Super, teraz nieco inne pytanie - ile to jednocześnie zużywa prądu? Kontrolowanie i stabilizowanie mikroklimatu musi pochłaniać energię. Chłodzić w upał, grzać w mrozy itd.
Bo finalnie może dojść do sytuacji że koszta przewyższają zyski.
Tradycyjne rolnictwo nie zużywa de facto prądu do samego wzrostu roślin.
@rafik54321 ale zużywa wiadra ropy. No nie bądź pan tuman.
Myślisz, że nikt niczego nie policzył, tylko się rzucił na jakieś szklane domy i potrzebuje anona z netu żeby mu to wyklarował?
@pibi80 ale nie zużywa prądu który jest z węgla. I pomyśl przez 30s chociaż o tym. Co bardziej zatruje środowisko, jeśli kilka razy w roku przeleci się ciągnik po polu, czy całoroczne utrzymywanie stałych i optymalnych warunków do wzrostu?
Ciągnik przepala kilka litrów paliwa na godzinę. W godzinę można objechać spore pole.
Wiesz jaką mocą dysponują pompy ciepła czy klimatyzatory? Liczone w kilowatach.
Godzina pracy ciągnika to zanieczyszczenie równe dobie ogrzewania. Tylko tu mamy to ogrzewanie/chłodzenie, odpalone okrągły rok. Ciągnik po polu jeździ kilka razy w roku.
Zaorać, zasiać, nawieźć, opryskać, zebrać. Koniec.
Do tego właśnie nie zapominaj że prąd też nie jest znikąd. Produkcja prądu też smrodzi. Sęk w tym, że taka uprawa zużywa proporcjonalnie więcej prądu niż klasyczne rolnictwo zużywa ropy/paliwa.
Ostatecznie ekofanatycy, nic nie stoi na przeszkodzie aby pierdyknąć ciągnik elektryczny XD. Wtedy będzie cacy? Technicznie to wykonalne. Czy ma to sens? Ni cholery, bo akumulatory to pomyłka w pojazdach elektrycznych.
Technologia wodorowa - TO jest przyszłość i ekologia.
@rafik54321 jasne, nie zużywa prądu, energii, aha, jasne. Rozumiem, że pola się "same nawadniają bo deszczyk pada" ? W Polsce nie padało od 7 dni i nie zapowiada się aby deszcze niespokojne jakoś nas nawiedziły w ciągu kolejnych kilku dni. Tymczasem teraz jest najważniejszy okres dla wzrostu roślin gdyż aby plon był wysoki i nasionka zawiązały, muszą być podlewane.
O uprawach szklarniowych nie wspomnę gdzie pomidory i ogóry muszą być podlewane 5-7 nawet do 10 razy dziennie, inaczej wszystko padnie.
Tradycyjne bio-rolnictwo, tylko na nawozach sztucznych i pod chmurką, nie jest tak wydajne jak przemysłowe. Gdyby nie uprawy wielkopowierzchniowe to by kilogram ziemniaka kosztowałby ze 100 pln a pomidorów ze 200 pln.
@pibi80 Tak, myślę że własnie jakiś lewacki ekoaktywista sobie tak to wymyślił w swoim mokrym śnie. Tylko że to całe ustrojstwo wymaga mnóstwa prądu i mnóstwa nawozu. I to nie prądu z paneli fotowoltaicznych, co to za 15 lat trzeba będzie je zutylizować w jakiś sposób, najprawdopodobniej albo poprzez zakopanie na jakieś pustyni albo poprzez składowanie gdzieś w kosmosie (bo panele są mało wyrozumiałe na potrzeby ekologiczne i nie chcą się rozkładać) a nawóz to nie taki od krówek i kurek, tylko sztucznie produkowany. Ten sam nawóz, który w obecnych czasach powoduje, że ceny produktów rolniczych są w pytę drogie. A produkuje się go przy użyciu gazu i prądu. I koło się zamyka. Czy takie uprawy mająsens? Tak, w przypadku, jak ktoś napisał, lotów kosmicznych, kolonializacji planet, lub ewentualnie w obliczu katastrofy klimatycznej. Aczkolwiek od lat 80-tych przeżyłem już tyle katastrof klimatycznych (od dziur ozonowych przez topniejące lodowce i zalane miasta, popalone lasy tropikalne itd.) że kolejne ostrzeżenia już nawet na mnie wrażenia za bardzo nie robią, tym bardziej że widzę, że Europa, która zajmuje jakieś, nie wiem, 1/8 powierzchni ziemi robi za ekologicznego Chrystusa świata, podczas gdy wszyscy pozostali mają na ekologię ostre wyjebongo... Podobnież jak od 2007 roku przeżyłem już zmianę Polski w Irlandię, Anglię, zieloną wyspę, Grecję, Wenezuelę, Portugalię, Węgry, Turcję, że o batustanie nie wspomnę... A kraj jak był tak jest i kula się w nim wciąż tak samo jak się kulało.
