Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
450 457
-

Zobacz także:


D Dellhoff
+9 / 9

@eina Tak, a jak ty będziesz za 10 lat, jak skończysz 18 szukać auta, to zaczniesz wybór od najdroższego 10-letniego złoma?

E edzsledz
-4 / 6

@Dellhoff, a jak inaczej się zaczyna sprawdzanie ofert? Jedziesz do najdroższego, sprawdzasz z każdej strony, liczysz ile jakie przeglądy/wymiany wyjdą, i zaczynasz od najtańszych i patrzysz czy ta najdroższa była przesadzona czy najtańsza to złom. No chyba że jesteś ekspert w każdej dziedzinie bądź masz szwagra któy zna się na autach a każde auto naprawi młotkiem, to wtedy nie ma co tematu zaczynać.

E eina
0 / 4

@Dellhoff złomem może być auto roczne tak samo jak i 10 letnie. Auta zadbanego nikt nie oddaje za grosze, czy jest roczne czy 20 letnie, za jakość jak wszędzie trzeba uczciwie zapłacić, co w tym dziwnego? Ci co szukają najtańszych ofert w danym roczniku i modelu licząc na fart, sami są sobie winni.

rafik54321
+24 / 26

Sam kupując auto też chciałem VIN do sprawdzenia. Co trzeci sprzedający kręcił nosem, że po co i dlaczego. Odpowiadałem że chciałem sprawdzić czy pojazd ma ubezpieczenie czy jest zarejestrowany, czy ma przegląd w cepiku itp. Ale i tak ludzie się dziwili :/ .

Odpowiedz
RM_PL
+15 / 17

@rafik54321 Dziwili się, no bo jak to tak, że nie ufasz sprzedawcom? Przecież to same nieskazitelne diamenty w tym społeczeństwie i każdy brzydzi się jakiejkolwiek formy oszustwa. Te informacje tylko wprowadzają niemiłą atmosferę między sprzedającym a kupującym, prawda?
Eh, w ogóle czasem strasznie utrudnia się człowiekowi przemyślany zakup. No bo to dziwne, że w tym kraju człowiek nie chce kupić szmelcu za cenę sprawnego samochodu.
Tutaj mamy proste zagranie typu: "Gościu nie interesuj się tylko bierz ten samochód, bo jak będzie w jakiś sposób trefny to będzie już twój problem".

H HAWAJ
+4 / 4

@rafik54321 @RM_PL Ja z kolei, jak sprzedawałem auto, to podałem VIN i myślę, że sporo mi to telefonów zaoszczędziło...

ZONTAR
+2 / 2

@HAWAJ To jest najlepsza opcja. VIN nic nikomu nie da poza faktem, że nie będziesz musiał go innym rozsyłać, a oni sobie sprawdzą już co chcą przed telefonem.

rafik54321
0 / 0

@RM_PL fakt. Kiedy sam sprzedawałem pojazdy (motocykle czy auta), to opis zajmował około pół kartki A4 (a nie jak u niektórych 2-3 zdania XD). Z udostępnianiem VIN problemu nie robiłem, tak samo kiedy ktoś przyszedł na oględziny. W końcu wiem co sprzedaję, więc wiem że kupiec nic nie znajdzie :P .
Jedyne co mi się nie uśmiechało, to dawanie jazdy próbnej motocyklem, bez zapłaty z góry (są cwaniaki co po prostu odjeżdżają i tyle).

@ZONTAR do sprawdzenia na państwowej stronie, potrzeba jeszcze nr rejestracyjnego i daty pierwszej rejestracji :)

U unydkodotelepatatorka
+9 / 11

Ukrywaja nr VIN jakby to jakies dane osobowe byly. Z kazdego zaparkowanego samochodu mozna sobie spisac numer VIN, ktory jest na podszybiu. Seoja droga jak ktos od razu wyjezdza z pytaniem, a po co Ci numer VIN to na tym etapie bym zakonczyl rozmowe. Nie wazne czy auto jest za 100tys czy za 1000, oszustwo jest oszustwem.

