Tylko pytanie czy po likwidacji gimnazjów "normalni" gimnazjaliści by mieli lepiej czy gorzej:)
Na szczęście to już nie moja sprawa, bo za rok wychodzę;d
sam pomysł robienia gimnazjum był do bani. 3 najgorsze roczniki "buntu" w jednym budynku. najbardziej żałuję, że liceum ma przez to 3 a nie 4 lata. szkoła średnia to najlepszy okres w moim dotychczasowym życiu a w maju już matura i pożegnamy się...
Sam dyrektor w LO, do którego chodziłem, mówił, że gimnazja to największa porażka polskiej edukacji i powinny zostać zlikwidowane. Kolega z gim opowiadał, że jedna z nauczycielek poszła do psychiatryka przed zakończeniem roku szkolnego... Ja również jestem za powrotem do dawnego systemu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
3 września 2012 o 16:17
Bo z dnia na dzień nie da się zlikwidować gimnazjum,to raz.A dwa,że i tak w ciągu tych 1,5 roku ukrócił choć trochę te wybryki,wprowadzając mundurki czy sądy 24-godzinne,które,zamiast latami ciągnąc postępowania,od ręki karały gównia**y za wyrywanie krzesełek i wandalizm.
W jaki sposób mundurki wpływają na poprawę postępowania? Może tak, że jak ktoś się decyduje na szkołę, w której są obowiązkowe, to raczej nie jest byle drechem i w tenże sposób mudurowe szkoły mają mniejsze ich zagęszczenie, na rzecz szkół niemundurowych... PS. Znalazłam dobry artykuł w sieci, gość lepiej ubiera myśli w słowa niż ja. http://chrzanowski24.pl/blogi/drugie-dno-za-mundurkiem-kasa-sznurkiem-5100
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
3 września 2012 o 16:20
Najwyraźniej zadałam jakieś retoryczne pytanie, na które odpowiedź jest zbyt oczywista, żeby się fatygować. Dla mnie nie jest oczywista, dlatego je powtarzam: w jaki sposób mundurki wpływają na poprawę zachowania młodzieży?
Ano choćby dla tego,że zmuszały np.dziewczyny do tego,by wyglądać jak człowiek,a nie jak dziw*a. To raz.Dwa,że same mundurki są tylko częścią jednego,większego planu.
Czyli wpływa na to, jak wyglądają. Czy "jak wyglądają" równa się "jak się zachowują"? Ja myślę, że ktoś o mentalności "dziwki" - używając twojego słownictwa, czyli pewnie chodzi o dziewczynę która uprawia seks za wcześnie, zbyt dużo i ze złych powodów - myślę, że jak wyjdzie ze szkoły i zdejmie mundurek, może być taką samą "dziwką". No chyba, że nauczycieli już nie obchodzi to, czy młodzież po szkole prowadzi takie życie tak długo jak żaden pępek nie jest widoczny, bo to straszna sprawa taki pępek. Jeśli chodzi o to, że są częścią większego planu, to powiedz mi jakiego? Ujednolicania wszystkich dzieciaków? Tak, ten plan jest w szkołach świetnie realizowany. Ja nigdy nie założyłabym na siebie mundurku, dobrze że nie musiałam, a byłam najlepszą uczennicą w klasie, nie "gimbusem". Miałam problem już z identyfikatorami, noszonymi tylko w tym celu co mundurki, czyli siania atmosfery kontroli, i zmianą obuwia. Obsesyjna kontrola identyfikatorów nie niosła ze sobą żadnej zmiany w zachowaniu młodzieży, oprócz tego, że wyzwalała nieludzki bunt. Nie czułam się wolnym człowiekiem a uwierz, że dla dzieci w tym wieku to może być bardzo bardzo ważne. Nawet tych szóstkowych dzieci. I nie rozumiałam, dlaczego ja mam przebierać buty, a pani już nie musi, dlaczego krytykują nas za ubiór, a pani od historii przychodzi w zabójczej miniówie. Dlatego naprawdę, naprawdę mnie ciekawi, co takiego zmieniły mundurki przez czas który były w szkołach.
