Historie, które szczegółowo opisują zachowania fałszywych ''przyjaciół'' To naprawdę cenne życiowe lekcje
(21 obrazków)
Jeden znajomy przestał odpowiadać na moje sms-y zaraz po ukończeniu studiów. Jeszcze w tym samym tygodniu, w którym skończyliśmy naukę. Czyli... byłem właściwie tylko kumplem do nauki, którego trzymano blisko, żeby pomagał
Kiedyś byłem mechanikiem. Nie uwierzycie, jak wielu ludzi było moimi przyjaciółmi dlatego, że potrzebowali naprawy samochodu
Wyrzucają cię z grupy
Poszedłem odebrać konsolę, którą pożyczyłem znajomemu, i była tam cała nasza grupa znajomych. Spędzili cały dzień, grając w gry i obżerając się, a mnie nie zaprosili. Poczułem się w tej sytuacji jak chłopiec, który zabiera piłkę do domu i psuje wszystkim zabawę. Wziąłem Xboxa i nigdy więcej nie rozmawiałem z nikim z tej grupy
Dowiedziałem się, że mają czat grupowy i tylko mnie tam nie ma
Tak naprawdę mają cię gdzieś. Moja najlepsza przyjaciółka zadzwoniła do mnie w dniu mojego ślubu, żeby powiedzieć, że nie przyjedzie, ponieważ jest zrozpaczona z powodu swojego niedawnego rozwodu. Okazało się, że po prostu miała randkę. Cała nasza przyjaźń była fałszywa, ale dopiero wtedy zdałam sobie z tego sprawę
Całą grupą zaplanowaliśmy spotkanie. Szykowałam się na nie u kosmetyczki. Z jakiegoś powodu kilka osób musiało się wycofać. Kolejna osoba zaczęła wymyślać dosyć karkołomne wymówki. Próbowałam ją namówić i proponowałam różne rozwiązania, ale w zasadzie zdecydowała się po prostu odwołać całe spotkanie. To były moje urodziny
@RealSimon zero. Nie daję tego tytułu łatwo. Czasem drogi się rozchodziły, raz jeden z hukiem, ale z każdą z tych osób wciąż mam wspomnienia i w pewien sposób większość nadal uznaję za przyjaciół, choć nie widzieliśmy się od lat.
@RealSimon w sumie 0. Dość ciężko zasłużyć u mnie na miano przyjaciela, ale jeśli już się uda, to nawet przy kontakcie po roku milczenia jest tak, jakbyśmy rozmawiali wczoraj.
@Rhanai czy łatwo? No jeśli wg ciebie 15 lat znajomości to za mało, już nie wspominając o drobniejszych rzeczach, to kto na to miano wgl zasługuje?
A skończyło się tym, że owy "przyjaciel" wbił mi nóż w plecy.
Tak po prawdzie, w większości przypadków, podobnych co u mnie, to nie jest tak, że osoba obdarowująca przyjaźnią jest głupia - to obdarowywany dostał więcej niż na to zasługiwał oraz nie uszanował tego co dostał.
Dziś szczerze powiem - nie lubię ludzi. Stwierdzam że po prostu nie ma sensu nawiązywać jakichkolwiek znajomości, bo prędzej czy później i tak wbiją ci kosę pod żebro. Szkoda nerwów, a ostatecznie i tak człowiek jest zdany wyłącznie na siebie. To po co sobie problemy tworzyć?
I to też nie jest tak, że by się z ludźmi spotykać nie chciało. Bo by się chciało, ale znajdź solidnych ludzi, którzy ci nie odwalą wała. Teraz takich nie ma (albo ja mam turbo pecha - nieważne).
@rafik54321 Zgadzam się z tobą, ale widzę też brak pewnego doświadczenia. Najlepsi i bezpieczni przyjaciele to ci co mogą szanować samych siebie, inwestują w siebie i wspólny wysiłek. Od razu dodam, nie polecam ludzi podatnych na marketing, fifiarzy, sebków, wieśniaków i nieudaczników/przegrywów. Polecam pasjonatów, których sukces napędzał życie a nie tych co w ostatniej chwili gonią za kasą i uznaniem.
