Jakoś nie wspominam tego z taką radością. Nieraz było zimno, człowiek siedział na przystanku, a tu się banda troglodytów zatrzymuje w aucie i walą wodą z wiadra. Jeśli ktoś sam chciał wyjść na podwórko i lać wodą-ok. Ale lanie z góry na dół wodą po obcych ludziach już było chamskie i dobrze, że się skończyło.
Cudowne czasy! Banda chłopaków z sąsiedniej wsi przychodziła i toczyliśmy wojnę. Oczywiście wcześniej laliśmy się między sobą. I moja grupa miała asa w rękawie w postaci mojego ojca, który atakował z ukrycia. xD A po wszystkim szliśmy i skakaliśmy w ciuchach do stawu kolegi. Ale wtedy było ciepło na święta. A nawet jak trochę chłodniej, to i tak nam to nie przeszkadzało.
@kiedysidzisiaj gorzej było w momencie kiedy do "zabawy" wciągano niekoniecznie zainteresowanych zaangażowaniem w nią przechodniów
Jakoś nie wspominam tego z taką radością. Nieraz było zimno, człowiek siedział na przystanku, a tu się banda troglodytów zatrzymuje w aucie i walą wodą z wiadra. Jeśli ktoś sam chciał wyjść na podwórko i lać wodą-ok. Ale lanie z góry na dół wodą po obcych ludziach już było chamskie i dobrze, że się skończyło.
Jeżeli dla kogoś dzieciństwo patolsko- chuligańskie to coś niesamowitego, to współczuję normalnym ludziom z otoczenia.
Pamiętam i nie tęsknię.
Cudowne czasy! Banda chłopaków z sąsiedniej wsi przychodziła i toczyliśmy wojnę. Oczywiście wcześniej laliśmy się między sobą. I moja grupa miała asa w rękawie w postaci mojego ojca, który atakował z ukrycia. xD A po wszystkim szliśmy i skakaliśmy w ciuchach do stawu kolegi. Ale wtedy było ciepło na święta. A nawet jak trochę chłodniej, to i tak nam to nie przeszkadzało.