Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Oto nauczycielka fizyki z Teksasu, gdyby tacy byli wszyscy nauczyciele.

0:28

www.demotywatory.pl
+
378 390
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
S szteker
+1 / 1

"Smoka" robiłem, gdy jeszcze nawet nie miałem pojęcia co to fizyka

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Asravaf
+10 / 14

:P niema ich nie bez powodu, Pani Woźna by ich dojechała szybciej I lepiej niż Braun żydowskie świeczki

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N next_1
+6 / 24

taaa - - - zwykłe pajacowanie - - - do tego dość kosztowne. Już widzę jak na każdą lekcję pani uczycielka wydaje 50-100$ na składniki do eksperymentów - - - - przypowieści z lasu dla pelikanów

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+5 / 9

@next_1 wiesz, z drugiej strony lepiej płacić co lekcje 50 dolców by edukacja była skuteczna niż płacić tylko pensje za edukację bezskuteczna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar PMY
+5 / 5

@next_1 Bzdury piszesz. Jak zwykle zresztą. W prywatnych szkołach w Stanach to normalne. Pieniądze nauczyciele biorą z czesnego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N next_1
-3 / 11

@rafik54321 yhy - na pewno - poczekamy jak będziesz rodzicem i nauczyciel zaproponuje zrzutkę na takie pajacowanie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+3 / 3

@next_1 podajesz dolary a to zupełnie inna kwestia finansowa. Przy naszych zarobkach, 50 dolców co lekcje jest nie do przyjęcia. W USA? Na jedną lekcje w tygodniu? Możliwe że do przyjęcia.

Z drugiej strony, ja przez całą swoją edukację nie miałem nawet jednego eksperymentu w szkole :/ .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
+4 / 4

@next_1 @rafik54321 @PMY Z innego przedmiotu niż fizyka ale organizowałem widowiskowe zajęcia w Polsce przez kilka lat na uczelni prywatnej. Może i ciekawsze bo studenci sami uczyli się "czarować". Z kosztami nie było problemu. Ok. 3 tys. zł rocznie - wystarczyło że poprosiłem.

Ale jako weteran widzę tu inne okoliczności. Jeśli miała kogoś do sprzątania po zajęciach to łatwiej. Ale i tak to prowadzący musi dopilnować zamówienie bo tylko on wie czego i ile mu trzeba. A zwykle takie "materiały dydaktyczne" nie są do kupienia w markecie. Wiele materiałów musiałem przygotować samodzielnie bo ich po prostu się nie kupi. Przygotowanie do zajęć i przewidzenie co może pójść nie tak zabiera sporo czasu. U mnie czas na czynności techniczno-organizacyjne przed i po do czasu zajęć wynosiły jakieś 5 : 1. A płacone miałem za godzinę zajęć. Więc jeśli nawet stawka wydawała się bardzo atrakcyjna to w sumie zarabiałem na godzinę mniej niż Ukraińcy. To się po prostu nie opłaca.

Ja na szczęście skorzystałem w inny sposób oraz od czasów studenckich miałem takie marzenie, żeby "zemścić się" na tych wykładowcach, których sam pamiętałem jako nudnych lub sadystycznych :) Dlatego chyba nikt nie wspomina moich zajęć w ten sposób i jestem pewien, że dobre wspomnienia, oprócz wiedzy i umiejętności, przetrwają w głowach setek studentów przez lata. I niczego nie żałuję.


Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N next_1
-3 / 5

@koszmarek66 tożto ja o tym właśnie piszę - do samego posprzątania tego bałaganu potrzeba 5 x tyle czasu ile samo przygotowanie pokazu. Zakup i organizacja też zajmuje swój czas - poza tym jest jeszcze ryzyko, że na sali znajdzie się jakaś osoba uczulona na dowolny składnik - i wtedy dochodzą dodatkowe problemy np. z policją albo rodzicami nie daj Boże.......a jeśli ojcem jest ksiądz to już kaplica

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
0 / 2

@next_1 Myślałem o alergii więc zwracałem na to uwagę ale większym problemem było utrzymanie w czystości rąk, biżuterii, odzieży i smartfonów. Tu studenci jak dzieci rzucali się na "zabawki".

