Może średnio na temat, ale ostatnio miałem taką refleksję odnośnie filmowania, fotografowania wszystkiego co nam się przydarza. Zauważyłem, że nagrywając jakieś miejsca, zdarzenia nie czerpię nic z tego oprócz nagrania filmu. Ostatnio koło domu chodziła sobie sarenka. Oczywiście telefon do ręki i nagrywam filmik. Super. Mogłem sobie zobaczyć filmik sarenki, które widziałem tysiąc razy na innych filmikach, programach przyrodniczych. I zamiast po prostu obserwować tę sarenkę, cieszyć się chwilą to nagrałem sobie niewiele znaczący filmik. To niby tylko sarna, ale nie widywałem nigdy ich na żywo i w sumie mogę powiedzieć, że dalej ni widziałem sarny, bo miałem ryj w telefonie. Takie tam przemyślenie.
Kilka lat temu miałam to samo, przestałam więc na wszelkich imprezach, koncertach czy wakacjach robić zdjęcia w hurtowych ilościach, filmów akurat nigdy jakoś nie robiłam za dużo. Naprawdę o wiele bardziej przeżywa się te momenty i lepiej się je zapamiętuje. Cykne sobie kilka zdjęć, które po czasie są tylko wyzwalaczem tych wspomnień.
@Voleck mam podobny problem z żoną jak idziemy np w góry ja podziwiam piękne widoki na żywo a ona przez ekran telefonu bo wszystkiemu musi zrobić zdjęcie. Ja chyba nigdy tego niezrozumiem przecież gdybym chciał pooglądać góry na smartfonie to bym sobie wpisał w Google grafika i już...
@Asravaf
No właśnie o to mi chodzi.
Ja nie mówię, że jestem lepszy, bo też często tak właśnie robie i ta sarna przemówiła mi do rozsądku.
Jestem teraz w Norwegii, piękne miejsce. I co mi z tego, że zrobię zdjęcie fiordów skoro można je zobaczyć tak jak mówisz w google grafice. W weekend wybieram się na spacer po fiordach bez aparatu. Poczuć to, przeżyć. Pamiętam jak jakieś 15lat temu byłem marynarzem, pływałem po całym świecie, karaiby, afryka, azja, ameryka i mam może 30 zdjęć z tego kilkuletniego okresu. Wspomnień całe mnóstwo. Nie wiem gdzie i kiedy mi się przestawiło.
Żyć, czuć, wąchać, dotknąć...tak teraz chcę. C*uj z tymi zdjęciami.
Jak widać nie dla wszystkich...
Może średnio na temat, ale ostatnio miałem taką refleksję odnośnie filmowania, fotografowania wszystkiego co nam się przydarza. Zauważyłem, że nagrywając jakieś miejsca, zdarzenia nie czerpię nic z tego oprócz nagrania filmu. Ostatnio koło domu chodziła sobie sarenka. Oczywiście telefon do ręki i nagrywam filmik. Super. Mogłem sobie zobaczyć filmik sarenki, które widziałem tysiąc razy na innych filmikach, programach przyrodniczych. I zamiast po prostu obserwować tę sarenkę, cieszyć się chwilą to nagrałem sobie niewiele znaczący filmik. To niby tylko sarna, ale nie widywałem nigdy ich na żywo i w sumie mogę powiedzieć, że dalej ni widziałem sarny, bo miałem ryj w telefonie. Takie tam przemyślenie.
Kilka lat temu miałam to samo, przestałam więc na wszelkich imprezach, koncertach czy wakacjach robić zdjęcia w hurtowych ilościach, filmów akurat nigdy jakoś nie robiłam za dużo. Naprawdę o wiele bardziej przeżywa się te momenty i lepiej się je zapamiętuje. Cykne sobie kilka zdjęć, które po czasie są tylko wyzwalaczem tych wspomnień.
@Voleck mam podobny problem z żoną jak idziemy np w góry ja podziwiam piękne widoki na żywo a ona przez ekran telefonu bo wszystkiemu musi zrobić zdjęcie. Ja chyba nigdy tego niezrozumiem przecież gdybym chciał pooglądać góry na smartfonie to bym sobie wpisał w Google grafika i już...
@Asravaf
No właśnie o to mi chodzi.
Ja nie mówię, że jestem lepszy, bo też często tak właśnie robie i ta sarna przemówiła mi do rozsądku.
Jestem teraz w Norwegii, piękne miejsce. I co mi z tego, że zrobię zdjęcie fiordów skoro można je zobaczyć tak jak mówisz w google grafice. W weekend wybieram się na spacer po fiordach bez aparatu. Poczuć to, przeżyć. Pamiętam jak jakieś 15lat temu byłem marynarzem, pływałem po całym świecie, karaiby, afryka, azja, ameryka i mam może 30 zdjęć z tego kilkuletniego okresu. Wspomnień całe mnóstwo. Nie wiem gdzie i kiedy mi się przestawiło.
Żyć, czuć, wąchać, dotknąć...tak teraz chcę. C*uj z tymi zdjęciami.