@rafik54321
Nie ma co przesadzać z tym chłodzeniem i grzaniem cały rok. Nikogo nie byłoby na to stać. Takie farmy natomiast musiał ktoś zbudować. zrobienie 1ha budynku pochłania gigantyczne ilości zasobów, w porównaniu ze zużyciem sprzętu na 10ha gruntu. Przy okazji każdy budynek zaburza wchłanianie wody przez glebę, co z tego, że wymaga mniej wody, jak wysusza ziemie i wpływa na powstawanie powodzi.
Obstawiam, że sama produkcja takich regałów metalowych na te rośliny na obszarze 1ha pochłoneła więcej energii niż jest w stanie wykorzystać 100ha gospodarstwo przez 100lat.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
30 maja 2023 o 14:24
@pawel1481 Optymalne warunki są jedne, warunki na zewnątrz praktycznie zawsze są inne. Korygowanie tych zmian musi zużywać sporo energii, zwłaszcza na dużym obszarze.
Takie farmy mogą mieć sens wyłącznie tam, gdzie trzeba produkować żywność, a nie ma gdzie tego robić.
Być może w na jakiś jałowych bardziej górzystych terenach. Wtedy koszta są drugorzędne, bo i tak taniej jest produkować drogo na miejscu, niż dowozić z bardzo daleka. Tylko takich miejsc, gdzie nie opłaca się dowozić, a jednocześnie nie da się klasycznie uprawiać jest bardzo, bardzo mało.
Ewentualnie może to mieć sens w miejscach, gdzie chcemy uprawiać rośliny które naturalnie nie występują w danym miejscu (i to głównie te rośliny, które po zbierze trzeba szybko zużyć).
To trochę jak z mięsem laboratoryjnym. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby hodować gotowe steki w procesie namnażania komórek. I nawet to by było "eko" bo przecież sprawność namnażania takich komórek jest wyższa, niż po przez wzrost zwierzęcia. Sęk w tym, że wszystko w okół takiej produkcji jest pierdyliard razy droższe niż klasyczne rozwiązania. Może kiedyś się to zmieni, ale dziś możemy oceniać to co jest.
Coś czego ekoświry nie kumają. Żadne z ich ekologicznych czy pseudoekologicznych rozwiązań nie przetrwa, jeśli będą chcieli naginać gospodarkę pod ekologię. Niech wymyślą rozwiązanie które jest pod każdym kątem tak samo dobre lub lepsze niż tradycyjne, to przedsiębiorcy przywitają je z otwartymi ramionami XD.
@rafik54321
Już wyjaśniam jak działa zasilanie takich szklarni, bo widzę dużo tu mitów.
Otóż przy tak dużym zagęszczeniu roślin jakie występuje w tych szklarniach pojawiają się niedobory (tak, niedobory) dwutlenku węgla. Aby zasilić taką szklarnię stosuje się lokalne generatory węglowe. Wytwarzają one prąd, CO2 oraz ciepło i wszystkie 3 zasoby są w 100% wykorzystywane przez szklarnię.
CO2 wykorzystywane jest na bieżąco, a prąd i ciepło gromadzone i wykorzystywane proporcjonalnie do zapotrzebowania.
A co do warunków na zewnątrz, szklarnie te są zwykle dosyć dobrze izolowane.
W Polsce nie jest to popularne rozwiązanie, ale w UK często prywatne osoby posiadają szklarnie z dwuwarstwowego szkła, a dla biedniejszych szklarnie ocieplane dwiema warstwami folii babelkowej. Tylko takie ocieplenie wystarcza by taka prywatna ogrodowa szklarnia utrzymywała 15*C kiedy na zewnątrz jest śnieg.
@bartes123 no toż właśnie tutaj chodzi o eksperyment. Nikt tego nie wdraża na pełną skalę zastępując tym zwykłe, "horyzontalne" pola. Nie ma to nic wspólnego z lewactwem, prawactwem ani debilstwem, które tutaj w wątku dość mocno wybiło.
@rafik54321 Afryka czeka od co najmniej 40-lat (tyle żyje to się wypowiadam), na to aż im ktoś żarcie ogarnie w jakikolwiek sposób. Tam się jakoś nikt nie pcha z super duper magicznymi farmami. Ciekawe dlaczego?