Połowa z tych studentów miała po 22-23 lata, reszta zaoczni czyli starsi, nawet 40+, większość nie tylko pracowała i wiodła własne życie ale niektórzy urywali się z zajęć do chorych dzieci... Jednej studentce przyspieszyłem sesję, żeby mogła spokojnie rodzić... więc nie miałem problemów z rodzicami :) Różne miałem wśród studentów zawody ale do sutanny nikt się nie przyznał.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L lameria
+1 / 1

@koszmarek66 Swego czasu przez kilka lat prowadziłem pokazy (przedszkola i szkoły podstawowe) eksperymentów z chemii i fizyki, oraz warsztaty. Koszt pokazu to około 100 zł (obecnie może 200 zł) rozbite przez ilość dzieci w klasie, więc w sumie to są grosze dla dzieci i ich rodziców. Warsztaty w większości były "sponsorowane" przez projekty, więc dla rodziców koszt też nie wychodził jakiś z kosmosu. Frajda dzieciaków jak w reklamie mastercard, zwłaszcza, że podczas każdego pokazu do każdego eksperymentu brałem ochotników na pomocników.
P.S. Tia przygotowanie i sprzątanie to był pożeracz czasu, można to było jedynie wykonywać efektywnie, ewentualnie na warsztatach dwie grupy pod rząd, dwa pomieszczenia podwójny zestaw sprzątasz później całość.
Co do alergii, 90% substancji użytych w eksperymentach to to co znajduje się w domu, lub ma prawo znaleźć się w domu plus żmudne wyszukiwanie ciekawych eksperymentów, które można wykonać z takim zestawem. Znacznie większym problemem było, jest i będzie zawsze trafi się jakiś dzieciak, który mimo wyraźnych ostrzeżeń i podpisanej lojalki spróbuje wypić zawartość probówki. Rozmowa z rodzicami plus usunięcie z warsztatów za nieprzestrzeganie regulaminu i głupie narażanie własnego zdrowia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2023 o 11:14

avatar RomekC
0 / 0

"Z innego przedmiotu niż fizyka ale organizowałem widowiskowe zajęcia w Polsce przez kilka lat na uczelni prywatnej..."
Z ciekawości zapytam, na ile takie widowiskowe zajęcia pomagają w nauce, @koszmarek66? Pytam bo można obejrzeć ciekawe widowisko i nie zrozumieć na czym polegała reakcja, zasada działania.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+1 / 1

@lameria - możesz podać jakieś przykłady eksperymentów, które demonstrowałeś? Pytam bo brzmi to dla mnie dość abstrakcyjnie. Co efektowanego można pokazać dzieciom w wieku przedszkolnym, co będzie dla nich całkowicie bezpieczne? I to w dodatku używając rzeczy, które każdy ma w domu. Nie obawiałeś się, że dzieciaki mogą próbować to powtórzyć w domu? Moja nauczycielka chemii z ogólniaka (kończyłem profil biol-chem, więc miałem dużo laboratoriów) mówiła, że ma taką zasadę aby efektowne rzeczy pokazywać tylko z udziałem substancji bardzo trudno dostępnych, bo to daje gwarancję, że nikt nie spróbuje tego w domu. Mieliśmy więc parę przedstawień z rzadkimi odczynnikami, które w tamtych czasach były nie do dostania dla amatora (np. piorunian rtęci, chlorek kobaltu, składniki w reakcji Briggsa-Rauschera itp). Wiele razy się zastanawiałem co mógłbym pokazać swoim dzieciom, ale na razie skończyło się na tworzeniu różnych pian, mieszaniu octu z sodą oczyszczoną, elektrolizą wody czy mieszaniem jodyny w wybielaczem. Oczywiście potrafiłbym zrobić coś znacznie bardziej efektownego, tym bardziej że dzisiaj przez Internet można kupić praktycznie wszystkie odczynniki, ale zwyczajnie się boję. Co Ty robiłeś dla tych dzieciaków?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
+1 / 1

@RomekC Jeśli zadania wykonują studenci, jak u mnie, to jest informacja zwrotna, że rozumieją i potrafią zastosować. Jeśli to są takie zajęcia jak w democie to moim zdaniem mogą świadczyć o jakichś "niedociągnięciach" w poczuciu własnej wartości przez pedagoga. Masz rację - tak jak sugerujesz.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L lameria
+1 / 1

@Quant_ "Nie obawiałeś się, że dzieciaki mogą próbować to powtórzyć w domu?" Ba ja je nawet namawiałem, żeby w domu same spróbowały, ale warunek jeden muszą to robić na tatce, gazetach, a nie dywanie, bo inaczej eksperymenty szybko się skończą.

