@AngryBoar
Może z ewolucyjnego punktu widzenia idioci są potrzebni? Raz - to swoistego rodzaju genetyczna "piaskownica". Dwa - nadmierne "ulepszanie" człowieka poprzez stopniową eliminację genów odpowiadających za kretynizm mogłoby być niekorzystne dla samej planety i zależności ekologicznych. Mogłoby spowodować zbyt szybki rozwój technologiczny, być może przeludnienie.
Nie bez przyczyny mądre, wykształcone kobiety często mają problem z utrzymaniem ciąży, chuchają i dmuchają, a patola pijąca alkohol w trakcie ciąży zasuwa masową produkcję, jak króliki :) Gniazda patoli i idiotów to konsumenci dokonań człowieka. Nic nie wnoszą, czerpią. Może o to chodzi, by konsumenci byli w większości?
Takie podejście pomaga, by nie j....w głupią facjatę pierwszego napotkanego debila. I następnego.
@michalSFS ktoś rzucił teorię że ludzie z autyzmem lub spektrum to właśnie wynik nadmiernego ulepszenia. Tak, mają swoją dziedzinę w której są wyśmienici (jeśli ją znajdą), ale jakim kosztem...?
@michalSFS Inteligencja to tylko jeden z wielu czynników kierujących naszym życiem. We współczesnych czasach inteligencja może pomagać w zdobyciu osiągnięć sprawiających, że stajemy się bardziej atrakcyjni, więc może wpływać na zdolności do przekazywania puli genowej. Inteligencja może też pomóc nam zrozumieć różne zjawiska i manipulować ludźmi czy wydarzeniami na naszą korzyść. Sama w sobie nie jest jednak gwarantem niczego, człowiek inteligentny musi mieć odpowiedniej umiejętności interpersonalne aby odnajdywać się w społeczeństwie, musi mieć odpowiednio silny charakter aby radzić sobie wśród głupców. Częstym problemem u osób o wyższej inteligencji jest poczucie samotności, życie wygląda dla nich jak rozmowa ze złotą rybką, niby są wśród ludzi, ale nie są zrozumieni, muszą innych traktować trochę jak dzieci, manipulować emocjami i kontrolować wypowiedzi aby były prostsze do zrozumienia. Osoby inteligentne więcej myślą o otaczającym ich świecie i więcej dostrzegają, co może być błogosławieństwem, ale jest jednocześnie klątwą, przez ktoórą stawiają sobie wysoko poprzeczkę i są często nieusatysfakcjonowani swoim życiem. Z ewolucyjnego punktu widzenia człowiek zbyt inteligentny w stosunku do swoich innych cech jest wadliwy. Inteligencja w połączeniu z niektórymi cechami tworzy nam dziwne twory. Samotnych czy zwariowanych geniuszy, socjopatów, desperatów, seryjnych morderców. Ot, inteligencja to potężne narzędzie, ale od pozostałych cech zależy to, jak zostanie wykorzystane i czy zostanie przekazane dalej w puli genowej.
@mieteknapletek
Wiesz by odpowiedzieć na to pytanie musiał bym napisać biografie. :)
Ale spróbuje chociaż częściowo OK ?
Wyobraź sobie młodego,spragnionego wiedzy człowieka otoczonego ludźmi którym ta wiedza jest nie dość,że obca to jeszcze niepotrzebna więc nie ma opcji by podyskutować...
A w bibliotece były pozycje książek prawie nieużywanych czekających by ktoś po nie sięgnął i tę wiedzę chłonął.
Teraz jest czas elektroniki a wtedy... Już wiesz ?
Rzeczywiście, w bibliotekach jest specyficzny zapach. Ja lubiłem ten zapach; był to da mnie zapach ciekawych historii i przygód. Pójście do biblioteki było jak poszukiwanie skarbów; nigdy nie było wiadomo co tam znajdę (rzadko miałem bardzo skonkretyzowane cele książkowe). Teraz podobne uczucie mam w księgarniach.
@perskieoko
Kiedyś tak.
Zwłaszcza jak miało się ograniczony budżet, mieszkało na wiosce i jedyna możliwość zakupu to była sprzedaż wysyłkowa ze Świata Książki. Lubię zapach farby, ale niekoniecznie starych, zaśniedziałych książek.
Zresztą czytnik e-booków przyjął się u mnie z miejsca, a znam takich, co nie mogą się przekonać, m.in. ze względu na lubiany zapach farby drukarskiej. Jeden mi wysiadł, drugi zgniotło mi dziecko, korzystam z trzeciego w życiu. Telefony miałem cztery, więc proporcje ciekawe:)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
27 grudnia 2023 o 12:12
@michalSFS ale porównując same książki, bardziej podobają mi się takie do lat 90, żółty papier nie razi w oczy, lepiej oprawione, szyte, a nie, że rozkleją się po otwarciu, charakterystyczny styl okładek, ilustracji
@pejter
Różnie to jest, zależy jak trafisz z wydaniem.
