no wlasnie tu jest paradoks, tego powiedzenia, bo szachista analizujac kilkadziesiat ruchow do przodu uwzgledniajac rozne warianty w ciagu minuty, ma bardzo dobry refleks - powiedzmy trzy warianty po 30 ruchow do przodu; ja widzialem niektore partie i poczatki generalnie ida bardzo szybko, zwlaszcza jesli silniejszy trafi na slabszego; a tzw refleks, znany z zycia to jest przeanalizowanie w ulamku sekundy jednej co najwyzej dwoch mozliwosci;
@GOUOM3EK - Zdecydowanie lepiej w tej sytuacji przemyśleć 30 wariantów po 3 ruchy do przodu. A szybkie początki wynikają głównie ze znajomości księgi otwarć szachowych, chociaż nawet wtedy w niektórych sposobach liczenia czasu trzeba dysponować zdolnością błyskawicznej analizy.
Coś w tym jest, tyle tylko, że jadąc samochodem rozgrywamy często nie jedno, ale kilka "spotkań" na raz. Ostatnio znajomy opowiadał mi historię jak wracał znad morza do domu i przez większość trasy jechał cały czas za tym samym samochodem. Ogólnie jazda przyjemna, spokojna, prędkość w granicach 80-100km/h. W pewnym momencie dziewczyna znajomego powiedziała "zobacz to chyba małe dziki". On spojrzał na biegnące po polu małe, czarne kulki, uśmiechnął się, po czym odwrócił wzrok z powrotem na drogę. W tym momencie zauważył, że samochód który jechał przed nim stoi w miejscu (prawdopodobnie coś mu przebiegło przez drogę). Przy prędkości 80km/h uderzenie w stojący samochód kończy najczęściej "grę". Tutaj ostre hamowanie połączone ze zjechaniem na przeciwny pas doprowadziło tylko do oblania się zimnym potem. Gdyby jednak z przeciwka coś jechało to prawdopodobnie mógłbym tej historii od znajomego już nie usłyszeć. Wszystkiego przewidzieć się nie da.
w szachach tez wszystkiego nie przewidzisz, bo gdyby tak bylo to partie zawsze konczylyby sie remisem... wygrywa ten kto jest w stanie przewidziec wiecej...
Kto i dlaczego to zminusował? Jadąc parę godzin w trasę nie odwrócić wzroku ani na chwilę? Człowieku od minusa... nie masz prawa jazdy lub nie używasz go.
mooz - podam Ci mój przykład; zima, sypał śnieg, ale dopiero zaczęło padać więc droga była taka pół na pół, no i mróz... jechałem 40km/h na 4 biegu, żeby koła nie dostawały obrotów... mam lekki zakręt, który latem biorę mając 90km/h na blacie... ja miałem 40 i jeszcze nogę z gazu zdjąłem jakieś 100-150m przed łukiem, także w momencie wjechania w łuk miałem coś koło 30-35km/h... opony zimowe żeby nie było; i co się stało? na drodze była dziura przy krawężniku, która była zasypana świeżym puchem, co przy opadach śniegu i włączonych wycieraczkach ciężko dostrzec... prawe tylne koło wpadło w poślizg i obróciło mnie w poprzek drogi... zrobiłem kontrę, bo z naprzeciwka jechało auto... niestety 20m dalej był wypchany od mrozu krawężnik - wystawał pionowo do góry 40cm nad drogę, zawadziłem prawą stroną zderzaka, a może prawym przednim kołem i poszła przyczepność, obrót o 90* i lecę ślizgiem w poprzek jezdni centralnie na auto z naprzeciwka... resztki logiki i opanowania pozwoliły mi wyprowadzić auto z kolizyjnego kursu, ale wypadłem z drogi, bo kolejne 20m dalej był drugi wypchany krawężnik i tym razem miałem już lot, bo wpadłem na niego prostopadle i przeleciałem przez rów i wpadłem w betonowy płot... inny przypadek - maj, wiosna, pusta droga, przede mną samochód i biorę się za wyprzedzanie, na blacie mam 100km/h, auto zaczynam wyprzedzać będąc za nim 30-40m, bo długa prosta a z naprzeciwka nic nie jechało; dokładnie w momencie gdy maski samochodów się zrównały z prawej wylatuje sarna z młodym, a to były pola i żadnego znaku "uwaga dzikie zwierzęta"; cudem w nią nie wpakowałem... także drogi mooz, nie przewidzisz wszystkiego na drodze... a bezpieczna odległość to jaka jest? nie wiesz; bezpieczna odległość uwzględnia masę pojazdu, jego prędkość, stan nawierzchni, stan hamulców, czas reakcji kierowcy, stan opon itd; mało tego nawet jeśli wszystko będzie OK, to dochodzi czynnik zewnętrzny na który nie masz wpływu - ja brałem udział w takim wypadku jako pasażer - bezpieczna odległość, mała prędkość 40km/h, właściwy czas reakcji i... kolizja... czemu? bo pękł przewód płynu hamulcowego dokładnie w momencie naciśnięcia pedału i nie było ciśnienia i hamulce nie zadziałały... inna kwestia jest taka, że odległość odległością, ale kierowca ma mieć oczy i uszy do okoła głowy, bo ten za Tobą też może zrobić coś źle, a konsekwencje poniesiesz Ty... nie pomagały naklejki że dzieci w aucie itd, siedzieli na zderzaku i mrugali długimi... wiesz co pomogło? nakleiłem sobie literki LPG i teraz większość kierowców trzyma się 50m za mną bojąc się że w jadą w bombę gazową na kółkach...
Wracałam ostatnio do domu, droga wiejska, kręta, po 21 dopiero było, więc jak na lato całkiem wcześnie, chodników oczywiście nie ma. Jadę w granicach 50-60km/h bo nie raz widziałam co potrafią wyrabiać piesi, a na najgorszym zakręcie wylatuje mi jakiś idiota pędzący niemiłosiernie i jadący po całej drodze. Musiałam zjechać na pobocze, bo inaczej by mnie zahaczył. Kiedy indziej banda facetów ścinała ten zakręt i wylądowała w rowie. Jakby każdy kierowca myślał za siebie, to inni nie musieliby myśleć za nich.
Niestety, przeciętny kierowca co najwyżej może pochwalić się refleksem szachisty. Zwłaszcza jeżeli jest nawalony.
Odpowiedzno wlasnie tu jest paradoks, tego powiedzenia, bo szachista analizujac kilkadziesiat ruchow do przodu uwzgledniajac rozne warianty w ciagu minuty, ma bardzo dobry refleks - powiedzmy trzy warianty po 30 ruchow do przodu; ja widzialem niektore partie i poczatki generalnie ida bardzo szybko, zwlaszcza jesli silniejszy trafi na slabszego; a tzw refleks, znany z zycia to jest przeanalizowanie w ulamku sekundy jednej co najwyzej dwoch mozliwosci;
@GOUOM3EK - Zdecydowanie lepiej w tej sytuacji przemyśleć 30 wariantów po 3 ruchy do przodu. A szybkie początki wynikają głównie ze znajomości księgi otwarć szachowych, chociaż nawet wtedy w niektórych sposobach liczenia czasu trzeba dysponować zdolnością błyskawicznej analizy.
Coś w tym jest, tyle tylko, że jadąc samochodem rozgrywamy często nie jedno, ale kilka "spotkań" na raz. Ostatnio znajomy opowiadał mi historię jak wracał znad morza do domu i przez większość trasy jechał cały czas za tym samym samochodem. Ogólnie jazda przyjemna, spokojna, prędkość w granicach 80-100km/h. W pewnym momencie dziewczyna znajomego powiedziała "zobacz to chyba małe dziki". On spojrzał na biegnące po polu małe, czarne kulki, uśmiechnął się, po czym odwrócił wzrok z powrotem na drogę. W tym momencie zauważył, że samochód który jechał przed nim stoi w miejscu (prawdopodobnie coś mu przebiegło przez drogę). Przy prędkości 80km/h uderzenie w stojący samochód kończy najczęściej "grę". Tutaj ostre hamowanie połączone ze zjechaniem na przeciwny pas doprowadziło tylko do oblania się zimnym potem. Gdyby jednak z przeciwka coś jechało to prawdopodobnie mógłbym tej historii od znajomego już nie usłyszeć. Wszystkiego przewidzieć się nie da.
Odpowiedzw szachach tez wszystkiego nie przewidzisz, bo gdyby tak bylo to partie zawsze konczylyby sie remisem... wygrywa ten kto jest w stanie przewidziec wiecej...
Kto i dlaczego to zminusował? Jadąc parę godzin w trasę nie odwrócić wzroku ani na chwilę? Człowieku od minusa... nie masz prawa jazdy lub nie używasz go.
mooz - podam Ci mój przykład; zima, sypał śnieg, ale dopiero zaczęło padać więc droga była taka pół na pół, no i mróz... jechałem 40km/h na 4 biegu, żeby koła nie dostawały obrotów... mam lekki zakręt, który latem biorę mając 90km/h na blacie... ja miałem 40 i jeszcze nogę z gazu zdjąłem jakieś 100-150m przed łukiem, także w momencie wjechania w łuk miałem coś koło 30-35km/h... opony zimowe żeby nie było; i co się stało? na drodze była dziura przy krawężniku, która była zasypana świeżym puchem, co przy opadach śniegu i włączonych wycieraczkach ciężko dostrzec... prawe tylne koło wpadło w poślizg i obróciło mnie w poprzek drogi... zrobiłem kontrę, bo z naprzeciwka jechało auto... niestety 20m dalej był wypchany od mrozu krawężnik - wystawał pionowo do góry 40cm nad drogę, zawadziłem prawą stroną zderzaka, a może prawym przednim kołem i poszła przyczepność, obrót o 90* i lecę ślizgiem w poprzek jezdni centralnie na auto z naprzeciwka... resztki logiki i opanowania pozwoliły mi wyprowadzić auto z kolizyjnego kursu, ale wypadłem z drogi, bo kolejne 20m dalej był drugi wypchany krawężnik i tym razem miałem już lot, bo wpadłem na niego prostopadle i przeleciałem przez rów i wpadłem w betonowy płot... inny przypadek - maj, wiosna, pusta droga, przede mną samochód i biorę się za wyprzedzanie, na blacie mam 100km/h, auto zaczynam wyprzedzać będąc za nim 30-40m, bo długa prosta a z naprzeciwka nic nie jechało; dokładnie w momencie gdy maski samochodów się zrównały z prawej wylatuje sarna z młodym, a to były pola i żadnego znaku "uwaga dzikie zwierzęta"; cudem w nią nie wpakowałem... także drogi mooz, nie przewidzisz wszystkiego na drodze... a bezpieczna odległość to jaka jest? nie wiesz; bezpieczna odległość uwzględnia masę pojazdu, jego prędkość, stan nawierzchni, stan hamulców, czas reakcji kierowcy, stan opon itd; mało tego nawet jeśli wszystko będzie OK, to dochodzi czynnik zewnętrzny na który nie masz wpływu - ja brałem udział w takim wypadku jako pasażer - bezpieczna odległość, mała prędkość 40km/h, właściwy czas reakcji i... kolizja... czemu? bo pękł przewód płynu hamulcowego dokładnie w momencie naciśnięcia pedału i nie było ciśnienia i hamulce nie zadziałały... inna kwestia jest taka, że odległość odległością, ale kierowca ma mieć oczy i uszy do okoła głowy, bo ten za Tobą też może zrobić coś źle, a konsekwencje poniesiesz Ty... nie pomagały naklejki że dzieci w aucie itd, siedzieli na zderzaku i mrugali długimi... wiesz co pomogło? nakleiłem sobie literki LPG i teraz większość kierowców trzyma się 50m za mną bojąc się że w jadą w bombę gazową na kółkach...
Wracałam ostatnio do domu, droga wiejska, kręta, po 21 dopiero było, więc jak na lato całkiem wcześnie, chodników oczywiście nie ma. Jadę w granicach 50-60km/h bo nie raz widziałam co potrafią wyrabiać piesi, a na najgorszym zakręcie wylatuje mi jakiś idiota pędzący niemiłosiernie i jadący po całej drodze. Musiałam zjechać na pobocze, bo inaczej by mnie zahaczył. Kiedy indziej banda facetów ścinała ten zakręt i wylądowała w rowie. Jakby każdy kierowca myślał za siebie, to inni nie musieliby myśleć za nich.
OdpowiedzNigdy nie byłem dobry w szachy :P
Odpowiedzja tez, ale np wilk i owce czy warcaby lub mlynek juz wymiatalem :P