Chociaż było to już baaardzo dawno, to pamiętam że po przeczytaniu książki ''Forrest Gump'', film mocno mnie rozczarował. Dopiero po kolejnym obejrzeniu, zacząłem się oswajać z ekranizacją.
"Polowanie na Czerwony Październik" - film jest wyśmienity, książka bardzo przeciętna. Ciekawa sytuacja jest wg mnie w przypadku pisarza Thomasa Harrisa: w przypadku "Milczenia owiec" film jest zdecydowanie lepszy niż książka, w czym z pewnością pomagają role Jodie Foster i Anthony`ego Hopkinsa. Prequel "Milczenia", opisujący wcześniejsze wydarzenia, "Czerwony Smok", to wyśmienita książka - była ona filmowana dwa razy i w obu przypadkach efekt nawet nie zbliża się do poziomu książki.
@nicoz masz minusa ksiażka Toma Clancy jest swietna super obrazuje to co sie tam dzieje i jest gruba jak na te czasy oewnie nie przeczytales calej FILM JEST Ok. Ale ksiazka zarąbista
@lokutus Przeczytałem. Tom Clancy jest przeciętnym pisarzem. "Czerwony Październik" jest jedną z długiej serii książek o przygodach Jacka Ryana. Jest ich 33, i przeczytałem przynajmniej kilkanaście. To seryjne produkcyjniaki, podobne do twórczości Clive`a Cusslera i wielu innych. Październik miał szczęście, że powstał bardzo udany, wybitny wręcz film, który wyniósł go na szczyty i trwale wprowadził do popkultury. Gdyby nie to, nie wyróżniał by się na tle pozostałych książek Clancy`ego.
@stefanzcmentarza Jasność to tylko niedokładne tłumaczenie pierwszego polskiego wydania. Zarówno książka jak i film w oryginale mają tytuł The Shining, co oznacza Lśnienie. Jasność to by było Brightness.
Chyba wszystkie filmy, które powstały jako adaptacje książek Nicolasa Sparksa. Nie cierpię go, za filmami też średnio przepadam, ale muszę przyznać że są lepsze (Pamiętnik, Szkoła uczuć, List w butelce...).
Fight club.
Przerwana lekcja muzyki. Chyba jedyny fragment lepszy to był sposób wyjaśnienia tytułu (bo w filmie zostało to całkowicie pominięte).
Gwiezdny pył Gaimana. Uwielbiam też książkę, ale film jest lepszy: bardziej dorosły.
Wspomniane przez @Laviol Niebezpieczne związki, ale i Księżna de Cleves.
Zależy kto co najpierw; przeczytał czy obejrzał ekranizację danej opowieści. Po książce film wydaje się niedosytem treści i zmienia nasze postrzeganie na osobowości i wygląd bohaterów. Po filmie natomiast, książka ciut mniej smakuje.
Nie czytałem tylko "Trainspotting" z tych wymienionych. Wszystkie książki były lepsze, bardziej rozbudowane, obrazowe od filmów. Filmy były spoko, ale do książek nie miały podejścia.
Książka Forrest Gump jest idealnym przykładem, że można zrobić świetny film na podstawie słabej książki. Zaś jeśli chodzi o Ojca Chrzestnego to tu zdecydowanie się nie zgodzę. Książka rewelacyjna, ale film słaby, lecz świetnie zagrany przez aktorów.
"Lśnienie" to świetna książka, której, moim zdaniem, film nie dorównuje. "Ojciec chrzestny" to dobra książka, równie dobry jest film. "Forresta Gumpa" nie czytałam, ale film kocham i pewnie czytając i tak widziałabym przed oczami sceny z filmu :)
Ojciec Chrzestny film jest lepszy od książki, bo pomija tony niepotrzebnych wątków, jak Jules Seagal czy Lucy Mancini. Zabrakło za to kilku fragmentów, jak dowód winy Gatto czy zemsta na Fabrizio (to akurat można znaleźć na YT: "godfather deleted scenes")
W ogóle dziura fabularna: Mike musiał zabić Solozza, żeby wejść do rodziny, lecz mógł to zrobić ktokolwiek. Skoro Corleone wiedzieli, gdzie będzie spotkanie, mogli zrobić na luzie zamach nie angażując Mike'a (np. mogli zaatakować, kiedy wyszedł do toalety). Solozzo też, w filmie, głupek, bo sprawdził krocze Mike'a kiedy ten wrócił z kibla, a kto by broń chował w majtkach?