@rafik54321 Jesteś starszy ode mnie, bliski 30-ki wiele przeszedłeś i gdybym idealizował to było by nie na miejscu, ale niech padnie to słynne ,,ale"... najważniejsi nie są przyjaciele spełniający oczekiwania jakie napisałem, ale twoje dziewczyna jako stała partnerska spełniające te wymagania.
@rafik54321 Ja mam wrażenie, że ze znajomymi jest taki cykl życia: wpierw starają się robić jak najlepiej, ale wystarczy przeprowadzka do sąsiedniego miasta, czy zmiana pracy na bardziej zajmującą i już się zmieniają.
Nie wszyscy, bo np. kumpel co pracuje w Holandii, jak wraca do Polski to razem pijemy, czy coś. Z tym, że musieliśmy też trochę swoje przejść.
@rafik54321 Nie znam twojej sytuacji i na ile jesteś niezależny (finansowo) od rodziny, dostrzegasz to jako problem i bardzo to przeszkadza. Trzeba zrobić kroki, pierwszy to czemu rodzina nie chce się d0pierdIić czy mają coś w życiu innego niż ty i czy ich ego nie jest uzależnione od twojej obecności. Jeżeli tak jest i nawet gdy zyskasz ich szacunek to tylko w tymczasowym charakterze i do pierwszych trudności (nie mówię o porażce)
Zastosuj taktyczny odwrót, niech przeszkadzanie Ci nie będzie miało podstaw/sensu a wysiłek w to włożony niech nie spełnia warunków Januszostwa ani niech nie będzie sposobem na nudę czy zawiść. Ale podstawa to wciąż twoja niezależność finansowa.
Polecam tą książkę ,,JAK RADZIĆ SOBIE Z LUDŹMI, KTÓRYCH NIE DA SIĘ ZNIEŚĆ" Rick Brinkman Rick Kirschner https://www.ceneo.pl/76760513
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
14 czerwca 2022 o 13:36
@SteveFoKS bo moja kochana rodzinka to pasożyty. Logika kalego to standard. Jak im się pomaga, to jest cacy, ale jak ktoś inny potrzebuje pomocy to już jest źle.
Taktyczny odwrót daje im tylko jeszcze większe możliwości manewru. Jedyne co rozumieją to brutalna siła. Mówiąc wprost, muszę własnej rodzinie skopać tyłek - tylko wtedy dadzą mi spokój.
@rafik54321 Taktyczny odwrót na wyczerpanie tak by nie mogli być Januszami, nie widzieli w tym sposobu na nudę i tak by ich działanie samo w ich oczach było paradoksem. A skoro mówisz o zdecydowanych środkach to czemu nie dały skutki, taktyczny odwrót to też stosowanie pasywnych konsekwencji.
@SteveFoKS spokojnie, to są takie uparciuchy że cię wytropią. Od takich ludzi nie uciekniesz.
Tylko że żeby zauważyć paradoks, to trzeba chcieć to widzieć. Potrafią ciebie nawyzywać, poniżyć, obrazić się, potem ciebie obwiniać o kłótnię. I to wszystko bez wypowiedzianego przez ciebie słowa. Mówimy o takim poziomie spie****a umysłowego.
"A skoro mówisz o zdecydowanych środkach to czemu nie dały skutki," - bo nie bardzo mam już siły się szarpać i chyba nigdy do końca nie miałem, bo taka polityka (tj polityka rodzinki) była od zawsze. Więc nigdy nie nabrałem sił które mieć powinienem.
@skromny gdyby tylko o to chodziło, że po prostu braknie czasu i kontakt się powoli urywa, to serio bym się o to nie czepiał. Ja jednak mówię o czymś innym.
