ale z niego pantofel, to ona by spedzila noc obok namiotu jakby sie pluła, a po kursie kajakowym wyslalbym ja na kurs pływania zeby czasem w wannie sie nie utopiła.
@DawcaMocyWNocy - dla mnie to nie jest glupota. Wydarzył sie wypadek, to pierwsze co robie szukam mojego ukochanego i go ratuję. Dlaczego? Bo go kocham i jest dla mnie najwazniejszy na swiecie! Jeśli natomiast on zamiast szukac mnie ratuje alkohol to dla mnie oczywistym jest, ze mu na mnie nie zależy. Albo opcja druga - jest skończonym idiotą i nie przyszło mu do głowy, ze ludzie po wpadnieciu do wody mogą utonąć i dlatego nie pomyslał by sprawdzić czy nic mi nie jest. Ale wtedy to tylko i wyłacznie moja wina, ze poślubiłam idiotę
Zdarza się że ludzie czasem zaczepiają o jakieś gałęzie i nie mogą się wydostać, to się dzieje nawet na lądzie. (jak mojemu koledze w lesie) Kłopot w tym, że mało komu takie sytuacje przychodzą do głowy, a skoro niemowlę pływa to i dziewczyna wypłynie. Zresztą mało jest ludzi którzy nie umieją pływać i decydują się na spływ kajakowy. Dlatego z przymrużeniem oka - ten demot to dramatyzowanie i brak empatii oraz zrozumienia z obu stron.
Sądzę, iż - o ile historia jest autentyczna, co do czego nie mam pewności (chociaż z drugiej strony sam wiem, że ludzie zachowują się niekiedy tak bezczelnie, że to aż się nierealne wydaje) - ona definitywnie powinna od niego odejść. Może i dość ostre stwierdzenie, ale idealistycznie i naiwnie sądzę, że wiążemy się z osobami, które są dla nas najważniejsze na świecie i którym bezgranicznie ufamy (ot, taki zacofany jestem troszeczkę). Gdyby ktoś, z kim się związałem widocznie z własnej głupoty (iż nie skapnąłem się wcześniej, jaki jest) w sytuacji bezpośredniego zagrożenia zadbał bardziej o jakikolwiek przedmiot niż o mnie, nie miałby już czego u mnie szukać. Chyba, iż osoba taka zdałaby się na moje umiejętności w danym zakresie i uznała, że zwyczajnie bardziej musi się martwić o siebie, bo ja na 100% sobie poradzę. Ale o to bym się wkurzył - powinna najpierw sprawdzić, czy nic mi nie jest, a później zająć się całą resztą. Czasami zastanawiam się - te czasy są dziwne czy ja jakiś nieprzystosowany, że potrafiłbym narazić życie w obronie kogoś, kogo kocham.
Nawet jeśli akurat ta historia jest zmyślona (co wcale nie jest takie pewne), to takie rzeczy się dzieją. Na miejscu tej kobiety, po takim numerze zastanowiłabym się głęboko nad sensem związku i pewnie doszłabym do wniosku, że nie ma żadnego. I uprzedzając tych, którzy napiszą, że przecież nie wiedział, że ona tonie, od razu zadam kolejne pytanie: Czy w sytuacji niebezpiecznej (takiej jak opisana) pomyślelibyście najpierw o ukochanej osobie czy o czymś innym, np. flaszce?
A czy to tylko ja mam takie wrażenie czy... PO CH*J WRZUCACIE TU HISTORIE Z PIEKIELNYCH? Jak ktoś chce sobie poczytać historie z Piekielnych to niech sobie wejdzie na Piekielnych, to nie specjalnie trudne, wiecie?
Flaszka focha nie strzeli, nie zelży, z namiotu nie wypędzi.
Ale może powalić na ziemię.
@pokos Ale sama po trzech dniach nie wypłynie.
Koło namiotu ale z flaszką przynajmniej.
nie wiem czy tylko ja mam takie odczucie ,że 95% historii z serwisu "piekielni" są fantastyczne ?
Bo są zmyślone w większości, jeśli znasz realia pewnych miejsc, to widzisz niekonsekwencje.
ale z niego pantofel, to ona by spedzila noc obok namiotu jakby sie pluła, a po kursie kajakowym wyslalbym ja na kurs pływania zeby czasem w wannie sie nie utopiła.
