Chyba najsłynniejsze "oszukać przeznaczenie" w historii. Franciszek Gajowniczek miał zginąć. Było to niemal pewne. SS-mani wybierają 10 osób, by ukarać za ucieczkę jednego więźnia. I wśród nich był on. Nagle z tłumu na apelu wychodzi Maksymilian Kolbe, który wcześniej go nie znał. I zgłasza się, by to on umarł śmiercią głodową, a nie Gajowniczek. Coś nieprawdopodobnego. Niesamowita sytuacja.
Podcast dotyczy tego, bo było później. Jak żyć z takim ciężarem? Czy jest to w ogóle możliwe? Co zrobić z tak wielkim wyrzutem sumienia? Czy daje ci to spokój w głowie? Jak wspominać swojego wybawcę?
Może pan Kolbe chciał odkupić swoją parszywą antysemicką działalność z przed wojny?
Podejrzewam, że nie był to akt poświęcenia i odwagi, lecz objaw depresji i chęci skrócenia własnego cierpienia.