Mieszkam w mieście i jakoś pamiętam te czasy. Dla tych nie wiedzących - w dzieciństwie, pod blokiem, gdy trwała wspaniała zabawa, nie chciało się wpadać do domu, tylko się krzyczało na całe podwórko, aby rodzic coś zrzucił z góry. Teraz to byłby wstyd prawdopodobnie, ale kiedyś się to robiło tysiące razy :)
Ktoś kto nie mieszkał w bloku bez windy nie zrozumie :) Ja się tylko zastanawiam jakto było, ile matek
wywalało głowy przez okna gdy darłem się "mamoooo" i ile razy moja mama biegła do firanki gdy słyszała
"mamooo" cudzego dziecka :D Ale były czasy, że do domu nie chciało się lecieć nawet na tą chwilę by
wziąć coś, tylko się mamę prosiło by zrzuciła ;) Ach te lata 90 :)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
28 lutego 2012 o 18:57
:) Wrzucił to ktoś urodzony po 80tym:) Znana historia. Jeden chłopiec u nas krzyczał by mama rzuciła mu kanapkę z masłem i cukrem (tak takie rarytasy się jadło) z 4 piętra. Mama niestety kazała mu wejść.
Taaaak, to było najfajniejsze w dzieciństwie. Teraz już od długieeego czasu żadnych "Maaaaaamooooo" nie słychać, chyba, że za ścianą waląc w klawiaturę. Może kanapka to dziwny przykład, ale mama duuużo zrzucała he,he :D Fajnie, fajnie ;)
Aż mi się ciepło na sercu zrobiło, zwłaszcza, że mojej mamy już kilkanaście lat nie ma... A dzisiaj już nie ma tego klimatu. Dzieciaki przed kompami, rodzice całe dnie w pracy, żeby rodzinę utrzymać...
To były czasy ;D Ile razy sie zdarzyło ze Ja wołałam Mamoooo a obok stała koleżanka i wołała swoją ;p haha
Rozne fanty z okien leciały piłki butelki lalki kanapki pieniadze w woreczku ;p A czasami niestety nie leciały tylko na 4 piętro trzeba było naginać ;p bo mama nie chciała zucic tylko przyjśc sobie samemu po to ;]
Ja jestem z 97 i dokładnie tak samo robiliśmy. Na osiedlu jest (teraz praktycznie cały czas pusta) piaskownica, więc czasem mama zrzucała mi nawet wiaderko z łopatkami i innymi takimi do budowy piaskowych kolosów. No i wiadomo, drobniaki w woreczkach. Czasem też koleżanki krzyczały "pani mamo", tak dla żartu. Więc nie myślcie sobie, że to młodsze pokolenie tylko przed komputerami siedziało -_-
A ja, mimo, że też w takich blokach mieszkam, nie robiłem z siebie wyjca jako dziecko. To ci którzy byli burakami (i jako dorośli są dużej części dzisiaj) wyli przez pół godziny pod blokiem "mamooooo" wk.....jąc pół osiedla (a wołana mama na przykład po drugiej stronie mieszkania, nie słysząca nic). Główkę bozia dała, żeby wziąć co trzeba ? A nóżki dała, żeby po to póść jak nie dała główki ?
Jacusiu może cię zdziwię ale pierwszy komputer kupiłem sobie po pierwszej komunii i nie siedziałem przed nim cały czas. Tak, mam mądrych rodziców, którzy nie pozwalali swoim dzieciom przesiedzieć przed żadnym pudełkiem całego dnia, a poza tym nauczyli ich kultury. Wiem że kultura jest niemodna. Jak już pójdziesz do pracy, to życzę kilku takich wyjców pod oknem. Może wtedy przemyślisz sprawę.
Choć nie jestem z miasta to doskonale zrozumiałem demota. To były czasy kiedyś, że wołało się pod okno po coś, żeby tylko nie stracić choćby tej minuty na dojscie do domu, tylko "wydać" to na zabawę. Oczywiście każdy ma inne dzieciństwo, ale jeżeli dzisiaj patrzę i słucham jak takie 10 letnie dziecko nie robi i nie mówi o niczym innym jak o grach komputerowych w środku lata to aż smutno się robi.
