Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
508 521
-

Zobacz także:


~Tyle_w_temacie
0 / 0

@Karbulot a wyobraź sobie co by było jakby to był głupi żart. Nie zadzwonią to osobiście lekarza wyciągną.

pokos
0 / 0

@dkmi Teraz trzeba być członkiem pissu.

L lech2
+9 / 29

Rozumiem emocje. Ale to jest lekarz w wieku dość zaawansowany, który dorabiał do emerytury i sam ledwo chodził. Całe życie spędził w przychodni i reanimować zapewne też nie potrafił. Mógł zachować pozory i utykając dojść do tej reanimacji i coś się pomądrzyć, ale widać zabrakło mu odwagi. Zaś sam pacjent zmarł bo był chory. Facet miał nikłe szanse na przeżycie, nawet gdyby akurat w tej przychodni odbywała się konferencja lekarzy zajmujących się medycyną ratunkową, tym bardziej gdy miałby ją przeprowadzić emerytowany doktor z wiejskiego ośrodka zdrowia. Takie niestety jest już życie.

Odpowiedz
L lech2
+12 / 16

@FakDak Nie zrozum mnie źle, nie pochwala działania lekarza, ale robienie z niego jakiegoś bezdusznego mordercę, to przegięcie. Z bardzo wielu powodów prokuratura nic mu nie zrobi. Przesłucha Go, gość powie np. że przechodzień był mało wiarygodny albo, że miał ciężko chorych pacjentów w przychodni, którymi musiał się wtedy zajmować i mu g... zrobią. Te dwa tłumaczenia są już z resztą w artykule i każde z osobna wystarczy. Na koniec jeszcze dorzuci że nic by to nie zmieniło, bo mógł zaoferować tylko BLS, a ten był już udzielany. A w sekcji wyjdzie zapewne, że facet był nie do odratowania. Sam tytuł "zmarł, bo lekarzowi nie chciało się wyjść z gabinetu" przeczy logice. Bo zdecydowanie wyjście lekarza z gabinetu nic by nie zmieniło- nawet zakładając że reanimacja prowadzona przez tego lekarza mogła coś zmienić to doktor musiałby się jednak trochę dalej pofatygować. Poza tym tytuł zawiera wiarę w jakieś boskie możliwości tego lekarza, które pozwalają mu za każdym razem zapobiec śmierci, bo tylko wtedy możnabyłoby dojść do takiej konkluzji, że zmarł, bo doktor mu pomocy nie udzielił.

Pergamin
+1 / 3

@lech2 Trudno się nie zgodzić z pewnymi rzeczami, które mówisz, możliwe, że gdyby nie poszedł to nic by to nie zmieniło, a może by zmieniło, to jest jednak teraz gdybanie. Fakt jest natomiast jeden: Ludzie proszą o pomoc lekarza, który do poszkodowanego ma kilkanaście metrów, zresztą występuje zagrożenie życia, a ten nie wyjdzie z przychodni i mu nie pomoże. Jak lekarz ma ocenić na odległość czy może pomóc, czy nie? Teraz prokuratura i lekarz będą mieli problemy i papierkową robotę, a tak, mógł wyjść i stwierdzić, że nic nie da rady zrobić, bo nie ma sprzętu, sam RKO nie przeprowadzi bo za stary itp. Ale równie dobrze mógłby powiedzieć najsprawniejszemu przechodniu co powinien robić i instruować. Czy to jest trudne? Znów też, wyjście na 4 minuty z przychodni nie zrobiłoby takiej dużej różnicy, mógł nawet od razu panią w rejestracji, czy kogokolwiek innego poprosić o kawę, żeby była jak wróci, a on musi się przewietrzyć bo mu trochę duszno...

L lostek815
-1 / 3

@lech2 Pytanie co taki stary lekarz robi dalej w przychodni, skoro nie ma już siły na udzielanie pierwszej pomocy i dlaczego nie jest na emeryturze? Przecież to już ten wiek, zresztą takie zawody chyba mają wcześniejsze emerytury? A nawet jak nie, to 67 lat to był wiek za rządów PO, a teraz zmniejszyli z powrotem do 65.