Odpowiedz
F Frodo_Pl
+7 / 7

Dokładnie. To samo z zasłanianiem tablic rejestracyjnych. Jaki ma to sens?

N Nighthawk7
0 / 0

@unydkodotelepatatorka
Niekoniecznie. Głównie grupa VAG ma VIN na podszybiu. W BMW natomiast masz na kielichach, bez podniesienia maski nie zobaczysz.

V Viola865
+7 / 7

Jeżeli auto nie ma przeskoczonego licznika i nie jest kradzione to w czym problem żeby podać VIN?

SeDay
-1 / 5

@Viola865 zwykle jedno wiąże się z drugim, jak ktoś pyta o VIN do starego grata to z reguły jest to cwaniak który będzie wymagał cudów za niska cenę. Przerabiałem juz takich.

Samochód warty 4000 zł a on mi sprawdza z miernikiem lakier i ze błotnik robiony. Ja gdy kiedys kupowałem takie trupy to nawet o licznik nie pytałem a juz tym bardziej VIN tylko brałem jak szło.

survive
+1 / 3

@SeDay, ja jak kupuję skarpety za 10zł, to też je oglądam i nikt mi nie mówi, żebym brał w ciemno bo 10zł to nie pieniądze, wy handlarze i ten wasz wielki ból, że ludzie tak od ręki wam 10k nie zostawiają, bo to żadne pieniądze :D

E edzsledz
0 / 2

@survive, stare znoszone skarpety też tak oglądasz? Nie jest problemem że ktoś sobie ogląda, ma prawo, problemem jest to że taki co chce wszystko wiedzieć zawczasu i tak tego auta nie kupi bo coś znajdzie i powie że za darmo go oddać, albo najlepiej dopłacić jeszcze do tego by on łaskawie go wziął. Chcesz ideał? Idź do salonu, może taki będzie. Szukasz starego auta z najniższą ceną w okolicy i jedziesz z miernikiem? Jesteś albo idiotą albo cwaniakiem i zmarnujesz tylko czas kupującego.

survive
0 / 2

@edzsledz Ilu jest takich sprzedawców co szczerze mówi, że ich stare auto wymaga jednak wkładu i miało jakieś przejścia?
PS.
U tych głupich Niemców za kręcenie licznika można pójść siedzieć, Polska dalej otwarta dla oszustów.

E edzsledz
0 / 2

@survive, a to czyja wina? Jakby kupujący wiedział że auto mające 15 lat będzie miało pomiędzy 300-500 tysięcy kilometrów to by wiedział że auto mające 120 tysięcy to lipa i wcale takiego by nie jechał szukać, ale nie, każdy chce mieć stare auto z 80 tysiącami km przebiegu, a potem dziwienie że licznik kręcony.
Byś się zdziwił że jest całkiem sporo takich sprzedawców, tylko że tam nie pojedziesz bo wszystkie mankamenty są podane, włącznie z dużym przebiegiem, ale pojedziesz na drugą stronę Polski bo tam pisz że igła i połowa przebiegu, no i cena tysiąc zł taniej.
PS. U nas za kręcenie licznika też możesz pójść siedzieć...

ZONTAR
+2 / 2

@SeDay No patrz, a ja kupowałem zdezelowanego dostawczaka za 3500 bez przeglądu i sprawdzałem VIN. Stare graty najłatwiej ukraść, więc masz największe ryzyko na trefną furę.

rafik54321
+3 / 3

@edzsledz A myślisz że ktoś kupując auto za mniej niż 5tys chce latać po ASO z historią? Nie. Chce sprawdzić jego stan prawny, czy na pewno ma przegląd i ubezpieczenie, a nie tylko skserowaną karteczkę i pieczątkę kupioną na bazarku, albo czy zwyczajnie nie jest kradzione. Bo kupno takiego auta, to potem olbrzymie problemy, jak i strata pieniędzy. Jeśli ktoś kupuje auto za 5tys, to raczej 5tys nie jest dla niego małą kwotą, bo wtedy celowałby w młodsze i droższe auta.

