Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
304 311
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
V vetulae
+6 / 12

Rodzic ma obowiązek nauczyć dziecko życia, ogarniania tematów dnia codziennego w zakresie odpowiednim do wieku dziecka. Ma obowiązek nauczyć dziecko obowiązkowości i punktualności, by dziecko wyszło do szkoły i dotarło na czas, by zanotowało pracę domową i ją wykonało. Jednak rodzic nie ma obowiązku opracowywania z dzieckiem materiału szkolnego i uczenia go wiedzy szkolnej. Jeśli ma uczyć, to wywalamy 75% nauczycieli zdalnie można mieć i klasy 100-osobowe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Myslaca_istota
+4 / 12

A po się dziećmi opiekować w tygodniu, jak są "pszczkola" i inne "żłopki"? przecież są ciekawsze rzeczy do robienia, niż zajmowanie się własnymi bombelkami!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
V vetulae
+8 / 8

@Myslaca_istota no, niektórzy muszą pracować. Kobieta nie pracuje krzyk: darmozjad. Kobieta pracuje: leniwa klępa bombelkami już się nie chce zajmować. W domu też się samo nic nie robi, ale grunt to przekopać przy każdej okazji i to normalnym matkom, które starają się ogarnąć wszystko i dlatego się tym przejmują. Bo taka co baluje, to ma wywalone na to, że szkoła nie uczy, a ona się ze wszystkim nie wyrabia, bo doby brakuje, zadowolona jest, że na tanie wino starcza i ruchaczy nie brakuje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Myslaca_istota
+5 / 5

@vetulae Mój komentarz był satyryczny - sama pracuję i wychowuję dzieci.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
V vetulae
+4 / 4

@Myslaca_istota sorry, nie załapałam. Zresztą jak zobaczysz inne komentarze pod demotem, to się przekonasz, że wcale nie musiał być sarkastyczny.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G gumstg
0 / 2

@Myslaca_istota Moja mama pracujac jakos nie miala problemu by pomoc mi i moim 2 braciom w nauce do tego jeszcze potrafila ogarnac w mieszkaniu i zrobic obiad.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Myslaca_istota
0 / 2

@gumstg Kiedy mój syn był w 4-tej klasie, mieli w szkole przedstawić książkę, która im się najbardziej podobała. Mój nie umiał wybrać z serii 3 książek, więc omówił wszystkie. Kiedy zapytałam niepracująca sąsiadkę, jaką książkę jej syn omawiał, to stwierdziła, że żadnej jeszcze w całości nie przeczytał. Nie mogła mu poczytać, jak siedziała w domu? Widocznie za bardzo zajęta była. Kiedy mój syn przerabiał "Hobbita", to razem ze starszą córką robiłyśmy audiobook live, czyli czytałyśmy mu na głos. Moja pracująca Mama też potrafiła ogarnąć trójkę dzieci i i jeszcze budowę domu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ariadna_93
0 / 0

To jakiś żart? Dzieci w 4-tej klasie potrafią same czytać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G gumstg
0 / 0

@Myslaca_istota Naprawde to chyba ktos tu nie ogarnia ze dzieci w 4 klasie postawowki potrafia same czytac. Ja bedac w 4 klasie potrafilem juz sam ogarnac czy to dzieci z Bulerbyn czy akademie pana kleksa. Wyreczanie dzieci nie jest dobrym pomyslem do samorozwoju ale to chyba zemna cos nie tak

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+11 / 17

A teraz wiecie co jest najtrudniejsze dla takich "madek"? To żeby dzieciaka nauczyć np tabliczki mnożenia, działań na ułamkach, czytania ze zrozumieniem, biologii czy chemii, to trzeba najpierw samemu to rozumieć XD. A jak "madka" która została przekopana na dwójach ma teraz dzieciaka czegokolwiek nauczyć?

O wychowywaniu, które też jest formą nauczania dziecka, a w zasadzie jego przygotowywaniem do samodzielnego dorosłego życia to już nawet nie wspomnę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ashardon
+1 / 7

@rafik54321 Hej, ale to nie jest jednak tak, że od nauki wspomnianych przez Ciebie zagadnień jest szkoła, w której ludzie (zwani dla niepoznaki nauczycielami), biorą za to pieniądze?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 5

@Ashardon Jak widać szkoła sobie nie radzi. Osobiście dawałem korepetycje swoim trzem siostrzeńcom oraz siostrze mojej narzeczonej :/ . Bo akurat nauki ścisłe mi dość dobrze pasują :P .

Mam hipotezę dlaczego szkoła się nie sprawdza - bo zwyczajnie nauczyciele dobrze nie rozumieją tematu którego nauczają.

