Demotywatory.pl

Menu Szukaj
+
145 173
-

Zobacz także:


rafik54321
0 / 8

Wysoka trwa - kleszcze lubią to ;) . W niskiej trawie, kleszcza nie uświadczysz. Mitem jest jakoby kleszcze "spadały z drzew". Kleszcze siedzą na liściach kwiatów i wysokiej trawie. Kosząc ją, uniemożliwiasz tym szkodnikom polowanie.

Poza tym - pszczoły to nie jedyne owady zapylające. I to nie koszenie powoduje zniknięcie pszczół, a mniejsza liczba kwiatów. Żeby było śmieszniej - pszczoły lepiej czują się w miastach niż na wsiach. Bo w mieście mają więcej kwiatów, czy to w ogrodach, czy to doniczkach balkonowych, mają większe zróżnicowanie. Na wsiach, gdzie pola idą w hektary, mają niewielki wybór.

Odpowiedz
rafik54321
-1 / 3

@Krzysztof_Latarski No ciekawe. Rok temu mój pies hasał sobie po wysokiej trawie. Żadnych drzew w okolicy. W domu usunąłem mu 5 kleszczy!
https://www.youtube.com/watch?v=788kPKL4HbQ
Minuta 1:45, tu autor wyraźnie mówi o tym gdzie kleszcza można złapać, zresztą cały materiał jest o tym bardzo dobry. Zresztą sam łapie na wideo kleszcza który jest pod liściem.

Tu masz materiał o miejskich ulach
https://pasieka24.pl/index.php/pl-pl/biblioteczka-pszczelarza-z-pasja-ksiazki-pasieki/151-jak-zostac-pszczelarzem/1635-pszczelarz-w-miescie-czy-to-mozliwe

"niedobory składników odżywczych, brak wystarczającego zróżnicowania pokarmu,[...]intensyfikacja rolnictwa i zmiany w strukturze przestrzennej wsi oraz miast. "
https://www.pomagamypszczolom.pl/o-pszczolach/
Dziękuję - kurtyna, koniec tematu.

K Krzysztof_Latarski
-4 / 10

@rafik54321 A te miejskie ule i w ogóle pszczelarstwo to już chyba gwóźdź do trumny dla wszystkiego co nie jest pszczoła miodną! W tych czasach braku kwiatów i łąk, prawie eksterminacji motyli, idiotyczne pomysły chcą im odebrać ostatnie resztki tego zubożonego zasobu jakimi są kwiaty i ich nektar - pszczelarstwo to nie ekologia, to antyekologia

bartoszewiczkrzysztof
0 / 6

Znowu ktoś, kto jest posiadaczem dwóch przesuszonych sukulentów, w swoim mieszkaniu w bloku, mówi mi jak mam prowadzić swój ukochany ogród? Może niech od razu nierząd mi to narzuci, razem z kolejnymi ''obostrzeniami''.

Odpowiedz
E Erecer
+1 / 3

Podaj mi argumenty, które będą przemawiały na korzyść nie koszenia. Ja widzę same minusy:
1. Wysoka trawa to problem z kleszczami które u psów wywołują bolerioze a u ludzi kleszczowe zapalenie opon mózgowych.
2. Jak ktoś posiada ogród to właśnie dla kolorowych kwiatów i owoców, które są pożywieniem dla Twoich robaczków.
3. Wysoka trawa przy jezdni ogranicza pole widzenia tak samo jak drzewa.
4. Teren prywatny jest terenem prywatnym i nic Ci do tego, że ktoś chce mieć murawę piłkarską.
5. Nieużytki gruntowe musimy zagospodarować na produkcję pożywienia lub energię.
6. Pszczoły wymierają z powodu pasożytów. Problem zdiagnozowano w 1996 roku.
7. Nie tylko pszczoły zapylają, są też inne owady.
8. Problemem z gruntami dla owadów są zupełnie inne tzn. wielohektarowe monouprawy np. pszenicy, to jest dopiero pustynia dla owadów.

A Twoje argumenty?

Odpowiedz
K Krzysztof_Latarski
-2 / 2

@DonSalieri Ha ha. Trollowanie w najczystszej postaci. Nie znam się, ale się wypowiem.
Tego Erecera to pierwsze widzę, i nie wiem, czy naprawdę jest trollem, ale Ty, to już dobrze wiem ;)

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@DonSalieri Śledzisz mnie, dajesz minusy, wrzucasz kąśliwe komentarze, podjudzasz innych przeciwko mnie ... hmmm

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@DonSalieri wszelkie kontrargumenty mogę sobie rozbijać na FB, tu szkoda czasu na to, a rzetelnych źródła dobrze znam, a demoty i memy to nie miejsca na bitwy na źródła

E Erecer
0 / 0

@krzysztof_latarski
Już wiesz że są bzdurne? To mnie oświeć.

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@DonSalieri Ok. Odpowiem Ci tu. I przy okazji zrobię z tego post w postaci Pytań i Odpowiedzi na swoim Facebooku. Oczywiście bez twojego nicka, no chyba, że chcesz?
Odpowiem dziś wieczorem, bo trochę tych punktów jest.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 March 2021 2021 10:25

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@Erecer spoko, trochę mi dziś rzeczy wypadło, dziś w nocy będą odpowiedzi

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@Erecer Wstępne odpowiedzi poniżej.
Akurat skończył mi się urlopik. Ale w najbliższym czasie, może za tydzień lub 2 będę chciał zrobić z tych odpowiedzi post na swoim Facebooku. Trochę jeszcze rozwinę i dopracuję te odpowiedzi.

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@Erecer
1. Wysoka trawa to problem z kleszczami które u psów wywołują bolerioze a u ludzi kleszczowe zapalenie opon mózgowych.

Drobna uwaga - borelioza nie dotyczy tylko psów, ale też ludzi.
Borelie to powszechne w środowisku bakterie, które wchodzą w skład naturalnej flory bakteryjnej wielu zwierząt (głównie chyba gryzoni) i towarzyszą ludziom od milionów lat. Jeszcze przed erą trawników i ogólnie dostępnych dla każdego chodników każdy człowiek w ciągu swojego życia musiał mieć z nimi kontakt, bo przeżycie wtedy choćby kilku lat bez kontaktu z nimi, gdy całe ciepłe dnie spędzało się na podwórkach, na osiedlu, na łąkach i w lasach, byłoby czymś niemożliwym. A same kleszcze, choć na pewno w różnych ilościach zawsze towarzyszyły człowiekowi, to nawet nie ściągały na siebie większej negatywnej uwagi, bo są ciche, ich ugryzienia nie swędzą, ani nie bolą. Dużo więcej uwagi ściągały na siebie bardziej uciążliwe pasożyty jak pchły i wszy. I choć kleszczy prawdopodobnie było wtedy nawet mniej niż obecnie (zwłaszcza w miastach)*, to ze względu na tryb życia i rodzaj i dostępność aktywności rozrywkowych zwiększały prawdopodobieństwo kontaktu z boreliami do 100%. Dopiero w najnowszych czasach (w Polsce pewnie ostatnie 20 - 30 lat) mogli pojawić się pierwsi ludzie, spędzający większość czasu w budynkach, a na zewnątrz na betonowych chodnikach i gumowych boiskach, którzy mogą dożywać do kilku - kilkunastu lat nie mając wcześniej z nimi kontaktu. Bez selekcji w populacji w drodze mutacji zawsze pojawi się jakiś niewielki odsetek osób, które będą wrażliwe nawet na najpospolitszą bakterię, która wchodzi w skład normalnej flory bakteryjnej przeciętnego człowieka, np. gronkowca.
Na szczęście dla tych osób, dziś mamy antybiotyki i szczepionki. I tego bym się trzymał, zamiast kosztownej i wyniszczającej wojny z całym środowiskiem wokół nas. Na boreliozę świetnie działają antybiotyki, a na KZM są szczepionki. Proste! A ci pseudolekarze od przewlekłej boreliozy, straszący ludzi bólem i osłabieniem przez całe życie, wmawiający ludziom z chorobami neurologicznymi i SM, że mają boreliozę, to szarlatani! Proszę ufać oficjalnej medycynie, a nie jakimś cwaniakom, wmawiającym ludziom zmyślone choroby, które neguje prawdziwa nauka.
Wreszcie, idąc podobnym tokiem histerycznego myślenia, cały czas można wynajdywać setki innych bakterii i domagać się usuwania ze środowiska coraz więcej i więcej jego składników. A ile to bakterii mogą przenosić na ludzi psy i koty? Zabijmy psy i koty! A gołębie i gawrony? Zabijmy je. I wreszcie - ludzie! A to właśnie od innych ludzi najczęściej zarażamy się tymi najbardziej zaraźliwymi i niebezpiecznymi chorobami (koronawirus, grypa, żółtaczka, opryszczka ...). Wprowadźmy wieczne zamknięcie gospodarki i życia społecznego, żeby ludzie się nimi nie zarażali? A to i tak pewnie będzie mało, bo zawsze znajdzie się coś nowego. A jak uniknąć kontaktu ludzi z muchami! Akurat muchy nie cierpią przez koszenie. Dla nich trawa nie jest niezbędna i nie da się wybić much przez masowe koszenie trawy (kleszczy z resztą też się nie da**). W przeciwieństwie do wielu gatunków motyli i pszczół, wybicie much wydaje się już czymś naprawdę niemożliwym do wykonania. Spryskać całą Ziemię insektycydami? I tak gdzieś znajdą się jakieś populacje z odpornym odsetkiem. Wypalić całą ziemię do gołej ziemi? Raczej niemożliwe. Więc może niech ludzie zaczną wychodzić z domów w szczelnych klimatyzowanych kombinezonach, bo jeszcze usiądzie na kimś mucha i go czymś zarazi? W taką stronę ma się rozwijać ludzkość?
Wokół samej boreliozy, która jest dość nowo odkrytą chorobą, stworzono też całą otoczkę mitów, szarlatanerii i marketingu, która jest na rękę m.in. właśnie branży zieleni, która zapewne w dużej mierze dzięki kleszczowej histerii zdołała tak szybko „podbić” Amerykę, a potem kraje Europy. Marketingowcy uwielbiają takie lęki i wciąganie ludzi w wieczne i kosztowne wojny, które napędzają konsumpcję i ich biznesy, bez względu na koszty.
No i ...

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@Erecer
...
Kto komu każe wchodzić w wyższą trawę? Dziś wszędzie da się dojść po chodniku. A przecież nikt nie chce zakazać każdego koszenia! Chodzi o jego ograniczenie i wprowadzenie systemu mikrozarządzania nim, żeby były i trawniki i łąki. A nie, żeby wszystko zamieniać w trawniki.
** A koszenie nie daje całkowitej ochrony przed kleszczami. Kleszcze są tak małe, że mają małe szanse na uderzenie linką lub ostrzem. Mają bardzo shitynizowane ciała, odporne na przeciążenia mechaniczne. Tylko sobie opadają na ziemię. I z braku dłuższej trawy muszą zadowolić krótszą. Jeszcze nigdzie koszenie nie wybiło kleszczy. Gdyby ono działało, to w Ameryce już nie byłoby kleszczy, a tam ich ilość i boreliozy rzekomo cały czas rośnie. Już im koszenie nie wystarcza, i popularne stało się u nich pryskanie trawników pestycydami.
* W przeciwieństwie do maleńkich i „pancernych” kleszczy, większość owadów to duże i delikatne organizmy, które koszenie zabija prawie w 100% na koszonym terenie. Koszenie więc zabija wszystkie większe organizmy, w tym te, które mogłyby zjadać kleszcze, a z drugiej strony wcale nie robi aż takiej szkody samym kleszczom, które w „martwych” trawnikach, pozbawionych ich wrogów i konkurencji, mogą czuć się bezpieczniej.

2. Jak ktoś posiada ogród to właśnie dla kolorowych kwiatów i owoców, które są pożywieniem dla Twoich robaczków.

No obecnie to już raczej kolorowe ogrody są wielką rzadkością. Jeszcze ze 30 lat temu były normą, ale teraz normą jest wielki trawnik i ogrodzenie z tuj.
A nawet, jeśli już ktoś to zrobi, to wkomponowanie w takie otoczenie kwiatów jest nawet jeszcze gorsze, bo potrafi tylko wywabić z ewentualnego pobliskiego stanowiska, które byłoby bardziej bezpieczne, w śmiertelną pułapkę, w której nie będą miały szans na przeżycie żądne gąsienice wyklute z jajeczek zniesionych przez zwabione motyle.

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@Erecer

3. Wysoka trawa przy jezdni ogranicza pole widzenia tak samo jak drzewa.

Takie miejsca jak najbardziej trzeba kosić tak jak obecnie. No ... może trochę rzadziej, bo to co widzę u mnie w mieście nie da się wytłumaczyć w ten sposób.
Ale oczywiście, nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy koszenia są za tym, żeby regularnie i nisko kosić takie miejsca jak m.in.:
- Marginesy po ok. 1 - 2 m (w zależności od miejsca) przy każdym chodniku lub ścieżce rowerowej, a przy drogach samochodowych o dopuszczalnej prędkości ponad 50 km/h, jeszcze większe marginesy.
- Do 50 lub 100 m2 na domek na działkach prywatnych.
- Korytarze przeciwpożarowe na wszelkich większych kawałkach łąk, żeby w razie czego, pożar nie rozprzestrzenił się poza jakiś nie za duży i ograniczony sektor.
- Można jeszcze wymienić wiele szczególnych przypadków, np. najbliższe otoczenie placów zabaw, miejsca rekreacji (np. niech każde osiedle ma po jednym dużym naprawdę porządnym i zadbanym trawniku do spacerów itd.).

4. Teren prywatny jest terenem prywatnym i nic Ci do tego, że ktoś chce mieć murawę piłkarską.

I co z tego, że coś jest prywatne? To nie znaczy, że (obecnie) można na nim legalnie palić śmieci, czasami też liście lub prowadzić jakąkolwiek inną nielegalną działalność gospodarczą. Domowy piec też jest czyjąś prywatną własnością, ale nie można w nim legalnie palić śmieci (choć sam osobiście, uważam, że to wcale nie jest taki wielki problem, ale nie będę tego rozwijał ...). Samochód też jest prywatny, ale nie można legalnie spalać w nim oleju opałowego.
Oczywiście trzeba rozważyć jakiś kompromis. Po pierwsze, to należałoby zmienić prawo i zmniejszyć wielkość działek. Te obecne działki są za duże. To ogromne marnotrawstwo ziemi. A na tych działkach, co już są należy wprowadzić jakieś ograniczenia na trawniki i tuje, myślę, że maksymalnie 50 lub nawet 100 m2 trawnika na domek jednorodzinny to rozsądny kompromis.
Sam trawnik jak i jego utrzymanie nie są obojętne dla środowiska, a więc także dla wszystkich innych ludzi. Żyjemy we wspólnocie, korzystamy z wielu wspólnych zasobów i musimy umieć uszanować i innych ludzi jak i te zasoby.

5. Nieużytki gruntowe musimy zagospodarować na produkcję pożywienia lub energię.

No ale chyba nie wszystkie. Poza tym, trawniki tylko zużywają energię, i to bardzo dużo. Koszenie to marnowanie i energii i trawy.
I dlaczego nie zagospodarować części trawników dla produkcji żywności. Dlaczego nie wprowadzić do środowiska zwierząt, które jadłyby trawę, rosły, rozmnażały, a potem by się je zabijało, badało u weterynarza i jadło? Jestem jak najbardziej za tym, żeby ludzie zamienili kosiarki na kozy, owce i króliki. A teraz są już takie technologie i możliwości nadzoru, że dałoby się nawet w miastach wytyczyć strefy wolne od koszenia, stworzyć infrastrukturę i wprowadzić na nie kozy i owce.
I tak dla niezorientowanych, to zarośnięte nawłocią nieużytki nie są niczym wartościowym, ani dla ludzi, ani dla dzikich pszczół i motyli. Bo ani częste koszenie, ani zupełny brak presji na roślinność, nie są tym, o co nam chodzi. Życie na ziemi, w tym owady, ewoluowało i jest uzależnione od presji na roślinność ze strony roślinożerców. Środowisko bez zwierząt, które zjadają rośliny szybko staje się ubogie i „martwe”.

K Krzysztof_Latarski
-1 / 1

@Erecer
6. Pszczoły wymierają z powodu pasożytów. Problem zdiagnozowano w 1996 roku.

To tylko jakaś wyrwana z kontekstu informacja. Pszczoły to nie tylko jeden gatunek pszczoły miodnej. Jeszcze do niedawna, w środowisku dużo większą rolę niż one odgrywały dzikie pszczoły. Pszczołom miodnym nic nie grozi. O nie dbają pszczelarze, i pasą je cukrem, żeby nie zdechły z głodu. Ogólnie, to w dzisiejszych czasach to bardzo szkodliwa branża, a sami pszczelarze mają bardzo wiele na sumieniu (np. w dziedzinie rozprzestrzeniania gatunków inwazyjnych) i w większości to tylko przygłupi chytrzy drobni cwaniacy, których głównym celem jest wciśnięcie ludziom cukru, który kupują w cenie , jako miód, który sprzedają po ...
Pasożyty towarzyszyły pszczołom od zawsze, i są naturalną częścią ekosystemów. Wszystko ma jakichś swoich pasożytów, ale nigdy nie stały się one powodem wymarcia jakiegoś gatunku, a nawet nie byłoby to w ich interesie.
Wszelkie problemy zgłaszane przez pszczelarzy, czyli hodowców pszczół miodnych, nie są problemami ekologicznymi, a tylko ich problemami. Ich pszczoły wcale nie są potrzebne środowisku, poza niektórymi uprawami. Wręcz te liczne pszczoły miodne, których chyba jeszcze nigdy nie było tak dużo na Ziemi, sztucznie dokarmiane, zabierają innym owadom te i tak już skromne i ograniczone przez koszenie zasoby nektaru i pyłku.

7. Nie tylko pszczoły zapylają, są też inne owady.

No właśnie! A tym innym przez koszenie dostaje się o wiele bardziej niż samym pszczołom.
Nektar i pyłek to zasób środowiska, z którego korzysta mnóstwo owadów. Wymienię najważniejsze: pszczoły i większość innych błonkówek, których jest o wiele więcej niż samych pszczół (!), przeważająca większość motyli (prawie wszystkie), wiele muchówek i chrząszczy. Wszystkie one zależą od dzikich kwiatów, których zawsze najwięcej było na ziemi ... do czasu nadejścia ery koszenia.
Ilość dostępnych w środowisku kwiatów zmniejszyła się tak bardzo, że większość z tych owadów

8. Problemem z gruntami dla owadów są zupełnie inne tzn. wielohektarowe monouprawy np. pszenicy, to jest dopiero pustynia dla owadów.

No ale obecne trawniki są tak samo wrogie dla owadów jak uprawy orne. Tylko że uprawy orne są dla ludzi niezbędne, a trawniki w takiej ilości jak obecnie - nie są. Z czego lepiej zrezygnować? Żeby zostawić coś dla owadów. Z pól uprawnych? I skazać większość ludzi na śmierć. Czy z szaleńczego zamieniania wszystkiego na bezsensowne trawniki?
Bez tych wielohektarowych monoupraw nie dałoby się obecnie wyżywić ludzkości. Czepianie się ich jest bez sensu, i coś takiego należy traktować tylko jako odwracanie uwagi. One zajmują sporą część ziemi, ale gdyby w nie ingerować, musiałyby zajmować jeszcze więcej, być mniej wydajne i wymagać jeszcze więcej paliwa i nakładów pracy niż teraz.
W uprawie na gruntach ornych nie da się pogodzić wydajności z bioróżnorodnością. Pole uprawne to nie jest miejsce dla owadów i nigdy nim nie było.
Problemem dla owadów jest więc to co się dzieje poza uprawami na gruntach ornych. Brak pastwisk, które jeszcze do stosunkowo niedawna mogły stanowić bardzo dobry zamiennik pierwotnych pastwisk dzikich zwierząt - naturalnego środowiska dla większości gatunków roślin i innych zwierzą i brak dużych zwierząt w lasach.
Można dyskutować jak zmniejszyć powierzchnię zajmowaną przez takie uprawy, ale nie o zupełnej likwidacji takich upraw. A drogami do zmniejszenia tej powierzchni mogą być właśnie walka z trawnikami i tujami i zastępowanie ich pastwiskami i drzewami i krzewami owocowymi i częściowe wygaszenie przemysłowej hodowli zwierząt (wyzwolenie ich i puszczenie na pastwiska i do agro-lasów), i wiążące się z nim zmniejszeni ludziom udziału mięsa w diecie.