Przed wojną też były gimnazja i nikt z tego powodu nie umarł. Może zamiast narzekać poświęcilibyście trochę czasu swoim dzieciom zamiast zrzędzić i krzyczeć. Myślę, że większość tych psioczących na gimnazjalistów rok wcześniej z nich wyszła.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
3 września 2012 o 15:30
Przed wojną dzieci czuły się dziećmi, bo to poczucie wynosili z rodziny. Rodzice byli autorytetem, bo świat zmieniał się wolniej, mama siedziała w domu i pilnowała, nie bez znaczenia byli też starsi kuzyni czy sąsiedzi, którzy byli WZOREM. dziś rodzice albo pracują, albo piją. na starszych kuzynów i sąsiadów ma się wyje*ane, bo dla 15-latka już 18-latek jest "innym pokoleniem", więc powtarza te same błędy, szczyl, zamiast uczyć się od mądrzejszych. jedyne wzory czerpie się od równolatków, góra dwa lata starszych, rzecz jasna z tej samej szkoły; rodzice o ile nie są olewającymi wszystko "hodowcami", to przeginają w drugą stronę, kontrolują, inwigilują, zero prywatności, dziecko jest zaszczute i odbija to sobie też, gdy nie widzą, na koloniach jakiś a przede wszystkim w szkole i po szkole. Tak więc porównywanie gimnazjów przedwojennych i współczesnych, to jak porównywanie gwałtu z seksem małżeńskim. Delikatnie rzecz ujmując, nieco nietrafione.
Antykonformista, teraz przesadzasz. I dawniej i dziś byli nieinteresujący się dziećmi rodzice. Wiesz co? Właściwie większość takich była. Nikt nie czytał poradników wychowywania dzieci, nie słyszał, że ma im czytać, budować więź przez wspólne spędzanie czasu, tylko wychowywało się dzieci jakoś tak przy okazji. Ale dawały sobie radę, w dużej części. Dzisiaj oprócz takich rodziców są właśnie ci, którzy poradniki czytają, mają głęboką więź z dzieckiem (nie sądzę, żeby przed XXI wiekiem córka mogła z ojcem tak łatwo się dogadać rozmawiając o swoich problemach). Wszyscy młodzi rodzice jakich znam to rodzice conajmniej dobrzy. Gdzieś tam jest patologia, i może jest jej więcej niż dawniej, ale wskaźnik "złych dzieci" tylko trochę wzrósł. Wyobrażasz sobie gimnazjalistów przedwojennych na podstawie opowieści dziadka o starych dobrych czasach i filmów o Karolu Wojtyle, ale nie wszystkie dzieci w tym wieku były grzeczne. Wtedy jeszcze można się było wymigać od chodzenia do szkoły i te najbardziej patologiczne przypadki w ogóle nie chodziły. W każdym razie, ani wtedy nie było samych Karolków, ani teraz nie ma samych degeneratów. Takie myślenie, na zasadzie pokolenie naszych babć było aniołami, a nasze pokolenie jest bandziorami, jest po prostu krzywdzące i niesprawiedliwe.
I sądzisz ,że jak wrócą 8 klasowe podstawówki to dzieci staną się nagle grzeczne, i wspaniałe pod każdym względem? Bo ja myślę, że nie. Bo to nie wina budynku w którym się uczą, właśnie środowiska. Nie wiem czemu panuje przekonanie, że 100 lat temu było lepiej, bo nie było. Dzieci oprócz szkoły harowały jeszcze w domu, dostawało się "wychowawczy" wpie***l i miało się gówno do powiedzenia. A dlaczego nikt nie narzekał? A bo wtedy to było "normalne".
Ja nie twierdzę, że to załatwi problem. Szkoła to może 10, może 20% problemu młodzieży. Ale załatwiając ten problem, zrobimy mały kroczek. Jeszcze tylko zmienić media, koncerny, uświadomić rodziców (przynajmniej tych niektórych, co by się na dzieciakach nie wyżywali) i będzie OK. w miarę. bo niektórych "gimbusów" zmienić się po prostu nie da.