Dla tych, którzy nie wiedzą ile to akr, tłumaczę: 3 akry to mniej więcej 2 morgi.
W takich monokulturach możliwości wystąpienia masowego patogenów są większe. Rośliny dostają jedynie sztuczne nawozy. Największą zaletą jest tania produkcja. Reszta to wady. Smak takich warzyw znamy i wiemy jak bardzo różnią się od ogródkowych.
@koszmarek66 "dla tych, którzy nie wiedzą ile to akr, tłumaczę: 3 akry to mniej więcej 2 morgi"... Bardzo fajnie wytłumaczyłeś... tym bardziej że jedna morga to różne wielkości w zależności od regionu :D czy to w Polsce czy za granicą :D 1 akr to niemal 4047m2, 0,4hektara, a 1ha to jest 10000m2 czyli(dla przykładu kwadrat powierzchni) 100 na 100 metrów
Otóż to. Jakieś 70 lat temu krążyły papierowe "demoty", wyjaśniające, jak tania i wydajna jest hodowla kur w klatkach, stymulowanych sztucznym światłem i sztucznie przygotowaną paszą. Podobnie hodowla krów i świń w boksach na podłodze z prętów i betonu. Sama oszczędność. I wszystko szło pięknie, tylko się zesrało...
@koszmarek66 @Pasqdnik82
Jakie znaczenie w przypadku tego demota mają te wielkości ? Przecież jest napisany stosunek. Niezależnie od tego ile wynosi akr, stosunek 1:10 nigdy sie nie zmieni.
@didja
W zasadzie hodowla kur w klatce, poza względami moralności jest dość dobra. Potrzeba mniej antybiotyków w stosunku do wolnego wybiegu. Bo kury na wolnym wybiegu najczęściej są stłoczone w jednym miejscu, przez co transmisja chorób jest dużo wyższa. Wolny wybieg nie jest tym, o czym myslisz jeśli myślisz o "zdrowych jajkach kurek z wolnego wybiegu". Otóż to jest tłum kur jedna przy drugiej, faszerowanych lekami tylko po to, żeby nie padły. Pokarm mają taki sam jak te w klatce.
Wolny wybieg to największe oszustwo mediów i hodowców kur... Celowo nie wspomniałem o 4rtej kategorii jaj z oznaczeniem 0, bo te już teoretycznie są lepsze od pozostałych jakościowo. Pytanie na ile.
@pawel1481 Trochę dookoła ale dotarłeś do sedna mojej ironii. Można było zamiast ark napisać ar, morgę, ha, kwadratowy rok świetlny... Ale zamiast bezmyślnie przeklejać coś z obcego trzeba było odrobinę pomyśleć... pomyśleć.
Parę tysięcy lat kury tłoczyły się w gospodarstwie i jakoś obyły się bez antybiotyków. A pół wieku kur upchniętych w klatkach o wielkości niepozwalającej im nawet dobrze dzioba podnieść (który to dziób zresztą się przycina) spowodował taki masowy wzrost chorób, że z powodu faszerowanych antybiotykami po gardło drobiu, bydła i trzody chlewnej ludzkość zaliczyła zbiorową antybiotykooporność. Tak że wybacz - nie przekonuje mnie Twoja argumentacja :).
@didja
Po pierwsze choroby zawsze będą i były, po drugie jest jednak podstawowa różnica, między skupiskiem 10 do nawet 100 kur obok siebie, jak to było w normalnych gospodarstwach, a 1000 czy 10tyś... Bo tak to wygląda. Kury nie mają jakichś super innych mechanizmów zarażania niż ludzie... Ot kontakt kura-kura jest zaraźliwy. 1 kura, która może sie zarażać od 10tyś innych osobników, ma wyższą szanse na chorobę, niż taka, która ma w promieniu 10metrów ich powiedzmy 100 sztuk...
Wpisz sobie w grafice google wolny wybieg... I to nie do końca oddaje realia, w jaki sposób te kury są hodowane.
Chemiczna uprawa, sztuczne warunki nastawione na "taniość" za wszelką cenę. Podobne do chowu klatkowego drobiu. Plus tony antybiotyków, polepszaczy i konserwantów. Smacznego!
Uprawa tradycyjna zużywa wodę jedynie na papierze. Bo większość pól u nas nie musi być nawadnianych. Zużywa tą wodę która i tak by spadła w postaci deszczu i spłynęła do Bałtyku. Tu zaś musi być dostarczona pompą do nawadniania.