" możesz podać jakieś przykłady eksperymentów, które demonstrowałeś? Pytam bo brzmi to dla mnie dość abstrakcyjnie. Co efektowanego można pokazać dzieciom w wieku przedszkolnym, co będzie dla nich całkowicie bezpieczne?"
Tu faktycznie trzeba kombinować. Chemia i dzieci ma to do siebie że liczy się pierd.lnięcie. A bezpieczeństwo nie lubi pierd.lnięcia, więc trzeba być elastycznym i kreatywnym.
Wywar z czerwonej kapusty, masz kilka kubeczków przezroczystych i albo pokazujesz co dodajesz do każdego, albo udajesz że są puste. Kilka ml roztworu sody oczyszczonej, octu (lepszy roztwór kwasku cytrynowego bo nie śmierdzi), mydła, zwykłej wody, ałunu, woda utleniona i wlewasz do każdego kubeczka wywar (rozcieńczony taki żeby miał kolor niebiesko granatowy), najlepiej na białym tle i czary w każdym kubku inny kolor. lepszy efekt jak kilkoro dzieci jednocześnie wlewa na trzy cztery. Wywar z czerwonej kapusty i bawisz się w pranie, najpierw mydłem, potem sokiem z cytryny i jest cyrk bo zmieniasz tylko kolor.
Atrament sympatyczny latarka z UV VIS (na allegro za dychę można mieć już solidniejszą) cukier ładnie świeci w UV, spirytus salicylowy wywołujesz solami żelaza (w sklepach ogrodniczych jest siarczan żelaza, ewentualnie superzerdzewiały gwóźdź do szklanki octu na drugi dzień masz roztwór soli żelaza, soda oczyszczona, wywołujesz sokiem z czarnej porzeczki. Dzieci piszą rysują wywołują
Oklepany wulkan chemiczny soda i ocet/kwasek cytrynowy, rakieta chemiczna czyli buteleczka ocet/kwasek cytrynowy plus soda i zatykasz korkiem przydaje się refleks. Fajne są te tubki na tabletki musujące.
Prąd z cytryny/ziemniaka/jabłka/kubeczka z wodą dwa ogniwa wytworzą dość prądu by działał zegarek elektroniczny, na żarówkę (od latarki) trzeba tych ogniw zrobić zdecydowanie więcej od siedmiu w górę, można użyć miernika uniwersalnego. Jako elektrody miedziane można kupić drut w Auchan taki 1 mm gruby, jako elektroda żelazna mogą być gwoździe, ale trzeba je najpierw wygotować z kilkoma kroplami płynu do zmywania bo są pokryte smarem zabezpieczającym przed korozją.
Bańki mydlane odbijanie na rękawiczce, lewitująca bańka w wiaderku z CO2 (soda oczyszczona plus ocet/kwasek cytrynowy.
Elektrostatyka rurka PCV, balon elektryzujesz i zbliżasz do wieczka po jogurcie z foli aluminiowej postawionego na wykałaczce i dzieci mają karuzelę.
Flamastry wodozmywalne i filtry do kawy. Rysujesz kropkę zieloną i woda rozwija Ci ten chromatogram na żółty i niebieski, można wyciąć filtr w kształt choinki jajka zrobić kilka kropek wychodzą różniaste kolory najlepszy efekt daje czarny, szary brązowy i kolory pośrednie z wyjątkiem fioletowego bo on jest robiony z substancji która mokolor fioletowy a nie mieszaniny barwników.
Nadmanganian potasu i woda utleniona tzw "zamiana wody w wino i sok jabłkowy"
Nadmanganian potasu i gliceryna w ilościach szczypta nadmanganianu i 3 krople gliceryny, najlepiej na czymś co ma kształt wulkanu.
Wykrywanie witaminy C zegar jodowy, da się nawet na upartego zrobić ilościową analizę witaminy C w danych próbkach.
Robienie papieru czerpanego dzieciaki robią sobie papier.
I jeszcze wiele innych, niektóre trzeba trochę zmodyfikować, zmienić skalę, ale dużo eksperymentów jest w książkach typu "eksperymenty dla dzieci", yutube. Zawsze robię jakiś eksperyment u siebie i szukam gdzie jest niebezpieczeństwo dla dzieciaka, co możńa zmienić by był więszy efekt "wow", czy da się to zrobić w warunkach terenowych (w szkole/przedszkolu)
P.S A najważniejsze, z przedszkolakami najdłuższy możliwy pokaz to maks 30 minut, na tyle im wystarczy skupienia, później już nawet nie reagują na cuda niewidy. Klasy 1-3 dadzą radę wytrzymać 45 minut góra godzinę. Czas też jest bardzo istotny

