To może jest dobre rozwiązanie dla realizacji krótkoterminowych zmian, przedsięwzięć, itd., ale co z tymi długoterminowymi? każdy nowy przychodzi i porządkuje i zmienia planu po swojemu, a na koniec (MY - OBYWATELE) zostajemy z koszmarkiem, który nie działa, bo ktoś wyrzucił z planu najważniejszą część?
Politycy mogą być "wielokadencyjni", ale trzeba im patrzeć na ręce i rozliczać na każdym etapie.
Jeśli jest w tym dobry i spełnił obietnice, to niech zostaje, po co marnować talent.
Pozbywać się krzykaczy i demagogów, którzy niczego nie zmienili, niczego nie zrobili, a często ich jedyną zasługą jest "odmienność" w relacjach z partnerami i partnerkami, co powinno być tylko i wyłącznie ich sprawę prywatną.
Cóż, polityka wymaga systematycznego działania. Załóżmy, że wybierzemy rząd, który spełni obietnice i do następnych wyborów się nie zbierze, bo nie ma zawodowych polityków. Kto wtedy zajmie się planowaniem inwestycji, kto powoła sztab kryzysowy w razie kataklizmu, kto zajmie się wprowadzaniem zmian w prawie? Można zadawać wiele więcej pytań kto? Gdyż sprawa nie tylko dotyczy obietnic, ale przede wszystkim funkcjonowania państwa i znaczenia politycznego naszego kraju na arenie międzynarodowej.
Nie sądzę aby kadencja na krótkim dystansie miała rację bytu o czym już wspomnieli moi poprzednicy ale czego mi brakuje to odpowiedzialności finansowej za finansowe gnioty. Nie można dawać ludziom koryta bez nadzoru i liczyć na ich uczciwość, w polityce ona nie istnieje. Przydałby się natomiast konkretny nadzór z konkretnymi karami finansowymi bo to odczują najbardziej, konta wyłącznie w Polsce, żadnego wyprowadzania kasy za granicę.
To byłby dobry pomysł, gdyby był tylko jeden kraj na świecie lub gdyby politycy nie zajmowaliby by się sprawami międzynarodowymi. Ale w świecie, gdzie nowicjusze występowaliby przeciwko wytrawnym politykom z zagranicy, taka opcja byłaby tragiczna w skutkach.
Jeśli już, to bardziej dochodzę do wniosku, że politycy nie powinni się zajmować niczym w państwie i potrzebujemy rozsądniejszy system.
To tak jakby polityka wynajmować na kontrakt do wykonania zadania.
Niestety w kwestii Państwa należy raczej mówić o zobowiązaniach długoterminowych. Pewnie nie chciałbyś, żeby twoja opieka zdrowotna, emerytalna, edukacja, obronność itp. było kontraktami w planie 4-letnim. To się nie sprawdziło.
W rządzeniu jak we wszystkim doświadczenie się jednak liczy. Zaś spełnienie wszystkich obietnic wyborczych, to już w ogóle mogłoby jedynie doprowadzić do katastrofy.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
8 kwietnia 2024 o 18:19
Oczywiście, taką reformę podatkową lub ochrony zdrowia, ogarnie jakiś Czesiek który na 4 lata został posłem a do tej pory był dziennikarzem, chirurgiem lub rolnikiem. W politologii też nie opłaci mu się dokształcać bo zawodowym politykiem i tak nie wolno mu zostać
To może jest dobre rozwiązanie dla realizacji krótkoterminowych zmian, przedsięwzięć, itd., ale co z tymi długoterminowymi? każdy nowy przychodzi i porządkuje i zmienia planu po swojemu, a na koniec (MY - OBYWATELE) zostajemy z koszmarkiem, który nie działa, bo ktoś wyrzucił z planu najważniejszą część?
Politycy mogą być "wielokadencyjni", ale trzeba im patrzeć na ręce i rozliczać na każdym etapie.
@tymczasowylogin
Od tego są urzędy, które nie są „sezonowe” i biorą początkowe instrukcje od kadencyjnych polityków.
Próbowano już podobnego systemu. Łącznie ze zobowiązaniem do spełniania obietnic. Skończyło się rozbiorami.
Jeśli jest w tym dobry i spełnił obietnice, to niech zostaje, po co marnować talent.
Pozbywać się krzykaczy i demagogów, którzy niczego nie zmienili, niczego nie zrobili, a często ich jedyną zasługą jest "odmienność" w relacjach z partnerami i partnerkami, co powinno być tylko i wyłącznie ich sprawę prywatną.
Cóż, polityka wymaga systematycznego działania. Załóżmy, że wybierzemy rząd, który spełni obietnice i do następnych wyborów się nie zbierze, bo nie ma zawodowych polityków. Kto wtedy zajmie się planowaniem inwestycji, kto powoła sztab kryzysowy w razie kataklizmu, kto zajmie się wprowadzaniem zmian w prawie? Można zadawać wiele więcej pytań kto? Gdyż sprawa nie tylko dotyczy obietnic, ale przede wszystkim funkcjonowania państwa i znaczenia politycznego naszego kraju na arenie międzynarodowej.
Nie sądzę aby kadencja na krótkim dystansie miała rację bytu o czym już wspomnieli moi poprzednicy ale czego mi brakuje to odpowiedzialności finansowej za finansowe gnioty. Nie można dawać ludziom koryta bez nadzoru i liczyć na ich uczciwość, w polityce ona nie istnieje. Przydałby się natomiast konkretny nadzór z konkretnymi karami finansowymi bo to odczują najbardziej, konta wyłącznie w Polsce, żadnego wyprowadzania kasy za granicę.
To byłby dobry pomysł, gdyby był tylko jeden kraj na świecie lub gdyby politycy nie zajmowaliby by się sprawami międzynarodowymi. Ale w świecie, gdzie nowicjusze występowaliby przeciwko wytrawnym politykom z zagranicy, taka opcja byłaby tragiczna w skutkach.
Jeśli już, to bardziej dochodzę do wniosku, że politycy nie powinni się zajmować niczym w państwie i potrzebujemy rozsądniejszy system.
To tak jakby polityka wynajmować na kontrakt do wykonania zadania.
Niestety w kwestii Państwa należy raczej mówić o zobowiązaniach długoterminowych. Pewnie nie chciałbyś, żeby twoja opieka zdrowotna, emerytalna, edukacja, obronność itp. było kontraktami w planie 4-letnim. To się nie sprawdziło.
W rządzeniu jak we wszystkim doświadczenie się jednak liczy. Zaś spełnienie wszystkich obietnic wyborczych, to już w ogóle mogłoby jedynie doprowadzić do katastrofy.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 kwietnia 2024 o 18:19
Oczywiście, taką reformę podatkową lub ochrony zdrowia, ogarnie jakiś Czesiek który na 4 lata został posłem a do tej pory był dziennikarzem, chirurgiem lub rolnikiem. W politologii też nie opłaci mu się dokształcać bo zawodowym politykiem i tak nie wolno mu zostać