Co by nie mówić jest to technologia pozwalająca potencjalnie zapewnić źródło pożywienia na innych planetach oraz stacjach kosmicznych w przypadku misji kolonizacyjnych w przyszłości. Co do użytku obecnego ciężko się wypowiedzieć bo pewnie korporacje będą fałszować informacje w jedną stronę a łasi na pieniądze i dotacje rolnicy w drugą. Nie mniej patrząc na zmiany klimatyczne jest to technologia przyszłości.
Tłumaczenie chyba przerosło Autora. Gospodarstwa kontrolowane przez klimat? Raczej uprawy z kontrolowanymi warunkami klimatycznymi.
Oprócz tego takie uprawy zużywają ogromne ilości energii elektrycznej, potrzebnej m.in. na oświetlenie (rośliny jakimś cudem nie chcą rosnąć na ciemnych półkach) i nawozów, a wyprodukowane w ten sposób rośliny nadają się raczej jako ozdoba, a nie artykuł spożywczy.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
28 maja 2023 o 13:56
I przy okazji kontrole nad żywnością zyskają korporacje. Świetny interes!
Po za tym, kto zmyślił gadkę "zużywa wodę" rolnictwo nie zużywa wody, nadaje obieg w przyrodę co jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
28 maja 2023 o 18:04
@camper52 Nie, wodę pitną zużywają fabryki, niszcząc ją i zanieczyszczając rzeki i jeziora. W rolnictwie woda wróci, spłynie do rzek, skorzystają na niej rośliny, zwierzęta a w czasie plonu i ludzie. Kiedyś wystarczyło wody w gospodarstwie, ale ktoś mądry wymyślił, że trzeba podłączać się do wodociągów (w USA).
A w Polsce brakuje wody.... bo od lat gospodarka wodna jest na dnie. Nic się z tym nie robi. Trzeba budować zbiorniki, oczyszczać dna rzek, kiedyś to robiło się samo, ale państwo uznało że będzie robić to lepiej lecz zapomniało, że na to trzeba by wydać kasę i dalej o tym nie pamięta.
O takich projektach, jak wspomniany, słyszałam już 10 lat temu. Miała to być odpowiedź na deficyt produkcji rolnej w miastach, tzw. szklarnie miejskie, gdzie na powierzchni wielkości dużego centrum handlowego (których w miastach jest całe mnóstwo) prowadzona jest zamknięta uprawa szklarniowa i nawet jest jakiś działający startup który buduje takie obiekty. Rośliny też muszą odpoczywać a w uprawach, które są w 100% zamknięte chodzi o skrócenie cyklu dobowego z 24h do 21h, co ma przyspieszyć wegetację, i one nie wyglądają tak jak na obrazku. Kłopot w tym, że taka produkcja jest średnio opłacalna. Koszty energii elektrycznej w mieście, wody czy ścieków są przeogromne, więc takie miejskie farmy powstają bliżej rzek lub innych źródeł wody (np. w dokach morskich, gdzie wodę można odsalać). Woda do uprawy nie musi być super oczyszczona. Wykorzystana woda do podlewania, tzw. przesącz może być wykorzystana ponownie, ale nie więcej niż 3 razy, potem idzie do kanału (są inne problemy z jej wykorzystaniem, jak np. problem odkażenia, ale to osobny wątek).
Bez szklanego sufitu i ścian, czyli szklarni to nie ma sensu bo sztuczne światło do wzrostu roślin jest tak drogie że opłaca sie je używać tylko dla marihuany
a w jaki sposób ten klimat szklarnię kontroluje? mentalnie? klimatu tam nie ma za grosz. wszystko sztuczne i na pądzie. rośliny sama chemia i bez smaku jak już na półki trafią
Jeśli jest to opłacalne i niezbyt drogie w utrzymaniu, to widzę to jako krok naprzód. Kiedyś rolnictwo to było przecież grzebanie patykiem w ziemi, albo zrywanie dziko rosnących upraw, kiedyś nie było nawozów... Może tak wygląda następny etap rozwoju tej dziedziny?
I jest biologiczną pustynią. Kompletnie zdegraduje środowisko, jeśli będzie na większym obszarze.
Jaki koszt uprawy.
Super, teraz nieco inne pytanie - ile to jednocześnie zużywa prądu? Kontrolowanie i stabilizowanie mikroklimatu musi pochłaniać energię. Chłodzić w upał, grzać w mrozy itd.
Bo finalnie może dojść do sytuacji że koszta przewyższają zyski.
Tradycyjne rolnictwo nie zużywa de facto prądu do samego wzrostu roślin.
@rafik54321 To nie dobra o tym mówić!
@rafik54321 ale zużywa wiadra ropy. No nie bądź pan tuman.