Wolę dopłacić, a kupić solidniejszą i ładniejszą (gdy jest taka możliwość). Zwłaszcza w przypadku kultowych dzieł.
Na pewno książki kiedyś były solidniej robione niż ogół obecnie. Jednak co do oprawy graficzne to wydaje mi się, że teraz jest lepiej.
Jak ktoś miał fajne wakacje u babci, na wsi, to może mieć sentyment do zapachu sławojki i obory, czyli gówna. Jak ktoś miał fajne wczasy FWP w domku "Brda", to może mieć sentyment do zapachu Xylamitu, czyli toksycznego świństwa. Sentyment, jako taki, nie oznacza, że obiekt tegoż sentymentu przedstawia obiektywną wartość. Zapach bibliotek to zapach kurzu z domieszką pleśni i innych grzybów. Obiektywnie, nie jest to mikroklimat specjalnie zdrowy.
@daclaw oj tam, ludzie mają różne preferencje. Ja nie lubię zapachu mięsa za to zapach benzyny czy innych technicznych przetworów jest całkiem kojący, mimo braku jakiegokolwiek sentymentu.
Sam jesteś zawodnikiem grzyba.
Ten zapach to efekt naturalnej hydrolizy kwasowej. Stare książki były powszechnie drukowane na papierze wykonanym między innymi z kleju żywiczno-ałunowego opartego o sól siarczanową glinu. To razem z wilgocią prowadzi do hydrolizy kwasowej. O ile pamiętam, to ten zapach jest mieszanką toluenu, heksanu, benzaldehydów i wielu innych związków zależnych od kompozycji papieru, tuszu czy okładki. No ale co najważniejsze, jest to zapach rozkładu papieru.
W podstawowce to było moje ulubione miejsce. I nie była to biblioteka szkolna, bo tam było za gwarno, a poza tym przerwy były za krótkie.
100 m o domu była biblioteka publiczna gdzie było cicho i mogłem tam siedzieć godzinami czytając tygodniki, albo za pozwoleniem pani bibliotekarki, męczyć się nad krzyżówkami w Przekroju, które do dziś uznaję za najlepsze.
już tylko ty
Ja. Stworzyciel pokarał mnie za jakieś grzechy dając mi iloraz IQ zamiast jak innym iloczyn...
A do tego zdolności w walce więc pewnie skręca się ze śmiechu widząc jak z trudem powstrzymuje się by debili nie powybijać... xDDD
@AngryBoar
Może z ewolucyjnego punktu widzenia idioci są potrzebni? Raz - to swoistego rodzaju genetyczna "piaskownica". Dwa - nadmierne "ulepszanie" człowieka poprzez stopniową eliminację genów odpowiadających za kretynizm mogłoby być niekorzystne dla samej planety i zależności ekologicznych. Mogłoby spowodować zbyt szybki rozwój technologiczny, być może przeludnienie.
Nie bez przyczyny mądre, wykształcone kobiety często mają problem z utrzymaniem ciąży, chuchają i dmuchają, a patola pijąca alkohol w trakcie ciąży zasuwa masową produkcję, jak króliki :) Gniazda patoli i idiotów to konsumenci dokonań człowieka. Nic nie wnoszą, czerpią. Może o to chodzi, by konsumenci byli w większości?
Takie podejście pomaga, by nie j....w głupią facjatę pierwszego napotkanego debila. I następnego.
@michalSFS ktoś rzucił teorię że ludzie z autyzmem lub spektrum to właśnie wynik nadmiernego ulepszenia. Tak, mają swoją dziedzinę w której są wyśmienici (jeśli ją znajdą), ale jakim kosztem...?
@AngryBoar
wyjasnisz mi co ma wspolnego uwielbienie do zapachu kurzu z inteligencja?
@michalSFS Inteligencja to tylko jeden z wielu czynników kierujących naszym życiem. We współczesnych czasach inteligencja może pomagać w zdobyciu osiągnięć sprawiających, że stajemy się bardziej atrakcyjni, więc może wpływać na zdolności do przekazywania puli genowej. Inteligencja może też pomóc nam zrozumieć różne zjawiska i manipulować ludźmi czy wydarzeniami na naszą korzyść. Sama w sobie nie jest jednak gwarantem niczego, człowiek inteligentny musi mieć odpowiedniej umiejętności interpersonalne aby odnajdywać się w społeczeństwie, musi mieć odpowiednio silny charakter aby radzić sobie wśród głupców. Częstym problemem u osób o wyższej inteligencji jest poczucie samotności, życie wygląda dla nich jak rozmowa ze złotą rybką, niby są wśród ludzi, ale nie są zrozumieni, muszą innych traktować trochę jak dzieci, manipulować emocjami i kontrolować wypowiedzi aby były prostsze do zrozumienia. Osoby inteligentne więcej myślą o otaczającym ich świecie i więcej dostrzegają, co może być błogosławieństwem, ale jest jednocześnie klątwą, przez ktoórą stawiają sobie wysoko poprzeczkę i są często nieusatysfakcjonowani swoim życiem. Z ewolucyjnego punktu widzenia człowiek zbyt inteligentny w stosunku do swoich innych cech jest wadliwy. Inteligencja w połączeniu z niektórymi cechami tworzy nam dziwne twory. Samotnych czy zwariowanych geniuszy, socjopatów, desperatów, seryjnych morderców. Ot, inteligencja to potężne narzędzie, ale od pozostałych cech zależy to, jak zostanie wykorzystane i czy zostanie przekazane dalej w puli genowej.