Ja nawet kupując używany rower, spisywałem umowę kupna-sprzedaży. Bo wiem, że jak ktoś by miał rower kradziony to by kręcił nosem, a ktoś kto go kupił sam w salonie, to wie że taki świstek mu nie zaszkodzi :) .

survive
-2 / 2

@edzsledz Przecież magia małego przebiegu nie wzięła się znikąd, kręcenie to tak ugruntowana tradycja, że niektórzy chyba nie wiedzą, że to oszustwo jeśli mało który samochód w wieku 20lat ma więcej niż 300k, nie każdy ma jakieś większe pojęcie o samochodach. Skąd wiesz gdzie pojadę a gdzie nie? Parę lat temu oglądałem trochę aut do 15k, w większości to nawet nie maiłem doczynienia z właścicielem samochodu tylko jakimś pośrednikiem a starałem się znaleźć samochód który jest używane przez właściciela a nie na "wystawie", żaden mi nie powiedział o usterkach, "to stary samochód i jest jaki jest" to dość ogólnikowy opis stanu technicznego.
To prawo chyba dopiero co weszło i pewnie nawet nikogo na jego podstawie jeszcze nie skazano, przynajmniej nie słyszałem, dopóki to się nie stanie, jest to martwe prawo.

E edzsledz
-1 / 1

@rafik54321, OC interesuje cię od dnia zakupu, przegląd możesz zrobić od razu (a nawet lepiej dla ciebie bo od razu wiesz co masz) więc akurat jakoś nie trafiają do mnie te argumenty. Ostatnio sprzedawałem maszynę w cenie złomu. Wiesz co było? Panie, a ile to waży, a ile to ma lat, a ile pan spuścisz (a to było najlepsze pytanie po którym uprzejmie kończyłem rozmowę).
@survive, żeby kogoś skazać to trzeba winę udowodnić, chyba że uważasz że można od tak wsadzić do pierdla bez żadnej drogi prawnej? O handlarzach nie ma co gadać. To temat rzeka a koniec zawsze jest taki sam...

rafik54321
0 / 2

@edzsledz niby OC cię interesuje od dnia zakupu, ale jeśli kupisz auto bez OC, to w zasadzie nie wolno ci nim jechać do domu. Zostaje ci jedynie laweta, a nie daj bóg żeby jakaś kolizja była...
Dwa, przegląd, to samo co powyżej. Więc choćby na czas powrotu do domu, jest to wybitnie istotne.

Dodatkowo, sprawdzając historię pojazdu, możesz sprawdzić jak często zmieniał właściciela. Jeśli był sprzedawany co kilka miesięcy przez kilka lat, to masz pewność że coś jest z nim nie tak :) . A tego nie będzie wiedział sprzedający, bo skąd? Niby jest karta pojazdu, ale istnieje ona tylko dla aut zarejestrowanych po 2000 którym roku.

D DRK2091
+1 / 5

Samo sprawdzenie historii po VINie w starszym aucie to pikuś, najbardziej mnie rozbrajają "kupcy" którzy przyjeżdżają na oględziny 15 letniego auta za 9 tys zł i pierwsze co się wyjawia z auta to miernik lakieru :D

Odpowiedz
V Viola865
+5 / 5

Takie Asy też się zdarzają... Ale jednak jeśli papiery auta są ok to nie widzę problemu żeby podać nr VIN kupującemu. Niech sobie sprawdza co chce...

H HAWAJ
+5 / 5

@DRK2091 Nieee, najgorsi to tacy, co dzwonią i proponują połowę ceny z ogłoszenia.

J jankowalski6969
+4 / 4

@DRK2091 Rozbraja Cię sprawdzanie grubości lakieru na 15 letnim aucie? Szkoda tylko że nie dodałeś że w co drugim ogłoszeniu przy autach 15+ jest obowiązkowo napisane drukowanymi literami BEZWYPADKOWY i oczywiście przebieg nie przekracza magicznej dwójki, więc co w tym takiego dziwnego że ktokolwiek nie dowierza że 15 letnie auto może być bezwypadkowe i chce sprawdzić miernikiem? Sam bym też tak zrobił gdyby sprzedawca mi nagadał ,,łooo panie sto procent igła bezwypadkowy" nawet jakby chodziło o auto za 1 tyś zł.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 July 2019 2019 20:10

SeDay
+2 / 2

@HAWAJ Kiedyś sprzedawałem samochód za 12.000 zł. Fakt że był lakierowany a dlatego ze np. błotnik był mocno porysowany, troche rdza wiec zrobiłem (był to Opel), jednak wszystko inne w eleganckim stanie, silnik dobrze utrzymany, bardzo dużo elementów wymienionych (praktycznie zawieszenie i hamulce nówki), silnik zalany olejem jednym z lepszych, nowy akumulator a oni mi wykłady robili że szyba przednia wymieniona (dostała kamieniem to wymieniłem) i błotnik z progami malowany.

Nic ich nie interesowało jak lakier i od razu ze za 7000 zł i biorą. Męczyłem się z takimi dzbanami chyba z pół roku, od takich cwaniaków po tych którzy przyjeżdzali w 5-7 osób z cała rodziną i psem w niedzielę (mieszkałem wówczas w miejscowości turystycznej) by ponarzekać i pojechać dalej.

Do czasu aż przyjechał gość który jak sam powiedział "on się nie zna bo on jest budowlańcem i ważne by się żona z dziećmi zmieściła oraz betoniarke dało cię przewieźć xD" przyjechał wówczas z mechanikiem, stwierdziłem że będzie grubo ale gość był konkretny, nikt nie patrzył na lakier a na stan techniczny, zobaczył co wymienione (pokazałem papiery na części bo sam wymieniałem) przeliczył sobie ile by sam zawołał za robotę a wiadomo ile warsztaty biorą za wymianę wszystkich tarcz oraz klocków oraz całego kompletnego zawieszenia (amory, sprężyny, gumy, sworznie itd) do tego olej silniku i jeszcze nie zdążyłem wyjąć nówki akumulatora :(

Wzięli bez większego zastanowienia, moze z 200 zł utargowali i tyle.

ZONTAR
+1 / 1

@SeDay No cóż, wystarczy w ogłoszeniu napisać jaki jest stan faktyczny. Co Ciebie obchodzi czego szukają ludzie? Jak szukają perełki z oryginalnym lakierem, to po prostu ominą. Chcesz naciągnąć kogoś nieświadomego unikając podawania informacji?
Zakup musi być świadomy. Jak jadę oglądać bity samochód, to wiem po co jadę. Jak jadę oglądać bezwypadkowy samochód, a wychodzą krzywo spasowane blachy i połowa lakierowana, a sprzedawca nic o tym nie wie, to mam wątpliwości w jego uczciwość. Co jeszcze ukrył? Może pół oleju w misce to ceratec i po pierwszej wymianie wybiorę papieża?

Zasada powinna tu być prosta. Wystawiasz samochód w określonym stanie za określoną cenę. Jak ktoś jedzie go oglądać i okazuje się w gorszym stanie, to marnujesz jego czas. Skoro zainteresował się samochodem w tej cenie, to przy niższej wartości może oczekiwać spuszczenia z ceny. Jak napiszesz w ofercie wszystko na temat jego stanu, to kupujący nie ma na co marudzić. Wiedział co jedzie oglądać i nie ma pozycji do negocjowania ceny na podstawie ukrytych niedociągnięć.

Jak wspomniałem w innym komentarzu, kupowałem gruza z połową przerdzewiałych blach, uszkodzonymi zamkami i namotaną elektryką. Najpierw sprawdziłem VIN, z którego miałem więcej informacji na temat chociażby zastosowanej pompy paliwa (handlarz nie wiedział nawet, czy to jeszcze VP44, czy już CR). Chciałem solidną bazę do remontu i przebudowy, a szkoda było mi czasu na oglądanie całego gruzu z okolicy. Zabrałem do diagnosty, sprawdziłem w jak kiepskim stanie jest i ostatecznie wziąłem. Jakbym jednak zobaczył, że ma uszkodzone podłużnice czy nie trzyma geometrii, to bym to od razu olał. 3,5t ciężarówki na pogiętych podłużnicach to nie dla mnie.

rafik54321
0 / 0

@wonsz69 ja tam nigdy nie rozmawiałem o pieniądzach przez telefon, ile można zejść z ceny itp. Odpowiadałem że kupujący jeszcze pojazdu nie widział, a cena jest adekwatna do stanu :) .

H HAWAJ
0 / 0

@wonsz69 Ej! Ja wiem, że komentuję na demotach i nie najlepiej to świadczy o IQ, ale chyba myślisz, że podałem swój numer, którego używam na co dzień? :) Otóż nie, pre-paid, włączany w godzinach 8-18 i dziękuję :) Po sprzedaży zadzwoniłem, czy dojechali (bo mieli z 300km), dojechali, wszystko ok i karta do śmieci.

rafik54321
0 / 0

@wonsz69 tylko pisemnie, to nie. Odbierałem telefony, po prostu jak słyszałem że ktoś od razu pyta ile się opuści, to wiedz że "hondlorz zwuni", więc trzeba łba od razu zgasić, żeby ci taki "macant" czasu nie marnował XD.

N Nighthawk7
0 / 2

Z pozycji kupującego owszem, byłbym zainteresowany numerem VIN, bo wiadomo, że coś tam zawsze można sprawdzić.
Natomiast z pozycji sprzedającego (bo kilka aut już w życiu sprzedałem), to wiem, że jak ktoś pyta o VIN to na 90% i tak nie kupi. Nieważne, że auto czyściutkie, żadnych wypadków czy czegoś po tym VIN nie znajdzie, to typowi kolekcjonerzy VIN, co szukają sami nie wiedzą czego. Jak VIN czysty to połowa tych kolekcjonerów jeszcze przyjedzie (pod warunkiem, że mają nie więcej niż 30 kilometrów) obejrzeć z całą rodziną, ponarzekać, zmarnować dwie godziny i pojechać, bo "my dopiero zaczynamy szukać". Jak klient konkretny to nie zawraca gitary o VIN tylko przyjeżdża, ogląda, ewentualnie klika ten VIN na szybko w necie na telefonie i kupuje jak się wszystko zgadza.

Odpowiedz
ZONTAR
+1 / 1

@Nighthawk7 Czyli sam stwierdzasz, że jednak dobry kupiec też czasem sprawdza VIN. Wiele osób najpierw chce zobaczyć, czy ewidentnie nie był kręcony lub kradziony. Wiele osob też chce sprawdzić oryginalne wyposażenie czy inne opcje dostępne po numerze. No i przede wszystkim co Ci szkodzi po prostu udostępnić VIN w ofercie? Boisz się, że ktoś sobie go zachowa i się podszyje? Połowa samochodów na ulicy ma VIN na przedniej szybie.

N Nighthawk7
-1 / 1

@ZONTAR
Słowa klucz "dobry kupiec" ;) Ja nie zawracam ludziom głowy o VIN w przypadku aut, których nie zamierzam kupić. A niestety 90% tych pytaczy zbiera te numery choć i tak to auto go nie interesuje.
Poza tym w historiapojazdu (bo większość "speców" tam sprawdza auto) trzeba jeszcze podać numer rejestracyjny i datę pierwszej rejestracji. Niby niczemu to nie przeszkadza, ale nie każdy lubi.

ZONTAR
+1 / 1

@Nighthawk7 No i co z tego? Nawet jak 90% ludzi pyta o VIN bez zamiaru kupna, to tym 10% zainteresowanym warto by było go udostępnić bez robienia wyrzutów i zwalania na nich winy za to, co robi reszta.
Jest więcej stron umożliwiających sprawdzenie pojazdu, szczególnie w przypadku samochodów zagranicznych. Ja akurat kupowałem ostatni samochód przed powstaniem tej strony, więc nigdy nie potrzebowałem innych danych, ale pewnie teraz i o nie bym poprosił przed wizytą na oględziny. Szczególnie, jeśli miałbym poświęcić kilka godzin na dojazd.

N Nighthawk7
-1 / 1

@ZONTAR
Jak to mawiają "Czas to pieniądz". A ludzie, którzy nie mają nic zbytnio do roboty marnują ten czas innym. Taki typowy pytacz o VIN umawia się na oględziny, zmieniasz specjalnie dla niego plan dnia, bo pies sąsiadki kuzyna od strony matki ma sraczkę i w innych godzinach obiecał go zawieźć do weterynarza i on może tylko o tej przyjechać obejrzeć i bardzo mu zależy na tym aucie, a koniec końców nawet nie przyjedzie albo przyjedzie, będzie marudził dwie godziny, a i tak nie kupi, bo on dopiero zaczyna szukać albo przyjechał z połową pieniędzy z ogłoszenia i myśli, że mu się połowę ceny opuści.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 16 July 2019 2019 16:03

ZONTAR
+1 / 1

Zarzucę ciekawą historyjkę z forum Saaba.
Był sobie Saab 9-2x.
https://consumerguide.com/wp-content/uploads/2014/07/05903081990004.jpg

Ktoś wrzucił linkę do oferty na forum pytając chłopaków, czy ktoś z klubu już może go oglądał, co o tym sądzą itp. Niedługo po tym dostał od sprzedającego VIN. Chłopaki znaleźli drugi wątek kogoś, kto pytał o ten sam samochód pół roku wcześniej. Różnił się tylko 100k km na blacie. Jakoś mu ubyło. Co lepsze, w tamtym wątku był linkę do kopii jeszcze starszego ogłoszenia sprzed roku. Przez tamten rok też mu ubyło 150k. Wychodzi na to, że samochód odmłodniał przez 1,5 roku i zgubił 250k km jednocześnie podbijając ładnie cenę. Każdy kolejny handlarzyna chciał sobie zarobić, kupował furę, kręcił i wystawiał ponownie jak ludzie o niej zapomną.
Gdyby nie VIN, to trudno by było określić, czy to jest ten sam samochód. Niektóre samochody są jak Ibisz. Z każdym kolejnym sprzedawcą mają niższy przebieg. Tu już nawet nie chodzi o stan samochodu, a wiarygodność sprzedawcy, który takie rzeczy odwala.

PS. Co za cioł ustawia te filtry treści na demotach?
https://i.imgur.com/hmFPXIH.png

Odpowiedz
K kalkier108
+2 / 2

Nie rozumiem dlaczego niektórzy burzą się, że ktokolwiek chciałby numer VIN od starszych aut. Ostatnio jeden z moich bliskich szukał auta, rocznik najlepiej po 2010 do maks 2013. I tak po wyciągnięciu numeru VIN od jednego pana okazało się, że auto kupione w Niemczech tak naprawdę pochodziło z Francji i miało urwane pół przodu parę lat wstecz, naprawy na grube kilkanaście tysięcy. Cóż pan sprzedający nie dowierzał i albo i on miał niespodziankę w tym momencie w co szczerze wątpię, albo dobrze przyaktorzył.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 July 2019 2019 15:35

Odpowiedz
ZONTAR
+2 / 2

@kalkier108 Niestety, najlepiej grać w otwarte karty. Jak sprzedawca coś ukrywa, to już odruchowo omija się go szerokim łukiem.

K kalkier108
0 / 0

@ZONTAR oczywiście, że auto nie zostało kupione, bo po drodze wyszło jeszcze, że gdzieś magicznie "wcieło" 30tys km przebiegu ;) auto kupione od innego pana, który nie krył się, że no była raz stłuczka, ale nie na tyle poważna, żeby dyskwalifikować auto. Cała historia auta sprawdzona w niemieckim serwisie i wszystko się zgadzało! Do tego auto od początku serwisowane w salonach tej marki.