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2023 o 20:50

Q Quant_
+1 / 1

@lameria - kurna, genialne! Myślałem, że dużo wiem o chemii, ale na wiele z opisanych przez Ciebie eksperymentów, zwyczajnie bym nie wpadł. Dzięki wielkie, zaraz coś zmajstruję moim dzieciakom :) Ja to chyba jestem z innej epoki. Moja miłość do chemii zaczęła się gdzieś około 4 klasy podstawówki, gdy zapragnąłem wysadzić w powietrze swoją znienawidzoną szkołę. Zacząłem się uczyć na 3 lata przed wejściem chemii (zaczynała się wówczas od 7 klasy). Ostatecznie moim największym osiągnięciem była bomba z mieszaniny węgla drzewnego (sam wypalałem), siarki krystalicznej kupionej w sklepie masarniczym i saletry potasowej, którą można było w latach 80-tych kupić w każdym spożywczaku. Całość w puszcze po ciastkach, którą oblałem betonem w wiadrze, zostawiając na górze rurkę z wkładu do długopisu Zenith. Do rurki knot od domowej świeczki. Podłożyłem to pod szkolny śmietnik - do szkoły nie udało mi się wejść po godzinach zajęć, bo była zamknięta :) Wyszło z tego wielkie rozczarowanie. W sumie wybuchło, ale tylko zdmuchnęło stary eternit z dachu śmietnika. Podsyfili mnie koledzy i dostałem wtedy w domu największy łomot w swoim życiu. Dzisiaj miałbym na karku sąd rodzinny, ale wtedy wystarczył telefon do rodziców i tradycyjne lańsko. Tak oto dokonałem swojego pierwszego i jedynego zamachu bombowego :D Chemii jednak nie porzuciłem. Jak już weszła w 7 klasie to byłem najlepszy w szkole. Miałem nawet II miejsce na olimpiadzie wojewódzkiej w 1987 roku. Ech, wspomnienia... Jak sobie pomyślę co by było gdybym urodził się 20 lat później i to wszystko wydarzyłoby się w czasach sklepów internetowych, w których można kupić absolutnie wszystko, to mnie przechodzą ciarki. Co za problem zrobić w dzisiejszych czasach trójazotan toluenu, albo nawet heksogen. Ale moim dzieciom nie opowiadam takich rzeczy i wolę aby się bawiły chemią, niż jej używały w ten sposób. W każdym razie dzięki za porady :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L lameria
+1 / 1

@Quant_ Hehehehe. Ja w wieku 12 lat (Od 10 roku życia miałem laboratorium w piwnicy) też zrobiłem proch strzelniczy. Z braku siarki dodałem więcej węgla drzewnego, a zamiast saletry potasowej użyłem saletry amonowej. Wioska więc wujek miał kilka ton tego:P Do tego prymitywne samopały i z bratem byliśmy uzbrojoną w czarnoprochowce grupą rekonstrucyjną:D Zastosowałem najbardziej prymitywny, ale historyczny zamek, tzn ręczne odpalanie rozgrzanym pręcikiem metalowym, plus komplet narzędzi do rozbrojenia w razie niewypału. A wszystko dlatego że w miejskiej bibliotece znalazłem wspaniałe opracowanie uzbrojenie wojsk Polskich w czasach wojen napoleońskich:D Było tam wszystko, skład prochu, rysunki techniczne broni, narzędzi, odlewnie kul. Ja odlewałem stosując metodę traconego wosku:D W wiosce było kółko rolnicze a tam na składzie masa złomu w tym zużyte akumulatory:D Bawiłem się też w ceramikę, prymitywne wypalanie naczyń glinianych. I raz będąc u dziadków na takiej zadupiaszczej wiosce zmówiliśmy się z dzieciakami sąsiadów i wzorem "Dziewczyna i chłopak" urządziliśmy regularną bitwę średniowieczną uzbrajając się w odpadki narzędzi rolniczych. Cud że nikt nikogo nie zarżnął bo mieliśmy ostrza kos, fragmenty kos z kosiarek jako topory, widły i włócznie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+2 / 2

