Demotywatory.pl

Menu Szukaj

Sprzęt domowy

Duży dom

Futra

Operacje plastyczne

Złota biżuteria

Ubrania i buty z drogich marek

Latanie klasą biznesową

Drogie wykształcenie

Luksusowe samochody

Wyposażenie wnętrza domu

+
139 189
-

Zobacz także:


N niemoja
+59 / 65

Ależ stek bzdur!
Bogaci nie latają rejsowymi samolotami, tylko mają swoje prywatne. Podobnie jest z samochodami - nie kupują ich dla szpanu, tylko dla komfortu. A w tym zakresie niewiele się zmienia w motoryzacji.

Odpowiedz
rainboweyes80
+2 / 2

@Jerzowiec dokladnie taki sam komentarz miałam napisać - stek bzdur :]

inkognitko
+3 / 3

@niemoja Poza tym najwyraźniej autor uważa że absolwent Universytetu Harvarda i absolwent np.: Politechniki Białostockiej, z tymi samymi ocenami, mają takie same szanse na super stanowiska w świecie...

F konto usunięte
+29 / 37

Mam wrażenie, że autor ma niewielkie pojęcie o tym, o czym napisał w democie!

Odpowiedz
A AriBoss
+5 / 5

@F18_hornet chyba nie czytał co kopiował :)

Q Quant
+20 / 22

Nie można tak generalizować. Ludzie bogaci stanowią dość zróżnicowaną grupę. Jedni mają takie podejście, a inni siakie. Poza tym ten sam bogacz może mieć różne podejście do różnych rzeczy. Przykładowo wspomniany w tej galerii Bill Gates miał na ręku zegarek za 10 dolców, ale mieszka w willi, za którą zapłacił ponad 100 milionów dolarów. Z kolei Warren Buffet może i mieszka w skromnym domu, ale akurat zegarek ma od firmy Patek Philippe warty ponad 100 tysięcy $. Istnieją wreszcie różnice kulturowe. Inaczej zachowują się bogacze w cywilizacji łacińskiej, a inaczej szejkowie arabscy, którzy na każdym kroku walą ludziom po oczach ostentacyjnym luksusem i zbytkiem. Podobnie oligarchowie z Rosji czy Ukrainy stawiający sobie pałace godne królów. Ludzie są różni, i ci bogaci i ci biedni.

Odpowiedz
Lazura
+1 / 1

@Quant Zapomniałeś dodać, że ten sam skromnie mieszkający Warren Buffet ma jeszcze kilka innych domów "wakacyjnych" w tym beach house za 11M $ i 28M $. Ale prawdą jest, że bogaci kontrolują, gdzie przejadają swoje pieniądze (bo żyć też trzeba troszkę), a na czym im nie zależy i gdzie nie chcą bezsensownie wydawać.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 April 2020 2020 0:09

J jaroslaw1999
+2 / 2

"Volkswagenem z ręczną skrzynią biegów" - widzę, że kolejny przekład z angielskojęzycznej strony. Chyba nawet na nią wszedłem, żeby zobaczyć dom Buffeta. No on kupił go tanio, teraz jest drogi, ale włożył w niego miliony. Nosi Patka na ręku i ma własny odrzutowiec. Wydaje dużo jako członek wszystkich klubów golfowych. Ma dom nad morzem warty 28 000 000 dolarów. Nie wydaje mi się, żeby sens miało zbieranie różnych informacji o różnych ludziach, bo każdy ma inne zboczenia. Ja na przykład, mimo że zarabiam sporo, to mam tą samą komórkę od 5 lat, a umowę przedłużam bez żadnego telefonu. Mam za to najdroższy zegarek na jaki mogę sobie pozwolić (choć dla bogacza nie będzie on wcale drogi). To zależy od człowieka, czy jest z plebsu, czy z klasy średniej czy jest najbogatszy, to ma różne zboczenia. Rozmowa z moim bratem na temat tego, czemu ja się czymś jaram, a on mówi, że on nie ma fjoła na niczym. Pytam się (choć wiem) jaki ma telefon, a on że "oczywiście najnowszego ajfona". Także bzdury tu wypisujecie, bzdury, po trzykroć bzdury

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 18 April 2020 2020 8:00

Odpowiedz
D dncx
+9 / 9

Pozwolę NIE zgodzić się z wieloma tu przedstawionymi teoriami.:1. Wielkie domy nie sa kupowane? To zobacz w jakich willach po 300-400-600 metrów mieszkają aktorzy w Hollywood z basenami i kortami tenisowym, czy jak Travolta z własnym lotniskiem.
2. Operacje plastyczne nadal sa w modzie i aktorzy nadal sobie poprawiają zęby, nosy, przegrody, piersi, brzuchy. Tyle, że teraz się tym nie szczycą bo może to zrobić każdy.
3. Bogaci nie latają samolotami w klasie business bo mają swoje samoloty lub helikoptery. Albo wynajmują owe na czas podróży by w spokoju dolecieć do celu. To samo dotyczy samochodów. Wielu bogatych, nawet w Polsce woli lecieć niż jechać, jest szybciej i bezpieczniej niż samochodem.
4. Co do uczelni nadal wielu bogatych wysyła na uczelnie płatne swoje dzieci. Ale nie na te najdroższe, ale na te, które mają najlepsza renomę i najlepszych nauczycieli. Przykładem jest MIT w USA, która wcale taka droga w opłatach nie jest, ale dostać się tam jest trudno, lecz po skocńczonej nauce praca w branży technologicznej, IT, elektronice, mechanice, itd stoi otworem.

Zmodyfikowano 3 razy Ostatnia modyfikacja: 18 April 2020 2020 8:47

Odpowiedz
ZONTAR
+4 / 6

@dncx To ja tak tylko dodam, że ten Warren Buffett żyjący w skromnym domku (według galerii) faktycznie ma tam skromne 610 metrów.
https://i.imgur.com/NFDjHhH.jpg

Jeśli to ma być dowodem, że można żyć w domu o wartości 0,01% majątku, to większość ludzi by musiało żyć w schowku na miotły.

A konto usunięte
+1 / 3

@dncx To jest galeria propagandowa by utwierdzać ludzi w przekonaniu, że im zwyczajnie się w życiu nie powiodło, ale mieli jednak szansę, na lepsze życie zamiast żeby przejrzeli na oczy, że swoje życie prze*ierdolili na imprezkach...

B Breva
+6 / 6

No tak, bo aktorzy wcale nie kupują ciuchów od projektantów, chodzą do miejskiej sieciówki, mówię wam. Bogaci ludzie to nie jest jakaś grupa społeczna,która się zachowuje specyficznie. Inaczej będzie się zachowywać bogaty biznesmen, inaczej bogaty aktor a inaczej dzieciak z bogatego domu,który na nic nie pracował. I o ile biznesmeni zwykle mogą nie przejmować się ciuchami i innymi pierdołami poza ogólną elegancją to aktor na czerwonym dywanie już może.