@Firewind Ja tylko mówię, że w dzisiejszych gimnazjach jest bardzo bardzo wiele dzieci, które przyszły się tam uczyć i rozwijać dokładnie jak ich przedwojenne odpowiedniki, i taka generalizacja jest wobec nich krzywdząca. Tak samo wielu rodziców obecnych uczniów naprawdę przykłada się do rodzicielstwa i odwala ogromną robotę. Nawet jeśli nie mają do tego tak ekstra warunków jak dawniej, dalej są w stanie wychować dzieci na ludzi. Niezmienny pozostaje fakt, że najgorsi uczniowie w szkole pochodzą z menelskich rodzin, których rodzicami byli też nieinteresujący się nimi menele. Taka genetycznie przekazywana choroba, która bynajmniej nie pojawiła się w roku 2000. Postawiłabym tezę, że miała rozkwit w dobie PRL, kiedy ludzie nie mieli zbyt wielkich marzeń, mieli marne warunki, a wódka i pety pozwalały dobrze się integrować. W każdym razie trzepakowa grupa społeczna jest przynajmniej tak stara jak komunistyczne osiedla. Na zakończenie, liczba dobrych uczniów to nie 20%, gdyby tak było, że 80% gimnazjum to degeneraci, to nikt o zdrowym umyśle by nie wchodził do tego budynku. To porządnych dzieciaków jest 80%, a 20% tych co wypinają *upy i ćpają, tylko bardziej przykuwają uwagę. Tak samo obraźliwe są obserwacje niektórych ludzi, że większość gimnazjalistów to pupodaje. Większość uczniów traci dziewictwo w wieku licealnym, nie gimnazjalnym, tak robią jakieś wybitne przypadki, które robią bardzo zły PR.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
3 września 2012 o 21:04
Denerwuje mnie to, jak ludzie u władzy eksperymentują sobie z całą przyszłością Polski i Polaków - młodzieżą. Gdy na przełomie XIX/XX w. we Wrześni Niemcy zmienili Polakom język nauczania religii na niemiecki, to był taki protest, że musieli bić i wsadzać do pierdla. A przecież nie chodziło o program, tylko o JĘZYK! Teraz sobie zmieniają "wiek szkolny", podstawy ze wszystkich przedmiotów są aktualizowane co rusz, tu coś utną, tu dodadzą - a my NIC. To smutne. Wolałbym, żeby rodzice sami decydowali, czego (i czy w ogóle) mają uczyć się ich dzieci - i w jakiej szkole. I najlepiej, żeby sami za ich naukę płacili (oczywiście żeby było ich na to stać trzeba by było zlikwidować podatki, które są przeznaczane na MEN), bo mając poczucie jakiejś władzy nad dzieckiem czuliby się za nie bardziej odpowiedzialni. Teraz poczucie odpowiedzialności zanika, bo dziecko nie jest rodziców, tylko państwa. W ogóle uważam za absurd, żeby o toku nauki mojego dziecka decydowało kilkunastu onanistów z Warszawy. My już do tego przywyknęliśmy, ale to jest wprost niewydarzony absurd.
Tak, najlepiej pozwólmy rodzicom na to, żeby decydowali czy ich dzieci mają iść w ogóle do szkoły czy nie. Początek Twojej wypowiedzi jest dobry, jednak potem zacząłeś pieprzyć niewybaczalne rzeczy. Bez sensu jest to, aby rodzice decydowali o tym, czego mają uczyć się ich dzieci. Wtedy byśmy mieli w Polsce sytuacje, w której jedne dzieci są bardziej mądre od innych, bo rodzice Jasia chcieli, by synalek chodził tylko na wf, a rodzice Władka, by uczył się wszystkich przedmiotów ścisłych. Pomysł finansowania szkoły z kieszeni rodziców jest tragiczny, bo może się znaleźć rodzica patologiczna, w której rodzice przepijają cała rentę i nie płacą dziecku na szkołę i co wtedy? Takie dziecko ma być pozbawione prawa zdobywania wiedzy tylko dlatego, że ma rodziców debili? Gdybym był premierem, zostawiłbym to aspekt edukacji w spokoju i finansował szkoły dalej z budżetu Państwa. Jesteś też w błędzie myśląc, że dzieci są własnością Państwa, nie rodziców – możesz to uzasadnić?