Dzięki @koszmarek66.
Ja miałem fizyka który w pierwszej i drugiej średniej zrobił łącznie, uwaga!, 2 doświadczenia. Te z demota bardziej przypominają mi sztuczki cyrkowe. Jest w chemii wiele ciekawych zjawisk które nie dadzą się tak efektownie zademonstrować.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
0 / 0

@lameria - a robiłeś "bączki"? Zakrętka od butelki po wódce, wyciągasz uszczelkę, pakujesz do środka mieszaninę cukru i saletry, zakładasz z powrotem uszczelkę i zaginasz brzegi zakrętki. Potem tylko zrobić dziury w odpowiednich miejscach i mamy "osiedlowy program kosmiczny" :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L lameria
0 / 0

@Quant_ Nawet tak samo to nazywaliśmy:D
A coś takiego? Pudełko zapałek napychasz zapałkami, wkładasz do środka przy łebkach draskę z drugiego pudełka. Bardzo mocno i ściśle owijasz taśmą klejącą. Jak się odpowiednio rzuciło to było kaboom.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar balard
+8 / 8

chyba chemii

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Jellycrusher
0 / 0

@Gundula To jest raczej pokaz dla uczniów typu "święto liczby pi/festiwal nauki".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B BAZYLIS
+6 / 6

Raczej chemii...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R rkwiatkowski
+1 / 3

Takie bajki to dzieciom. Jeden pyłek wpadnie dzieciakowi w oko i lojer pusci szkołę z torbami. Druga sprawa kto to sprząta i rozumiem że to ostania lekcja w dniu zajęć bo tego się nie posprząta w przerwie między lekcjami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Pug_79
+2 / 2

Eksperymenty są super, ale pomiędzy nimi i tak trzeba poświęcić dużo czasu i koncentracji by zrozumieć system i nauczyć się nad nim panować. Dobry nauczyciel, to taki, który potrafi ten proces skutecznie ułatwić. Cyrkowe sztuczki przyciągają zainteresowanie, ale to nie nauka. Pytanie czy jak skończy eksperymenty, potrafi utrzymać zainteresowanie uczniów na tablicy gdzie tłumaczy co się stało.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Jellycrusher
+3 / 3

Na filmiku wyraźnie widać, że to jakaś sala wykładowa. Zatem to, co widzimy, nie jest lekcją szkolną, a jakimś pokazem na dniach otwartych uczelni, w rodzaju naszego Festiwalu Nauki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar solarize
0 / 0

jakby wszyscy tacy byli... to byłoby dużo sprzątania

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+4 / 4

No to ja współczuję tym co będą potem odpowiadać jakie przemiany fizyko-chemiczne zachodzą np. podczas przemiany cieczy w gęstą pianę i będą rozpisywać wzory na jej bilans energetyczny.

Bo właśnie na tym polega nauka - ŻE ROZUMIESZ DOKŁADNIE CO SIĘ DZIEJE
a nie siedzisz i gapisz się z rozdziawioną gębą na jasełka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
0 / 0

@BrickOfTheWall bilans energetyczny? Człowieku, ależ Ty masz wymagania! Widzowie tego przedstawienia nie potrafiliby rozpisać samych reakcji, jakie tam zachodzą i to nawet jeżeli im powiedziano jak się nazywają substraty. A co dopiero mówić o obliczeniach. Nie wiem w jakim wieku są uczniowie, którzy obserwują pokazy na tym filmiku, ale zgaduję, że nie mają pojęcia na co patrzą. Skąd to wiem? Ano stąd, że uczniom, którzy mają już jakąś wiedzę z zakresu chemii, nie trzeba urządzać takich przedstawień. Jeżeli ktoś robi takie rzeczy, to na 99% robi to właśnie dla efektu rozdziawionej gęby. Człowiek, który rozumie reakcje chemiczne pokazane na filmie, gęby nie rozdziawi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
+1 / 1

@Quant_
Czyli to nie jest żadna lekcja ale właśnie JASEŁKA pokazywane ku uciesze gawiedzi.
Pewnie jakieś "dni otwarte" w szkole średniej lub wyższej. Pokazujące jedynie jasną stronę nauki, dyskretnie przemilczając stronę ŻMUDNĄ czyli wzory, przekształcenia, obliczenia lub (to czego nienawidziłem) obliczanie "błędu pomiaru"

