wyspa w okolicach bali lub Tajlandii.
Helsinki
Na Mauritiusie lub Bora Bora
Dla mnie mniej ważne gdzie, ważne z kim. W moim przypadku to zwykle nie-mąż, nasza córka, która przywedrowala nad ranem i dwa koty. Trochę ciasno ale miło
Hyperborea albo Atlantyda, albo gdzieś na innej planecie, nawet Tatooin byłaby lepsza.
Wyspa Bora-Bora. Niezmienne moje marzenie
Mój obecny dom z ogrodem z dzieciństwa w lokalizacji mojego mieszkania sprzed 4 lat.
Wzięłabym jeszcze aktualnych sąsiadów.
W łóżku mojej sąsiadki, ale bez jej męża.
Tam gdzie się jutro obudzę - w własnym łóżku.
Luksusowy apartament w Singapurze.