@mieteknapletek
Wiesz by odpowiedzieć na to pytanie musiał bym napisać biografie. :)
Ale spróbuje chociaż częściowo OK ?
Wyobraź sobie młodego,spragnionego wiedzy człowieka otoczonego ludźmi którym ta wiedza jest nie dość,że obca to jeszcze niepotrzebna więc nie ma opcji by podyskutować...
A w bibliotece były pozycje książek prawie nieużywanych czekających by ktoś po nie sięgnął i tę wiedzę chłonął.
Teraz jest czas elektroniki a wtedy... Już wiesz ?
Rzeczywiście, w bibliotekach jest specyficzny zapach. Ja lubiłem ten zapach; był to da mnie zapach ciekawych historii i przygód. Pójście do biblioteki było jak poszukiwanie skarbów; nigdy nie było wiadomo co tam znajdę (rzadko miałem bardzo skonkretyzowane cele książkowe). Teraz podobne uczucie mam w księgarniach.
@perskieoko
Kiedyś tak.
Zwłaszcza jak miało się ograniczony budżet, mieszkało na wiosce i jedyna możliwość zakupu to była sprzedaż wysyłkowa ze Świata Książki. Lubię zapach farby, ale niekoniecznie starych, zaśniedziałych książek.
Zresztą czytnik e-booków przyjął się u mnie z miejsca, a znam takich, co nie mogą się przekonać, m.in. ze względu na lubiany zapach farby drukarskiej. Jeden mi wysiadł, drugi zgniotło mi dziecko, korzystam z trzeciego w życiu. Telefony miałem cztery, więc proporcje ciekawe:)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2023 o 12:12
@michalSFS ale porównując same książki, bardziej podobają mi się takie do lat 90, żółty papier nie razi w oczy, lepiej oprawione, szyte, a nie, że rozkleją się po otwarciu, charakterystyczny styl okładek, ilustracji
@pejter
Różnie to jest, zależy jak trafisz z wydaniem.
Wolę dopłacić, a kupić solidniejszą i ładniejszą (gdy jest taka możliwość). Zwłaszcza w przypadku kultowych dzieł.
Na pewno książki kiedyś były solidniej robione niż ogół obecnie. Jednak co do oprawy graficzne to wydaje mi się, że teraz jest lepiej.
Jak ktoś miał fajne wakacje u babci, na wsi, to może mieć sentyment do zapachu sławojki i obory, czyli gówna. Jak ktoś miał fajne wczasy FWP w domku "Brda", to może mieć sentyment do zapachu Xylamitu, czyli toksycznego świństwa. Sentyment, jako taki, nie oznacza, że obiekt tegoż sentymentu przedstawia obiektywną wartość. Zapach bibliotek to zapach kurzu z domieszką pleśni i innych grzybów. Obiektywnie, nie jest to mikroklimat specjalnie zdrowy.
@daclaw oj tam, ludzie mają różne preferencje. Ja nie lubię zapachu mięsa za to zapach benzyny czy innych technicznych przetworów jest całkiem kojący, mimo braku jakiegokolwiek sentymentu.
Zapach pleśni i stęchlizny. Nie dziękuję. Wolę zapach w księgarni. Ewentualnie zapach otwieranej paczki z książkami.
NIkt.
Uwielbiam ten zapach!
Ale wiesz, że tak na prawdę to zarodniki grzybów?!
Sam jesteś zawodnikiem grzyba.
Ten zapach to efekt naturalnej hydrolizy kwasowej. Stare książki były powszechnie drukowane na papierze wykonanym między innymi z kleju żywiczno-ałunowego opartego o sól siarczanową glinu. To razem z wilgocią prowadzi do hydrolizy kwasowej. O ile pamiętam, to ten zapach jest mieszanką toluenu, heksanu, benzaldehydów i wielu innych związków zależnych od kompozycji papieru, tuszu czy okładki. No ale co najważniejsze, jest to zapach rozkładu papieru.
Zapach rozkładającego się papieru? Nie, dziękuję. Wolę zapach nowej książki
W podstawowce to było moje ulubione miejsce. I nie była to biblioteka szkolna, bo tam było za gwarno, a poza tym przerwy były za krótkie.
100 m o domu była biblioteka publiczna gdzie było cicho i mogłem tam siedzieć godzinami czytając tygodniki, albo za pozwoleniem pani bibliotekarki, męczyć się nad krzyżówkami w Przekroju, które do dziś uznaję za najlepsze.