I bardzo dobrze zrobił ! Jak się wybiera na spływ kajakowy to trzeba umieć sobie radzić w takich sytuacjach.
kambodi?
pewnie kambodi to jakiś inny użytkownik piekielnich
Jakby mi się coś takiego przytrafiło to rozważałabym rozwód. Bo to nie jest jednak błaha sprawa i wiedzialabym, ze nie mogę na niego liczyć.
@DawcaMocyWNocy - dla mnie to nie jest glupota. Wydarzył sie wypadek, to pierwsze co robie szukam mojego ukochanego i go ratuję. Dlaczego? Bo go kocham i jest dla mnie najwazniejszy na swiecie! Jeśli natomiast on zamiast szukac mnie ratuje alkohol to dla mnie oczywistym jest, ze mu na mnie nie zależy. Albo opcja druga - jest skończonym idiotą i nie przyszło mu do głowy, ze ludzie po wpadnieciu do wody mogą utonąć i dlatego nie pomyslał by sprawdzić czy nic mi nie jest. Ale wtedy to tylko i wyłacznie moja wina, ze poślubiłam idiotę
Zdarza się że ludzie czasem zaczepiają o jakieś gałęzie i nie mogą się wydostać, to się dzieje nawet na lądzie. (jak mojemu koledze w lesie) Kłopot w tym, że mało komu takie sytuacje przychodzą do głowy, a skoro niemowlę pływa to i dziewczyna wypłynie. Zresztą mało jest ludzi którzy nie umieją pływać i decydują się na spływ kajakowy. Dlatego z przymrużeniem oka - ten demot to dramatyzowanie i brak empatii oraz zrozumienia z obu stron.
Sądzę, iż - o ile historia jest autentyczna, co do czego nie mam pewności (chociaż z drugiej strony sam wiem, że ludzie zachowują się niekiedy tak bezczelnie, że to aż się nierealne wydaje) - ona definitywnie powinna od niego odejść. Może i dość ostre stwierdzenie, ale idealistycznie i naiwnie sądzę, że wiążemy się z osobami, które są dla nas najważniejsze na świecie i którym bezgranicznie ufamy (ot, taki zacofany jestem troszeczkę). Gdyby ktoś, z kim się związałem widocznie z własnej głupoty (iż nie skapnąłem się wcześniej, jaki jest) w sytuacji bezpośredniego zagrożenia zadbał bardziej o jakikolwiek przedmiot niż o mnie, nie miałby już czego u mnie szukać. Chyba, iż osoba taka zdałaby się na moje umiejętności w danym zakresie i uznała, że zwyczajnie bardziej musi się martwić o siebie, bo ja na 100% sobie poradzę. Ale o to bym się wkurzył - powinna najpierw sprawdzić, czy nic mi nie jest, a później zająć się całą resztą. Czasami zastanawiam się - te czasy są dziwne czy ja jakiś nieprzystosowany, że potrafiłbym narazić życie w obronie kogoś, kogo kocham.
Nawet jeśli akurat ta historia jest zmyślona (co wcale nie jest takie pewne), to takie rzeczy się dzieją. Na miejscu tej kobiety, po takim numerze zastanowiłabym się głęboko nad sensem związku i pewnie doszłabym do wniosku, że nie ma żadnego. I uprzedzając tych, którzy napiszą, że przecież nie wiedział, że ona tonie, od razu zadam kolejne pytanie: Czy w sytuacji niebezpiecznej (takiej jak opisana) pomyślelibyście najpierw o ukochanej osobie czy o czymś innym, np. flaszce?
A czy to tylko ja mam takie wrażenie czy... PO CH*J WRZUCACIE TU HISTORIE Z PIEKIELNYCH? Jak ktoś chce sobie poczytać historie z Piekielnych to niech sobie wejdzie na Piekielnych, to nie specjalnie trudne, wiecie?
Ja bym go nie tylko wyrzuciła z namiotu,ale i z życia.
Może i nie w namiocie ale z flaszką.
Gość wygrał.
Początkujący czy zaawansowany alkoholik :>
Mam nadzieje ze uratował ta flaszkę było by szkoda żeby sie zmarnowała
URATOWAŁ FLASZKĘ?! Wie ktoś czy mu się udało? Bo jej los przejął mnie.