Odpowiedz
ZONTAR
+3 / 3

Na starcie należy odróżnić sobie bycie bogatym ze względu na ciężką pracę, zaradność i oszczędność, a bycie bogatym po prostu. Inaczej wygląda podejście bogatego właściciela firmy, które całe życie na to pracował i jego bogactwo pozwala mu po prostu zwobodnie żyć (chociażby ma ze 20 kafli miesięcznie), a inaczej wygląda życie kogoś, kto więcej zarabia niż jest w stanie wydać. Można więc to sprowadzić do prostych cech. Ludzie bardzo bogaci nie przejmują się przyziemnymi rzeczami, kupują dobre i sprawdzone, zmieniają jak im coś nie pasuje. Nie kupują rzeczy dla szpanu w przeciwieństwie do biedniejszych, którzy chcą się pokazać. Natomiast osoby w miarę bogate przez swoją ciężką pracę nie wydają kasy nie tyle ze względu na przykładanie mniejszej uwagi, co ze względu na oszczędność. Osoby bardzo bogate nie muszą myśleć o długofalowych skutkach kupna wypasionej sokowirówki, bo czas poświęcony na planowanie i myślenie jest nieopłacalny w stosunku do ceny urządzenia. Dokładnie tak samo ludzie wchodzą na amazona i kupują coś, co im pasuje, a nie przeglądają wszystkie oferty szukając najtańszej alternatywy. W przypadku średnio bogatych, którzy dbają o swoje finanse na tym poziomie, każdy nieco większy zakup wiąże się z przemyśleniem, czy jest tego warty, czy się przyda, czy mogę to rozwiązać lepiej. Pozwólcie, że wam to zwizualizuję.
Masz kilkuletni telewizor w salonie. Chcesz mieć kino domowe z dobrymi efektami i chcesz też móc oglądać seriale w łóżku.
1. Jesteś bogaty, nie musisz się tym przejmować. Wybierasz potrzebne funkcje zestawu do sypialni i salonu, kupujesz i po sprawie.
2. Jesteś w miarę bogaty, ale to nadal odczuwalny zakup. Kombinujesz. Może ten z salonu damy do sypialni, a kupimy coś do salonu? A może w salonie zostawimy ten słabszy, a w sypialni damy nowszy. W sumie ten w salonie nie jest taki zły, a na oglądanie filmów w 4K będę pakował się do łóżka. Ten nowszy będzie miał dużo lepszą czerń, więc powinien być w sypialni, gdzie zwykle będę oglądał w mroku. No ale jak za rok czy dwa wymienię tego staruszka w salonie aby móc grać na konsoli w 4K, to w sumie czy muszę kupować taki dobry telewizor do sypialni? Może wezmę jednak 1080p w promocji, a ten 4K sobie kupię za jakiś czas.

Tak to właśnie wygląda. Pewnie większość z Was zna takie kombinowanie wydając ciężko zarobione pieniądze. Im mniejsze masz zarobki, tym mniejszymi rzeczami się przejmujesz. Gdy jeden wchodzi do sklepu i bierze chleb i masło, wtedy inny porównuje ceny i gramaturę, bo tu wyjdzie mu złotówkę taniej. Trzeba jednak zarabiać znacznie powyżej kosztów życia aby oderwać się od takich przyziemnych rzeczy. To nie znaczy, że bogaci tak nie myślą. Owszem, kombinują, ale już w kwestii inwestycji, nieruchomości czy zarządzania firmami i kontraktami.

No a ta galeria w dużym stopniu nie jest związana z realiami życia w Polsce.
1. Biedni kupują nowinki technologiczne? O ile wiem, to oni tu są nazywani nowobogackimi. Biedny co najwyżej kupi sobie starszy model ajfona z pękniętą szybką. To "biedni" w USA potrafią kupować drogo i się zadłużać, ale wyjaśnijmy sobie jedno. Nawet dosyć biedni Amerykanie mają stosunkowo dobre i nowe samochody, a kupno najnowszego telewizora czy telefonu to nie jest dla nich wydanie półrocznych oszczędności jak w przypadku przeciętnego Polaka. U nas przeciętni obywatele na to nie cierpią, bo ich na to zwyczajnie nie stać.
2. Warren Buffett żyje w skromnym domku? Jego skromny domek ma 610 metrów kwadratowych. Owszem, kupił dom za jakiś skromny ułamek procenta swoich pieniędzy, co z tego? To znaczy, że normalni ludzie mają mieszkać w kawalerkach? Podawanie milionera mieszkającego w skromnej willi jako przykład tego, że można żyć skromnie... jest inwalidą. Skromnie to by żył, jakby mimo bogactwa zamieszkiwał standardowy dom mniejszy niż połowę rozmiaru obecnego. Jest masa bogaczy wywalających fortuny na gigantyczne wille, ale to nie znaczy, że 610 metrów to skromny, mały domek. Przeciętny dom w Polsce ma poniżej 150 metrów.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 18 April 2020 2020 10:45

Odpowiedz
ZONTAR
+1 / 3

Przeciętny dom w USA ma poniżej 250 metrów. I mowa tu o domach bez uwzględnienia mieszkań.
3. Noszenie futer nie ma związku z bogactwem, a z wizerunkiem. Wielu bogatych jest osobami publicznymi i muszą unikać niewygodnych tematów jak noszenie futer. Wielu jednak nie przejmuje się tym i noszą to, co im się podoba.
4. To może zabrzmieć nieco dziwnie, ale wielu ludzi po odniesieniu sukcesu ma dużo wyższą samoocenę i nie czują potrzeby alteracji swojego wyglądu. Inaczej jest z biedniejszymi, dla których ich wygląd jest czynnikiem pomagającym im iść przez życie. Wystarczy zobaczyć na aktorki. Te najbardziej utalentowane zwykle nie korzystają z żadnych operacji. Te mniej utalentowane i rozchwytywane starają się jak najdłużej utrzymać w formie i operacje już są ok. To nie kwestia bogactwa, a poczucia swojej wartości.
5. Do biżuterii się za bardzo nie odniosę, nie zwracam na to nawet uwagi. Podejrzewam jednak, że działa to tak samo, jak operacje plastyczne. Im lepszą masz samoocenę, tym mniej starasz się wypłynąć na swój wygląd i ubierasz się ze smakiem.
6. Dla bogatych ludzi nie ma znaczenia, czy coś jest marketówką, czy firmowe. Korzystanie z drogich marek podchodzi pod to samo, co wyżej. Cała reszta to wszystko jedno. Jak chcesz się pokazać, to kupisz sobie wypasionego Rolexa czy w ogóle rękodzieło Swarovskiego. Jak po prostu chcesz zegarek, to kupisz to, co będzie się podobać. To właśnie biedniejsi przykładają dużą uwagę do marek i uważają kupno Hilfigera za luksus i burżuazję, bo to drogie w stosunku do Cottonworlda. No a bogaci kupią to, co będzie wygodne i dobrej jakości bez względu na markę. Powtarzając się dwa powyższe punkty - biedniejsi kupują często chłam dla metki aby się dowartościować. Bogaci zwykle znają swoją wartość i nie potrzebują się nią chwalić czy dodawać sobie świecidełkami.
7. Głównym założycielem Ikei był Ingvar Kamprad i raczej w nic już nie wierzy, bo nie żyje. Znany był z oszczędnego podejścia do życia, jeździł bardzo tanim samochodem i ogólnie żył skromnie. Nie jest on jednak wyznacznikiem tego, jak żyją bogaci ludzie. Jest raczej ewenementem, a jego styl życia był całą filozofią prostoty. Nie bez powodu stworzył firmę robiącą najprostsze meble dla ludu. Owszem, sam w wywiadzie mówił, że on zawsze wybiera tańsze hotele i lata klasą ekonomiczną, a także zalecił to wszystkim kierownikom Ikei w ramach dbania o wizerunek, jaki stworzył dla tej firmy. Nie sądzę jednak, żeby większość bogatych ludzi cisnęła się w małych, krępujących i niewygodnych fotelach gdy za jakieś grosze mogą mieć więcej miejsca. Oczywiście lot pierwszą klasą to inna sprawa i większość bogatych z tego nie korzysta, ale lot biznes klasą czy przynajmniej premium jest już normą. Jeśli ktoś ma większe rozmiary (dotyczy głównie mężczyzn z wiadomych przyczyn), to różnica między ekonomiczną i premium jest już bardzo odczuwalna. Czy ciśnięcie się często i po naście godzin w miejscu bez możliwościa poruszania nogami dla jakiś drobnych oszczędności nie jest oznaką skąpstwa? Tym bardziej twierdząc, że jest to wydatek na chwilowe udogodnienie. Czy nie poto się bogacimy, aby mieć wygodniejsze życie? Jest całkiem spora różnica pomiędzy czymś zbędnym, a czym, co możemy jakoś znieść. Sam miałem ochotę amputować nogi po kilku lotach międzykontynentalnych i jak tylko mam możliwość, to wolę dopłacić do Premium, a bogaty raczej nie jestem.
8. Pomijając renomowane uczelnie i szkoły, to bogaci często wysyłają dzieci do publicznych szkół aby nauczyć je życia. Izolując się od rówieśników i tworząc od dziecka otoczkę wyjątkowości i wyższości robi się tylko dziecku krzywdę. Niestety tak myślą ludzie z głową, którzy do wszystkiego dochodzili sami. Wielu "bogatych" chce wręcz przeciwnie - spełnić swoje niespełnione marzenia pchając dzieci do ekskluzywnej i drogiej szkoły aby miały tytuł ze znanej uczelni i osiągnęły więcej niż rodzic.

ZONTAR
0 / 2

Warto jednak wspomnieć, że to jest kopia z hamerykańskich realiów, a publiczna szkoła publicznej szkole nierówna. W Polsce szkoły prywatne często oferują dużo lepsze zaplecze techniczne, szatnie, boiska, sale gimnastyczne i przybory naukowe, których w publicznych placówkach jest jak na lekarstwo. Szkoły w USA w dużej mierze są już bardzo rozbudowane i dofinansowane, więc różnica między publicznymi i prywatnymi głównie sprowadza się do odizolowania plebsu dla tych, którzy nie chcą dziecka posyłać do szkoły z jakimś murzynkiem bambo, którego ojciec wyważa opony 12 godzin dziennie. Ludzie mądrzy szanują ludzką pracę, a bogaci zazwyczaj są mądrzejsi od przeciętnego człowieka. To właśnie ubogie myślenie nakazuje nam się wywyższać izolując od tego biednego, pracującego plebsu.
9. To jest prawda, ale oczywiście mówimy tu o standardach bardziej hamerykańskich. Nie kupują co chwilę najnowszych i ekskluzywnych fur, jeżdżą przeciętnym samochodem tak długo, jak im odpowiada. To nie znaczy, że dla przeciętnego Polaka nie będzie to rozrzutność. Większość to są samochody klasy premium czy bardziej sportowe modele. Można sobie poszukać, przeciętne ceny przed opcjami i podatkami są na poziomie 25k USD dla wielu znanych i bogatych.
10. Ludzie bogaci zwykle cechują się tym, że przywiązują dużo mniejszą uwagę do rzeczy materialnych. Dom to dom, można sprzedać, zmienić, co mi się wymyśli. Wielu z nich ma po kilka domów i apartamentów, wielu z nich podróżuje. To dosyć logiczne, że nie mają takiego zakątka jak większość ludzi, których całe życie mieści się na najwyżej kilkudziesięciu metrach. Kiedy masz duży dom, a wszystko ma swoje miejsce, to możesz dbać o prostotę. Bogaci nie mają mniej, po prostu nie jest to tak skondensowane. Posiadanie dobrego telewizora w kawalerce jest rozrzutnością, ale już telewizor w połowie pomieszczeń jest oszczędne? To tak nie działa.

Ogólnie cała ta galeria w dużej mierze sprowadza się do stwierdzenia, że ludzie bogaci mniej swoich dochodów wydają na jedzenie. Życie nie jest liniowe, tym bardziej nie są nasze dochody i wydatki. Najbiedniejsi wydają sporo na jedzenie i podstawowe potrzeby życiowe. Podawanie im bogatszych jako przykładu, "bo ten to wydaje tylko 5% swojego dochodu na jedzenie" nie jest raczej dobrą radą. Wytykanie komuś w klasie średniej, że machnął sobie 300mkw dom podczas gdy taki milioner zyje na zaledwie 600mkw, też nie jest zbyt błyskotliwe. Pamiętajmy o popularnym powiedzeniu - tylko bogatych stać na oszczędność. Ludzie biedniejsi często kupują na wyrost wiedząc, że jest to wybór na lata. Kupują lepszy samochód aby nie pluć sobie w brodę gdy będą musieli go zmienić niedługo, kupują większe domy czy mieszkania niż ich aktualnie stać, bo za kilka lat wykorzystają więcej przestrzeni, a na przeprowadzkę ich nie stać. Realia są bardzo odmienne gdy w grę wchodzi planowanie przyszłości. To będąc bogatym mamy luksus życia teraźniejszością nie przejmując się tak tym, jak nasze mieszkanie czy samochód wpłynie na nasze finanse w kwestii następnych 40 lat. Takie Warren Buffett raczej nie kupił sobie "skromnego", ponad 600 metrowego domu z samej oszczędności. To jest nadal spory dom, który zapewnia wszystkie potrzeby rodziny i w tym rzecz. Spełnił swoje potrzeby nie popadając w megalomanię jak niektórzy miliarderzy kupujący wille o wartości Warszawy. Warto też wspomnieć, że ten dom jest wart koło 700 tysięcy dolców. Jak na miliardera, to niewiele. Jak na normalnego człowieka, to ogromna kwota, nawet dla Amerykanów. Co jak co, ale bogaci nie są dobrym przykładem tego, że można żyć skromnie. Skromne życie dla milionera to jak wymarzone życie wielu normalnych ludzi. Wielu z nich nazwiemy maniakami ze względu na to, że próbują mieć namiastkę tego skromnego życia mimo braku odpowiedniego dochodu.

E El_Polaco
0 / 2

@ZONTAR
Bogaci kupują rzeczy dla szpanu, ale szpanu we własnym środowisku. To mogą być jakieś drobiazgi, na które my nie zwrócimy uwagi, bo nawet nie mamy o tym pojęcia, ale inni bogacze od razu to zauważą.

K konto usunięte
+3 / 3

To, że 1958 roku dom kosztował 30 tysięcy, a teraz 600 to nie do końca jest tak, że zwiększył wartość 20-krotnie. Dolar ulega dużej inflacji. Wystarczy wziąć pod uwagę fakt, że 100 lat temu 1 uncja złota kosztowała 20 dolarów, obecnie zaś około 1500. I zarówno za złoto, jak i pieniądze wtedy i teraz można kupić tyle samo. To pokazuje, jak dolar się zdewaluował. Koniec lat 50-tych to połowa tego okresu. Tak więc 30 tysięcy w roku 1958 mogło być mniej więcej tyle samo warte, co teraz 600 tysięcy.

Odpowiedz
K konto usunięte
+3 / 3

@whg No właśnie. w 58 roku zapłaciłby 851 uncji, teraz by dostał 353.
Czyli wartość domu spadła ponad dwukrotnie.

ZONTAR
-1 / 1

Co wy tu pitolicie. Złoto nie jest środkiem płatniczym ani żadnym wyznacznikiem w stosunku do wielu dóbr materialnych. Właśnie przez ograniczoną ilość złota na rynku jego wartość wzrasta w stosunku do wszystkiego innego. Nie dlatego, że złoto jest warte więcej, a dlatego, że wszystko inne tanieje. 60 lat temu budowa domu była droższa niż obecnie, trwała więcej i wymagała więcej pracy, więc wartość budynków była wyższa. Obecnie dużo szybciej i taniej można postawić budynek, więc jest mniej warty. Już łatwiej porównać to do gruntu, ale znowu grunt zmienia wartość ze względu na okolice. Wielu ludzi ma domy o wartości wielu milionów mimo, że 80 lat temu wybudowali się w podmiejskiej wsi za ułamek tej wartości. Miasta się rozrastają, infrastruktury przybywa i co dawniej było wioską oddaloną od centrum życia, teraz jest dobrze skomunikowane z miastem i ma dużo większą wartość. Budowa chociażby linii tramwajowej czy dobrej drogi do podmiejskiej miejscowości ułatwia i przyspiesza komunikację. Mimo tej samej odległości nagle wioska jest bliżej centrum miasta, bo dotarcie tam trwa kwadrans, a nie pół godziny. Tak to działa.
Złoto trzyma stabilną wartość, bo go za bardzo nie przybywa. Stopniowo powstają lepsze i skuteczniejsze metody pozyskiwania złota w stosunku do jego wartości. Dawniej inwestycja w sprzęt do odkurzania dna oceanu ze złota byłaby nieopłacalna. Obecnie technologia i produkcja poszły do przodu, a taki sprzęt można pozyskać w lepszej cenie. Stąd wydobywa się to, co dawniej było nieopłacalne. To nie świadczy o tym, że złoto zyskało na wartości. To praca i koszta potrzebne do wydobycia spadły.
Można tu dywagować, czy przemysł korzystający ze złota ma wpływ na jego cenę, ale to już próżna dyskusja. Zasadnicza większość złota jest raczej kruszcem wartościowym niż materiałem do produkcji. To może mieć niewielki wpływ na jego cenę, ale prędzej czy później złoto zostanie zastąpione czymś lepszym i tańszym. Podobnie jest z diamentami. Do pewnego czasu były rzadkie i drogie, a korzystano z nich głowie jako ozdoby. Ze względu na właściwości diament ma wiele zastosowań, więc uprzemysłowione produkcję sztucznych diamentów na potrzeby szarego człowieka. Diamentowe wiertła nie mają już wartości diamentu ozdobnego, ale spełniają swoje zadanie korzystając z właściwości spiekanego węglika, którym w gruncie rzeczy jest diament. Podobnie korzystamy ze złota w przemyśle głównie dlatego, że produkcja substytutu jest nieopłacalna w stosunku do samego złota. Gdy jednak dojdziemy do etapu, gdzie produkcja wszelkiego sprzętu elektronicznego będzie bardzo tania i prosta, to złoto zostanie zastąpione czymś innym, co będzie pasowało do taniego i pospolitego produktu.

ZONTAR
-1 / 1

@haqr Zastanów się nad tym, co sam napisałeś. Pokaż mi, gdzie mi właściwie zaprzeczyłeś. Ja napisałem "Właśnie przez ograniczoną ilość złota na rynku jego wartość wzrasta w stosunku do wszystkiego innego. Nie dlatego, że złoto jest warte więcej, a dlatego, że wszystko inne tanieje. " Ty piszesz " To nie złoto zyskało na wartości, tylko papierkowe waluty tracą takową w astronomicznym tempie!". Więc co, złoto zyskało na wartości? Kto tu się z czym nie zgadza? Ty sobie wymyśliłeś tezę, że mówiąc o wartości dóbr materialnych mówię o walucie i sam się z tą tezą kłócisz.

Celowo nie piszę o pieniądzach, bo pieniądz nie ma prawdziwej wartości, jest substytutem płatniczem już od dawna. A wiecie dlaczego nie płacimy już chociażby złotem? Bo właśnie wartość wszystkiego spadła na tyle, że za pieczywo byście odmierzali ułamki gramów złota. Papierowe waluty nie mają znaczenia i nie ma sensu dyskutowanie o tym, co więcej dolarów kosztuje. Tak więc zadajcie sobie proste pytanie, które zadał @Karbulot - w 58 dom był warty 851 uncji, a teraz tylko 353. Czy to znaczy, że złoto teraz jest warte więcej? Czy to znaczy, że taki dom 60 lat temu był warty dużo więcej?
Podpowiem wam. Złoto nie zmieniło wartości, to koszta budowy i ekskluzywność tego domu spadła, więc w złocie jest po prostu wart mniej. Chociażby dlatego, że takich domów obecnie jest znacznie więcej, a zbudowanie tego wymaga mniej pracy i energii.

@whg Trochę to przejaskrawiłem, ale to ma dać jakiś punkt odniesienia do samodzielnego myślenia. Niestety wiele osób potrafi jedynie powtarzać po innych często nie do końca rozumiejąc sam temat.
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że gospodarka monetarna to temat, który można całkowicie oddzielić od dystrybucji dóbr i ogólnej ekonomii. Podtrzymuję moją tezę z poprzedniego posta. Przez ostatni wiek złota na rynku nie przybyło za bardzo. Owszem, była gorączka złota przez jakiś czas, ale obecnie się to ustabilizowało na tyle, że złota w obrocie jest mniej więcej stała ilość. Jeśli jednak chcemy uznać złoto za ekwiwalent wszystkich dóbr, to pojawia się proste pytanie. Gdy przez dwie dekady zwiększyliśmy dwukrotnie wartość dostępnych na świecie dóbr przez rozwój przemysłu, a złota nie przybyło, to czy ten ekwiwalent w złocie nie zmniejszy się o połowę? Spójrzmy sobie na przeciętne warunki życia. Przez tyle lat wiele się zmieniło, ludzie mają więcej, mają lepsze produkty, większy dostęp do jedzenia, wszechobecną elektronikę i automatyzację. Jak jednak porównamy wartość dobytku przeciętnego człowieka w złocie, to może się okazać, że nie zmieniło się nic. Dalej przeciętnie ludzie mają dobra o tej samej wartości, a może nawet mniej. Ludzi przybywa szybciej niż złota, więc na osobę przypada mniej złota niż kilkadziesiąt lat temu. Co jednak ważniejsze, na każdą uncję złota na świecie przypada coraz więcej dóbr materialnych dzięki czemu obecni ludzie mają więcej mimo, że przeciętnie wartość tego mogła spaść.

ZONTAR
-1 / 1


Złoto oczywiście jest uniwersalnym środkiem utrzymującym stałą wartość gdy prawie wszystko na świecie tą wartość traci. Dawniej lot samolotem był wart dużo i stać na niego było tylko nielicznych, obecnie prawie każdy może sobie pozwolić na latanie. Dawniej samochody mieli nieliczni, później stopniowo wyposażała się w nie klasa średnie. Teraz prawie każdy ma samochód, a wielu ludzi ma po kilka. Czy my jesteśmy bogatsi, że teraz mamy tyle samochodów? Nie, po prostu wartość samochodów spadła na tyle, że więcej ludzi może sobie na to pozwolić. I o tym właśnie piszę. Praktycznie wszystko, co stopniowo staje się bardziej dostępne, będzie tanieć. Stąd złoto wydaje się być uniwersalnym środkiem do przechowywania kapitału, ale! Mowa tu o przechowywaniu kapitału, zamrożeniu jego wartości.
W 1950 roku średni roczny dochód gospodarstwa domowego w USA wynosił $3300. Wtedy cena uncji wynosiła $34.72, a więc przeciętny dochód gospodarstwa domowego wynosił 95 uncji złota. W 2019 średni dochód na gospodarstwo domowe wynosił już $90000, a cena złota to $1514,75, co daje nam niecałe 60 uncji złota średniego wynagrodzenia. Co to znaczy? Że przeciętny Amerykanin w 1950 zarabiał więcej w złocie niż przeciętny Amerykanin w 2019. Jak to się ma do jakości życia? Czy realia życie faktycznie tak się pogorszyły i w 1950 żyło się znacznie lepiej? Przeciętna cena samochodu w USA w 1950 wynosiła około $1500. To niecałe pół roczniego dochodu całej rodziny. Obecnie cena przeciętnego samochodu wynosi $37000. Trochę mniej niż połowa wynagrodzenia. Mimo wyższych zarobków w złocie w latach 50 kupno wielu produktów było droższe niż obecnie. I o to się właśnie rozchodzi. Dopóki świat idzie do przodu, gospodarki się rozwijają, przemysłu przybywa i dostępność nowych technologii rośnie, to wartość wszystkich dóbr użytkowych będzie spadać. Złoto oczywiście stoi w miejscu, a niektóre dobra wręcz przeciwnie, zyskują na wartości. Zarówno aktywa zwiększające swoją wartość w czasie (sprawdźcie sobie ceny akcji CocaColi na przestrzeni dekad) jak i pasywa, których wartość rośnie głównie z zamrożonej podaży. Chociażby wiele rzadkich samochodów zyskuje na realnej wartości. Nie mówię tu o wartości w dolarach, ale wartości w złocie. Takich samochodów ubywa, stają się częścią historii i ich wartość na rynku rośnie, bo więcej ich nie będzie. Podobnie jest chociażby z wartością gruntu w miejscach, które mocno się rozwijają. W tych miejscach ilość gruntu jest niezmienna, a popyt wzrasta dzięki czemu wartość tego gruntu rośnie w stosunku do ceny złota.
Złoto jest łatwym i stabilnym środkiem przechowywania wartości, ale kupno gruntu w niektórych miejscach może być bardziej wartościowe. Co więcej, ten grunt jest wartością użytkową, możesz zbudować sobie dom w miejscu, w którym za kilkadziesiąt lat będzie centrum aktywności i wartość w złocie wzrośnie. Złoto możesz kupić, ale nic z nim nie zrobisz. Możesz je tylko trzymać.

ZONTAR
-1 / 1

@whg Oczywiście mówiąc kupić implikuję, że można też sprzedać. Nieodłączną czynnością towarzyszącą kupnie jest sprzedaż. I w tym właśnie rzecz, nie możesz ze złotem zrobić nic innego. Nie ma żadnej użytkowej wartości. Ewentualnie możesz je wykorzystać jako surowiec chociażby do styków elektronicznych czy biżuterii, ale nie o tym w tej chwili rozmawiamy. Złoto jest jak pieniądz - nie wykarmisz tym rodziny, nie zamieszkasz w tym, nie służy do niczego. Jest jedynie środkiem płatniczym. Jedyna różnica pomiędzy złotem i walutą jest fakt, że złota nie dodrukujesz - stąd jest stabilne. Można by powiedzieć, że gdyby środkiem płatniczym było złoto, mielibyśmy nieustanną deflację. Produktów wciąż przybywa a metody produkcji tanieją - złoto za tym nie podąża, a więc produkowane dobra nie mają odzwierciedlenia w złocie. Tak działa deflacja. Więcej produktu przy tej samej ilości waluty lub ubywanie waluty przy zachowaniu ilości dóbr. Przeciwieństwo inflacji. To też tłumaczy dlaczego dawniej przeciętny samochód kosztował 43 uncje złota, a obecnie 24,5 uncji. Trochę odbiegając od tematu, można tu też zauważyć inne zjawisko. Czy obecne samochody są rzeczywiście mniej warte od samochodów w latach 50, skoro ich ekwiwalent w złocie jest znacznie niższy? Odnosząc to do realiów danych czasów - tak. Przeciętny samochód w 1950 był bardziej luksusem, domeną ludzi bogatych i pozwalał osiągać coś, co nie było potrzebą większości ludzi. Był towarem ekskluzywnym. Obecnie samochód jest jedną z pierwszych potrzeb, korzystamy z tego do pracy i w dniu codziennym, więc z towaru ekskluzywnego stał się dla nas przedmiotem codziennego użytku. Jego wartość spadła. Wartość samolotu w 1950 można prędzej porównać do posiadania obecnie helikoptera czy prywatnego, niedużego samolotu. Coś, na co mogą pozwolić sobie bogaci i nie jest ani w zasięgu budżetu zwykłego Kowalskiego, ani nie jest mu potrzebne do życia. Tak samo jak samochód w 1950 nie był jeszcze tak potrzebny jak dziś.

Cały czas piszesz o działaniach rynkowych, które obracają się wokół zmiany jednego środka płatniczego w inny. To ma na celu zamrożenie środków gdy waluta jest niestabilna. Czy ludzie sprzedają nieruchomości i samochody aby kupić złoto? Raczej nie. Jedynie chcą chronić swoje zasoby pieniężne przed gwałtowną inflacją, bo znowu - waluty można dodrukować i już się to dzieje, a złota nie przybędzie. To nie znaczy, że nagle mój samochód czy dom straci na wartości. Samochód dalej będzie się sprawował tak samo, a w domu dalej tak samo będę mógł żyć. Ich wartość się nie zmieni. Zmieni się wartość pieniądza przez co cena może wzrosnąć. Może zmienić się nieco popyt przez co znów wartość rynkowa może się nieco zmienić, ale sam w sobie tej wartości wynikającej z cech użytkowych nie traci.

Piszesz o tym tak, jakby masz majątek był wyłącznie czymś abstrakcyjnym służącym do posiadania tego. Można patrzeć w ten sposób na majątki, które służą do generowania przychodu, ale mowa tu raczej o milionerach, którzy mogą pozwolić sobie na inwestycje zwrotne. Dla przeciętnego zjadacza chleba zakup złota jest co najwyżej stabilniejszą formą schowania w skarpetę.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 April 2020 2020 8:45

ZONTAR
-1 / 1

Trzeba sobie uzmysłowić, że jest wiele wyznaczników wartości. Głównym z nich jest to, jak ważne coś jest dla nas. Każdy produkt, każda rzecz i usluga mają swoją wartość, a ta zmienia się zależnie od popytu i podaży. Dopóki gospodarki idą do przodu, to tych produktów i usług przybywa, a więc wartości w tym rozumieniu przybywa. Ich cena w złocie maleje właśnie z tego powodu. Przechowując pieniądze w złocie będziesz mógł kupić nieco więcej z czasem.
Jeśli chcemy przyjąć złoto jako wyznacznik, to będzie to w drugą stronę, o czym też pisałem. Złoto ma swoją wartość, a wzrost liczby produktów i usług sprawia, że ich wartość w stosunku do złota maleje. Nadal mamy tą samą zależność. Inne środki płatnicze są niestabilne i mogą służyć do krótkoterminowych transakcji, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie korzystał z waluty przy wieloletnich inwestycjach czy zabezpieczaniu swojej przyszłości.
Mówiąc więc wprost, inwestycja w złoto jest dużo lepsza od trzymania pieniędzy i lepsza niż zakup niepotrzebnych dóbr. Niekoniecznie jest lepsza od zakupu dóbr, na których skorzystamy jak chociażby dom. O ile w ostatecznym rozrachunku możemy stracić, to posiadanie większego domu przez pół życia może być dla nas bardziej wartościowe od trzymania sztabki złota pod wersalką. Natomiast w przypadku niektórych inwestycji złoto może być mniej opłacalne. Chociażby sprzedaż akcji firm, które z dużym prawdopodobieństwem będą przynosić nam coraz większe zyski bylby raczej nierozsądny. Sprzedaż gruntu w terenie o wzrastającym popycie także byłaby głupim pomysłem.

K konto usunięte
+1 / 1

Kolega ZONTAR parę spraw:

ZONTAR [[[[[ Złoto nie jest środkiem płatniczym ani żadnym wyznacznikiem w stosunku do wielu dóbr materialnych. Właśnie przez ograniczoną ilość złota na rynku jego wartość wzrasta w stosunku do wszystkiego innego. Nie dlatego, że złoto jest warte więcej, a dlatego, że wszystko inne tanieje.]]]]]

Złoto jest najstabilniejszym środkiem na świecie. To dzięki tej stabilności, jeszcze nie tak dawno wiele rozwiniętych krajów stosowało tzw. parytet złota, czyli opierali wartość swoich pieniądzach właśnie na złocie.,Wartość złota się utrzymuje, bo złota nie można "dodrukowac", jak to się robi z pieniędzmi, dlatego wiele madrych ludzi inwestuje w złoto jako zabezpieczenie.

ZONTAR [[[[[ Złoto trzyma stabilną wartość, bo go za bardzo nie przybywa. ]]]]]

No zaraz, to trzyma stabilną wartość, czy drożeje. W jednej wypowiedzi w dwóch akapitach napisałeś dwie rózne teorie, które sobie przeczą.

ZONTAR [[[[[ W 1950 roku średni roczny dochód gospodarstwa domowego w USA wynosił $3300. Wtedy cena uncji wynosiła $34.72, a więc przeciętny dochód gospodarstwa domowego wynosił 95 uncji złota. W 2019 średni dochód na gospodarstwo domowe wynosił już $90000, a cena złota to $1514,75, co daje nam niecałe 60 uncji złota średniego wynagrodzenia. Co to znaczy? Że przeciętny Amerykanin w 1950 zarabiał więcej w złocie niż przeciętny Amerykanin w 2019. ]]]]]

Akurat dochodów bym w to zbytnio nie mieszał. W czasach PRL ludzie byli biedniejsi, stac ich było na mniej rzeczy. A zobacz jak test teraz, wielki LCD w każdym domu, zobacz ile ludzi w Polsce ma samochody, a jak to wyglądało 30-40 lat temu. Czyli co. Amerykanie biednieją, a Polacy się bogacą?

ZONTAR [[[[[ Celowo nie piszę o pieniądzach, bo pieniądz nie ma prawdziwej wartości, jest substytutem płatniczem już od dawna. A wiecie dlaczego nie płacimy już chociażby złotem? Bo właśnie wartość wszystkiego spadła na tyle, że za pieczywo byście odmierzali ułamki gramów złota. ]]]]]

Płacimy walutą nie złotem, bo pieniądz jest wygodniejszy i szybko rozmienialny. Na dłuższe inwestycje złoto jest lepsze, bo nie ulega inflacji, a nawet idzie w górę. Odsetki bankowe nie pokrywają się z inflacją i generalnie trzymając pieniądze na koncie, nawet w jakis obligacjach tracisz. Pomijam już inne aspekty, bank może zbankrutować, wojna zamrozić pieniądze na kontach. Twojego złota w domu nikt ci nie zabierze, a wartośc nie spadnie. Nie spadła przez kilkaset lat, nie spadnie i teraz.

ZONTAR [[[[[ @Karbulot - w 58 dom był warty 851 uncji, a teraz tylko 353. Czy to znaczy, że złoto teraz jest warte więcej? Czy to znaczy, że taki dom 60 lat temu był warty dużo więcej? Podpowiem wam. Złoto nie zmieniło wartości, to koszta budowy i ekskluzywność tego domu spadła, więc w złocie jest po prostu wart mniej. Chociażby dlatego, że takich domów obecnie jest znacznie więcej, a zbudowanie tego wymaga mniej pracy i energii. ]]]]]

Ja nie wiem, czemu wartośc spadła, nie jestem budowlańcem. Może domy z lat 50 nie są zabytkowymi, więc nie zysakują. Może wartość ziemi spadła, nie wiem. Ja tylko chciałem udowodnić, że autor demota się mylił. Ze Dom nie jest więcej warty obecnie niz w roku 58 dlatego, że wtedy kosztował 30 tysięcy a teraz 660. Ja udowodniłem, że 30 tysięcy w roku 1958 miało większą wartość niż 650 teraz. Porównałem do złota, bo złoto nie ulega inflacji.

Mam w domu taką srebrną monete z czasów PRL, nazywa się "mapka". Jej nominał to 200 złotych, obecnie jest warta około 20-25 złotych. Jej papierowy odpowiednik wart jest.... 2 grosze. Ale to kiepski przykład, bo mapka nie była monetą obiegową. Cofnijmy się jeszcze do czasów przedwojennych i weźmy monety z Jadwigą. Są obecnie duzo warte, z powodu kruszczu. Papierowe odpowiedniki z tamtych lat nie mają żadnej wartości.

Ja duzo wiem o złocie i inwestycjach w złoto. Oglądam duzo vlogów madrych ludzi, którzy się tym zajmują. Interesuję się tym od dawna, bo sam inwestuję w złoto i srebro, zamiast mieliby się na mnie bogacić banksterzy.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 20 April 2020 2020 11:55

ZONTAR
-1 / 1

@haqr Czytaj ze zrozumieniem zamiast wybierać sobie pojedyncze zdania. Owszem, źle to ubrałem w słowa, ale całokształt jasno wskazuje na to, co miałem na myśli. Opisałem już wyżej wyznaczniki wartości. Złoto jest wartością abstrakcyjną podobnie jak pieniądz. Różnią się dostępnością od kiedy odeszli od ekwiwalentu waluty w złocie, ale nadal mają to samo zastosowanie. Są substytutem rzeczywistej wartości. Rzeczywistą wartość ma coś, co możesz wykorzystać w jakiś sposób, a wszelkie środki płatnicze są ekwiwalentem tej wartości i pozwalają nam nabyć coś właśnie o tej wartości.

Ziemia nigdy nie straci wartości, bo ziemi nie da się wyprodukować. Jest jej stała ilość i podobnie jak złoto jest dosyć stabilną metodą ulokowania kapitału. Oczywiście wartość może stracić cała okolica. Jak taki Manhattan spłonie, to z dużą dozą prawdopodobieństwa wartość gruntu tam spadnie. Nie dlatego, że jest już mniej użyteczny, nadal możesz tam postawić wieżowiec. Spadnie ze względu na utratę wartości okolicy. Będzie mniejszy popyt na ten grunt, nie będzie się już aż tak różnił od gruntu chociażby na obrzeżach miasta, bo po pożarze już nic w centrum nie zostało.

Podstawową cechą złota, srebra czy platyny jest ich mocno ograniczona dostępność i względnie łatwe posługiwanie się nimi. Inaczej by to wyglądało gdybyśmy jako środka płatniczego chcieli używać cieczy czy gazu, albo chociażby niestabilnych kruszców. To sprawia, że są one dobrym środkiem płatniczym, nikt nie ma możliwości wyprodukować ich więcej w przeciwieństwie do waluty. To jednak nie nadaje im wartości. Wartość nadajemy złotu my. Teraz wyobraźmy sobie, że kilku gigantów na świecie zgromadziło całe złoto. Czy będą w posiadaniu całego kapitału świata? Czy będą mogli kupić sobie wszystko? Najprawdopodobniej doprowadzi to bardziej do załamania rynku złota, bo ludzie nie będą chcieli zaakceptować faktu, że ten ktoś za kilka ton żelaza może kupić nasze całe miasto razem z naszą dożywotnią pracą. Koniec końców to tylko metal, a wartość jest umowna. Gdy większość zadecyduje, że złoto przestaje być środkiem płatniczym, to posiadacze złota stracą wszystko i znów stanie się byle świecidełkiem, którymi faraonowie przyozdabiali pałace. Oczywiście do takiej skrajnej sytuacji nie dojdzie dopóki czuwają nad tym giełdy i duże banki. Te same, które zajmują się systemami monetarnymi.

A teraz zagadka dla Was. Załóżmy, że cały świad ograniczy się do nas trzech. Ja będę miał gospodarstwo rolne, prostą produkcję olejów roślinnych i ogólnie infrastrukturę aby wygodnie żyć. Wy będziecie mieli po 20 ton złota. Nie zgodzę się sprzedać Wam cokolwiek za to złoto. Kto tu będzie bogatszy? Złoto ma wartość tak dlugo, jak ludzie tą wartość uznają, ale wszystko ma swoje granice. Wy rozważacie wszystko na poziomie obecnego systemu bankowego opartego również o waluty i macie rację, bardzo mało prawdopodobne jest załamanie rynku złota, przy którym trudno jest manipulować, a które obecnie ma bardzo silną pozycję i nie widać póki co ryzyka załamania rynku złota. Złoto jednak nas nie wykarmi ani nie da nam żadnych korzyści gdy inni zaczną nam odmawiać sprzedaży.

W podobny sposób chociażby bitcoin gwałtownie rósł na wartości. Nagle stał się substytutem wartości, którą ludzie mu nadali. Nadali ją umożliwiając wymianę na różne produkty jak i wymianę pomiędzy różnymi walutami. Szybko zyskiwał na wartości gdy kolejni chcieli go mieć widząc szybki wzrost zainteresowania. I co się stało? Rynek się tym przesycił, wartość zaczęła się stabilizować. Teoretycznie bitcoin może nadal funkcjonować jako środek płatniczy, jest już dosyć powszechny i nie da się oszukiwać tworząc nowe bitcoiny na masową skalę. Ma cechy złota pomijając jego niefizyczność. Nadal ma dokładnie to samo ryzyko. Przestanie mieć wartość gdy ludzie przestaną sprzedawać produkty za bitcoiny. Przestanie mieć wartość gdy nie będzie można go wymienić na coś o realnej wartości.

ZONTAR
-1 / 1

@Karbulot Owszem, złoto jest stabilne przez co jest obecnie idealnym środkiem do przechowywania pieniędzy. Chodzi mi o to, że złoto nie ma wartości samo w sobie podobnie jak pieniądz. To my nadaliśmy mu tą wartość oferując wymianę chociażby gospodarstwa za kilka sztabek tego metalu. Gdybyśmy nie godzili się na wymianę rzeczywistej wartości na sztabkę metalu, to ten metal by ją stracił. Mówiąc więc wprost, złoto jest znacznie stabilniejszą walutą od sztucznych walut (papieru, monet, bitcoinów, waluty elektronicznej), ale nadal jest walutą. Umownym środkiem płatniczym (tu przyznajdę, że źle się wyraziłem w pierwszym poście, złoto jest środkiem płatniczym, nie jest środkiem posiadajacym rzeczywistą wartość).

Napisałem w jednym z poprzednich postów jakie mogą być wyznaczniki wartości. Wszystko jest względne, więc zależnie od przyjętego punktu odniesienia złoto będzie drożeć lub nie.
1. Złoto drożeje w stosunku do emitowanych walut = emitowane waluty tracą wartość w stosunku do złota. Oczywisty związek przyczynowo-skutkowy. Walut przybywa, złota nie.
2. Złoto drożeje w stosunku do dostępnych dóbr = dostępne na rynku dobra tracą wartość w złocie. Dokładnie ten sam związek. Dostępnych na rynku dóbr przybywa, a złota nie, więc ekwiwalent w złocie jest mniejszy.

Mówiąc więc, że złoto trzyma wartość, a nie drożeje miałem dokładnie to na myśli. Inwestycja w złoto polega przede wszystkim na zamrożeniu kapitału w oczekiwaniu na czasy, w których wartość innych dóbr zmaleje. Inne waluty zwykle są związane z inflacją, złoto cały czas jest w fazie deflacji, bo nikt nie emituje nowego złota, przynajmniej nie w skali większej od PKB całego świata. Dlaczego o tym mówię? Czy możemy powiedzieć, że złotówka tanieje? Owszem, możemy. Dzięki temu możemy mówić, że ceny na naszym rynku nie zmieniają się, po prostu złotówka nam staniała. Dokładnie to samo jest ze złotem. Mówiąc, że złoto drożeje, ukrywamy rzeczywiste zjawisko. Złoto nie drożeje, to inne rzeczy tracą na wartości. W 1950 przeciętny samochód kosztował 43 uncje złota, obecnie kosztuje 24,5 uncji. Czy samochody dalej są tak samo drogim i ekskluzywnym dobrem, a po prostu wartość złota wzrosła? Czy może przez te 70 lat samochody straciły na wartości na tyle, że mniej ekwiwalentu w złocie za nie płacimy?
Jak wcześniej opisałem, przeciętny dochód w USA w 1950 wynosił 95 uncji złota. Obecnie wynosi on 60 uncji. To również można interpretować na dwa sposoby. Albo przez 70 lat wartość złota wzrosła, albo faktycznie przez te 70 lat wartość pracy człowieka spadła. Tu możemy się wdać w dywagacje filozoficzne. Faktem jest, że obecnie znacznie więcej pracy wykonują roboty i maszyny, a co za tym idzie, ludzka praca odpowiada za mniejszą część produkowanych dóbr. Temat nie jest prosty, ale w ogólnym rozrachunku sprowadza się do tego samego. Ludzi jest więcej, pracy ludzkiej przybyło, a więc potencjalnej wartości na rynku przybyło. Złota nie przybywa, więc znowu ekwiwalent w złocie maleje co pozornie zwiększa wartość złota. Sęk w jednak w tym, że to zależy nie od złota, a od samego rynku. Wartość złotu nadają ludzie.

>Akurat dochodów bym w to zbytnio nie mieszał. W czasach PRL ludzie byli biedniejsi, stac ich było na mniej rzeczy. A zobacz jak test teraz, wielki LCD w każdym domu, zobacz ile ludzi w Polsce ma samochody, a jak to wyglądało 30-40 lat temu. Czyli co. Amerykanie biednieją, a Polacy się bogacą?

Ależ o tym właśnie mówię. LCD w każdym domu i wszędzie samochody nie oznaczają, że nagle jesteśmy milionerami i wszyscy jesteśmy bogaci. Przynajmniej nie w tym sensie. Gdybyśmy to mieli w latach 70-80 to owszem, bylimyśmy nieprzeciętnie bogaci. Jednak dostępność tych produktów i ich wartość rynkowa znacznie spadła i to głównie z tego powodu są tak powszechne. Teraz praktycznie każdy ma komórkę, a dwie dekady temu mieli je nieliczni milionerzy. Nie dlatego, że obecnie wszyscy jesteśmy bogaci. Dlatego, że te produkty znacznie straciły na wartości i swojej ekskluzywności docierając do dużo uboższych lu

ZONTAR
-1 / 1

@Karbulot Idąc dalej.
>Na dłuższe inwestycje złoto jest lepsze, bo nie ulega inflacji, a nawet idzie w górę.
O tym też pisałem. Złoto jest umownym ekwiwalentem wartości, a więc dopóki na świecie realnej wartości przybywa (produkujemy coraz więcej i coraz lepsze dobra), to wartość złota podąża za tą realną. Jak jednak dojdzie do globalnego kryzysu i ogólnie wartości na świecie ubędzie, to złoto w ten sam sposób pójdzie w dół. Można więc powiedzieć, że inwestycja w złoto jest inwestycją w światowy rynek wszystkiego. I na tym jest oparta. Jest mniej dynamiczna niż krótkoterminowe inwestycje chociażby w akcje jakiejś firmy, ale też jest stabilniejsza. To znaczy tyle, że inwestując w akcje jakiejś firmy możesz zyskać więcej niż na złocie, ale jednocześnie jest większe ryzyko kryzysu obejmującą tą firmę niż wszystkie sektory na świecie na których oparte jest złoto.

Jeszcze spróbuję się odnieść do tego samego porównania zarobków w złocie, ale w Polsce. Tu jest trudniej, bo trudno o dobre statystyki. ZUS podaje, że przeciętne wynagrodzenie w 1950 wynosiło 6612 starych złotych. W tym roku wprowadzony został "nowy złoty", czyli obecnie stary złoty i jego wartość ustalono na 1/4 dolara, 1 rubla lub 0,222168 grama złota, co daje nam przeciętne roczne wynagrodzenie w wysokości 127,6 uncji. Jak przeliczymy sobie to przez dolary, to średni zarobek wynosił 1653 dolary, a więc 47,6 uncji i to jest bardziej realna kwota. To są oczywiście mało stabilne dane. Wszyscy wiemy jak wyglądała gospodarka monetarna w tamtych czasach. Obecnie przeciętne wynagrodzenie roczne wynosi 60 tysięcy złotych. To daje nam 14400 USD po aktualnym kursie, czyli 9,5 uncji złota po kursie, którego użyłem w poprzednim obliczeniu (bodajże kurs z końca 2019). Byłoby nieco więcej gdybyśmy pominęli obecne zmiany na rynku walutowym, około 10,5 uncji. No i nadal możemy sobie zadać to samo pytanie. Czy w 1950 żyło się w Polsce znacznie lepiej i ludzie byli bogatsi zarabiając więcej złota? Raczej nie. Jak jednak porównamy to do przeciętnej sytuacji materialnej, to większa bieda była w 1950, czy obecnie? Oczywiście uwzględniając zadłużenie, bo przecież życie w wypasionym domu posiadajac wyłącznie 10% z niego nie oznacza bogactwa.

>Twojego złota w domu nikt ci nie zabierze, a wartośc nie spadnie. Nie spadła przez kilkaset lat, nie spadnie i teraz.
Zdarzały się czasy, w których wartość nabywcza złota spadała. Zwykle towarzyszyła im ogromna inflacja innych walut, więc nie zobaczysz tego na kursie ceny złota. Trzeba poświęcić trochę czasu aby mieć w miarę miarodajny wykres siły nabywczej złota. Pójdźmy więc na łatwiznę i weźmy sobie jakieś wykresy z internetu.
Siła nabywcza złota na podstawie siły nabywczej funta i wartości złota w funtach:
https://i.imgur.com/R9PUp1P.png

Tutaj inne estymaty siły nabywczej złota:
https://i.imgur.com/lcS1tVc.png

Tutaj nieco więcej:
https://www.bullionstar.com/blogs/koos-jansen/how-constant-is-golds-purchasing-power/
The red line reflects gold’s purchasing power index (1930 = 100)
The blue line reflects the price of gold index, denominated in British pounds (1930 =100). Note, until 1914 the blue line was mostly straight which shows fixed parities between sterling and gold.
The green line reflects the wholesale (/goods) price index, denominated in British pounds (1930 = 100)
https://i.imgur.com/pcYd3Oj.png

Czy więc siła nabywcza jest stabilna? W miarę.
Czy siła nabywcza złota rośnie w ogólnym rozrachunku? Tak.
Czy siła nabywcza złota stabilnie rośnie? Nie. Bywały lata, w których wartość złota na rynku szybowała w dół. Jeśli więc inwestujesz w złoto jako przechowalnię długoterminową, to może mieć to sens. Jak inwestujesz w złoto krótkoterminowo, to możesz trafić w taki dołek i przez kolejną dekadę lub dwie się nie odkujesz. Tym bardziej w obecnej sytuacji przy gwałtownym wzroście popytu na złoto i automatycznie wzroście ceny złota może się okazać, że za chwilę nadejdzie taki dołek.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 April 2020 2020 1:45

ZONTAR
-1 / 1


Mówiąc więc wprost, krótkoterminowe inwestycje w złoto nie są idealnym rozwiązaniem. Jeśli masz sporo zbędnej gotówki i inwestujesz w złoto aby odłożyć sobie na emeryturę za kilkadziesiąt lat - ok. Jak inwestujesz w złoto pieniądze, które planujesz wydać za rok na budowę domu - możesz się na tym przejechać. Cały trick związany ze złotem polega na tym, że złoto nie jest walutą do szybkich transakcji i finansowania bieżących potrzeb. Złoto może być długoterminową metodą przechowania pieniądza.

Patrząc na te wykresy możemy zauważyć spore zmiany w sile nabywczej złota. Wzrosła ona na przełomie 19 i 20 wieku. Czyżby miało to związek z drugą rewolucją przemysłową i gwałtownym wzrostem światowej produkcji? A co tu się stało w okolicach 1915, że siła nabywcza złota poszybowała w dół? Czyżby jakaś wojna?
A co tu się stało w 1980, że cena złota poszła tak w górę?
http://buying-gold.goldprice.org/2008/01/what-happened-to-gold-price-in-1980.html

Łatwo zauważyć, że rzeczywiste załamania rynków często ciągną złoto ze sobą w dół, a nagłe sytuacje polityczne i rynkowe skutkujące szybkim wzrostem popytu złota zwykle prowadzą do wieloletniej utraty wartości (powrotu do normalnego poziomu). Kiedy kupimy złoto właśnie w takim momencie, to może się okazać, że przez kolejną dekadę jedynie będziemy na tym stratni. Inwestować trzeba z głową, a nie lecieć kupować złoto tu i teraz, bo zawsze się opłaca.

ZONTAR
-1 / 1

@haqr Widzisz, Ty masz za to podejście księgowego, który nie potrafi zrozumieć bardziej abstrakcyjnych pojęć. Sprowadzasz większość moich słów do zrozumiałego dla Ciebie problemu w dużej mierze mijając się z sensem i próbujesz przepchnąć tu jakieś swoje teorie. Nawet nie chce mi się prostować Twojego rozumowania. Zamiast otwarcie podchodzić do tematu i próbować zrozumieć to, co chcę przekazać, chcesz po prostu się kłócić, wyzywać i podbudować w ten sposób swoje ego, więc szukasz byle pretekstu aby sprowadzić dyskusję do tego poziomu.

Owszem, mogłeś za złoto kupić wszystko nawet tysiące lat temu. Tylko czym było to wszystko? Gdyby cywilizacja cofnęła się do kilku tysięcy lat przed naszą erą, to wolałbyś mieć tony złota przy sobie, czy współczesną infrastrukturę i narzędzia, które obecnie mógłbyś za to kupić? Nie rozumiesz nawet pojęcia wartości i wciąż sprowadzasz je do pieniędzy. Do tego jeszcze próbujesz się wywyższyć łamaną angielszczyzną. Niby jesteś obeznany w temacie, ale jakoś nie potrafisz przełożyć na swoje teorie pojęcia hossy i wyjaśnić samemu sobie dlaczego kupno drogiej ziemi na terenach o podwyższonej wartości było nieopłacalne na dłuższą metę.

Moja odpowiedź była skierowana do @Karbulot, który wydaje się być bardziej racjonalną i otwartą na dyskusję osobą. Z Tobą nie mam zamiaru nawet dyskutować.

ZONTAR
-1 / 1

@haqr Dowiodłeś tu tylko o swoim prymitywizmie i braku kultury. Do większości pytań i argumentów się nie odnosisz, nieliczne przekręcasz i dopowiadasz sobie rzeczy, których nie mówiłem, aby później im zaprzeczyć. Pytałem o znaczenie prawdziwej wartości materialnej, ale nie potrafiłeś na to odpowiedzieć. Cały czas sprowadzasz wartość do pieniędzy i złota jakby dla człowieka nie istniała wartość poza kwotą jaką może zainkasować za swoje dobra. Dlatego się nie zrozumiemy. Myślisz kategoriami prostego księgowego powielając jedynie to, co powiedzieli i napisali inni. Co śmieszniejsze, próbujesz mi ubliżyć nazywając mnie filozofem zapewne nawet nie znając definicji tego słowa. Można powiedzieć, że myślisz utartymi ścieżkami i boisz się z nich zboczyć, bo mógłbyś wkroczyć na coś, co nie jest jeszcze dobrze opisane. Tym samym wszystkie nieznane i niepojęte koncepty sprowadzasz do schematów, które miałeś już okazję poznać.
Włączyłeś się do dyskusji, a jednak oczekujesz w niej wyłącznie aprobaty unikając jakiejkolwiek wymiany poglądów, co przeczy samemu założeniu dyskusji. Do tego pisząc na polskiej stronie przeznaczonej dla polskiego czytelnika celowo korzystasz z obcych języków. Wygląda na to, że po prostu czujesz niepohamowaną potrzebę podbudowania swojego ego wśród całkowicie obcych i anonimowych osób. Przechwalanie się życiem na emigracji na demotywatorach też bym zakwalifikował do łechtania swojego ego. Skoro odbierasz komentarze anonów z internetu jako zagrożenie przed którym musisz się bronić, to z pewnością masz jakieś problemy z samooceną. Piszesz "prywatną" wiadomość do kolegi po niemiecku jeszcze tagując mnie w niej abym czasem jej nie przeoczył... I to ja się zachowuję jak z kumplami przy barze?
Kontynuujcie robienie sobie laski pod stołem, nie będę więcej przeszkadzał.

M mieteknapletek
+2 / 2

to wszystko jest kupa mitow na temat ludzi bogatych, wezmy mit pierwszy ze bogaci nie kupuja nowinek technologicznych
o ile dobrze pamietam, wsrod nabywcow pierwszych tesli byli zalozyciele kilku gigantow technologicznych, a tych trudno okreslic mianem biednych.
sa poprostu osoby ktore maja bakcyla na punkcie technologii, i musza sie pobawic najnowszym sprzetem. takich ludzi sie znajdzie zarowno wsrod osob biedniejszych jak i bogatszych.

z jednej strony mamy buffeta zyjacego skromnie, ale porownajmy go np do domy gatesa ktory do biednych osob nie nalezy i mamy roznice.
a to ze biedni ludzie czesto kupuja domy powyzej ich mozliwosci finansowych, czesto wiaze sie z wysokimi cenami domow i mieszkan. dom buffeta jest wyceniany na okolo 600k usd, za 2/3 tej kwoty mozna kupic mieszkanie w jednej z najgorszych dzielnic w nowym jorku

co do latania, to tez roznie bywa, znam ludzi ktorych stac i lataja klasa biznesowa, i znam takich ktorzy pomimo tego ze ich stac lataja turystyczna bo nie widza wymiernych korzysci z posiadania lozkofotela w samolocie

a odnosnie edukacji, w wielu krajach studia sa platne, np taki harvard to koszt 50000usd rocznie, do tego dochodzi fakt ze w niektorych regionach panstwowa edukacja na etapie szkoly tez lezy, a szkoly to tylko przechowalnie dla dzieci. przez co chcac zapewnic dobre wyksztalcenie dzieciom bogaci posylaja je do prywatnych szkol (koszt roku nauki w brytyjskim eaton kosztyje tyle samo co studiowanie na harvardzie)

co do ubran i bizuterii, to raczej kwestia stylu i kultury a te sa niezalezne od ilosci posiadanych pieniedzy

Odpowiedz
Gats
0 / 0

Ale bzdety, Kulczykowie wykształcili dzieci za granicą na prywatnych uczelniach.
Życiorysy wielu ludzi związanych z obecnym establishmentem zawierają zagraniczne, płatne studia.

Odpowiedz
E El_Polaco
0 / 0

Bzdury, Znam kogoś, kto z racji zajmowanego stanowiska miał kontakt z naprawdę bogatymi biznesmenami, chociaż on sam dużo nie zarabiał. No i tamci często się chwalili, jak to kupili jakąś nową nieruchomość, kawał ziemi czy coś inneg. Tyle że oni nie będą się tym chwalić przed plebsem, a przede wszystkim we własnym środowisku.

Wielu posyła dzieci na prywatne i drogie uczelnie nie tylko ze względu na jakość edukacji, ale też ze względu na kontakty z innymi bogatymi rówieśnikami. Potem te znajomości procentują i zwykły, nawet najzdolniejszy student, ma problem, żeby się przebić w jakiejś branży i zostać przyjętym do elity.

Odpowiedz