@sokolasty No w sumie masz rację. Spotkanie z Mike ukartować tak że idzie on do WC, wtedy do knajpy wpada 3 ludzików, robi swoje i wychodzi. Wojny by nie było, bo Corleone przedstawiliby to tak "że nie ryzykowaliby życia syna wielkiego Dona" i byłby tylko ewentualne podejrzenia.
Mi zarówno książka jak i film "Ojciec Chrzestny " podobały się tak samo.
Pewnie fani Tolkiena mnie znienawidzą, ale adaptacja "Władcy Pierścieni" podobała mi się bardziej niż książka. Są serie Fantasy, które podobają mi się dużo bardziej, np. Koło Czasu czy Pieśń Lodu i Ognia, a "Władcę Pierścieni" przeczytałem bardziej dla zasady, bo to klasyka. Podobało mi się, ale bez porównania do moich ulubionych książek w tym gatunku.
Za to filmy od pierwszej minuty wbiły mnie w fotel. Ta muzyka na początku i narracja Galadrieli.
Jakiś czas temu w jednym z podcastów nt. wikingów zaproszony ekspert stwierdził, że dla spokoju ducha nie ogląda historyzowanych seriali na ich temat, aby nie stresować się stosowanymi dla widza uproszczeniami i zakłamaniami faktów historycznych.
Uświadomiłem sobie wtedy, że tak jak często tego typu obrazy nie są dla ekspertów z danej dziedziny, tak samo ekranizacje nie są dla wielkich fanów danych uniwersów. Faktem jest, że znaczna większość z nas nie umie oddzielić własnych wyobrażeń na temat bohaterów ulubionej książki od obrazów z wizji tego czy innego reżysera. Przez co obiektywnie dobre dzieło jest nie do przyjęcia, bo nie jest wystarczająco zgodne z pierwowzorem.
W mojej opinii wszystko zależy od punktu odniesienia, co pierwsze: czy przeczytałeś książkę, czy widziałeś film i jakie masz odczucia. Zwykle kiedy książka jest pierwsza, to film wydaje się gorszy, bo inaczej sobie wyobrażałeś postacie, miejsca akcji, brak niektórych wątków itp. Natomiast jeśli obejrzałeś pierwszy film, gdzie wszystko podane jest "w pigułce" (konieczne skróty i uproszczenia fabuły z książki), to książka wydaje się rozwlekła, przegadana i gorsza. Oczywiście tak jest tylko przy dobrej książce i dobrej ekranizacji, kiedy jest w obu naprawdę wysoki poziom.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
12 czerwca 2023 o 14:39
Książka "Ojciec chrzestny" jest genialna, film mnie rozczarował, choć pamiętam podniecenie moich rodziców tym filmem pod koniec lat 70. Mam zamiar znów sobie Ojca wypożyczyć na wakacje. "Angielski pacjent" film cudowny - książki nie da się przeczytać. Lśnienie Kinga z Nicolsonem to nie adaptacja książki, a luźna opowieść, King się nie zgadzał ze scenariuszem i pokłócił z reżyserem i powiedział, że on się pod tym filmem nie podpisuje.
Chociaż było to już baaardzo dawno, to pamiętam że po przeczytaniu książki ''Forrest Gump'', film mocno mnie rozczarował. Dopiero po kolejnym obejrzeniu, zacząłem się oswajać z ekranizacją.
Nie wiem jak reszta, ale książka Forrest Gump bije na głowę film.
@szczur3k Poza małym fragmentem jak wsiedli w apollo i wylądowali na wyspie, chociaż małpa z nimi została do drugiej części.
Piknik pod Wiszącą Skałą z 1975
Akurat książka "Ojciec Chrzestny" jest dużo lepsza niż dwa filmy. Kto czytał te wie.
naczytałeś się książek o żabach i teraz na siłę próbujesz przekonać do nich innych......
@next_1 ja przeczytałem jedną która zmieniła moje życie to Ojciec chrzestny
Jeszcze Podziemny krąg i Skazani na Shawshank.
W pozostałych przypadkach książki zawsze były znacznie lepsze od ekranizacji.
Niebezpieczne związki.
Zwłaszcza ekranizacja z Glenn Close.
"Polowanie na Czerwony Październik" - film jest wyśmienity, książka bardzo przeciętna. Ciekawa sytuacja jest wg mnie w przypadku pisarza Thomasa Harrisa: w przypadku "Milczenia owiec" film jest zdecydowanie lepszy niż książka, w czym z pewnością pomagają role Jodie Foster i Anthony`ego Hopkinsa. Prequel "Milczenia", opisujący wcześniejsze wydarzenia, "Czerwony Smok", to wyśmienita książka - była ona filmowana dwa razy i w obu przypadkach efekt nawet nie zbliża się do poziomu książki.
