Niezmiernie wkurza mnie przekonanie niektórych, że jak coś rośnie na ulicy, to jest niczyje (albo wręcz przeciwnie - wszystkich), więc można sobie ściąć i zabrać do domu. U mnie na osiedlu wspólnota co roku wystawia do użytku mieszkańców skrzynki na warzywa i inne pierdoły. Każdy sobie może zadeklarować taką skrzynkę na początku sezonu i posadzić np. pomidory dla siebie. Ilość ludzi, często spoza osiedla, którzy sobie z tych skrzynek podbierają plony, bo "za darmo leży", jest zatrważająca. No nie możemy mieć ładnych rzeczy. Jak będzie kłódka, to też odgryzą.
Lilaka, bez (czarny) to całkiem inna roślina:)
Niemniej postulat ok. Być może dochodziło do ogołacania z kwiatostanów.
Niezmiernie wkurza mnie przekonanie niektórych, że jak coś rośnie na ulicy, to jest niczyje (albo wręcz przeciwnie - wszystkich), więc można sobie ściąć i zabrać do domu. U mnie na osiedlu wspólnota co roku wystawia do użytku mieszkańców skrzynki na warzywa i inne pierdoły. Każdy sobie może zadeklarować taką skrzynkę na początku sezonu i posadzić np. pomidory dla siebie. Ilość ludzi, często spoza osiedla, którzy sobie z tych skrzynek podbierają plony, bo "za darmo leży", jest zatrważająca. No nie możemy mieć ładnych rzeczy. Jak będzie kłódka, to też odgryzą.
Bo co?