@wonskji Od razu nasuwa się myśl o tych biednych uciśnionych kobitkach, które na lewo i prawo cisną hasła o 'incelach' i takie tam, a zachowują się dokładnie tak, jak opisywane przypadki. No bo przecież, gdyby nie miał złych zamiarów, to niczego by nie oczekiwał. No, ale darmowy tragarz, czy pomoc z kompem to czemu nie.
Miałem dwóch fałszywych kumpli:
pierwszy kumplował się ze mną gdy kręciła się wokół mnie pewna dziewczyna którą nie byłem zainteresowany, zdobył ją po czym nie mógł znieść jej spania do mnie i jej nie utrzymał
Drugi: Syn samotnej matki, nie mógł zaakceptować, że wzrastam w szczekliwym domu i mogę się realizować w tym co lubię.
Tak jest kiedy zaledwie znajomych/kolegów/koleżanki nazywa się przyjaciółmi.
Jest przecież cała gradacja stopnia zażyłości. Przyjaciel to najwyższy level, i jak głosi znane powiedzenie "poznaje się go w biedzie".
Akurat z tymi szkolnymi przyjaciółmi, czy z pracy, to nie tak, że są fałszywi. Przebywając w jakimś miejscu wspólnie, mamy o czym rozmawiać, zachowujemy ciągłość kontaktów i tak to się kręci, jest fajnie i szczerze. Kiedy jednak ten wspólny schemat znika, ludzie się rozchodzą. Szanse na przetrwanie mają tylko te relacje, które wychodzą mocno poza konkretne budynki czy sytuacje. Czyli, jeśli poza pracą/szkołą często się spotykacie, to jest szansa, że mimo radykalnej zmiany planów dnia dacie rade się dograć i to utrzymać.
Przypomniałem sobie coś sprzed lat. Miałem jakieś 16 lat, był wrzesień, pierwszy rok w nowych szkołach po gimnazjum. Spotkałem na mieście "kolegę", z którym byłem w tej samej klasie od przedszkola do końca wspomnianego gimnazjum, w tym niemal sześć lat w jednej ławce. Jeśli kogoś miałbym wtedy nazwać swoim "prawdziwym" kolegą, to byłby to właśnie on. Pomyślałem: "Zaj++iście, nadgonimy, pogadamy, itp.". Otóż... no nie. 'Krzychu' bez cienia skrępowania stwierdził, że trzymał ze mną przez te wszystkie lata tylko i wyłącznie dlatego, że w razie potrzeby mógł ode mnie.. ściągać, i był 'kryty' przed nauczycielami, skoro siedział z prymusem. A skoro teraz już uczymy się w różnych miejscach, to nie ma potrzeby kontynuować tej znajomości. Nigdy wcześniej nie poczułem się jak taki skończony frajer. Nigdy wcześniej też nie kopnął mnie z taką mocą dysonans pomiędzy moim - błędnym - wyobrażeniem na czyjś temat a tym, jaki ten ktoś naprawdę był. Z jednej strony, sytuacja wydała mi się wtedy czymś niemożliwie absurdalnym, z drugiej - wszystkie niepasujące dotąd elementy wskoczyły na swoje miejsca. Lekcja na lata, jak sądzę.
Pod koniec liceum dowiedziałem się, że byłem jednym z nielicznych z klasy których nie informowano o spotkaniach paczki z klasy. Ale zlałem to, dzięki czemu mam dzisiaj naprawdę wartościowych ludzi w kręgu znajomych, przyjaciół. A swoją drogą - w rodzinach też zdarzają się takie sytuacje i to dość często, dlatego pewnie niebawem ktoś wrzuci podobny temat w stylu "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu". Pozdrawiam.