@ Kedek12 - w XIX w. w USA jeszcze przed wprowadzeniem przymusu szkolnego 90% - przypatrz się uważnie tym danym! - 90% dzieci, wliczając w to niewolników (sic!) chodziło do szkół. Z tego pokolenia zrodziła się rewolucja techniczna. Zresztą, mnie nie obchodzi żadne gadanie, bo u mnie w domu to JA będę decydował o tym, czego, kiedy i gdzie będą się uczyły moje dzieci, choćbym miał wyemigrować na antypody. Właśnie uważanie rodziców za idiotów (jak Ty raczysz czynić) rodzi tego typu kretyńskie pomysły wszech-kontroli. Jeżeli Twoim zdaniem większość rodziców jest nieodpowiedzialnych lub głupich, to znaczy, że NIE POPIERASZ DEMOKRACJI - gdyż w demokracji to większość (czyli głupi i nieodpowiedzialni) rządzi... Siedzę w tym temacie naprawdę głęboko, więc proszę Cię nie snuj mi tu absurdalnych teorii.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
3 września 2012 o 21:55
Nie uważam, że WIĘKSZOŚĆ rodziców to idioci, no ale tacy też się zdarzają (np. mama Madzi z Sosnowca). Jestem za demokracją, jednak tylko dla tego, że według mnie nie ma żadnego lepszego systemu od demokracji, bo przecież jest to ustrój, w którym dwóch idiotów co nie skończyło gimnazjum może przegłosować magistra ekonomii - jak dla mnie "władza ludu" to mniejsze zło. A nawet jak byłbym taki przeciwnikiem demokracji jak Korwin-Mikke, to co: masz z tym jakiś problem?
To może jeszcze zdecyduj o tym, za kogo będzie mogła wyjść Twoja córka. Powiedziałeś, że w swoim domu to Ty będziesz decydować, czego się będę uczyły Twoje dzieci, to dam Ci od razu radę - możesz od razu wyemigrować na antypody, bo jeszcze Ci kare każą zapłacić, za nie wysyłanie bękartów do szkół.
Casus "mamy małej Madzi z Sosnowca" jest w mediach właśnie po to, by lansować wizerunek rodziców-idiotów, uzasadniając nim ingerencję rządu w rodzinę - m.in. w narzucanie rodzicom pedantycznych szczegółów sposobu i treści nauczania ich dzieci. I nie, nie uważam, że to rodzice powinni decydować z kim ma się ich syn/córka ożenić. Nie widzę w tym sensu. A co do Twojej drugiej uwagi - chyba niestety czeka mnie emigracja na antypody, bo w Polsce moje dzieci nie są moimi dziećmi i to nie ja o nich decyduję. A o wadach demokracji można by napisać więcej niż o jej zaletach. Jedyny rodzaj demokracji jaki jestem w stanie dopuścić to demokracja bezpośrednia (tak bardzo bezpośrednia jak tylko się da). A najfajniejszy moim zdaniem ustrój obowiązywał we Francji w latach 1830-1848, kiedy była demokracja z tym, że prawo głosu mieli najbogatsi.
Trzeba Kaczyńskiemu przyznać rację. Gimnazja to był poroniony pomysł i beznadziejna reforma (jak wszystkie z czasów AWS, emerytalna do likwidacji, kasy chorych już dawno nie istnieją, a reformę województw można było zrobić lepiej). Gimnazja są złe, ponieważ wszystkie newralgiczne roczniki (już nie dzieci, jeszcze nie dorosłych) spędza pod jeden dach i niech "trzymają się razem"; niech szpanują, niech uczą się palić i pić... komu to było potrzebne, ja się pytam?! źle było wcześniej? siódma i ósma klasa, nadal z dzieciakami, niech czują gdzie ich miejsce. a tacy co już mają 15 lat skończone, szli do ludzi dorosłych i czuli się dziećmi. czuli się mali, ale jednak dorastanie wśród 19-latków to trochę co innego niż "dorastanie" wśród 16-letnich szczyli w gimnazjach. Ktoś kto wymyślił gimnazja był BARDZO krótkowzroczny, powinien dziś przeprosić, no a następcy powinni zlikwidować to gówno póki czas. Bo jak do gimnazjum pójdą dzieciaki urodzone w XXI wieku, to oj, będzie się działo...