Myślisz, że nikt niczego nie policzył, tylko się rzucił na jakieś szklane domy i potrzebuje anona z netu żeby mu to wyklarował?
@pibi80 ale nie zużywa prądu który jest z węgla. I pomyśl przez 30s chociaż o tym. Co bardziej zatruje środowisko, jeśli kilka razy w roku przeleci się ciągnik po polu, czy całoroczne utrzymywanie stałych i optymalnych warunków do wzrostu?
Ciągnik przepala kilka litrów paliwa na godzinę. W godzinę można objechać spore pole.
Wiesz jaką mocą dysponują pompy ciepła czy klimatyzatory? Liczone w kilowatach.
Godzina pracy ciągnika to zanieczyszczenie równe dobie ogrzewania. Tylko tu mamy to ogrzewanie/chłodzenie, odpalone okrągły rok. Ciągnik po polu jeździ kilka razy w roku.
Zaorać, zasiać, nawieźć, opryskać, zebrać. Koniec.
Do tego właśnie nie zapominaj że prąd też nie jest znikąd. Produkcja prądu też smrodzi. Sęk w tym, że taka uprawa zużywa proporcjonalnie więcej prądu niż klasyczne rolnictwo zużywa ropy/paliwa.
Ostatecznie ekofanatycy, nic nie stoi na przeszkodzie aby pierdyknąć ciągnik elektryczny XD. Wtedy będzie cacy? Technicznie to wykonalne. Czy ma to sens? Ni cholery, bo akumulatory to pomyłka w pojazdach elektrycznych.
Technologia wodorowa - TO jest przyszłość i ekologia.
@rafik54321 jasne, nie zużywa prądu, energii, aha, jasne. Rozumiem, że pola się "same nawadniają bo deszczyk pada" ? W Polsce nie padało od 7 dni i nie zapowiada się aby deszcze niespokojne jakoś nas nawiedziły w ciągu kolejnych kilku dni. Tymczasem teraz jest najważniejszy okres dla wzrostu roślin gdyż aby plon był wysoki i nasionka zawiązały, muszą być podlewane.
O uprawach szklarniowych nie wspomnę gdzie pomidory i ogóry muszą być podlewane 5-7 nawet do 10 razy dziennie, inaczej wszystko padnie.
Tradycyjne bio-rolnictwo, tylko na nawozach sztucznych i pod chmurką, nie jest tak wydajne jak przemysłowe. Gdyby nie uprawy wielkopowierzchniowe to by kilogram ziemniaka kosztowałby ze 100 pln a pomidorów ze 200 pln.
@pibi80 Tak, myślę że własnie jakiś lewacki ekoaktywista sobie tak to wymyślił w swoim mokrym śnie. Tylko że to całe ustrojstwo wymaga mnóstwa prądu i mnóstwa nawozu. I to nie prądu z paneli fotowoltaicznych, co to za 15 lat trzeba będzie je zutylizować w jakiś sposób, najprawdopodobniej albo poprzez zakopanie na jakieś pustyni albo poprzez składowanie gdzieś w kosmosie (bo panele są mało wyrozumiałe na potrzeby ekologiczne i nie chcą się rozkładać) a nawóz to nie taki od krówek i kurek, tylko sztucznie produkowany. Ten sam nawóz, który w obecnych czasach powoduje, że ceny produktów rolniczych są w pytę drogie. A produkuje się go przy użyciu gazu i prądu. I koło się zamyka. Czy takie uprawy mająsens? Tak, w przypadku, jak ktoś napisał, lotów kosmicznych, kolonializacji planet, lub ewentualnie w obliczu katastrofy klimatycznej. Aczkolwiek od lat 80-tych przeżyłem już tyle katastrof klimatycznych (od dziur ozonowych przez topniejące lodowce i zalane miasta, popalone lasy tropikalne itd.) że kolejne ostrzeżenia już nawet na mnie wrażenia za bardzo nie robią, tym bardziej że widzę, że Europa, która zajmuje jakieś, nie wiem, 1/8 powierzchni ziemi robi za ekologicznego Chrystusa świata, podczas gdy wszyscy pozostali mają na ekologię ostre wyjebongo... Podobnież jak od 2007 roku przeżyłem już zmianę Polski w Irlandię, Anglię, zieloną wyspę, Grecję, Wenezuelę, Portugalię, Węgry, Turcję, że o batustanie nie wspomnę... A kraj jak był tak jest i kula się w nim wciąż tak samo jak się kulało.
