Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
565 583
-

Zobacz także:


~ta
+6 / 6

nie codziennie, tylko w dzień dostawy

Odpowiedz
B Bialy941
+3 / 5

Jak dobrze że czasy PRL pamiętam jedynie podręczników od historii

Odpowiedz
M mam2koty
+1 / 3

Autor nie ma zielonego pojęcia, co i jak było "dawniej".

Odpowiedz
Q Quant
+7 / 7

Nie był codziennie. Był tylko wtedy, gdy coś "rzucili", przy czym zwyczajnemu człowiekowi diabelnie trudno było się dowiedzieć kiedy to będzie. Dominowała partyzantka - wracasz z pracy, patrzysz: kolejka. Więc podchodzisz i pytasz co rzucili? Pada odpowiedź: jest proszek Ixi. Albo herbata, albo dywany, albo cokolwiek. Więc czy tego potrzebujesz czy nie, stajesz w tej kolejce dopóki jest na tyle krótka, że masz szansę wrócić do domu tego samego dnia. A telefonów komórkowych wtedy nie było. Aby zawiadomić rodzinę, że wrócisz do domu kilka godzin później, trzeba było kombinować. Jak w pobliżu była budka telefoniczna, to pół biedy (chociaż do niej wtedy też byłaby kolejka). Jak się miało szczęście to na przodzie kolejki znajdowało się jakiegoś znajomego czy sąsiada i się go prosiło żeby dał znać bliskim, że stoisz w kolejce. A jak nie, to się po prostu wracało do domu późnym wieczorem bez żadnych wcześniejszych wyjaśnień, których nie było jak przekazać. Zresztą ludzie wtedy byli przyzwyczajeni. Jak kobieta kończyła pracę o 15.00, ale mijała 18, a jej wciąż nie było, to mąż nie leciał od razu na Milicję żeby zgłosić zaginięcie, ani nie podejrzewał do razu zdrady. Pierwsze co mu przychodziło do głowy, to że wracając z pracy stanęła w jakiejś kolejce, bo gdzieś coś "rzucili". Oczywiście taka partyzantka nie dotyczyła wszystkich artykułów. Przykładowo PSS "Społem" (największa sieć sklepów spożywczych tamtych czasów) miała określone schematy dostaw, więc było wiadomo, że w danym mieście np. mięso przywożą tylko w poniedziałki, w innym mieście we wtorki i tak dalej. To było wiadomo, więc takiego dnia kolejka zaczynała się ustawiać przynajmniej od 4 rano, a często od północy i do godziny otwarcia sklepu liczyła już czasem kilkaset osób. W takiej kolejce nie było żadnego sensu stawać wracając z pracy, bo było oczywiste, że jak się nie stanęło odpowiednio wcześnie, to się już nic nie kupi, bo zabraknie. A jeszcze inaczej było ze sprzętami RTV i AGD. Tutaj dostawy były nie do przewidzenia i było wiadomo tylko tyle, że to potrwa naprawdę długo. Dlatego ludzie zawiązywali tak zwane komitety kolejkowe, które tworzyły listę kolejkowiczów ze ściśle określoną kolejnością. Tak skonstruowana kolejka "stała" czasem wiele miesięcy. Polegało to na tym, że codziennie stały wyznaczone osoby, których zadaniem było pilnowanie co się dzieje i jak wreszcie rzucą pralki czy lodówki, to takie osoby zawiadamiały resztę ludzi wpisanych na listę, a wówczas dość szybko ustawiała się już klasyczna kolejka. W większych miastach zawiązywano tak dobrze zorganizowane komitety kolejkowe, że miały one nawet własnych skarbników pobierających składki na opłacenie zawodowych staczy oraz straż kolejkową składającą się z milicjantów po służbie. Ech, to były czasy... Nie, nie, ja nie tęsknię, tylko się dziwię, że tak absurdalna rzeczywistość naprawdę miała miejsce. Czasem opowiadam dzieciom jak wtedy się żyło i widzę w ich oczach kompletny brak zrozumienia. Traktują te opowieści mniej więcej tak jak historię Spidermana czy innych bohaterów komiksów - trochę dziwne, trochę głupie, trochę śmieszne, ale przecież to tylko fikcja. I próżno tłumaczyć, że to nie była fikcja, tylko ten kraj naprawdę był tak niewiarygodnie chory.

Odpowiedz
~obieżyświat44
+3 / 3

@Quant Dodam od siebie że skrajnie przerażające jest podliczenie jak wiele czasu i zdrowia stracili nasi rodzice stojąc w tych niekończących się kolejkach.

D dncx
+4 / 4

@Quant Jak to czytałem to wróciły wszystkie wspomnienia. Tak było.

Odpowiedz
A adamis62
0 / 0

Jeszcze się tu nie pojawił żaden "historyk" twierdzący, że to wina Solidarności?

Odpowiedz