Pyszne pieczywo
Miasta w których można chodzić a nie tylko poruszać się samochodem
Restauracje płacą pracownikom uczciwe wynagrodzenie i nie oczekują, że klient zrekompensuje im niskie zarobki
Myślę, że ogólnie jest to stosunek do pracy.
Atmosfera, którą odczuwam odwiedzając większość krajów europejskich, jest taka, że większość ludzi pracuje tylko po to, żeby żyć. W Stanach żyjemy, aby pracować. Najczęstszą rzeczą z ust Amerykanów, gdy spotykają kogoś nowego, jest pytanie o to, gdzie pracują i kim są z zawodu? Nie zauważyłem, żeby tak było w Europie i bardzo wam tego zazdroszczę
Praktycznie każdy jest dwujęzyczny lub wielojęzyczny
Bary i puby które są starsze niż USA
Płatne toalety! U nas to nie do pomyślenia
Dokładnie tak. Należałoby dodać szok w chwili płacenia za usługi medyczne, np założenie gipsu na złamaną rękę.
@perskieoko Bzdura. Jeśli pracujesz masz obowiązek się ubezpieczyć bo inaczej możesz wyłapać dotkliwą karę. Bezrobotnych w podstawowym zakresie ubezpiecza państwo. A prawie każdy szpital ma specjalnie wydzielony fundusz na tych, którzy się sami ubezpieczyć nie mogą z jakichś powodów. Też oczywiście w podstawowym zakresie.
@perskieoko Też byś doznał szoku widząc rachunek w Polsce. Różnica jest tylko w tym, że w USA widzisz ile skasowali za usługę i wiesz za co płaci ubezpieczenie. Większość placówek ma niestety dwa "cenniki". Jeden jest dla płacących bezpośrednio, jest dosyć przystępny jak na zarobki w USA. Niestety kwestia ściągnięcia ubezpieczenia jest droższą zabawą, placówki medyczne muszą bawić się w różne dokumenty, udowodnić słuszność zabiegu, przy niektórych ubezpieczeniach może się to skończyć w sądzie lub ubezpieczyciel nie zgodzi się na pokrycie czegoś. Stąd rachunek przy ubezpieczeniu jest wyższy aby pokryć wszelkie koszta obsługi prawnej i rekompensować to, czego nie pokrywa ubezpieczyciel. Wielu ludzi też nie ogarnia, że jak ubezpieczenie czegoś nie pokryje, to możesz iść do szpitala i z nimi o tym pogadać, a w 95% przypadków obniżą cenę lub całkiem wykreślą. Te wysokie ceny są dla ubezpieczyciela. Dokładnie w ten sam sposób warsztat chce wyciągnąć jak najwięcej z AC/OC po kolizji, wykazuje duże koszta, a jak już ubezpieczenie zapłaci, to można poprawić. Chociażby kiedyś miałem uszkodzoną felgę po kolizji. Na rachunku był i koszt naprawy felgi, i kilka stów doliczone do lakierowania samochodu. Ubezpieczyciel się wyparł płacenia za felgę, bo uznał to za uszkodzenie przedkolizyjne, ale za lakierowanie zapłacił i z tego pokryli naprawę felgi, a felgę z rachunku skreślili. Szpitale robią to samo.
@PIStozwis
Wyraziłem się nieprecyzyjnie. Chodziło mi o szok przy płaceniu za usługi medyczne w Europie (np na wakacjach).
JPRDL..... XD. BUHAHAH.
Niedługo tanie bilety lotnicze skończą się i u nas.
W Ameryce mają czajniki spalinowe czy jak?
@be4bee większość osób używa takich na kuchenkę w domach. Czajniki elektryczne to domena biur.
Choć to też się zmienia i w większym miastach nie jest już to rzadkość jak jeszcze kilkanaście lat temu.
@be4bee W stanach nie ma czajników elektrycznych bo tam jest w sieci 110V zamiast 230V. Na tak niskim napięciu używanie czajników elektrycznych jest poprostu nieekonomiczne.
W teorii zagotowanie wody trwałoby 2x dłużej, w praktyce wychodzi nawet 3-4x bo przy wolniejszym podgrzewaniu woda ma więcej szasu na stygnięcie.
Duzo szybciej jest użyć klasycznego czajnika z gwizdkiem.