@rafik54321
Nie ma co przesadzać z tym chłodzeniem i grzaniem cały rok. Nikogo nie byłoby na to stać. Takie farmy natomiast musiał ktoś zbudować. zrobienie 1ha budynku pochłania gigantyczne ilości zasobów, w porównaniu ze zużyciem sprzętu na 10ha gruntu. Przy okazji każdy budynek zaburza wchłanianie wody przez glebę, co z tego, że wymaga mniej wody, jak wysusza ziemie i wpływa na powstawanie powodzi.
Obstawiam, że sama produkcja takich regałów metalowych na te rośliny na obszarze 1ha pochłoneła więcej energii niż jest w stanie wykorzystać 100ha gospodarstwo przez 100lat.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2023 o 14:24
@pawel1481 Optymalne warunki są jedne, warunki na zewnątrz praktycznie zawsze są inne. Korygowanie tych zmian musi zużywać sporo energii, zwłaszcza na dużym obszarze.
Takie farmy mogą mieć sens wyłącznie tam, gdzie trzeba produkować żywność, a nie ma gdzie tego robić.
Być może w na jakiś jałowych bardziej górzystych terenach. Wtedy koszta są drugorzędne, bo i tak taniej jest produkować drogo na miejscu, niż dowozić z bardzo daleka. Tylko takich miejsc, gdzie nie opłaca się dowozić, a jednocześnie nie da się klasycznie uprawiać jest bardzo, bardzo mało.
Ewentualnie może to mieć sens w miejscach, gdzie chcemy uprawiać rośliny które naturalnie nie występują w danym miejscu (i to głównie te rośliny, które po zbierze trzeba szybko zużyć).
To trochę jak z mięsem laboratoryjnym. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby hodować gotowe steki w procesie namnażania komórek. I nawet to by było "eko" bo przecież sprawność namnażania takich komórek jest wyższa, niż po przez wzrost zwierzęcia. Sęk w tym, że wszystko w okół takiej produkcji jest pierdyliard razy droższe niż klasyczne rozwiązania. Może kiedyś się to zmieni, ale dziś możemy oceniać to co jest.
Coś czego ekoświry nie kumają. Żadne z ich ekologicznych czy pseudoekologicznych rozwiązań nie przetrwa, jeśli będą chcieli naginać gospodarkę pod ekologię. Niech wymyślą rozwiązanie które jest pod każdym kątem tak samo dobre lub lepsze niż tradycyjne, to przedsiębiorcy przywitają je z otwartymi ramionami XD.
@rafik54321
Już wyjaśniam jak działa zasilanie takich szklarni, bo widzę dużo tu mitów.
Otóż przy tak dużym zagęszczeniu roślin jakie występuje w tych szklarniach pojawiają się niedobory (tak, niedobory) dwutlenku węgla. Aby zasilić taką szklarnię stosuje się lokalne generatory węglowe. Wytwarzają one prąd, CO2 oraz ciepło i wszystkie 3 zasoby są w 100% wykorzystywane przez szklarnię.
CO2 wykorzystywane jest na bieżąco, a prąd i ciepło gromadzone i wykorzystywane proporcjonalnie do zapotrzebowania.
A co do warunków na zewnątrz, szklarnie te są zwykle dosyć dobrze izolowane.
W Polsce nie jest to popularne rozwiązanie, ale w UK często prywatne osoby posiadają szklarnie z dwuwarstwowego szkła, a dla biedniejszych szklarnie ocieplane dwiema warstwami folii babelkowej. Tylko takie ocieplenie wystarcza by taka prywatna ogrodowa szklarnia utrzymywała 15*C kiedy na zewnątrz jest śnieg.
@bartes123 no toż właśnie tutaj chodzi o eksperyment. Nikt tego nie wdraża na pełną skalę zastępując tym zwykłe, "horyzontalne" pola. Nie ma to nic wspólnego z lewactwem, prawactwem ani debilstwem, które tutaj w wątku dość mocno wybiło.
@rafik54321 Afryka czeka od co najmniej 40-lat (tyle żyje to się wypowiadam), na to aż im ktoś żarcie ogarnie w jakikolwiek sposób. Tam się jakoś nikt nie pcha z super duper magicznymi farmami. Ciekawe dlaczego?
Dla tych, którzy nie wiedzą ile to akr, tłumaczę: 3 akry to mniej więcej 2 morgi.
W takich monokulturach możliwości wystąpienia masowego patogenów są większe. Rośliny dostają jedynie sztuczne nawozy. Największą zaletą jest tania produkcja. Reszta to wady. Smak takich warzyw znamy i wiemy jak bardzo różnią się od ogródkowych.