@nicoz masz minusa ksiażka Toma Clancy jest swietna super obrazuje to co sie tam dzieje i jest gruba jak na te czasy oewnie nie przeczytales calej FILM JEST Ok. Ale ksiazka zarąbista
@lokutus Przeczytałem. Tom Clancy jest przeciętnym pisarzem. "Czerwony Październik" jest jedną z długiej serii książek o przygodach Jacka Ryana. Jest ich 33, i przeczytałem przynajmniej kilkanaście. To seryjne produkcyjniaki, podobne do twórczości Clive`a Cusslera i wielu innych. Październik miał szczęście, że powstał bardzo udany, wybitny wręcz film, który wyniósł go na szczyty i trwale wprowadził do popkultury. Gdyby nie to, nie wyróżniał by się na tle pozostałych książek Clancy`ego.
"Lśnienie"? Nie zgadzam się. Świetna książka, film średnio mi się podobał.
@Haize film był świetny, ale tylko jeśli patrzeć na niego jako osobne dzieło, bo jako adaptacja był tragiczny.
Wg mnie książka "Lśnienie" jest lepsza od dwóch adaptacji filmu... no ale to kwestia gustu :)
Fight club, Ass fuckers 2
Ksiazka ma tytul "Jasnosc" i jest duzo lepsza niz bardzo dobry film "Lsnienie".
@stefanzcmentarza Jasność to tylko niedokładne tłumaczenie pierwszego polskiego wydania. Zarówno książka jak i film w oryginale mają tytuł The Shining, co oznacza Lśnienie. Jasność to by było Brightness.
Biorąc pod uwagę, że "skazani na shawshank", to maluśkie opowiadanie na bodajże 30 stron, to film jest zdecydowanie lepszy od książki :P
Chyba wszystkie filmy, które powstały jako adaptacje książek Nicolasa Sparksa. Nie cierpię go, za filmami też średnio przepadam, ale muszę przyznać że są lepsze (Pamiętnik, Szkoła uczuć, List w butelce...).
Fight club.
Przerwana lekcja muzyki. Chyba jedyny fragment lepszy to był sposób wyjaśnienia tytułu (bo w filmie zostało to całkowicie pominięte).
Gwiezdny pył Gaimana. Uwielbiam też książkę, ale film jest lepszy: bardziej dorosły.
Wspomniane przez @Laviol Niebezpieczne związki, ale i Księżna de Cleves.
Zależy kto co najpierw; przeczytał czy obejrzał ekranizację danej opowieści. Po książce film wydaje się niedosytem treści i zmienia nasze postrzeganie na osobowości i wygląd bohaterów. Po filmie natomiast, książka ciut mniej smakuje.
"Dziennik Bridget Jones" tej książki sie nie da czytać, film jest super. "Rambo" książka nudna a film świetny.
Nie czytałem tylko "Trainspotting" z tych wymienionych. Wszystkie książki były lepsze, bardziej rozbudowane, obrazowe od filmów. Filmy były spoko, ale do książek nie miały podejścia.
„Zielona Mila”
@brasileiradepalmera jak dla mnie to na odwrót. Książka mi się bardziej podobała.
Książka Forrest Gump jest idealnym przykładem, że można zrobić świetny film na podstawie słabej książki. Zaś jeśli chodzi o Ojca Chrzestnego to tu zdecydowanie się nie zgodzę. Książka rewelacyjna, ale film słaby, lecz świetnie zagrany przez aktorów.
Wszystkie filmy na podstawie dzieł Tolkiena są o niebo lepsze niż jego książki.
Zielona Mila
Expanse
Ojciec chrzestny książka jest znacznie ciekawsza
"Lśnienie" to świetna książka, której, moim zdaniem, film nie dorównuje. "Ojciec chrzestny" to dobra książka, równie dobry jest film. "Forresta Gumpa" nie czytałam, ale film kocham i pewnie czytając i tak widziałabym przed oczami sceny z filmu :)
książka. książka +odrobina wyobraźni zawsze będzie lepsza od filmu...
Bzdura. ksiązka Lśnienie jest o niebo lepsza od filmu.
