Otóż nie! Hipopotamy to wyjątkowo łatwe do zirytowania dzikusy, co wywnioskować można patrząc chociażby na ich stosunek do krokodyli, z którymi zdarza im się dzielić akweny. Uważa się, że te zwierzęta zabijają więcej ludzi niż lwy, słonie, bawoły i nosorożce razem wzięte. Hipopotam to stworzenie bardzo terytorialne i płochliwe. Ponoć nie lubi być zaskakiwane, szczególnie wtedy, gdy ma pod opieką młode. Wówczas bestie te okazują się całkiem szybkie i zawzięte. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ich waga dochodzi nawet i do 2 ton, to spotkanie z takim rozpędzonym cielskiem raczej na pewno źle się dla człowieka może skończyć.
Ach, jeszcze jedna ciekawostka na temat ich „terytorialności”. Otóż hipopotam, podobnie jak wiele innych ziemskich przedstawicieli fauny, znakuje swój teren. Zamiast jednak paskudzić uryną hydranty, wzorem zwykłego kundla, zwierz defekuje kręcąc przy tym tym ogonem, niczym śmigłem. W ten sposób ekskrementy zostają rozrzucone w promieniu wielu metrów i wszyscy wiedzą, że obszar zafajdany kaką należy do hipcia.
Demon prędkości, mistrz szybkiej, ciętej riposty, przekozak, który w galopie konkurować może tylko z gepardem! Leniwiec. Cóż, tak naprawdę to każdy z nas marzyłby o żywocie takiego stworzenia. Mieszka ono sobie na drzewie gdzieś w południowoamerykańskiej dżungli, większość czasu śpi i grzeje futro na słońcu. Czasem coś zje. Przemianę materii ma to-to bardzo wolną, więc nie musi co chwilę gnać do ubikacji.
Raz na tydzień schodzi taki leniwiec na ziemię, aby tak w spokoju wypróżnić się do wykopanego przez siebie dołka. Wysrywa wówczas nawet i 1/3 wagi swego ciała! Cóż za higieniczne stworzenia, pomyślicie. Cóż, w rzeczywistości kreatury te wcale takie czyściutkie nie są. Ich futra to dom dla grzybów, kleszczy oraz… ciem. I to właśnie prawdopodobnie przez wzgląd na te ostatnie, zwierzę to ryzykuje swoje życie (podczas takiej właśnie ekspedycji na dół umiera prawie połowa leniwców!). To na ziemi bowiem wspomniane ćmy mogą składać swoje jaja.
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że leniwce warto omijać z daleka. Według niedawnych badań stworzenia te wyjątkowo gustują w ludzkich odchodach i często zdarza się, że mieszkańcy amazońskich wiosek muszą wyciągać leniwce z latryn…
Swego czasu reżyser Kevin Smith stwierdził, że dziobak jest dobitnym dowodem na to, że Bóg ma poczucie humoru. No bo jak inaczej nazwać składającego jaja ssaka, który ma dziób? Podobno, kiedy europejscy przyrodnicy po raz pierwszy dostali truchło dziobaka do przebadania, byli przekonani, że padli ofiarami idiotycznego żartu ze strony podróżników, którzy ten „dar” przywieźli im z Australii.
Tymczasem ta przedziwna płetwiasta istota była nie tylko całkiem prawdziwa, ale i posiadała na swych tylnych kończynach niewielkie ostrogi, które to produkowały jad! To dość niecodzienna cecha u ssaka! Tak więc karykaturalny, pocieszny wręcz, wygląd okazał się jedynie zmyłką. Dziobak to prawdziwy zabijaka. Jego gruczoły produkują 250 różnych toksyn, a każda z nich inaczej działa na ofiarę – jedne powodują potężny ból, inne zmniejszają ciśnienie krwi, albo wywołują silne krwawienie. Broniący się przed atakiem drapieżnika, dziobak używając swojego jadu potrafi wysłać mniejsze zwierzęta do krainy wiecznych łowów. A jak działa ten mechanizm na człowieka? Cóż, znane i dobrze udokumentowane są przypadki ataku tego stworzenia na ludzi.
Okazuje się, że substancje zawarte w jadzie nie są w stanie zabić homo sapiens. Na szczęście. Nie zmienia to faktu, że ofiara ryczeć będzie z rozdzierającego bólu, który potrafi utrzymywać się całkiem długo. Dodatkowo zranione miejsce może nawet i przez wiele miesięcy być bardzo wrażliwe bodźce. W innych sytuacjach osoba, która miała wątpliwy zaszczyt bycia celem ataku dziobakowych ostróg, dostałaby w szpitalu odpowiednią porcję morfiny, która to pozwoliłaby łagodniej przejść te katusze. Problem jednak w tym, że lek ten jest bezskuteczny w tym przypadku.
Bambinizm to nie jest problem zwierząt, tylko głupawy ludzki wkręt. Zwierzęta postępują całkowicie racjonalnie, dążąc do maksymalnego wykorzystania dostępnych zasobów (kapibara) i samoobrony (reszta). Nieoswojone zwierzę nie kuma, po co duży drapieżnik innego gatunku chce je "pogłaskać" i logcznie interpretuje to jako naruszenie swojej strefy bezpieczeństwa. Taka praktyka, poza ludzkim dziwactwem, nigdzie w przyrodzie nie występuje. Też nigdy nie rozumiałem, skąd w ludziach ta potrzeba.
Borsuk, niby takie sympatyczne zwierzę. Potrafią być uparte i nie ustąpią drogi w lesie.
Kapibara zła bo zjada własne odchody? A co, goryle tego nie robią?
pies początku może wydawać się przyjaznym zwierzęciem ,mimo tego może cię pogryźć i zabić
Zjadanie własnych odchodów czyli cekotrofia to nie tylko zwyczaj kapibar ale i reszty gryzoni od świnki morskiej począwszy. One produkują dwa typy odchodów, jedne nie są do końca strawione więc trawią jeszcze raz. Żadna sensacja w gryzonim świecie.
Rzezucha0 - robią tak zającowate i niektóre gryzonie. Myszy, szczury, chomiki i inne - nie.