Kanapek nigdy nie chciała mi rzucać, po nie musiałam chodzić sama. Za to butelkę z piciem, bluzę, klucze
od garażu, piłkę, skakankę, gumę do skakania i wiele wiele innych rzeczy tak. :D
A jak już z tego
wyrosłam i chciałam coś z domu, to wysyłałam młodszą koleżankę, do pewnego czasu godziła się nawet
na testowanie świeżo zrobionych huśtawek na drzewie, taka młodsza koleżanka to skarb. ;))
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
29 lutego 2012 o 8:41
Oj...tak ja też się wydzierałam Maaamooooooooo! I wtedy wszystkie mamy ktorych dzieci byly na dworze wychylały się i sprawdzaly które dziecko woła :D No,ale w tych czasach ciągle przychodzily nowe pomysly do glowy i ciężko bylo latać co pół godziny lub częściej na 4 piętro (na którym mieszkałam) lepiej bylo zawolać mamusię ktora wszystko rzuciła ;) Wode w plastikowej butelce, coś do jedzenia, zabawki, drobniaki a nawet wode prosto na mnie i inne dzieci na śmingusa-dyngusa :D Prosto z wiadra hehehe, ale mama myślała i zawsze lała cieplą....przypomnialo mi się jak byla godzina kolo 22 ja byłam wtedy dzieckiem więc już o tej godzinie musiałam być w domu (oczywiście w lecie) więc maama i nie tylko moja Roksia do domu! A ja, że jeszce chwilke i tak samo z innymi dziećmi,potem w wannie bylo bloto :D
Moja koleżanka mieszkała na czwartym piętrze, więc miała przy oknie taki koszyczek na sznurku i jak coś potrzebowała to mama jej w tym koszyczku spuszczała na dół.:)))
My nawet nie wolalismy o kanapki. Jadlo sie jablka i gruszki z pobliskiego lasku, pilo wode z kranu z piwnicy (bylo blizej), mama rzucala tylko bluzy jak sie robilo chlodno, albo mielismy drobniaki w kieszeni zeby kupic oranzade cz yloda albo gume Donald. Mieszkalam na 9 pietrze i nawet nie chcialo mi sie isc do domu zeby sie wysikac, wiec dzieciarnia miala swoja "toalete" w haszczach. Ale "Maaamoooo" wolal chyba kazdy :) A co najlepsze, prawie zawsze glowe wychylala wlasciwa matka, kiedy wolalo jej dziecko :D
Komentarz usunięty
Mamo, Mamo: rzuć 45groszy na oranżadę!
- Nie mam drobnych
Rzuć mi rooower!
Rzuć mi wodę z cukrem!
Rzuć mi kompa.
ahahaha dobre
Rzuć mi piłkę
Zawsze mnie wk***iały te gówniarze co się bez przerwy darły pod blokiem "maaaaaaaaaaaaaaaaaaaamoooooooooooooooooooo!!!"
wtf? :/
Nie jestem mieszczuchem więc nie wiem o co chodzi
Mieszkam w mieście i jakoś pamiętam te czasy. Dla tych nie wiedzących - w dzieciństwie, pod blokiem, gdy trwała wspaniała zabawa, nie chciało się wpadać do domu, tylko się krzyczało na całe podwórko, aby rodzic coś zrzucił z góry. Teraz to byłby wstyd prawdopodobnie, ale kiedyś się to robiło tysiące razy :)
rozumiem bluzę, ale kanapkę?! wtf?
jprdl kto to tu wrzucił? źle się dzieje!
Mamo! Mamo! Rzuć laptopa, to pogram w coś na świeżym powietrzu!
I daj 2,79zł na piwo!
Adminie! Adminie! Nie chce abyś coś rzucił kanapkę tylko pytam czy Ty tam jesteś w ogole??