Ojciec Chrzestny film jest lepszy od książki, bo pomija tony niepotrzebnych wątków, jak Jules Seagal czy Lucy Mancini. Zabrakło za to kilku fragmentów, jak dowód winy Gatto czy zemsta na Fabrizio (to akurat można znaleźć na YT: "godfather deleted scenes")
W ogóle dziura fabularna: Mike musiał zabić Solozza, żeby wejść do rodziny, lecz mógł to zrobić ktokolwiek. Skoro Corleone wiedzieli, gdzie będzie spotkanie, mogli zrobić na luzie zamach nie angażując Mike'a (np. mogli zaatakować, kiedy wyszedł do toalety). Solozzo też, w filmie, głupek, bo sprawdził krocze Mike'a kiedy ten wrócił z kibla, a kto by broń chował w majtkach?
@sokolasty No w sumie masz rację. Spotkanie z Mike ukartować tak że idzie on do WC, wtedy do knajpy wpada 3 ludzików, robi swoje i wychodzi. Wojny by nie było, bo Corleone przedstawiliby to tak "że nie ryzykowaliby życia syna wielkiego Dona" i byłby tylko ewentualne podejrzenia.
Mi zarówno książka jak i film "Ojciec Chrzestny " podobały się tak samo.
Pewnie fani Tolkiena mnie znienawidzą, ale adaptacja "Władcy Pierścieni" podobała mi się bardziej niż książka. Są serie Fantasy, które podobają mi się dużo bardziej, np. Koło Czasu czy Pieśń Lodu i Ognia, a "Władcę Pierścieni" przeczytałem bardziej dla zasady, bo to klasyka. Podobało mi się, ale bez porównania do moich ulubionych książek w tym gatunku.
Za to filmy od pierwszej minuty wbiły mnie w fotel. Ta muzyka na początku i narracja Galadrieli.
U mnie to zależy od tego, co było pierwsze. Jeśli najpierw oglądałem film, to zwykle wolę film. Jeśli zacząłem od książki - odwrotnie.
Autor "Ojca Chrzestnego", Mario Puzo sam udzielał się przy scenariuszu, więc porównanie "książka czy film" tu akurat niezbyt odpowiednie.
Jakiś czas temu w jednym z podcastów nt. wikingów zaproszony ekspert stwierdził, że dla spokoju ducha nie ogląda historyzowanych seriali na ich temat, aby nie stresować się stosowanymi dla widza uproszczeniami i zakłamaniami faktów historycznych.
Uświadomiłem sobie wtedy, że tak jak często tego typu obrazy nie są dla ekspertów z danej dziedziny, tak samo ekranizacje nie są dla wielkich fanów danych uniwersów. Faktem jest, że znaczna większość z nas nie umie oddzielić własnych wyobrażeń na temat bohaterów ulubionej książki od obrazów z wizji tego czy innego reżysera. Przez co obiektywnie dobre dzieło jest nie do przyjęcia, bo nie jest wystarczająco zgodne z pierwowzorem.
W mojej opinii wszystko zależy od punktu odniesienia, co pierwsze: czy przeczytałeś książkę, czy widziałeś film i jakie masz odczucia. Zwykle kiedy książka jest pierwsza, to film wydaje się gorszy, bo inaczej sobie wyobrażałeś postacie, miejsca akcji, brak niektórych wątków itp. Natomiast jeśli obejrzałeś pierwszy film, gdzie wszystko podane jest "w pigułce" (konieczne skróty i uproszczenia fabuły z książki), to książka wydaje się rozwlekła, przegadana i gorsza. Oczywiście tak jest tylko przy dobrej książce i dobrej ekranizacji, kiedy jest w obu naprawdę wysoki poziom.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2023 o 14:39
Książkę "Ojciec chrzestny" przeczytałem 2 razy, film 1. Książka przebija film.
Ostatni Mohikanin
lśnienie, forest, a już na 100% ojciec chrzestny w wersji książkowej były zdecydowanie lepsze
Lsnienie? Film to parodia w porównaniu do książki. Nie jestem w stanie zrozumieć jak komuś po przeczytaniu książki mógł się spodobać.
Duma i uprzedzenie. Wolę ekranizację, bo książka trąci kulkami na mole
Książka "Ojciec chrzestny" jest genialna, film mnie rozczarował, choć pamiętam podniecenie moich rodziców tym filmem pod koniec lat 70. Mam zamiar znów sobie Ojca wypożyczyć na wakacje. "Angielski pacjent" film cudowny - książki nie da się przeczytać. Lśnienie Kinga z Nicolsonem to nie adaptacja książki, a luźna opowieść, King się nie zgadzał ze scenariuszem i pokłócił z reżyserem i powiedział, że on się pod tym filmem nie podpisuje.