Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
95 118
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Xar
+9 / 21

Niby dlaczego ktos ma oddawac swoje zarobione pieniadze na utrzymanie potomkow jakiegos kogos? Dlaczego nagradzac geny jakiegos gwalciciela albo pijaczyny? Tak, wiem, trafiaja sie dzieci ktorych rodzice zgineli i nie maja krewnych ktorzy by je mogli adoptowac, ale jaki to znikomy procent? Dodatkowo brak historii chorob w rodzinie czy czegokolwiek istotnego z punktu widzenia medycznego. Pomijajac juz na chwile fakt, ze znaczna czesc patologii jest dziedziczona w genach

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar PIStozwis
-1 / 9

@Xar Patologia w genach? Jaja sobie robisz? Głównie wychowanie w patologicznym środowisku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Xar
+2 / 2

@PIStozwis polecam: https://joemonster.org/art/50954
Moze nie jest to artykul naukowy, ale zawiera wiele ciekawych informacji - W 2014 roku Dębiec i Sullivanp rzeprowadzili testy na mysich samicach będących w ciąży. Zwierzęta umieszczono w specjalnej klatce, której podłoga była podłączona do prądu. Wykonywano na nich eksperyment, który polegał na tym, że najpierw podawano ciężarnym samicom miętę do wąchania, a potem od razu zaczynano razić prądem. Przez wielokrotne powtórzenie tego doświadczenia, powstał tzw. odruch warunkowy, tzn. że po wielu powtórzeniach, najpierw zapach, potem ból, doszło do tego, że sama woń mięty powodowała odczuwanie lęku u samic: chowały się w rogu klatki, trzęsły się, stroszyły sierść.(...) Potomstwu stresowanych ciężarnych samic podawano wyłącznie do wąchania miętę, bez rażenia ich prądem. Wtedy młode zaczynały się bać, mimo, że nie były rażone prądem, czyli bały się, choć nie wiedziały czego. W późniejszym czasie Brian Dias i Kerry Ressler,zrobili bardzo podobne doświadczenie, tylko zamiast mięty użyli kwiatu wiśni. Dowiedli, że pojawiające się lęki (bez działania bodźca bólowego) dziedziczą się do trzeciego pokolenia. Oprócz tego, aż do trzeciego pokolenia, zwierzęta miały zmiany w mózgu w postaci powiększonych jąder migdałowatych, które odpowiedzialne są za lęk i agresję. Były z tego powodu wystraszone i agresywne, zupełnie bez powodu. Miały również podwyższone stężenie kortykosteronu we krwi, czyli hormonu stresu, we wszystkich trzech pokoleniach. Mało tego, we wszystkich pokoleniach liczba receptorów, które reagują na ten zapach, również była zwiększona, czyli zwierzęta, które nigdy nie wąchały kwiatu wiśni, miały zwiększoną liczbę receptorów na ten zapach. Można powiedzieć, że miały „podświadomość obronną”, żeby uciekać w razie wykrycia zapachu kwiatu wiśni. Naukowcy udowodnili również, że zmiany dziedziczą się nie tylko poprzez matkę, ale również poprzez ojca.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar PIStozwis
-1 / 7

@Xar Akurat Joemonster nie jest w żadnym wypadku miarodajnym źródłem. A wszelkiego rodzaju patologii nie można odziedziczyć w genach. Geny nie przekazują zachowań. Natomiast zachowanie można oczywiście dziedziczyć, ale na pewno nie w genach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Xar
+4 / 4

@PIStozwis zwierzęta miały zmiany w mózgu w postaci powiększonych jąder migdałowatych, które odpowiedzialne są za lęk i agresję. Były z tego powodu wystraszone i agresywne, zupełnie bez powodu.
W artykule masz podane z jakiej jest to ksiazki

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MG02
+8 / 10

Chciałbym zapytać ile dzieci zaadoptował autor demota?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
+3 / 3

W naszej dzielnicy pewna bardzo szanowana rodzina adoptowała chłopczyka. Jak miał 19 lat zamordował przybraną matkę, bo mu nie chciała finansować jego imprezowego stylu życia.

