Niektórzy po prostu nie rozumieją, że przyjaźń jak i miłość to często nerwy, złość, zawód, jak ktoś bliski zrobi coś, czego się po nim nie spodziewało. Często to brak wyobraźni, czasem jakiś zły impuls, kiedy indziej głupi zbieg okoliczności. To się zdarza, po prostu się musi zdarzyć na przestrzeni tych miesięcy i lat spędzonych blisko siebie. Ale wielu tego nie rozumie. Chce mieć nieustającą sielankę w tej przyjaźni (czy też miłości), żyje jakimiś chorymi wyobrażeniami, które w realnym świecie nie mogą mieć miejsca. I tacy ludzie zrywają tę przyjaźń, po wcześniejszym procesie OBRZYDZENIA sobie przyjaciół. Idą do innych, nowych, bo ci są świeży a więc "fajni". A później znów kilka tygodni czy tam miesięcy i też się nudzą. I od nowa.
Dbaj o przyjaciela swego jak o siebie samego ;)
Piszę się "ot tak", nie "od tak".
"pisze się", a nie "piszę się" ;D
W moim przypadku literówka, w przypadku autora niewiedza :)
wiem, wiem, tak tylko musiałam się przyczepić ;)
Niektórzy po prostu nie rozumieją, że przyjaźń jak i miłość to często nerwy, złość, zawód, jak ktoś bliski zrobi coś, czego się po nim nie spodziewało. Często to brak wyobraźni, czasem jakiś zły impuls, kiedy indziej głupi zbieg okoliczności. To się zdarza, po prostu się musi zdarzyć na przestrzeni tych miesięcy i lat spędzonych blisko siebie. Ale wielu tego nie rozumie. Chce mieć nieustającą sielankę w tej przyjaźni (czy też miłości), żyje jakimiś chorymi wyobrażeniami, które w realnym świecie nie mogą mieć miejsca. I tacy ludzie zrywają tę przyjaźń, po wcześniejszym procesie OBRZYDZENIA sobie przyjaciół. Idą do innych, nowych, bo ci są świeży a więc "fajni". A później znów kilka tygodni czy tam miesięcy i też się nudzą. I od nowa.