To dużo czasu na reformy nie mają- w 2 lata to porządnie tego nie wyszykują. Poza tym nie jest prawdą że ludzie aż tak tam głupieją. U mnie w gimnazjum tylko niewielki procent ,,gimbusów" to kompletni idioci. Pozdrawiam, uczeń z 2 klasy
@Firewind, wybacz ale jakoś uderzają mnie twoje ci*eczki jako zbyt wulgarne. Sama kiedyś chodziłam do gimnazjum, wtedy jeszcze się dużo uczyłam, debile się zdarzali tacy sami jak całą podstawówkę, a z "ci*eczką" miałam wszystko w porządku i czułabym się mocno urażona czytając wtedy taki tekst na swój temat.
nie może tak byc, ze cos im sie nie podoba i ni z gruszki ni z pietruszki sobie wszystko zmieniają nie pytając się zainteresowanych o co chodzi, no bez JAJ, rodzice i dzieci tez musza miec jakaś pewność co do czegokolwiek, za rok pewnie znow zmienia zasady matury żeby jeszcze bardziej dowalić uczelniom i starszym studentom z dostawaniem się na studia
Gimnazja wprowadziło aws w 1999 r. Wtedy premierem był p. Buzek. PIS powstało w 2001 roku. Proszę więcej poczytać dokształcić się a nie wprowadzać ludzi w błąd.
Racja, gimnazjum to 3 lata męki, ale nie ma co obrażać uczniów. Polityka MEN od zawsze była do d.... I to nie ważne, kto był przy władzy. Gimnazjum nie wprowadziło ani PiS ani PO, ale delej utrzymują ten durny system edukacji i co gorsza, jeszcze bardziej go psują. Kaczyński nie odkrył Ameryki, jakby robili sondaże i pytali nauczycieli i rodziców uczniów gimnazjum już dawno byłoby zlikwidowane. Ale politycy zwykłych ludzi mają gdzieś, byle do siebie nachapać.
Nie twierdzę że wprowadzenie gimnazjum było dobrym rozwiązaniem, wszyscy wychwalają pomysł Kaczyńskiego że uratuje Polskę itp. ale nikt nie pomyślał o tym że likwidacja gimnazjów wiążę się z likwidacją miejsc pracy i tysiące nauczycieli straci pracę ... tak tak, bardzo dobre rozwiązanie żeby "uratować" Polskę ..
Likwidacja miejsc pracy? I bez tego są cięcia etatu i mnóstwo nauczycieli straciło pracę w tym roku. A poza tym byłybo 8 lat podstawówki i 4/5 lat szkoły średniej. Ilość uczniów jest taka sama, chyba, że zmienia to przyrost naturalny i łączenie klas na większe. Dlatego nauczyciele tracą pracę, a nie dlatego że zamiast gimnazjum będzie dłuższa podstawówka.
tak likwidacja, mam trzy siostry nauczycielki - w podstawówce, gimnazjum i technikum , więc coś na dany temat wiem. i to że np w gimnazjum u mojej siostry w tym roku zamiast 4 klas otwarli dwie i połowa nauczycieli nie ma całego etatu i musi "dorabiać" godziny w innych szkołach jest paranoją. likwidacja gimnazjów jest głupim pomysłem. Zresztą co ostatnio politycy wymyślili mądrego ..
Nie można to fakt...
Tylko pytanie czy po likwidacji gimnazjów "normalni" gimnazjaliści by mieli lepiej czy gorzej:)
Na szczęście to już nie moja sprawa, bo za rok wychodzę;d
Takie przetasowania to nowa fikcyjna praca dla partyjniaków. Kaczka kombinuje tak samo jak Donald. Przygotowuje stołki dla swoich zauszników.
sam pomysł robienia gimnazjum był do bani. 3 najgorsze roczniki "buntu" w jednym budynku. najbardziej żałuję, że liceum ma przez to 3 a nie 4 lata. szkoła średnia to najlepszy okres w moim dotychczasowym życiu a w maju już matura i pożegnamy się...
Sam dyrektor w LO, do którego chodziłem, mówił, że gimnazja to największa porażka polskiej edukacji i powinny zostać zlikwidowane. Kolega z gim opowiadał, że jedna z nauczycielek poszła do psychiatryka przed zakończeniem roku szkolnego... Ja również jestem za powrotem do dawnego systemu.
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 16:17
Gimnazjum to były 3letnie wakacje
tyle ze gimbusy teraz by meczyly mlodsze klasy
Ciekawe czemu nie przeprowadził takich reform jak sam był u władzy.