Ludzie nazywają innych przyjaciółmi, bo to takie modne, mieć całe grono przyjaciół jak w serialach. To niewiele się różni od nazywania koleżanki swoją dziewczyną. Zaklinanie rzeczywistości.
w młodości spotkałam chyba tylko samych fałszywców. ta pierwsza, która mówiła mi "jestes moja najlepszą przyjaciółką" gdy coś ode mnie dostawała, jak nie dostała prezentu to szła do innej. druga, trzecia i czwarta były ze mną taj długo, aż na horyzoncie nie pojawił sie ktoś lepszy. kolejne - gdy tylko skończyła się szkoła, zapomniały, że istniałam. Także gdy dorosłam i zmądrzałam, przestało mi zależeć na ludziach.
A teraz przyznajcie: Ile osób które choć raz uznaliście za swoich przyjaciół wolelibyście nigdy nie spotkać?
@RealSimon zero. Nie daję tego tytułu łatwo. Czasem drogi się rozchodziły, raz jeden z hukiem, ale z każdą z tych osób wciąż mam wspomnienia i w pewien sposób większość nadal uznaję za przyjaciół, choć nie widzieliśmy się od lat.
@RealSimon w sumie 0. Dość ciężko zasłużyć u mnie na miano przyjaciela, ale jeśli już się uda, to nawet przy kontakcie po roku milczenia jest tak, jakbyśmy rozmawiali wczoraj.
@RealSimon no będzie parę osób, ze 3.
@Rhanai czy łatwo? No jeśli wg ciebie 15 lat znajomości to za mało, już nie wspominając o drobniejszych rzeczach, to kto na to miano wgl zasługuje?
A skończyło się tym, że owy "przyjaciel" wbił mi nóż w plecy.
Tak po prawdzie, w większości przypadków, podobnych co u mnie, to nie jest tak, że osoba obdarowująca przyjaźnią jest głupia - to obdarowywany dostał więcej niż na to zasługiwał oraz nie uszanował tego co dostał.
Dziś szczerze powiem - nie lubię ludzi. Stwierdzam że po prostu nie ma sensu nawiązywać jakichkolwiek znajomości, bo prędzej czy później i tak wbiją ci kosę pod żebro. Szkoda nerwów, a ostatecznie i tak człowiek jest zdany wyłącznie na siebie. To po co sobie problemy tworzyć?
I to też nie jest tak, że by się z ludźmi spotykać nie chciało. Bo by się chciało, ale znajdź solidnych ludzi, którzy ci nie odwalą wała. Teraz takich nie ma (albo ja mam turbo pecha - nieważne).
@rafik54321 Zgadzam się z tobą, ale widzę też brak pewnego doświadczenia. Najlepsi i bezpieczni przyjaciele to ci co mogą szanować samych siebie, inwestują w siebie i wspólny wysiłek. Od razu dodam, nie polecam ludzi podatnych na marketing, fifiarzy, sebków, wieśniaków i nieudaczników/przegrywów. Polecam pasjonatów, których sukces napędzał życie a nie tych co w ostatniej chwili gonią za kasą i uznaniem.
@SteveFoKS i niestety na osobach z typu przez ciebie polecanych też się przejechałem. Po tacy znajomi, po zapoznaniu innych osób się mocno zmieniali.
@rafik54321 Jesteś starszy ode mnie, bliski 30-ki wiele przeszedłeś i gdybym idealizował to było by nie na miejscu, ale niech padnie to słynne ,,ale"... najważniejsi nie są przyjaciele spełniający oczekiwania jakie napisałem, ale twoje dziewczyna jako stała partnerska spełniające te wymagania.
@rafik54321 Ja mam wrażenie, że ze znajomymi jest taki cykl życia: wpierw starają się robić jak najlepiej, ale wystarczy przeprowadzka do sąsiedniego miasta, czy zmiana pracy na bardziej zajmującą i już się zmieniają.
Nie wszyscy, bo np. kumpel co pracuje w Holandii, jak wraca do Polski to razem pijemy, czy coś. Z tym, że musieliśmy też trochę swoje przejść.
@SteveFoKS problem ze rodziny też to dotyczy.
@rafik54321 Jesteś dorosły i niezależny.
@SteveFoKS żeby się rodzina chciała odje***ć to by było spoko... A tacy to jak guano. Zmyjesz a i tak śmierdzi.