@koszmarek66 "dla tych, którzy nie wiedzą ile to akr, tłumaczę: 3 akry to mniej więcej 2 morgi"... Bardzo fajnie wytłumaczyłeś... tym bardziej że jedna morga to różne wielkości w zależności od regionu :D czy to w Polsce czy za granicą :D 1 akr to niemal 4047m2, 0,4hektara, a 1ha to jest 10000m2 czyli(dla przykładu kwadrat powierzchni) 100 na 100 metrów
@koszmarek66
Otóż to. Jakieś 70 lat temu krążyły papierowe "demoty", wyjaśniające, jak tania i wydajna jest hodowla kur w klatkach, stymulowanych sztucznym światłem i sztucznie przygotowaną paszą. Podobnie hodowla krów i świń w boksach na podłodze z prętów i betonu. Sama oszczędność. I wszystko szło pięknie, tylko się zesrało...
@koszmarek66 @Pasqdnik82
Jakie znaczenie w przypadku tego demota mają te wielkości ? Przecież jest napisany stosunek. Niezależnie od tego ile wynosi akr, stosunek 1:10 nigdy sie nie zmieni.
@didja
W zasadzie hodowla kur w klatce, poza względami moralności jest dość dobra. Potrzeba mniej antybiotyków w stosunku do wolnego wybiegu. Bo kury na wolnym wybiegu najczęściej są stłoczone w jednym miejscu, przez co transmisja chorób jest dużo wyższa. Wolny wybieg nie jest tym, o czym myslisz jeśli myślisz o "zdrowych jajkach kurek z wolnego wybiegu". Otóż to jest tłum kur jedna przy drugiej, faszerowanych lekami tylko po to, żeby nie padły. Pokarm mają taki sam jak te w klatce.
Wolny wybieg to największe oszustwo mediów i hodowców kur... Celowo nie wspomniałem o 4rtej kategorii jaj z oznaczeniem 0, bo te już teoretycznie są lepsze od pozostałych jakościowo. Pytanie na ile.
@pawel1481 Trochę dookoła ale dotarłeś do sedna mojej ironii. Można było zamiast ark napisać ar, morgę, ha, kwadratowy rok świetlny... Ale zamiast bezmyślnie przeklejać coś z obcego trzeba było odrobinę pomyśleć... pomyśleć.
@pawel1481
Parę tysięcy lat kury tłoczyły się w gospodarstwie i jakoś obyły się bez antybiotyków. A pół wieku kur upchniętych w klatkach o wielkości niepozwalającej im nawet dobrze dzioba podnieść (który to dziób zresztą się przycina) spowodował taki masowy wzrost chorób, że z powodu faszerowanych antybiotykami po gardło drobiu, bydła i trzody chlewnej ludzkość zaliczyła zbiorową antybiotykooporność. Tak że wybacz - nie przekonuje mnie Twoja argumentacja :).
@pawel1481 No to po cholerę piszesz o morgach, które są różne? :D
@didja
Po pierwsze choroby zawsze będą i były, po drugie jest jednak podstawowa różnica, między skupiskiem 10 do nawet 100 kur obok siebie, jak to było w normalnych gospodarstwach, a 1000 czy 10tyś... Bo tak to wygląda. Kury nie mają jakichś super innych mechanizmów zarażania niż ludzie... Ot kontakt kura-kura jest zaraźliwy. 1 kura, która może sie zarażać od 10tyś innych osobników, ma wyższą szanse na chorobę, niż taka, która ma w promieniu 10metrów ich powiedzmy 100 sztuk...
Wpisz sobie w grafice google wolny wybieg... I to nie do końca oddaje realia, w jaki sposób te kury są hodowane.
Gospodarstwo kontrolowane przez klimat?
"Climate-controlled farms such as these..."
https://9gag.com/gag/aqeQ8wR
Chemiczna uprawa, sztuczne warunki nastawione na "taniość" za wszelką cenę. Podobne do chowu klatkowego drobiu. Plus tony antybiotyków, polepszaczy i konserwantów. Smacznego!
Uprawa tradycyjna zużywa wodę jedynie na papierze. Bo większość pól u nas nie musi być nawadnianych. Zużywa tą wodę która i tak by spadła w postaci deszczu i spłynęła do Bałtyku. Tu zaś musi być dostarczona pompą do nawadniania.
@agronomista zależy co się uprawia, warzywa, sady są nawadniane, a tu jest obieg zamknięty
@pejter w obiegu zamkniętym tym bardziej są pompy.
Gospodarstwa kontrolowane przez klimat? Nie znam gościa, to ktoś ważny?
W sumie najważniejsze, żeby było zielone i ładne, a braki uzupełni się suplementami diety.