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2012 o 22:14
pisze się 'w ogóle', a nie 'wogóle' ;)
Rzeczywiście:D
Ktoś kto nie mieszkał w bloku bez windy nie zrozumie :) Ja się tylko zastanawiam jakto było, ile matek
wywalało głowy przez okna gdy darłem się "mamoooo" i ile razy moja mama biegła do firanki gdy słyszała
"mamooo" cudzego dziecka :D Ale były czasy, że do domu nie chciało się lecieć nawet na tą chwilę by
wziąć coś, tylko się mamę prosiło by zrzuciła ;) Ach te lata 90 :)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2012 o 18:57
ja mieszkałem w bloku z windą i też wołałem mame zeby mi cos tam zrzuciła, mama rzuc piłke, mama daj złotówke na słonecznik... ;p
1998-2005 około ;D
Żadne Mamo!Mamo! tylko Maaaaamoooooooooo!
Im dłużej mama nie pojawiała się na balkonie, tym bardziej końcówka "moooooooo" była coraz dłuższa:D
heh mam 12 lat a to pamiętam xD
Pamiętasz jakby to było wczoraj, nie?
ja jeszcze w twoim wieku tak krzyczalem
pamiętam że chodziłem oddawać butelki zwrotne żeby sobie coś do tej kanapki kupić :)
:) Wrzucił to ktoś urodzony po 80tym:) Znana historia. Jeden chłopiec u nas krzyczał by mama rzuciła mu kanapkę z masłem i cukrem (tak takie rarytasy się jadło) z 4 piętra. Mama niestety kazała mu wejść.
hm... z tym, że za oranżadę z krasnoludkiem płaciło się wtedy tysiącami...
Taaaak, to było najfajniejsze w dzieciństwie. Teraz już od długieeego czasu żadnych "Maaaaaamooooo" nie słychać, chyba, że za ścianą waląc w klawiaturę. Może kanapka to dziwny przykład, ale mama duuużo zrzucała he,he :D Fajnie, fajnie ;)
Aż mi się ciepło na sercu zrobiło, zwłaszcza, że mojej mamy już kilkanaście lat nie ma... A dzisiaj już nie ma tego klimatu. Dzieciaki przed kompami, rodzice całe dnie w pracy, żeby rodzinę utrzymać...
To były czasy ;D Ile razy sie zdarzyło ze Ja wołałam Mamoooo a obok stała koleżanka i wołała swoją ;p haha
Rozne fanty z okien leciały piłki butelki lalki kanapki pieniadze w woreczku ;p A czasami niestety nie leciały tylko na 4 piętro trzeba było naginać ;p bo mama nie chciała zucic tylko przyjśc sobie samemu po to ;]
tak Jestem 92 rocznik ;p
Komentarz usunięty
ehh... pamiętam, że w jednym sklepie była nawet po 40 gr... ehhh piękne czasy!
Nie wiem jak u was, ale ja wolalem:
Maaaamooo!
Ja jestem z 97 i dokładnie tak samo robiliśmy. Na osiedlu jest (teraz praktycznie cały czas pusta) piaskownica, więc czasem mama zrzucała mi nawet wiaderko z łopatkami i innymi takimi do budowy piaskowych kolosów. No i wiadomo, drobniaki w woreczkach. Czasem też koleżanki krzyczały "pani mamo", tak dla żartu. Więc nie myślcie sobie, że to młodsze pokolenie tylko przed komputerami siedziało -_-
ta oranżada to lima? :)
hahaha dooobre 45 groszy.. -.-
Aż się łezka w oku kręci [+]
...pieniądze w pudełku od zapałek ;)
A ja, mimo, że też w takich blokach mieszkam, nie robiłem z siebie wyjca jako dziecko. To ci którzy byli burakami (i jako dorośli są dużej części dzisiaj) wyli przez pół godziny pod blokiem "mamooooo" wk.....jąc pół osiedla (a wołana mama na przykład po drugiej stronie mieszkania, nie słysząca nic). Główkę bozia dała, żeby wziąć co trzeba ? A nóżki dała, żeby po to póść jak nie dała główki ?