Bo z dnia na dzień nie da się zlikwidować gimnazjum,to raz.A dwa,że i tak w ciągu tych 1,5 roku ukrócił choć trochę te wybryki,wprowadzając mundurki czy sądy 24-godzinne,które,zamiast latami ciągnąc postępowania,od ręki karały gównia**y za wyrywanie krzesełek i wandalizm.
W jaki sposób mundurki wpływają na poprawę postępowania? Może tak, że jak ktoś się decyduje na szkołę, w której są obowiązkowe, to raczej nie jest byle drechem i w tenże sposób mudurowe szkoły mają mniejsze ich zagęszczenie, na rzecz szkół niemundurowych... PS. Znalazłam dobry artykuł w sieci, gość lepiej ubiera myśli w słowa niż ja. http://chrzanowski24.pl/blogi/drugie-dno-za-mundurkiem-kasa-sznurkiem-5100
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 16:20
Najwyraźniej zadałam jakieś retoryczne pytanie, na które odpowiedź jest zbyt oczywista, żeby się fatygować. Dla mnie nie jest oczywista, dlatego je powtarzam: w jaki sposób mundurki wpływają na poprawę zachowania młodzieży?
Ano choćby dla tego,że zmuszały np.dziewczyny do tego,by wyglądać jak człowiek,a nie jak dziw*a. To raz.Dwa,że same mundurki są tylko częścią jednego,większego planu.
Czyli wpływa na to, jak wyglądają. Czy "jak wyglądają" równa się "jak się zachowują"? Ja myślę, że ktoś o mentalności "dziwki" - używając twojego słownictwa, czyli pewnie chodzi o dziewczynę która uprawia seks za wcześnie, zbyt dużo i ze złych powodów - myślę, że jak wyjdzie ze szkoły i zdejmie mundurek, może być taką samą "dziwką". No chyba, że nauczycieli już nie obchodzi to, czy młodzież po szkole prowadzi takie życie tak długo jak żaden pępek nie jest widoczny, bo to straszna sprawa taki pępek. Jeśli chodzi o to, że są częścią większego planu, to powiedz mi jakiego? Ujednolicania wszystkich dzieciaków? Tak, ten plan jest w szkołach świetnie realizowany. Ja nigdy nie założyłabym na siebie mundurku, dobrze że nie musiałam, a byłam najlepszą uczennicą w klasie, nie "gimbusem". Miałam problem już z identyfikatorami, noszonymi tylko w tym celu co mundurki, czyli siania atmosfery kontroli, i zmianą obuwia. Obsesyjna kontrola identyfikatorów nie niosła ze sobą żadnej zmiany w zachowaniu młodzieży, oprócz tego, że wyzwalała nieludzki bunt. Nie czułam się wolnym człowiekiem a uwierz, że dla dzieci w tym wieku to może być bardzo bardzo ważne. Nawet tych szóstkowych dzieci. I nie rozumiałam, dlaczego ja mam przebierać buty, a pani już nie musi, dlaczego krytykują nas za ubiór, a pani od historii przychodzi w zabójczej miniówie. Dlatego naprawdę, naprawdę mnie ciekawi, co takiego zmieniły mundurki przez czas który były w szkołach.
Bez sensu, przecież gimbusem może być każdy, bez różnicy, czy jest w gimnazjum, czy nie...
Przed wojną też były gimnazja i nikt z tego powodu nie umarł. Może zamiast narzekać poświęcilibyście trochę czasu swoim dzieciom zamiast zrzędzić i krzyczeć. Myślę, że większość tych psioczących na gimnazjalistów rok wcześniej z nich wyszła.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 15:30
Przed wojną dzieci czuły się dziećmi, bo to poczucie wynosili z rodziny. Rodzice byli autorytetem, bo świat zmieniał się wolniej, mama siedziała w domu i pilnowała, nie bez znaczenia byli też starsi kuzyni czy sąsiedzi, którzy byli WZOREM. dziś rodzice albo pracują, albo piją. na starszych kuzynów i sąsiadów ma się wyje*ane, bo dla 15-latka już 18-latek jest "innym pokoleniem", więc powtarza te same błędy, szczyl, zamiast uczyć się od mądrzejszych. jedyne wzory czerpie się od równolatków, góra dwa lata starszych, rzecz jasna z tej samej szkoły; rodzice o ile nie są olewającymi wszystko "hodowcami", to przeginają w drugą stronę, kontrolują, inwigilują, zero prywatności, dziecko jest zaszczute i odbija to sobie też, gdy nie widzą, na koloniach jakiś a przede wszystkim w szkole i po szkole. Tak więc porównywanie gimnazjów przedwojennych i współczesnych, to jak porównywanie gwałtu z seksem małżeńskim. Delikatnie rzecz ujmując, nieco nietrafione.