@Elathir Czyli mają taki czajniki na kuchenkę gazową? Jak u nasz w latach 90'?
@hubertnnn Będąc w USA jednak miałem czajnik elektryczny (i to dwa), co obala twoją tezę :/
@mudia Ogólnie USA nie są zbyt nowoczesnym państwem, Więc normą są tam rzeczy, które u nas kojarzą się z latami 90. czy 2000..
@hubertnnn nie, bo tutaj decyduje moc. W Amerykańskiej sieci napięcie jest o połowę niższe, ale natężenie dwukrotnie wyższe. Wypadowa moc jest taka sama mniej więcej.
@mudia - tak. Ale to zależy od regionu dość mocno. Są miejsca w USA gdzie są popularne elektryczne już a są takie gdzie są rzadkością w domach.
@hubertnnn W zasadzie to dwukrotne obniżenie napięcia daje na grzałce czterokrotnie niższą moc (napięcie we wzorze jest w mianowniku i do tego podniesione do kwadratu). I tak, gotowanie wody w czajniku na 110V nie ma sensu.
@be4bee tu to jest wyjaśnienie. Goście chodzi o to że Amerykanie nie piją herbaty w takich ilościach jak Europejczycy.
https://m.youtube.com/watch?v=_yMMTVVJI4c&t=510s&pp=ygUZQW1lcmljYW5zIENvcmRsZXNzIGNhdHRsZQ%3D%3D
@mudia No to ja żyje jeszcze w latach 90-tych, bo do tej pory używam czajnika na kuchenkę gazową :)
@hubertnnn Rzeczywiscie, nie pomyślałem o tym. Czajnik 2kW ciągnłąby prąd 20 Amper, co rozwaliłoby instalację. A kilowat to za mało na komfortowe użycie czajnika.
Wiele rzeczy mnie zdziwiło w Stanach, ale do tej pory chyba najbardziej pamiętam, jak lager (czyli w sumie u nas takie piwo "codzienne") zostało mi tam przedstawiony jako niemalże wybryk natury, jakaś europejska wariacja na temat piwa, coś, do czego trzeba być niemal koneserem.
@Eaunanisme A co piją jako codzienne jeśli nie lagery?
@mudia No właśnie lagery! I na tym właśnie polega dowcip :D
Nie mieli świadomości, że nawet ten najbardziej sikowaty Bud Light, który pili, to lager. Za to w momencie, kiedy widzieli mnie z piwem miejscowego browaru Yuengling (traditional lager), wszyscy komentowali "Ah. Bo Ty z Europy. Wy tam pijecie lagery".
To raczej galeria pod tytułem "co Europejczycy myślą, że Amerykanie by uznali za szokujące". No chyba, że mowa tu o jakimś rednecku, ale taki jest równie zaskoczony trafiając do NY czy Chicago.
Płatne urlopy macierzyńskie jak najbardziej są. Tylko w Europie płacisz przymusowo składki, a w USA płacisz jak uważasz. Nie planujesz dzieci, to nie płacisz. Napiwki w knajpach są irytujące, bo możesz przypadkiem kogoś obrazić dając za mało, ale sam koncept ma sens. Pracownik ma podstawową składkę, a za jakość obsługi płaci klient.
Na rowerze się jeździ rekreacyjnie, ale w wielkich miastach też są szlaki, którymi można na siłę dojeżdżać do pracy. O ile ktoś mieszka stosunkowo blisko, bo dojeżdżający po 50km dziennie raczej nie będą się chcieli w to bawić. Popatrzcie na okoliczne wioski i podmiejskie rejony. Macie tam ścieżki rowerowe? No zazwyczaj nie, a masa amerykanów właśnie tak mieszka. Poza tym jest coś, co w Polsce kiepsko działa - drogi niskich kategorii. Poza wielkimi arteriami jest masa małych drożej na osiedlach i tymi można śmiało jeździć rowerem. W strefie też nikt nie robi ścieżek, a takie strefy w USA często łączą się w kilometry. Ogólnie jest masa mitów na temat Ameryki, które albo wywodzą się jeszcze z komuny, albo ktoś sobie wymyślił na podstawie jęków Julek na Twitterze.
Przy tych stolikach to przeważnie sączą zwykłą kranówkę. Leją do dzbanka, 2 szklaneczki i siedzą kilka godzin