@rafik54321 Nie znam twojej sytuacji i na ile jesteś niezależny (finansowo) od rodziny, dostrzegasz to jako problem i bardzo to przeszkadza. Trzeba zrobić kroki, pierwszy to czemu rodzina nie chce się d0pierdIić czy mają coś w życiu innego niż ty i czy ich ego nie jest uzależnione od twojej obecności. Jeżeli tak jest i nawet gdy zyskasz ich szacunek to tylko w tymczasowym charakterze i do pierwszych trudności (nie mówię o porażce)
Zastosuj taktyczny odwrót, niech przeszkadzanie Ci nie będzie miało podstaw/sensu a wysiłek w to włożony niech nie spełnia warunków Januszostwa ani niech nie będzie sposobem na nudę czy zawiść. Ale podstawa to wciąż twoja niezależność finansowa.
Polecam tą książkę ,,JAK RADZIĆ SOBIE Z LUDŹMI, KTÓRYCH NIE DA SIĘ ZNIEŚĆ" Rick Brinkman Rick Kirschner
https://www.ceneo.pl/76760513
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2022 o 13:36
@SteveFoKS bo moja kochana rodzinka to pasożyty. Logika kalego to standard. Jak im się pomaga, to jest cacy, ale jak ktoś inny potrzebuje pomocy to już jest źle.
Taktyczny odwrót daje im tylko jeszcze większe możliwości manewru. Jedyne co rozumieją to brutalna siła. Mówiąc wprost, muszę własnej rodzinie skopać tyłek - tylko wtedy dadzą mi spokój.
Im dowalanie mi, po prostu ich bawi.
@rafik54321 Taktyczny odwrót na wyczerpanie tak by nie mogli być Januszami, nie widzieli w tym sposobu na nudę i tak by ich działanie samo w ich oczach było paradoksem. A skoro mówisz o zdecydowanych środkach to czemu nie dały skutki, taktyczny odwrót to też stosowanie pasywnych konsekwencji.
@SteveFoKS spokojnie, to są takie uparciuchy że cię wytropią. Od takich ludzi nie uciekniesz.
Tylko że żeby zauważyć paradoks, to trzeba chcieć to widzieć. Potrafią ciebie nawyzywać, poniżyć, obrazić się, potem ciebie obwiniać o kłótnię. I to wszystko bez wypowiedzianego przez ciebie słowa. Mówimy o takim poziomie spie****a umysłowego.
"A skoro mówisz o zdecydowanych środkach to czemu nie dały skutki," - bo nie bardzo mam już siły się szarpać i chyba nigdy do końca nie miałem, bo taka polityka (tj polityka rodzinki) była od zawsze. Więc nigdy nie nabrałem sił które mieć powinienem.
@rafik54321 to się odetnij w 80% od nich i tyle
@SteveFoKS pozostałe 20% to i tak o 20% za dużo.
@skromny gdyby tylko o to chodziło, że po prostu braknie czasu i kontakt się powoli urywa, to serio bym się o to nie czepiał. Ja jednak mówię o czymś innym.
@RealSimon no ja to chyba wolałabym nie spotkać żadnej z moich "przyjaciółek".
W przypadku gdy chodzi o to, że ktoś dzwoni tylko po to, gdy czegoś potrzebuje, daję sobie rękę uciąć, że chodzi o "przyjaciółki"
@wonskji Od razu nasuwa się myśl o tych biednych uciśnionych kobitkach, które na lewo i prawo cisną hasła o 'incelach' i takie tam, a zachowują się dokładnie tak, jak opisywane przypadki. No bo przecież, gdyby nie miał złych zamiarów, to niczego by nie oczekiwał. No, ale darmowy tragarz, czy pomoc z kompem to czemu nie.