Z siostrzeńcem w 2 godziny przerabiałem tygodniowy materiał ze szkoły. Wraz z rozwiązywaniem zadań. Tylko trzeba to dobrze wytłumaczyć dzieciakowi i przypilnować go czy nie popełnia błędów.
Poza tym, nauczyciele próbują uczyć "skrótów" matematycznych NIM dzieciak dobrze zrozumie sens całej zasady.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ashardon
0 / 2

@rafik54321 Nie zmienia to jednak faktu, że nadal to obowiązkiem szkoły jest nauczyć tabliczki mnożenia, a nie rodzica (abstrahując od kwestii, że lepiej jednak nauczyć tego dziecka samemu, ale chodzi tu jednak o zasadę samą w sobie.)

Zgadzam się jednak, że na niski poziom szkolnictwa odpowiada przede wszystkim niski poziom nauczycieli. Nie jest to jednak wina rodziców.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L LUPUS1962
0 / 2

@rafik54321 Trochę racji masz, jeśli chodzi o powód dla którego szkoły się nie sprawdzają, ale tylko trochę. Niestety, przez ostanie już kilkadziesiąt lat prestiż zawodu nauczycielskiego drastycznie spadł, co przełożyło się na kadrę - wielu nauczycieli to ludzie, którzy są belframi bardziej z przypadku niż z powołania. Stare doświadczone kadry odeszły, a nowym chce się coraz mniej, tym bardziej, że w układzie uczeń-nauczyciel-rodzic-dyrektor szkoły nauczyciel plasuje się poniżej sprzątaczki i konserwatora. Ma bardzo ograniczony wpływ na pracę ucznia. Kiedyś niedostateczny to była osobista porażka ucznia(wstyd przed kolegami, że się było matołem, który nie umiał się przygotować, czy przyswoić wiedzy) dziś ani ziębi ani grzeje, bo jak nauczyciel nie wyciągnie jedynek na pozytywne stopnie na świadectwo, to on się będzie tłumaczył. Przed rodzicami i przed dyrektorem. No to po co się przykładać i męczyć, skoro to syzyfowa praca? Lepiej zająć się uczniami, których przedmiot interesuje, na nich się skupić, a resztę jakoś przepchnąć markując działania dydaktyczne. Co rok, co dwa, czasem dwa razy w roku jest jakaś reforma, zmieniają się wymagania programowe i przede wszystkim biurokratyczne, A co gorsza, brak jest powiązania blokowego nauczania (np bieżący materiał z matematyki powinien być wsparciem np do fizyki). Już nie wspomnę o językach, bo bez opanowania pamięciowego przez ucznia słownictwa (czyli pracy własnej) nie ma szans na skuteczną naukę. Politycy tak się zajęli reformowaniem szkolnictwa, że dziś z polskiej edukacji nie pozostał kamień na kamieniu. Bardziej liczy się, czy wszystkie papierki są w porządku, czy prawidłowo rozpisano "umowy klasowe" misję i wizję przedmiotu i szkoły, ewaluację i co tam jeszcze, niż ilość olimpijczyków z różnych dziedzin wiedzy. Owszem, są jeszcze dobrzy nauczyciele - ale to jednostki, są dobre szkoły, ale tam jest silna współpraca z rodzicami, którzy rozumieją, że edukacja bez zmuszenia dziecka do samodzielnej pracy nie ma szans, a bez wiedzy i umiejętności dziecko nie ma szans na lepsze zawody(prawnik, lekarz, czy nawet ekonomista, ale o wysokiej klasie - w końcu dyrektorów finansowych tez czasem potrzeba). No i tzw. wyrównywanie szans - każdy, kto chce, ma skończyć studia. A że na jakichś durnych kierunkach? Generalnie musiał być obniżony poziom kształcenia i wymagania na poszczególnych etapach. Za to brak zawodówek, i tym samym jest ogromny głód fachowców, Bo kiedyś taki Jasiu o czółku myślą niezmąconym przynajmniej nauczył się spawać, czy pracować jako monter, ślusarz czy dekarz. A teraz mimo tego, że nadal jest niezbyt rozgarnięty, to chce mieć magistra(bo to oznacza, że przez szkołę średnią i wyższą nadal może się ślizgać, zamiast pracować) - i co gorsza - go zdobędzie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N nesi666julus
0 / 0

rafik54321 nie mieszkasz czasem w Warszawie? Mam córkę w ósmej klasie, chwilowo na zdalnych i szukam kogoś kto pomoże z matmy. Sama niby rozumiem ale młodej wytłumaczyć nie potrafię. Nie za darmo oczywiście :))