A bo ty dziwne dziecko byłes. No ale racja z przed komputera latwiej podejsc niz tyrac co chwile na ktoreś tam piętro po cos
Jacusiu może cię zdziwię ale pierwszy komputer kupiłem sobie po pierwszej komunii i nie siedziałem przed nim cały czas. Tak, mam mądrych rodziców, którzy nie pozwalali swoim dzieciom przesiedzieć przed żadnym pudełkiem całego dnia, a poza tym nauczyli ich kultury. Wiem że kultura jest niemodna. Jak już pójdziesz do pracy, to życzę kilku takich wyjców pod oknem. Może wtedy przemyślisz sprawę.
No to napisze tak - nie przypomnialo mi sie taka sytuacja, tylko pier*olnales mi dziecinstwem w twarz! Ale to bylo zajebiste pier*olniecie! :)
Choć nie jestem z miasta to doskonale zrozumiałem demota. To były czasy kiedyś, że wołało się pod okno po coś, żeby tylko nie stracić choćby tej minuty na dojscie do domu, tylko "wydać" to na zabawę. Oczywiście każdy ma inne dzieciństwo, ale jeżeli dzisiaj patrzę i słucham jak takie 10 letnie dziecko nie robi i nie mówi o niczym innym jak o grach komputerowych w środku lata to aż smutno się robi.
Kanapek nigdy nie chciała mi rzucać, po nie musiałam chodzić sama. Za to butelkę z piciem, bluzę, klucze
od garażu, piłkę, skakankę, gumę do skakania i wiele wiele innych rzeczy tak. :D
A jak już z tego
wyrosłam i chciałam coś z domu, to wysyłałam młodszą koleżankę, do pewnego czasu godziła się nawet
na testowanie świeżo zrobionych huśtawek na drzewie, taka młodsza koleżanka to skarb. ;))
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lutego 2012 o 8:41
Oj...tak ja też się wydzierałam Maaamooooooooo! I wtedy wszystkie mamy ktorych dzieci byly na dworze wychylały się i sprawdzaly które dziecko woła :D No,ale w tych czasach ciągle przychodzily nowe pomysly do glowy i ciężko bylo latać co pół godziny lub częściej na 4 piętro (na którym mieszkałam) lepiej bylo zawolać mamusię ktora wszystko rzuciła ;) Wode w plastikowej butelce, coś do jedzenia, zabawki, drobniaki a nawet wode prosto na mnie i inne dzieci na śmingusa-dyngusa :D Prosto z wiadra hehehe, ale mama myślała i zawsze lała cieplą....przypomnialo mi się jak byla godzina kolo 22 ja byłam wtedy dzieckiem więc już o tej godzinie musiałam być w domu (oczywiście w lecie) więc maama i nie tylko moja Roksia do domu! A ja, że jeszce chwilke i tak samo z innymi dziećmi,potem w wannie bylo bloto :D
Moja koleżanka mieszkała na czwartym piętrze, więc miała przy oknie taki koszyczek na sznurku i jak coś potrzebowała to mama jej w tym koszyczku spuszczała na dół.:)))
My nawet nie wolalismy o kanapki. Jadlo sie jablka i gruszki z pobliskiego lasku, pilo wode z kranu z piwnicy (bylo blizej), mama rzucala tylko bluzy jak sie robilo chlodno, albo mielismy drobniaki w kieszeni zeby kupic oranzade cz yloda albo gume Donald. Mieszkalam na 9 pietrze i nawet nie chcialo mi sie isc do domu zeby sie wysikac, wiec dzieciarnia miala swoja "toalete" w haszczach. Ale "Maaamoooo" wolal chyba kazdy :) A co najlepsze, prawie zawsze glowe wychylala wlasciwa matka, kiedy wolalo jej dziecko :D
Myślę, że matka poznaje głos swojego dziecka...
Słyszeliście kiedyś żeby dziecko wołało 'Taaaaatoooooo' ?? ??