Miałem dwóch fałszywych kumpli:
pierwszy kumplował się ze mną gdy kręciła się wokół mnie pewna dziewczyna którą nie byłem zainteresowany, zdobył ją po czym nie mógł znieść jej spania do mnie i jej nie utrzymał
Drugi: Syn samotnej matki, nie mógł zaakceptować, że wzrastam w szczekliwym domu i mogę się realizować w tym co lubię.
Tak jest kiedy zaledwie znajomych/kolegów/koleżanki nazywa się przyjaciółmi.
Jest przecież cała gradacja stopnia zażyłości. Przyjaciel to najwyższy level, i jak głosi znane powiedzenie "poznaje się go w biedzie".
Akurat z tymi szkolnymi przyjaciółmi, czy z pracy, to nie tak, że są fałszywi. Przebywając w jakimś miejscu wspólnie, mamy o czym rozmawiać, zachowujemy ciągłość kontaktów i tak to się kręci, jest fajnie i szczerze. Kiedy jednak ten wspólny schemat znika, ludzie się rozchodzą. Szanse na przetrwanie mają tylko te relacje, które wychodzą mocno poza konkretne budynki czy sytuacje. Czyli, jeśli poza pracą/szkołą często się spotykacie, to jest szansa, że mimo radykalnej zmiany planów dnia dacie rade się dograć i to utrzymać.
Nie ma czegoś takiego jak przyjaciele. Są tylko znajome twarze.
Przypomniałem sobie coś sprzed lat. Miałem jakieś 16 lat, był wrzesień, pierwszy rok w nowych szkołach po gimnazjum. Spotkałem na mieście "kolegę", z którym byłem w tej samej klasie od przedszkola do końca wspomnianego gimnazjum, w tym niemal sześć lat w jednej ławce. Jeśli kogoś miałbym wtedy nazwać swoim "prawdziwym" kolegą, to byłby to właśnie on. Pomyślałem: "Zaj++iście, nadgonimy, pogadamy, itp.". Otóż... no nie. 'Krzychu' bez cienia skrępowania stwierdził, że trzymał ze mną przez te wszystkie lata tylko i wyłącznie dlatego, że w razie potrzeby mógł ode mnie.. ściągać, i był 'kryty' przed nauczycielami, skoro siedział z prymusem. A skoro teraz już uczymy się w różnych miejscach, to nie ma potrzeby kontynuować tej znajomości. Nigdy wcześniej nie poczułem się jak taki skończony frajer. Nigdy wcześniej też nie kopnął mnie z taką mocą dysonans pomiędzy moim - błędnym - wyobrażeniem na czyjś temat a tym, jaki ten ktoś naprawdę był. Z jednej strony, sytuacja wydała mi się wtedy czymś niemożliwie absurdalnym, z drugiej - wszystkie niepasujące dotąd elementy wskoczyły na swoje miejsca. Lekcja na lata, jak sądzę.
Pod koniec liceum dowiedziałem się, że byłem jednym z nielicznych z klasy których nie informowano o spotkaniach paczki z klasy. Ale zlałem to, dzięki czemu mam dzisiaj naprawdę wartościowych ludzi w kręgu znajomych, przyjaciół. A swoją drogą - w rodzinach też zdarzają się takie sytuacje i to dość często, dlatego pewnie niebawem ktoś wrzuci podobny temat w stylu "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu". Pozdrawiam.
Ludzie nazywają innych przyjaciółmi, bo to takie modne, mieć całe grono przyjaciół jak w serialach. To niewiele się różni od nazywania koleżanki swoją dziewczyną. Zaklinanie rzeczywistości.
w młodości spotkałam chyba tylko samych fałszywców. ta pierwsza, która mówiła mi "jestes moja najlepszą przyjaciółką" gdy coś ode mnie dostawała, jak nie dostała prezentu to szła do innej. druga, trzecia i czwarta były ze mną taj długo, aż na horyzoncie nie pojawił sie ktoś lepszy. kolejne - gdy tylko skończyła się szkoła, zapomniały, że istniałam. Także gdy dorosłam i zmądrzałam, przestało mi zależeć na ludziach.