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar SkrajnieCentrowy
+1 / 11

Weź teraz tłumacz małemu tabliczke mnożenia jak już za 5 min musisz wyjść bo pazurki trzeba zrobić, a jeszcze o 19 masz doszczepienie szczot do powiek.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2022 o 14:15

V VenarNarco
+1 / 3

@SkrajnieCentrowy
Wytłumaczyć to możesz wzór na pole kwadratu, tabliczkę musisz się wykuć. Pazurki nie pazurki, zakupu trzeba zrobić a potem dziecko ma nieobecność na 4 godzinie bo youtuba oglądało zamiast wejść na lekcje.
Z drugiego pokoju krzyczę na córkę żeby pisała, ja nauczycielkę słyszałem, a córka na to, że printscrina zrobi.
W szkole nauczyciel ma nadzór nad dzieckiem a w domu ja, lub żona dodatkowo musi stać i pilnować aby robiło notatki. Nikt mi za to nie płaci i tak żona siedzi całe wieczory i lekcje z dzieckiem odrabia.
Po roku zdalnego nauczania najlepiej by było powtórzyć ten rok nauczania.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik720
0 / 4

Swoją drogą nauczanie w szkole ale rodzic, który sam nie rozumie czego uczone są jego pociechy jest narażony na to iż niczego się nie nauczą.
W takiej sytuacji nie dziwię się, że program nauczania jest systematycznie zmniejszany.
Ponadto kuratorium ma pełną swobodę, jeśli o zakres wiedzy przekazywanej uczniom.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ashardon
-1 / 7

Nie do końca rozumiem oburzenie, jakie wywołał ten wpis. Jest on pełen emocji, ale równocześnie zawiera w sobie podstawową prawdę: nauką dzieci zajmuje się instytucja zwana SZKOŁĄ.

Jasne, że super jest, kiedy rodzic angażuje się w odrabianie lekcji, rozwijanie zainteresowań dziecka itd. Mam jednak wrażenie, że tej kobiecie chodzi o to, że szczególnie w dobie pandemii, nauczyciele pokpili swoją robotę (śmieszne e-lekcje po 30 minut) i rzeczywisty ciężar przerobienia materiału zwalili na rodziców.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2022 o 11:36

E edek_z_krainy_kredek
+1 / 1

Zazwyczaj dzieci, których rodzice sami nie nauczyli tabliczki mnożenia, czytania i pisania w domu, mają problem, żeby nauczyć się tego w szkole.
Ale...
Jak słucham koleżanek, co wymyślają nauczyciele to już są żarty. Pamiętam jak wyglądały lekcje, gdy byłam dzieckiem 5min uspokojenia lub spóźnienia nauczyciela, potem 5 minut obecność, 10 minut sprawdzania zadania domowego, 10 minut na czytanie, nauczyciel sobie wtedy wychodził, 7 minut ponownego czytania z nauczycielem, bo większość nie przeczytała sama, 3 minuty na omówienie lekcji i 5 minut na zapisania zadania domowego..
Koleżanki dziecko zgubiło jakiś wycinany domek z książki, rodzicie dostali maila, że mają narysować kilkupokojowy domek do wycięcia i go pokolorować.
Po odmowie pani łaskawie zgodziła się, żeby do skserować od innego dziecka

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J konto usunięte
-3 / 5

No i ma kobieta tu akurat rację. Od edukacji dzieci są szkoły. Jak rodzic jest uzdolniony, to może też kształcić własne dziecko, ale nie każdemu natura/bozia tyle rozumu dała.

I szkoła powinna kończyć się na wyjściu ze szkoły.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Kornx
+1 / 1

Ty tak na serio? Twoim zdaniem to nauczyciele wymyślili zdalne nauczanie?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Ashardon
+1 / 3

@Kornx Nauczyciele nauczania zdalnego nie wprowadzili, ale skrzętnie wykorzystali okazję, by móc się op***lać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L LUPUS1962
-1 / 1

już chciłem poprawić na "zapracowanych madek", ale zwróciłem uwagę, że stylistycznie, ortograficznie i interpunkcyjnie tekst jest bez zarzutu, więc nie jest to typowa madka. No i trochę racji ma. Bo o ile mogłaby nauczyć pisać i czytać, może podstaw matematyki też, to już szerszy zakres wiedzy, jaką ma przekazać szkoła, byłby dla statystycznego rodzica nie do ogarnięcia. To już nie są czasy, gdy wystarczyło nauczyć dziecko jak skopać ogródek, posadzić ziemniaki czy wydoić kozę albo krowę,jak siać, a potem skosić trawę czy zboże, żeby mu wpoić wystarczającą wiedze i umiejętności do samodzielnego przetrwania. Tak więc z pierwotnych checheszków przeszedłem do głębszej zadumy nad tym tematem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem