Po skończeniu LO i napisaniu matur, wszyscy tak mówili. Mam kontakt aż z dwoma osobami. Jednak my też musimy czasem wyjść z inicjatywą spotkania a nie tylko czekać, aż ktoś zrobi to za nas.
Takie "ciekawe znajomości" zwykle są ciekawe, bo są krótkie. Nie ma czegoś takiego jak "ciekawa znajomość" długa. Może być najwyżej wartościowa, gdy ludzie są dobrze dopasowani. Takich znajomości warto szukać i o nie walczyć nawet (do czasu, jasna rzecz). A o znajomościach szkolnych (@dawca) to już w ogóle nie warto rozmawiać. W większości przypadków to znajomości sztuczne, sojusze na czas szkoły, a fajnie jest dlatego, bo się jest młodym, bo ma się kozła ofiarnego w klasie z którym jest śmiesznie, bo paru innych zajadle walczy o pozycję chcąc być "fajnymi" wymyśla różne rzeczy, część fajnych zdarzeń tworzą nauczyciele, klimat szkoły itp. Nie mówię oczywiście o podstawówce, wtedy jest serio szansa na mocną więź, tyle tylko że dzieciakom zwykle "odbija" w okolicach gim, zmieniają się, nie są tymi samymi ludźmi, więź niknie. A już gim, liceum, studia, praca, to więzi sztuczne, pozorne, chwilowe i ulotne. Jak się dwoje mądrych ludzi tam dobierze, to ich znajomość może przetrwać, a nawet wyewoluować w przyjaźń. Ale to cholerna rzadkość jest, rzadziej niż by ludzie chcieli i rzadziej, niż się deklarują jeszcze będąc w danej grupie, klasie.
Po skończeniu LO i napisaniu matur, wszyscy tak mówili. Mam kontakt aż z dwoma osobami. Jednak my też musimy czasem wyjść z inicjatywą spotkania a nie tylko czekać, aż ktoś zrobi to za nas.
Takie "ciekawe znajomości" zwykle są ciekawe, bo są krótkie. Nie ma czegoś takiego jak "ciekawa znajomość" długa. Może być najwyżej wartościowa, gdy ludzie są dobrze dopasowani. Takich znajomości warto szukać i o nie walczyć nawet (do czasu, jasna rzecz). A o znajomościach szkolnych (@dawca) to już w ogóle nie warto rozmawiać. W większości przypadków to znajomości sztuczne, sojusze na czas szkoły, a fajnie jest dlatego, bo się jest młodym, bo ma się kozła ofiarnego w klasie z którym jest śmiesznie, bo paru innych zajadle walczy o pozycję chcąc być "fajnymi" wymyśla różne rzeczy, część fajnych zdarzeń tworzą nauczyciele, klimat szkoły itp. Nie mówię oczywiście o podstawówce, wtedy jest serio szansa na mocną więź, tyle tylko że dzieciakom zwykle "odbija" w okolicach gim, zmieniają się, nie są tymi samymi ludźmi, więź niknie. A już gim, liceum, studia, praca, to więzi sztuczne, pozorne, chwilowe i ulotne. Jak się dwoje mądrych ludzi tam dobierze, to ich znajomość może przetrwać, a nawet wyewoluować w przyjaźń. Ale to cholerna rzadkość jest, rzadziej niż by ludzie chcieli i rzadziej, niż się deklarują jeszcze będąc w danej grupie, klasie.
No smutne ale prawdziwe. Zdarza się że jeszcze raz czy dwa się gdzieś spotkamy i to wygasa.
A ja kiedyś tak pożegnałem się z kumplem, który kilka tygodni później popełnił samobójstwo... Nie żartuję.