Wege to maDka może być... tak jak kiedyś czystałem że pewna para vegan karmiła swojego psa warzywami... pies zje prawie wszystko ale mięcha też potrzebuje
Hm.. Pomijając całkowicie aspekt humorystyczny tego demota, widzę pewien mały problem. Pracownicy przedszkola nie powinni dzieciakowi dawać do zjedzenia niczego, czego rodzic zabronił. Jeśli powiedział "nie", to po prostu nie, i nie jakiejś pani Basi ze stołówki o tym decydować. Rodzic może i być wg nich z*bany, ale nawet wtedy kwestie żywienia można zmieniać dopiero po wcześniejszym przedyskutowaniu i uzyskaniu zgody. Wprawdzie weganizm to nie choroba, ale myślę raczej o alergiach pokarmowych, itp. Sam zetknąłem się z ludźmi uczulonymi np. na takie duperele jak: kakao, czerwone mięso, owoce pestkowe, seler, gluten, skrobia pszenna, mak (!), mleko, jajka. "Pani Basia" w dobrej wierze nakarmi, a dzieciak potem będzie cierpiał.
Ludźmi, którzy małym dzieciom narzucają weganizm, powinien się zająć sąd rodzinny. To jest nic innego jak realizowanie własnej ideologii kosztem zdrowia dziecka. Może madce należałoby ograniczyć władzę rodzicielską to by nieco otrzeźwiała. Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje substancji zarówno roślinnych jak i zwierzęcych. Szczególnie dotyczy to białek, które jest niezwykle trudno zstąpić czymś innym, a w przypadku dzieci w wieku przedszkolnym, jest to właściwie niemożliwe bez negatywnego oddziaływania na zdrowie dziecka. Ja też boleję nad losem zwierząt hodowlanych, ale nic się nie da poradzić na to jaka jest nasza natura. W pełni ukształtowany organizm może sobie już poradzić z brakiem produktów pochodzenia zwierzęcego, ale nie dziecko. Poza tym, tak nawiasem mówiąc niemal wszyscy weganie mają kłopoty ze zdrowiem wynikłe ze swojej diety - nawet ci dorośli. Ale to jest ich wybór i ich sprawa. Dziecko natomiast należy odżywiać tak, aby się prawidłowo rozwijało.
Karmienie dzieci w publicznych jadłodajniach może być skomplikowane. Jest taka jednostka jak sanepid. Oferujący publiczne jedzenie muszą odkładać na kilka dni próbki z każdej przekąski. Po dwóch dobach się je usuwa. A dzieci jak to dzieci.. Pozdrawiam niezłomnych.
Wege to maDka może być... tak jak kiedyś czystałem że pewna para vegan karmiła swojego psa warzywami... pies zje prawie wszystko ale mięcha też potrzebuje
Co wy macie z tym wege? Co rusz coś tu z tym się pojawia. Co interesującego w tym co kto na talerzu ma?
@AionAeon
No właśnie.
Madka I inne vege się za bardzo interesują tym co kto ma na talerzu.
Podobnie działa z wszelkiej maści religiami ;)
Znam podobny przypadek, jak muzułmanin zajadał się polską kiełbasą z wołowiny (chrum, chrum) XD
@elefun - akurat wołowinę muzułmanom wolno jeść. Pomyliłeś z wieprzowiną :)
@Quant_ Przeczytaj jeszcze raz, szczególnie dwa ostatnie słowa w nawiasie. ;)
Hm.. Pomijając całkowicie aspekt humorystyczny tego demota, widzę pewien mały problem. Pracownicy przedszkola nie powinni dzieciakowi dawać do zjedzenia niczego, czego rodzic zabronił. Jeśli powiedział "nie", to po prostu nie, i nie jakiejś pani Basi ze stołówki o tym decydować. Rodzic może i być wg nich z*bany, ale nawet wtedy kwestie żywienia można zmieniać dopiero po wcześniejszym przedyskutowaniu i uzyskaniu zgody. Wprawdzie weganizm to nie choroba, ale myślę raczej o alergiach pokarmowych, itp. Sam zetknąłem się z ludźmi uczulonymi np. na takie duperele jak: kakao, czerwone mięso, owoce pestkowe, seler, gluten, skrobia pszenna, mak (!), mleko, jajka. "Pani Basia" w dobrej wierze nakarmi, a dzieciak potem będzie cierpiał.
Veganizm i inne odmiany to jest choroba. Psychiczna do tego i niebawem bedzie sklasyfikowana.
i co w tym dziwnego?
Ludźmi, którzy małym dzieciom narzucają weganizm, powinien się zająć sąd rodzinny. To jest nic innego jak realizowanie własnej ideologii kosztem zdrowia dziecka. Może madce należałoby ograniczyć władzę rodzicielską to by nieco otrzeźwiała. Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje substancji zarówno roślinnych jak i zwierzęcych. Szczególnie dotyczy to białek, które jest niezwykle trudno zstąpić czymś innym, a w przypadku dzieci w wieku przedszkolnym, jest to właściwie niemożliwe bez negatywnego oddziaływania na zdrowie dziecka. Ja też boleję nad losem zwierząt hodowlanych, ale nic się nie da poradzić na to jaka jest nasza natura. W pełni ukształtowany organizm może sobie już poradzić z brakiem produktów pochodzenia zwierzęcego, ale nie dziecko. Poza tym, tak nawiasem mówiąc niemal wszyscy weganie mają kłopoty ze zdrowiem wynikłe ze swojej diety - nawet ci dorośli. Ale to jest ich wybór i ich sprawa. Dziecko natomiast należy odżywiać tak, aby się prawidłowo rozwijało.
Karmienie dzieci w publicznych jadłodajniach może być skomplikowane. Jest taka jednostka jak sanepid. Oferujący publiczne jedzenie muszą odkładać na kilka dni próbki z każdej przekąski. Po dwóch dobach się je usuwa. A dzieci jak to dzieci.. Pozdrawiam niezłomnych.