~Szarim_Musty
0 / 4

@lech2 To czemu ciągle pracuje? Skoro nie jest wstanie udzielić pierwszej pomocy to jest du..pa a nie lekarz. Nie da się wytłumaczyć jego zachowania. Powinien odpowiedzieć karnie za nieumyślne spowodowanie śmierci. Miejsce mordercy jest w więzieniu. Dość już z tym pobłażaniem lekarzom z przychodni... Albo posiadasz wiedzę i pracujesz albo wywalić na zbity pysk zanim dojdzie do tragedii.

L lech2
+14 / 16

nie pracował jako lekarz karetki, tylko doktor w przychodni wypisujący recepty, skierowania itp. Raz słyszałem o doktorze który był po udarze i miał duże problemy z pisaniem. Dyktował pacjentom co mają napisać na recepcie i skierowaniach, a później się tylko podbijał. W Polsce brakuje lekarzy, zwłaszcza w takich wsiach. Lepszy taki doktor niż żaden.

~Tyle_w_temacie
+3 / 15

@jumbolek miał opuścić miejsce pracy? A jakby to mu zajęło z 15 minut a w międzyczasie przywieziono by kogoś w ciężkim stanie, np. półroczne dziecko z gorączką 40 stopni i miałoby czekać pół godziny na lekarza? Wtedy dopiero byłaby afera!
Krótkowzroczność i podejmowanie decyzji w amoku emocji u niektórych ludzi jest po prostu powalające!

~w_90
-5 / 9

@jumbolek @jumbolek Taa jasne, taki nie poradny i przywieźliby mu dziecko z 40 goraczką. Wtedy musiałby prerwać ratowanie gdy nagle, akurat w tym momencie przywieźli dziecko. Jest za stary to niech nie pracuje, kasy mu się chce. W POlsce wcale nie brakuje lekarzy tylko miejsc pracy dla nich. Tak, powinien opuścić miejsce pracy, tak jak zapewne zrobiłaby to nie jedna osoba nie będaca medykiem. Myślisz, ze jakby to się stało przed sklepem kobiety nie wyszłyby ze sklepu? Albo z jakiegoś biura?

T tomi66
+1 / 1

oraz prawo do emerytury

J jumbolek
0 / 2

O przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy, że do przychodni teraz przywozi się osoby, które powinny się znaleźć w szpitalu. Kiedy się zmieniły zasady i karetki przywożą pacjentów do przychodni? Jesteście takimi samymi debilami jak ten lekarz od siedmiu boleści.

T Timm
-2 / 8

o czym wy ludzie pier....cie.to jest lekarz pod przysiega,w godzinach pracy.wyjscie i chociaz sprawdzenie informacji i ewentualne wezwanie personelu z jego placowki(chyba mial jakas siostre do pomocy,lekarz na dyzurze nigdy nie jest sam)lub pokierowanie pomoca,czy wezwanie innych sluzb bylo jego psim obowiazkiem.tym bardziej jak slysze ze on nie wierzyl przechodniom,a co to jacys gowniarze wpadli do niego ze smiechem.nigdzie o tym nie pisza.powinien odpowiadac jak lekarz ktory godzinach pracy odmowil uudzielenia pomocy,tyle w temacie.

Odpowiedz
meatgun
+5 / 7

Zaraz? A co z przechodniami? Zgodnie z prawem oni powinni udzielić pierwszej pomocy!

Odpowiedz
~zwolnić_dziada_i_kare
-1 / 5

@meatgun A nie udzielili? Tylko lekarz chyba sie troche bardziej zna. A jak nie to po co siedzi w przychodni? Bo wypisywac recepty może inni lekarz, młody który jednak cos umie.

L lostek815
+3 / 3

@meatgun, @lasek0110 Tak to wygląda w teorii, że każdy powinien udzielić pierwszej pomocy i każdy powinien wiedzieć jak to robić, bo uczą tego nie tylko na kursach na prawo jazdy, ale i w szkołach oraz w każdej pracy podczas przyjmowania. Ale to tylko teoria, a w praktyce wygląda to tak, że było jakieś praktyczne szkolenie x lat temu na Przysposobieniu Obronnym w szkole, od tego czasu albo się tego nie pamięta, albo się pozmieniało, a szkolenia BHP i udzielania pierwszej pomocy w zakładach pracy czy na kursach wszyscy wiemy jak wyglądają - przyjdzie jakiś "specjalista", przeprowadzi suchą teorię, albo czasami jedynie dostanie się materiały z centrali z informacjami do poczytania, trzeba wypełnić test mając wiedzę na świeżo (i wspomniane materiały obok) i tyle. A na drugi dzień się z tego nic nie pamięta. Prawda jest taka, że ciężko to zapamiętać, bo jak się czegoś regularnie nie wykonuje, to się zapomina jak się to robi i to jest całkowicie normalne. Jak więc przeciętny Kowalski ma pamiętać o zasadach pierwszej pomocy, skoro nie ma z tym do czynienia na co dzień, a prawdopodobnie nigdy w życiu nie musiał tego robić? Druga sprawa jest taka, że się każdy może zasłonić tym, że go sparaliżował strach, albo że mu słabo na widok krwi itd. itp. - nawet nauczyciel na wspomnianym PO nam opowiadał jak to wygląda w praktyce, jak ktoś komuś sprawę wytoczy za nieudzielenie pierwszej pomocy. Są też ludzie, którzy nie są w stanie zrobić usta-usta obcej osobie, a raczej nikt nie nosi przy sobie tego specjalnego zestawu do udzielania takiej właśnie pomocy. Inna sprawa, że zdarzają się takie absurdy, że uratowany wytacza proces za to, że ten który go ratował na przykład przy pierwszej pomocy połamał mu żebra. Tak więc to by było na tyle jeśli chodzi o udzielanie pierwszej pomocy przez większość obywateli.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 January 2017 2017 20:05

pakim
+6 / 6

Niedawno były podobne historie np. o mężczyźnie który mieszkał w bloku naprzeciwko szpitala, żona podeszła na SOR by wezwać pomoc, a lekarze kazali jej wezwać karetkę na którą czekała dość długo, bo przyjechała z innego szpitala. I teraz pojawia się pytanie: jaka odległość jest adekwatna by zostawić aktualnie przyjmowanych pacjentów czy np. gdyby pacjent był 200-300m? Czy chodzenie po ulicy, okolicznych domach jest obowiązkiem lekarza w godzinach pracy? Jak ocenić, czy pacjenci w kolejce (jeszcze niezbadani) są "mniej ważni" niż ten pacjent do którym wołają (którego też się nie widziało i do którego w normalnej sytuacji powinna przyjechać karetka i to ewentualnie ocenić)? Ktoś może też powiedzieć, że Ci pozostawieni pacjenci byli narażeni. Dodatkowo karetka jest lepiej wyposażona do pierwszej pomocy niż lekarz w przychodni i na wszelkich szkoleniach tłumaczą, ze w przypadku braku leków i sprzętu stosujemy BLS (basic life support) jak "zwykły" świadek, a więc pierwszym krokiem jest dzwonienie na pogotowie i dopiero uciskanie klatki. (Ewentualnie jedna osoba dzwoni, a druga uciska). Naprawdę ten lekarz samym przyjściem nie zyskałby magicznej mocy ratowani człowieka poza uciskaniem klatki do czego młody świadek nadaje się lepiej niż staruszek (każdy kto kiedykolwiek to robił potwierdzi, że wymaga to trochę siły i nawet zawodowi ratownicy zmieniają się co kilka minut).

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 January 2017 2017 17:03

Odpowiedz
pokos
+2 / 6

Banda dyletantów rzuciła się na doktora jak hieny. On nie jest ratownikiem tylko lekarzem POZ. Nie ma pod ręką ani sprzętu ani leków niezbędnych do ratowania życia, a i umiejętności ma zupełnie inne niż te, które są potrzebne w takim przypadku. Na porządku dziennym jest wzywanie karetki pogotowia do przychodni, gdy trafi się pacjent z zagrożeniem życia, nigdy tego nie widzieliście? Poza tym działalność lecznicza jest ściśle uregulowana tonami przepisów i każdy uczestnik systemu musi się ściśle trzymać swoich kompetencji bo inaczej beknie za dobre serce.