I przykład z drugiej strony. Moi bliscy znajomi adoptowali dwutka, którego mama zostawiła w szpitalu, bo urodził się bez nóg od kolan, bez jednej ręki od łokcia i trzema palcami w drugiej rece. Teraz chłopak skończył studia prawnicze i ożenił się z piękną dziewczyną. Jest dla przybranych rodziców wielka radością.

Tak że tego..., różnie bywa z tymi adoptowanymi dziećmi. Zresztą, tak samo jak z własnymi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
+1 / 1

Życie dzieci psują też schamiali dorośli bluzgajacy swobodnie w przestrzeni publicznej.
Znam gościa po 40 , dla którego najwiekszym wstydem i traumą z dzieciństwa była bluzgająca matka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar bezn
+3 / 3

Dzieci to nie zwierzątka. Zresztą, z jakiegoś powodu ludzie chcą mieć własne dzieci a dopiero, gdy taki obrót rzeczy okazuje się niemożliwy próbują przejść szczegółową weryfikację urzędniczą by móc zostać rodziną zastępczą. A tak się dzieje ,,urzędowo" bo dzieci to nie zwierzątka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Karolciami
-2 / 2

Wychowywanie nie swojego dziecka jest niezgodne z naturą. Po to jesteśmy zaprogramowani na posiadanie potomstwa, aby przekazać mu nasze własne geny. Gdyby było inaczej, to już dawno wszystkie dzieci z domów dziecka miałyby rodziny zastępcze. Przecież ciąża to ciężki okres dla kobiety, poród nawet dziś jeszcze bywa ryzykowny. Na logikę, po co się męczyć z ciążą porodem, połogiem i utrata wyglądu skoro można wziąć dziecko z domu dziecka. Jak pójdziemy dalej tym rozumowaniem to po co w ogóle mieć dzieci. Obowiązki koszty stres. To bez sensu jest.
Większość ludzi ma dzieci, bo podąża za instynktem (szczególnie kobiety w pewnym wieku zaczynają odczuwać taką potrzebę) - ja też. Na podstawie tego instynktu buduje się więź między dzieckiem a rodzicem.

Gdybym nie mogła mieć własnych dzieci, nie wiem, czy kiedykolwiek bym się zdecydowała na cudze. Bałabym się, że nie starczy mi sił i chęci, aby wziąć na siebie ciężar około 20 lat wychowania i do końca nie wiedziałabym, dlaczego to robię. Jeszcze może bym rozważyła taką opcję, gdyby to było dziecko mojego męża z inną kobietą. Bo na przekazaniu jego genów pośrednio i mnie zależy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K katem
+3 / 3

Autor demotywatora zupełnie zapomniał, że nie jest łatwo adoptować dziecko, bo zdecydowana większość dzieci w domach dziecka ma rodziców, którzy nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich, przez to te dzieci nie mogą być adoptowane.
Nie wspominam o innych aspektach adopcji.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Autarch12
0 / 0

Adopcja dziecka to nie taka prosta sprawa. Istnieje wiele przyczyn. Po pierwsze prawne. Wiele dzieci nie może być adoptowane bo ma nieuregulowany status prawny. Wystarczy ,że taka pseudomamusia weźmie dziecko raz na kwartał na krótki spacer i takie dziecko nie może być adoptowane. Dwa nawet jeśli dziecko może być adoptowane to i tak większość z nich nigdy nie znajdzie rodziny. Wiele z tych dzieci jest bardzo ciężko chorych ,które wymagają kosztownej specjalistycznej opieki. Tylko najbogatsze rodziny mogą adoptować takie dzieci ,zwyczajne po prostu tego udźwigną, Kolejna sprawa to ,że większość takich dzieci to osoby po przejściach. Niejednokrotnie doświadczyły przemocy domowej. Sprawia ,to że takie dzieci potrzebują opieki psychologia i specjalnego traktowania. Dlatego adopcje są tak rzadkie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem