Ja nie znam się na fizyce kwantowej, ale wypowiadam się na temat kosmosu. Nie znam się na teologii, a rozmawiam o Bogu. Gówno wiem o ekonomii, a wypowiadam się na temat cen paliw. Jestem mądralą, czy po prostu potrafię wygłosić swoją opinię choćby na podstawie szczątkowych informacji?
Ale wiesz dobrze, że więcej jest osób, które będą paplać trzy po trzy, aby zabłysnąć (?) czy zwrócić na siebie uwagę, a tak naprawdę gadają bzdury. A najgorsze jest to, że są osoby, które takie zmyślone albo naciągane informacje chłoną i powtarzają dalej.
Są osoby dobrze rozgarnięte, które potrafią gadać od rzeczy. Przykład: mój wychowawca, nauczyciel biologii, zajebiście inteligentny, na wyjedzie do Wrocławia oznajmił iż Kordian to dzieło jak najbardziej wartościowe, ale tak przesiąknięte romantyzmem (w sensie miłostkami), że jest w stanie zrozumieć dlaczego my (ścisłowcy) nie dajemy rady z przeczytaniem. Jak dla mnie nawet osoba która pierodli od rzeczy że aż dupę ściska, ma do tego prawo, a kiedy trafi na takiego osobnika jak ja, przynajmniej się czegoś nauczy, bo milcząc nie uświadomiłaby innym jaka jest niedoinformowana i żyłaby dalej w niewiedzy. Ale to tylko moje zdanie, a ja się nie znam.
Gdybyśmy mówili tylko o tym w czym się celujemy, zamiast społeczeństwa mielibyśmy grupki, które rozmawiałyby tylko na określony jeden lub kilka tematów. Aczkolwiek wymądrzania (!) się na temat o którym ktoś nie ma zielonego pojęcia nie lubię. Za to porozmawiać kulturalnie zawsze można. To nic złego wyprowadzić kogoś z błędu.
@Sethi - wtedy kiedy ktoś uważa swoją opinię za niezaprzeczalny fakt. A takie fakty należy weryfikować w drodze argumentacji obu stron. Z tym, że ludzie traktują zbyt emocjonalnie większość własnych poglądów, a na dodatek nie lubią myśleć i przyznawać się do pomyłek. Jeżeli ktoś pobije twoją opinię na dany temat argumentami, których nie jesteś w stanie podważyć (faktami), to najwyższy czas by zmienić swoje zdanie na dany temat, niestety większość tego nie potrafi i na tym właśnie polega głupota i skrajny kretynizm.
Sethi nie mówię tu o skrajnych przypadkach, gdzie ktoś z uporem maniaka podważa np. teorię heliocentryczną mimo, że jest na nią wiele niepodważalnych dowodów. Mówimy tu chociażby o poglądach religijnych czy preferencjach łóżkowych.
butelkowa, chcesz opowiadać na około, że np najbardziej lubisz "na pieska", wciąż będąc dziewicą? No pomysł trochę, to nie boli. A już szczególnie o religii nie powinny wypowiadać się osoby, które nie mają o tym pojęcia. Pochodzę z rodziny ateistycznej, a z czystej ciekawości przeczytałam biblię. Rozwala mnie sytuacja, gdzie muszę poprawiać albo uczuć katolików o ich religii, a tak niestety jest często.
Ludzie z reguły znają się na tak niewielu rzeczach, że nie mogliby w ogóle rozmawiać. A w rozmowie przecież nie o to chodzi, żeby się na czymś znać - bo i tak (podobno) 90% komunikacji to komunikacja niewerbalna. Skoro już tak jest, to wystarczy być święcie przekonanym o swojej racji i 90% mamy już z głowy ;) Tak się mówi czasami - nie ma to jak dobra bajera ;) I to się sprawdza wszędzie. W kontaktach międzyludzkich, w handlu... itd.
Ja nie znam się na fizyce kwantowej, ale wypowiadam się na temat kosmosu. Nie znam się na teologii, a rozmawiam o Bogu. Gówno wiem o ekonomii, a wypowiadam się na temat cen paliw. Jestem mądralą, czy po prostu potrafię wygłosić swoją opinię choćby na podstawie szczątkowych informacji?
Ale wiesz dobrze, że więcej jest osób, które będą paplać trzy po trzy, aby zabłysnąć (?) czy zwrócić na siebie uwagę, a tak naprawdę gadają bzdury. A najgorsze jest to, że są osoby, które takie zmyślone albo naciągane informacje chłoną i powtarzają dalej.
Są osoby dobrze rozgarnięte, które potrafią gadać od rzeczy. Przykład: mój wychowawca, nauczyciel biologii, zajebiście inteligentny, na wyjedzie do Wrocławia oznajmił iż Kordian to dzieło jak najbardziej wartościowe, ale tak przesiąknięte romantyzmem (w sensie miłostkami), że jest w stanie zrozumieć dlaczego my (ścisłowcy) nie dajemy rady z przeczytaniem. Jak dla mnie nawet osoba która pierodli od rzeczy że aż dupę ściska, ma do tego prawo, a kiedy trafi na takiego osobnika jak ja, przynajmniej się czegoś nauczy, bo milcząc nie uświadomiłaby innym jaka jest niedoinformowana i żyłaby dalej w niewiedzy. Ale to tylko moje zdanie, a ja się nie znam.
Gdybyśmy mówili tylko o tym w czym się celujemy, zamiast społeczeństwa mielibyśmy grupki, które rozmawiałyby tylko na określony jeden lub kilka tematów. Aczkolwiek wymądrzania (!) się na temat o którym ktoś nie ma zielonego pojęcia nie lubię. Za to porozmawiać kulturalnie zawsze można. To nic złego wyprowadzić kogoś z błędu.
Demot świetnie obrazuje tych wszystkich "znawców" od których tak roi się w internecie jak i na ulicy.
wielka piona ode mnie:)
Nie trzeba mieć o czymś pojęcia, żeby mieć własne zdanie na dany temat, na tym właśnie polega subiektywna opinia.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 sierpnia 2012 o 21:19
@Sethi - wtedy kiedy ktoś uważa swoją opinię za niezaprzeczalny fakt. A takie fakty należy weryfikować w drodze argumentacji obu stron. Z tym, że ludzie traktują zbyt emocjonalnie większość własnych poglądów, a na dodatek nie lubią myśleć i przyznawać się do pomyłek. Jeżeli ktoś pobije twoją opinię na dany temat argumentami, których nie jesteś w stanie podważyć (faktami), to najwyższy czas by zmienić swoje zdanie na dany temat, niestety większość tego nie potrafi i na tym właśnie polega głupota i skrajny kretynizm.
Sethi nie mówię tu o skrajnych przypadkach, gdzie ktoś z uporem maniaka podważa np. teorię heliocentryczną mimo, że jest na nią wiele niepodważalnych dowodów. Mówimy tu chociażby o poglądach religijnych czy preferencjach łóżkowych.
butelkowa, chcesz opowiadać na około, że np najbardziej lubisz "na pieska", wciąż będąc dziewicą? No pomysł trochę, to nie boli. A już szczególnie o religii nie powinny wypowiadać się osoby, które nie mają o tym pojęcia. Pochodzę z rodziny ateistycznej, a z czystej ciekawości przeczytałam biblię. Rozwala mnie sytuacja, gdzie muszę poprawiać albo uczuć katolików o ich religii, a tak niestety jest często.
demot bardzo na czasie, duży plus :)
Ludzie z reguły znają się na tak niewielu rzeczach, że nie mogliby w ogóle rozmawiać. A w rozmowie przecież nie o to chodzi, żeby się na czymś znać - bo i tak (podobno) 90% komunikacji to komunikacja niewerbalna. Skoro już tak jest, to wystarczy być święcie przekonanym o swojej racji i 90% mamy już z głowy ;) Tak się mówi czasami - nie ma to jak dobra bajera ;) I to się sprawdza wszędzie. W kontaktach międzyludzkich, w handlu... itd.
A teraz jestem ciekaw czy wszyscy zauważyli, że ten demot jest sprzed 2 lat:P