Dokładniej rzecz biorąc ustala hierarchię stada (to zdaje się suczka jest, więc zaspokojenie nie ma tu nic do rzeczy). Po prostu dziewczynka właśnie została osobnikiem omega... A mamusia pewnie jeszcze się cieszyła.
Ta, a potem są akcje takie, jak z jednym z moich psów - oddany do adopcji, jako przyczyna wpisane "agresywny w stosunku do dzieci". Jak przyjechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy, co bachory właściciela temu biednemu psu robią, to nie mogliśmy wyjść z podziwu, że futrzak jeszcze im flaków nie powypruwał... Ciągnięcie z całej siły za ogon, jeżdżenie na nim jak na kucyku, wsadzanie palców do oczu (!), bicie jeździkiem-ciężarówką ("plastikiem przecież krzywdy nie zrobią")... -.-" Uważam, że dzieci do pewnego wieku nie powinny mieć żadnych zwierząt, to się prawie zawsze źle kończy.
Jeśli rodzice mają rozum we właściwym miejscu, to dziecko ze zwierzakiem będzie żyło w pełnej harmonii (jak powyżej). Ja tam różne futrzaki mam od wieku lat 5 albo i niżej - w zasadzie jak tylko nauczyłam się sprzątać w malutkim akwarium, dostałam parę myszek chińskich i je sobie hodowałam. Rodzice nauczyli mnie, jak podnosić i głaskać taką myszkę żeby jej krzywdy nie zrobić itd. i wszystko było ok. Nigdy nie miałam problemów z żadnym zwierzęciem, niezależnie od wieku.
Powiem Ci tak: to, jakie dziecko jest w stosunku do bezbronnego zwierzęcia wiele mówi o tym, jak rodzice odnoszą się do swojego bezbronnego dziecka. Dziecko będące obiektem powiedzmy... agresji: krzyki, szarpanie, poniżanie będzie próbowało odreagować stres na kimś słabszym: zwierzaku. Ja od niemowlęcia otoczona byłam zgrają ukochanych psiaków rodziny i ogromnie kocham te, co odeszły ze starości i te, które jeszcze przy mnie trwają. Mimo, że były tylko ( albo i "aż") psami, były świetnymi nauczycielami takich wartości, jak przyjaźń, troska, odpowiedzialność, zaufanie i szacunek. Cieszę się, że miałam tak wspaniałych kompanów do zabawy w dzieciństwie i chciałabym, by i moje przyszłe dzieci mogły doświadczyć takiej przyjaźni.
Nie byłabym taka pewna, widziałam dostatecznie wiele bachorów zamęczających zwierzęta. Najbliższy przykład - siedmioletni syn kuzyna, "wychowywany bezstresowo", żyje sobie jak pączek w maśle, więc o żadnym przekazywaniu dalej agresji nie ma mowy. Udusił chomika "bo tak śmiesznie wygląda, kiedy go ściskam", jednemu z królików hodowlanych naderwał ucho, wszystkie koty z sąsiedztwa na sam jego widok dostają +100 do prędkości zwiewania. Albo chociażby dzieci sąsiadów, które łapią na podmokłej łące żaby i dla zabawy je zamęczają na śmierć.
Widocznie trafiałaś na zepsute dzieci (oczywiście nie z własnej winy) - mam siostrę, która od urodzenia żyje obok kota. Aktualnie ma siedem lat i przeprasza go, jeśli niechcący nastąpi mu na ogon (tak samo jak ja zresztą :P), daje mu jeść z własnej inicjatywy itp. To już kwestia wychowania dziecka - jeśli rodzice nie zajmują się się kształtowaniem wrażliwości u dziecka od najmłodszych lat, wtedy potem wychodzą takie sprawy jak z przytoczonym przez Ciebie chomikiem.
Albo najgorsze, jeżeli jest to wkurzony pies sąsiadów... Generalnie każde zwierzę, z którym dziecko może nawiązać jakiś kontakt, jest dobre - pomaga rozwinąć empatię, nauczyć dbania o potrzeby innych itp. Warunkiem powodzenia jest tylko inteligencja rodziców, którzy wychowają zarówno zwierzę, jak i dziecko do koegzystencji.
Kąpać się z psem? Może kazała jeszcze córce jajka mu wylizać? Ilość zarazków podobna. Ludzie, ogarnijcie się trochę
Odpowiedzvilkazi przybrał nick odczarnoskórego piłkarzaz afryki, widać skąd czerpie wzorce odnośnie relacji międzyludzkich
ja wole kochających rodziców
OdpowiedzEchhhhhhh.. kogo w Polsce stać na taki dom i dziecko?...
Odpowiedzwielu, wbrew pozorom
Wbrew pozorom patrząc na 4. obrazek nie przypuszczałbym, że jest to przytulanie przez psa ;)
Odpowiedzon po prostu się zaspakaja ;d
Dokładniej rzecz biorąc ustala hierarchię stada (to zdaje się suczka jest, więc zaspokojenie nie ma tu nic do rzeczy). Po prostu dziewczynka właśnie została osobnikiem omega... A mamusia pewnie jeszcze się cieszyła.
Ta, a potem są akcje takie, jak z jednym z moich psów - oddany do adopcji, jako przyczyna wpisane "agresywny w stosunku do dzieci". Jak przyjechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy, co bachory właściciela temu biednemu psu robią, to nie mogliśmy wyjść z podziwu, że futrzak jeszcze im flaków nie powypruwał... Ciągnięcie z całej siły za ogon, jeżdżenie na nim jak na kucyku, wsadzanie palców do oczu (!), bicie jeździkiem-ciężarówką ("plastikiem przecież krzywdy nie zrobią")... -.-" Uważam, że dzieci do pewnego wieku nie powinny mieć żadnych zwierząt, to się prawie zawsze źle kończy.
OdpowiedzJeśli rodzice mają rozum we właściwym miejscu, to dziecko ze zwierzakiem będzie żyło w pełnej harmonii (jak powyżej). Ja tam różne futrzaki mam od wieku lat 5 albo i niżej - w zasadzie jak tylko nauczyłam się sprzątać w malutkim akwarium, dostałam parę myszek chińskich i je sobie hodowałam. Rodzice nauczyli mnie, jak podnosić i głaskać taką myszkę żeby jej krzywdy nie zrobić itd. i wszystko było ok. Nigdy nie miałam problemów z żadnym zwierzęciem, niezależnie od wieku.
Powiem Ci tak: to, jakie dziecko jest w stosunku do bezbronnego zwierzęcia wiele mówi o tym, jak rodzice odnoszą się do swojego bezbronnego dziecka. Dziecko będące obiektem powiedzmy... agresji: krzyki, szarpanie, poniżanie będzie próbowało odreagować stres na kimś słabszym: zwierzaku. Ja od niemowlęcia otoczona byłam zgrają ukochanych psiaków rodziny i ogromnie kocham te, co odeszły ze starości i te, które jeszcze przy mnie trwają. Mimo, że były tylko ( albo i "aż") psami, były świetnymi nauczycielami takich wartości, jak przyjaźń, troska, odpowiedzialność, zaufanie i szacunek. Cieszę się, że miałam tak wspaniałych kompanów do zabawy w dzieciństwie i chciałabym, by i moje przyszłe dzieci mogły doświadczyć takiej przyjaźni.
Nie byłabym taka pewna, widziałam dostatecznie wiele bachorów zamęczających zwierzęta. Najbliższy przykład - siedmioletni syn kuzyna, "wychowywany bezstresowo", żyje sobie jak pączek w maśle, więc o żadnym przekazywaniu dalej agresji nie ma mowy. Udusił chomika "bo tak śmiesznie wygląda, kiedy go ściskam", jednemu z królików hodowlanych naderwał ucho, wszystkie koty z sąsiedztwa na sam jego widok dostają +100 do prędkości zwiewania. Albo chociażby dzieci sąsiadów, które łapią na podmokłej łące żaby i dla zabawy je zamęczają na śmierć.
Widocznie trafiałaś na zepsute dzieci (oczywiście nie z własnej winy) - mam siostrę, która od urodzenia żyje obok kota. Aktualnie ma siedem lat i przeprasza go, jeśli niechcący nastąpi mu na ogon (tak samo jak ja zresztą :P), daje mu jeść z własnej inicjatywy itp. To już kwestia wychowania dziecka - jeśli rodzice nie zajmują się się kształtowaniem wrażliwości u dziecka od najmłodszych lat, wtedy potem wychodzą takie sprawy jak z przytoczonym przez Ciebie chomikiem.
Albo najgorsze, jeżeli jest to wkurzony pies sąsiadów... Generalnie każde zwierzę, z którym dziecko może nawiązać jakiś kontakt, jest dobre - pomaga rozwinąć empatię, nauczyć dbania o potrzeby innych itp. Warunkiem powodzenia jest tylko inteligencja rodziców, którzy wychowają zarówno zwierzę, jak i dziecko do koegzystencji.
OdpowiedzRODZEŃSTWO
OdpowiedzNajlepsze, co może spotkać małe dziecko. Tyle w temacie.
Łe tam, ludzie są fałszywi. Pies chociaż da Ci znak warczeniem, że jesteś jego wrogiem. Nie będzie mydlił oczu dla korzyści.
Zgadzam się. Nauka dzielenia, dbania o innych i wyjątkowa przyjaźń na całe życie!