Co by nie mówić jest to technologia pozwalająca potencjalnie zapewnić źródło pożywienia na innych planetach oraz stacjach kosmicznych w przypadku misji kolonizacyjnych w przyszłości. Co do użytku obecnego ciężko się wypowiedzieć bo pewnie korporacje będą fałszować informacje w jedną stronę a łasi na pieniądze i dotacje rolnicy w drugą. Nie mniej patrząc na zmiany klimatyczne jest to technologia przyszłości.
@lolo7 Obawiam się, że masz rację szczególnie w ostatnim zdaniu.
Tłumaczenie chyba przerosło Autora. Gospodarstwa kontrolowane przez klimat? Raczej uprawy z kontrolowanymi warunkami klimatycznymi.
Oprócz tego takie uprawy zużywają ogromne ilości energii elektrycznej, potrzebnej m.in. na oświetlenie (rośliny jakimś cudem nie chcą rosnąć na ciemnych półkach) i nawozów, a wyprodukowane w ten sposób rośliny nadają się raczej jako ozdoba, a nie artykuł spożywczy.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 maja 2023 o 13:56
tłumaczenie trochę z dupy
I przy okazji kontrole nad żywnością zyskają korporacje. Świetny interes!
Po za tym, kto zmyślił gadkę "zużywa wodę" rolnictwo nie zużywa wody, nadaje obieg w przyrodę co jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 maja 2023 o 18:04
@OP2000 w tym kontekście nic nie zużywa wody a jednak tej brakuje, bo chodzi o wodę pitną
@camper52 Nie, wodę pitną zużywają fabryki, niszcząc ją i zanieczyszczając rzeki i jeziora. W rolnictwie woda wróci, spłynie do rzek, skorzystają na niej rośliny, zwierzęta a w czasie plonu i ludzie. Kiedyś wystarczyło wody w gospodarstwie, ale ktoś mądry wymyślił, że trzeba podłączać się do wodociągów (w USA).
A w Polsce brakuje wody.... bo od lat gospodarka wodna jest na dnie. Nic się z tym nie robi. Trzeba budować zbiorniki, oczyszczać dna rzek, kiedyś to robiło się samo, ale państwo uznało że będzie robić to lepiej lecz zapomniało, że na to trzeba by wydać kasę i dalej o tym nie pamięta.
I ile energii pochłania?
O takich projektach, jak wspomniany, słyszałam już 10 lat temu. Miała to być odpowiedź na deficyt produkcji rolnej w miastach, tzw. szklarnie miejskie, gdzie na powierzchni wielkości dużego centrum handlowego (których w miastach jest całe mnóstwo) prowadzona jest zamknięta uprawa szklarniowa i nawet jest jakiś działający startup który buduje takie obiekty. Rośliny też muszą odpoczywać a w uprawach, które są w 100% zamknięte chodzi o skrócenie cyklu dobowego z 24h do 21h, co ma przyspieszyć wegetację, i one nie wyglądają tak jak na obrazku. Kłopot w tym, że taka produkcja jest średnio opłacalna. Koszty energii elektrycznej w mieście, wody czy ścieków są przeogromne, więc takie miejskie farmy powstają bliżej rzek lub innych źródeł wody (np. w dokach morskich, gdzie wodę można odsalać). Woda do uprawy nie musi być super oczyszczona. Wykorzystana woda do podlewania, tzw. przesącz może być wykorzystana ponownie, ale nie więcej niż 3 razy, potem idzie do kanału (są inne problemy z jej wykorzystaniem, jak np. problem odkażenia, ale to osobny wątek).
Bez szklanego sufitu i ścian, czyli szklarni to nie ma sensu bo sztuczne światło do wzrostu roślin jest tak drogie że opłaca sie je używać tylko dla marihuany
a w jaki sposób ten klimat szklarnię kontroluje? mentalnie? klimatu tam nie ma za grosz. wszystko sztuczne i na pądzie. rośliny sama chemia i bez smaku jak już na półki trafią
Podobną technologię już się wykorzystuje np. do hodowli pomidorów poza sezonem. Ale na razie to specjalnie nie ma sensu bo prąd jest drogi i z węgla.
I wszystko smakuje jak tektura.
Jeśli jest to opłacalne i niezbyt drogie w utrzymaniu, to widzę to jako krok naprzód. Kiedyś rolnictwo to było przecież grzebanie patykiem w ziemi, albo zrywanie dziko rosnących upraw, kiedyś nie było nawozów... Może tak wygląda następny etap rozwoju tej dziedziny?
https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/53/66/57c29ff11f60d_o_large.jpg