No dobrze, przeanalizujmy:
Znacząco spadła jakość usługi, za którą PŁACI konsument. Są też niejasności co do opłaty za usługę, kiedy nie jest ona realizowana w całości. Więc tak naprawdę z czego tutaj szydzi autor demota? Aaa, już wiem, to matka napisała w kwestii swojego dziecka. Dobra, wszystko jasne, to wredna, roszczeniowa MADKA, ma w tej chwili zapie*dalać do kuchni i gotować dziecku obiad, a nie korzystać z luksusów typu "obiad w szkole"!!!
Czy jakby demot był o tym, że w restauracji, w której stołujecie się na co dzień, posiłki nagle stały się niedobre i płacicie tyle samo niezależnie od tego, czy bierzecie pełny obiad, czy też tylko drugie danie, to też byście taką osobę "pouczyli", że zawsze sobie może gotować w domu?
@Xynthia . Opłata jest stała niezależnie czy zjesz czy nie, bo to nie restauracja tylko stołówka i nie płacisz za poszczególne dania które sobie wybierzesz tylko abonament za cały miesiąc. Raz będzie kotlet, raz łazanki żeby średnio zmieścić się w budżecie.
Dziecko nie raczyło spożyć zupy i klopsa, ale madka łże że kucharka wydała same ziemniaki. To nie więzienie, nikt nikogo przymusowo karmić nie będzie.
Łazanki to nie jest obiad dla dzieci? To może ośmiorniczki byłyby w sam raz? Nie ma problemu, tylko do ceny dopisz jedno zero. Bo za 12 zł to w restauracji dostaniesz samą zupę albo filiżankę herbaty.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
25 lutego 2024 o 6:11
@Xynthia "Dobra, wszystko jasne, to wredna, roszczeniowa MADKA"
Dokładnie. A u podstaw wszystkiego leży ból dupy o 500, czy ile tam, +. Oczywiście, Partia nie przewidziała takiego efektu, wprowadzając ten program, ale efekt jest niewątpliwy: lawinowy skok matko- i dzieciowstrętu w społeczeństwie. Boli nas dupa, jak ktoś coś dostaje, oj boli.
Tu z biegają się dwie sprawy:
- obiad o wątpliwej jakości (a były lepsze),
- samowola dzieci.
Dzieci generalnie są niejadkami, oraz jedzą długo, co w realiach szkoły podst. dodatkowo obniża ilość zjedzonego posiłku. Jeśli ponadto obiad jest kiepski to mamy głodne dziecko mimo wykupionych obiadów. Przerobiłem to w dwóch szkołach i to jest wina dyrekcji i stołówki, a nie wybrednego dziecka (a tym bardziej maDki). W jednej, mniejszej szkole na początku szkoły nauczycielka przed dzwonkiem zabierała wszystkie dzieci na stołówkę i te co jadły obiad, brały obiad, a pozostałe miały czas na śniadaniówkę. Nieco później dzieci szły same na obiad, ale na stołówce była Pani, która pilnowała by gdzieci zjadły większość obiadu, pomagał przy jedzeniu, a nawet zbierała najmłodsze dzieci z klas i świetlicy i prowadziła je na obiad. To była miła pomocna osoba, a nie cerber. Obiady były niezaduże, dobre jakościowo i w smaku. Bez ośmiorniczek, ale też bez łazanek, czy flaków. Tylko popularne, szeroko akceptowane dania. Jeden syn chodził na stołówkę do 8-mej klasy. Drugi chodzi do większej szkoły. Tam jest pełna samowolka. Nikt nikogo nie pilnuje, nie zmusza, nie odprowadza, pełny luz. Na obiad np. Gulasz myśliwski - talerz kaszy jaglanej z nieokreślonymi tłusto-gumowymi kawałkami mięsa z sosem + sałatka marynowana z ogórków, marchewki, papryki i cebuli. Psu bym tego nie dał. Albo wcześniej wspomniane Łazanki. Zrezygnowaliśmy po drugim miesiącu. Na moją uwagę do dyrekcji w sprawie organizacji otrzymałem odpowiedź: tak oczywiście przyjrzymy się, poprawimy itp. Ale efektu brak. Moim zdaniem dyrekcja ma to w dupie, a ajent maksymalizuje zyski na jakości i ilości posiłków, kosztem dzieci i rodziców. Niestety kontrolę są zbyt rzadkie i nie oceniają jakości posiłków tylko bilans kaloryczny i są robione "po łebkach" więc hulaj dusza piekła nie ma. A to że odejdzie kilku uczniów? To nic, za rok będą nowi. Szkoły podst. powinny być zorganizowane tak, by wszyscy uczniowie mogli zjeść obiad. Stołówki / katering obowiązkowe, a kontrolę szeroko rozumianej jakości częste. Co do finansowania to można to ogarnąć na kilka sposobów.
Nie zawsze można, w szkołach do 18 roku życia powinno być zapewnione bezpłatne wyżywienie.