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
0 / 0

@BrickOfTheWall - otóż to. A tak swoja drogą, to co oni tam pokazują, to wcale nie jest jasna strona nauki. Na tym filmie widzę głównie detonacje. Jasna strona nauki to leki, wysoko wytrzymałe materiały, technologie ułatwiające życie ludziom itp. Wybuchy to raczej właśnie ciemna strona nauki. Ponoć Alfred Nobel na łożu śmierci powiedział, że żałuje. A co do tej strony, którą nazywasz żmudną, to ona jest właśnie prawdziwą nauką. Laikom wydaje się, że wynalazcy i odkrywcy to ludzie, którzy pewnego dnia obudzili się z gotowym wynalazkiem czy teorią. A tymczasem wynalazki i odkrycia to zawsze efekt żmudnej, wieloletniej pracy. Jest takie powiedzenie, że najczęściej używanym narzędziem naukowca jest kosz na śmieci, bo tam ląduje większość jego pomysłów i prac. Co do błędu pomiaru to nie mam takich doświadczeń, jak Ty, bo nawet nie próbowałem podchodzić do statystyki i estymatorów. Moja wiedza kończy się na rozkładzie normalnym i raczej nie mam ambicji aby iść dalej :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BrickOfTheWall
0 / 0

@Quant_
Ale takiego 14 latka to mało ryra, że "ta tutaj mętna substancja w próbówce, to cudowna ciecz powstrzymująca denaturację białek u osób chorych na Zespół Hoffera-Burowa" ale jak coś epicko pierdo|nie albo bryzgnie kolorowo - to od razu inna reakcja
:-D

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A abaddon81
+2 / 4

Typowy nauczyciel CHEMII (nie fizyki) wygląda raczej jak Walter White a nie jak pani która stosowała jego produkt No1.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+3 / 3

Ja tu widzę zajęcia z chemii, a nie fizyki. W dodatku jest to show o wątpliwej jakości dydaktycznej. Owszem, są to dość widowiskowe eksperymenty, ale poza widowiskowością nie niosą zbyt dużej wiedzy. Za to inspirują gówniaterię do robienia niebezpiecznych rzeczy na własną rękę. Czytałem kiedyś o przypadku, w którym nieodpowiedzialny eksperyment z "wężem Faraona" (czyli ogrzewanym tiocyjanianem rtęci tworzącym wyrastający z podłoża las różnych wijących się kształtów), skończył się śmiertelnym zatruciem kilku uczniów. Chemia potrafi być efektowana, ale tak się składa, że to co w chemii efektowne, przeważnie jest niebezpieczne. Inny przykład to słynny eksperyment brata popularnego na Yutube SciFuna. Pozazdrościł bratu internetowej popularności i stworzył filmik, na którym robi "piranię" (mieszanina perhydrolu z kwasem siarkowym). Na szczęście idiota nie wiedział jak to zrobić i pirania mu nie wyszła, bo jakby wyszła to przy ilości odczynników, jakich użył, w najlepszym razie puściłby sobie chatę z dymem, a w najgorszym - w ogóle by tego nie przeżył. A to był dorosły człowiek! Uczniów warto zainteresować i czasem można w tym celu użyć czegoś widowiskowego, jednak trzeba pamiętać, że widowisko, to nie nauka chemii, tylko przedstawienie obliczone na efektowność.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2023 o 19:49

S spokoloko123
+1 / 1

To chyba dla amerykańskich dzieciaków, żeby im pokazać że nauka jest "cool". Po czym może 1% z nich (zamiast 0,1%) tak naprawdę poświęci czas i wysiłek, żeby zrozumieć o co naprawdę chodzi.
Oglądanie bez zrozumienia popisowych eksperymentów nie ma wiele wspólnego z nauką.

Takie eksperymenty są fajne ale pod warunkiem poprzedzenia ich dłuższym wstępem teoretycznym (tak aby można było zweryfikować teorię w praktyce) + ich odpowiedniego przeprowadzenia i oprzyrządowania, np. kamera wysokiej częstotliwości, z której można później poklatkowo przejrzeć zachodzącą reakcję w szczegółach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2023 o 0:44