Odpowiedz
~hiogaiohgr
-1 / 3

@pokos
W wypadku udzielania pomocy, nawet nieumiejętnej, ratujący nigdy nie ponosi odpowiedzialności, więc nie broń tego człowieka, który uwierzył, że jest panem życia i śmierci.Wielu ludzi na jego miejscu starałoby się pomóc. Bo to normalny ludzki odruch. Ludzki, niekoniecznie lekarski.

aku666
+1 / 7

Może sumienie mu zabroniło? Szach-mat.

Odpowiedz
T termix369
-2 / 6

Stary sku*wysyn zabrałbym mu robotę, emeryturę i jeszcze pozwał za nie udzielenie pomocy. Niech zdycha w biedzie ch*j

Odpowiedz
K kacper173173
-1 / 3

@lech2
Jak najbardziej zgadzam się, że być może był schorowany, i w najlepszym wypadku mógłby jedynie podawać polecenia zdrowszym w pobliżu, i może nawet by to nie wystarczyło - ale ja widzę jeden podstawowy problem. Skąd wiedział, że nic nie pomoże, skoro nawet nie wie co przechodniowi się stało? Nie wie czy oddycha, czy ma tętno, czy jest świadomy, kim jest i czy aby na pewno faktycznie coś mu się stało, ale wie, że mu nie pomoże bo nie ma sprzętu etc.? A może wystarczyłoby podać zwyczajną adrenalinę, poinstruować kogoś, że w np. udo lub inny duży mięsień, ale on jednak stwierdził, że nie. Każdy ma obowiązek udzielić pomocy, nie do końca ważne jakie, bo zadzwonienie na 999/112 to też jest pomoc, ale jednak on nawet nie spróbował.

Odpowiedz
pokos
+1 / 3

@kacper173173 Bo każdy lekarz POZ nosi w kieszeni strzykawkę z adrenaliną, respirator, defibrylator i tomograf, prawda? A jeśli chodzi o dzwonienie na 112 to był tam tłum gapiów ze smartfonami i nie trzeba było gnać do przychodni jak do budki telefonicznej.

K kacper173173
-1 / 1

@pokos
W przychodni POZ raczej nie powinno być problemu z obecnością adrenaliny, przecież wiele osób nie jest świadomych swojej alergii, i takie rzeczy są podstawą. Co do gapiów - nie wiem, czy pomagali, bo nie widziałem nic o nich w artykule, ale ktoś po lekarza pobiegł, ktoś może zadzwonił na 112/999 (to jest podstawa), ktoś może pomógł, tego nie wiemy. Defibrylatory AED są b. proste w obsłudze, i same podają polecenia, pozwalają przeprowadzić defibrylację bez żadnych trudności, często są w różnych miejscach publicznych, nie kosztują krocia (za 3-4 tysiące złotych można kupić nowy, z długą gwarancją, w komplecie z szafką, elektrodami i baterią oraz akumulatorem) i pozwalają uratować życie.

~hjio
-1 / 1

W takich sytuacjach nie ma nigdy KLAUZULI SUMIENIA. "Sumienie" część lekarzy ma wtedy, gdy państwowo mieliby dopuścić do aborcji, "sumienie" dotyczy sprowadzenie zagrożenia życia i zdrowia kobiety, narodzin "potworków", dzieci konających w bólach w ciągu kilku dni od porodu, narodzin kalek niezdolnych do samodzielnego życia, rozpleniania genów gwałcicieli. Tam, gdzie trzeba pomóc już żyjącemu człowiekowi, tam część lekarzy za sumienie ma "procedury".

Odpowiedz
E ejcia
+2 / 2

To ja opowiem co innego. Szpital dziecięcy. Nocny dyżur, lekarz wyszedł na chwilę, u jednego z maluchów po podaniu (już kolejny raz) leku doszło do wstrząsu. Z lekarzem brak kontaktu, pielęgniarka chwyciła dziecko na ręce, pobiegła na oiom (oddział vis a vis). Efekt? Otrzymała naganę za samowolne zabranie dziecka poza oddział. Bo człowiek może umierać, ale przepisy przepisami. Z jednej strony lekarzowi z demota nie wolno nie udzielic pomocy, a z drugiej nie wolno opuścić przychodni.

Odpowiedz