@Xerk . Jak mama zrobi kanapki to dziecko za nie nie płaci, więc wyżywienie ma bezpłatne.
No dobrze, przeanalizujmy:
Znacząco spadła jakość usługi, za którą PŁACI konsument. Są też niejasności co do opłaty za usługę, kiedy nie jest ona realizowana w całości. Więc tak naprawdę z czego tutaj szydzi autor demota? Aaa, już wiem, to matka napisała w kwestii swojego dziecka. Dobra, wszystko jasne, to wredna, roszczeniowa MADKA, ma w tej chwili zapie*dalać do kuchni i gotować dziecku obiad, a nie korzystać z luksusów typu "obiad w szkole"!!!
Czy jakby demot był o tym, że w restauracji, w której stołujecie się na co dzień, posiłki nagle stały się niedobre i płacicie tyle samo niezależnie od tego, czy bierzecie pełny obiad, czy też tylko drugie danie, to też byście taką osobę "pouczyli", że zawsze sobie może gotować w domu?
@Xynthia . Opłata jest stała niezależnie czy zjesz czy nie, bo to nie restauracja tylko stołówka i nie płacisz za poszczególne dania które sobie wybierzesz tylko abonament za cały miesiąc. Raz będzie kotlet, raz łazanki żeby średnio zmieścić się w budżecie.
Dziecko nie raczyło spożyć zupy i klopsa, ale madka łże że kucharka wydała same ziemniaki. To nie więzienie, nikt nikogo przymusowo karmić nie będzie.
Łazanki to nie jest obiad dla dzieci? To może ośmiorniczki byłyby w sam raz? Nie ma problemu, tylko do ceny dopisz jedno zero. Bo za 12 zł to w restauracji dostaniesz samą zupę albo filiżankę herbaty.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2024 o 6:11
@Xynthia "Dobra, wszystko jasne, to wredna, roszczeniowa MADKA"
Dokładnie. A u podstaw wszystkiego leży ból dupy o 500, czy ile tam, +. Oczywiście, Partia nie przewidziała takiego efektu, wprowadzając ten program, ale efekt jest niewątpliwy: lawinowy skok matko- i dzieciowstrętu w społeczeństwie. Boli nas dupa, jak ktoś coś dostaje, oj boli.
te jestem w sranie było w punkt
Tu z biegają się dwie sprawy:
- obiad o wątpliwej jakości (a były lepsze),
- samowola dzieci.
Dzieci generalnie są niejadkami, oraz jedzą długo, co w realiach szkoły podst. dodatkowo obniża ilość zjedzonego posiłku. Jeśli ponadto obiad jest kiepski to mamy głodne dziecko mimo wykupionych obiadów. Przerobiłem to w dwóch szkołach i to jest wina dyrekcji i stołówki, a nie wybrednego dziecka (a tym bardziej maDki). W jednej, mniejszej szkole na początku szkoły nauczycielka przed dzwonkiem zabierała wszystkie dzieci na stołówkę i te co jadły obiad, brały obiad, a pozostałe miały czas na śniadaniówkę. Nieco później dzieci szły same na obiad, ale na stołówce była Pani, która pilnowała by gdzieci zjadły większość obiadu, pomagał przy jedzeniu, a nawet zbierała najmłodsze dzieci z klas i świetlicy i prowadziła je na obiad. To była miła pomocna osoba, a nie cerber. Obiady były niezaduże, dobre jakościowo i w smaku. Bez ośmiorniczek, ale też bez łazanek, czy flaków. Tylko popularne, szeroko akceptowane dania. Jeden syn chodził na stołówkę do 8-mej klasy. Drugi chodzi do większej szkoły. Tam jest pełna samowolka. Nikt nikogo nie pilnuje, nie zmusza, nie odprowadza, pełny luz. Na obiad np. Gulasz myśliwski - talerz kaszy jaglanej z nieokreślonymi tłusto-gumowymi kawałkami mięsa z sosem + sałatka marynowana z ogórków, marchewki, papryki i cebuli. Psu bym tego nie dał. Albo wcześniej wspomniane Łazanki. Zrezygnowaliśmy po drugim miesiącu. Na moją uwagę do dyrekcji w sprawie organizacji otrzymałem odpowiedź: tak oczywiście przyjrzymy się, poprawimy itp. Ale efektu brak. Moim zdaniem dyrekcja ma to w dupie, a ajent maksymalizuje zyski na jakości i ilości posiłków, kosztem dzieci i rodziców. Niestety kontrolę są zbyt rzadkie i nie oceniają jakości posiłków tylko bilans kaloryczny i są robione "po łebkach" więc hulaj dusza piekła nie ma. A to że odejdzie kilku uczniów? To nic, za rok będą nowi. Szkoły podst. powinny być zorganizowane tak, by wszyscy uczniowie mogli zjeść obiad. Stołówki / katering obowiązkowe, a kontrolę szeroko rozumianej jakości częste. Co do finansowania to można to ogarnąć na kilka sposobów.