Antykonformista, teraz przesadzasz. I dawniej i dziś byli nieinteresujący się dziećmi rodzice. Wiesz co? Właściwie większość takich była. Nikt nie czytał poradników wychowywania dzieci, nie słyszał, że ma im czytać, budować więź przez wspólne spędzanie czasu, tylko wychowywało się dzieci jakoś tak przy okazji. Ale dawały sobie radę, w dużej części. Dzisiaj oprócz takich rodziców są właśnie ci, którzy poradniki czytają, mają głęboką więź z dzieckiem (nie sądzę, żeby przed XXI wiekiem córka mogła z ojcem tak łatwo się dogadać rozmawiając o swoich problemach). Wszyscy młodzi rodzice jakich znam to rodzice conajmniej dobrzy. Gdzieś tam jest patologia, i może jest jej więcej niż dawniej, ale wskaźnik "złych dzieci" tylko trochę wzrósł. Wyobrażasz sobie gimnazjalistów przedwojennych na podstawie opowieści dziadka o starych dobrych czasach i filmów o Karolu Wojtyle, ale nie wszystkie dzieci w tym wieku były grzeczne. Wtedy jeszcze można się było wymigać od chodzenia do szkoły i te najbardziej patologiczne przypadki w ogóle nie chodziły. W każdym razie, ani wtedy nie było samych Karolków, ani teraz nie ma samych degeneratów. Takie myślenie, na zasadzie pokolenie naszych babć było aniołami, a nasze pokolenie jest bandziorami, jest po prostu krzywdzące i niesprawiedliwe.
I sądzisz ,że jak wrócą 8 klasowe podstawówki to dzieci staną się nagle grzeczne, i wspaniałe pod każdym względem? Bo ja myślę, że nie. Bo to nie wina budynku w którym się uczą, właśnie środowiska. Nie wiem czemu panuje przekonanie, że 100 lat temu było lepiej, bo nie było. Dzieci oprócz szkoły harowały jeszcze w domu, dostawało się "wychowawczy" wpie***l i miało się gówno do powiedzenia. A dlaczego nikt nie narzekał? A bo wtedy to było "normalne".
Ja nie twierdzę, że to załatwi problem. Szkoła to może 10, może 20% problemu młodzieży. Ale załatwiając ten problem, zrobimy mały kroczek. Jeszcze tylko zmienić media, koncerny, uświadomić rodziców (przynajmniej tych niektórych, co by się na dzieciakach nie wyżywali) i będzie OK. w miarę. bo niektórych "gimbusów" zmienić się po prostu nie da.
@Firewind Ja tylko mówię, że w dzisiejszych gimnazjach jest bardzo bardzo wiele dzieci, które przyszły się tam uczyć i rozwijać dokładnie jak ich przedwojenne odpowiedniki, i taka generalizacja jest wobec nich krzywdząca. Tak samo wielu rodziców obecnych uczniów naprawdę przykłada się do rodzicielstwa i odwala ogromną robotę. Nawet jeśli nie mają do tego tak ekstra warunków jak dawniej, dalej są w stanie wychować dzieci na ludzi. Niezmienny pozostaje fakt, że najgorsi uczniowie w szkole pochodzą z menelskich rodzin, których rodzicami byli też nieinteresujący się nimi menele. Taka genetycznie przekazywana choroba, która bynajmniej nie pojawiła się w roku 2000. Postawiłabym tezę, że miała rozkwit w dobie PRL, kiedy ludzie nie mieli zbyt wielkich marzeń, mieli marne warunki, a wódka i pety pozwalały dobrze się integrować. W każdym razie trzepakowa grupa społeczna jest przynajmniej tak stara jak komunistyczne osiedla. Na zakończenie, liczba dobrych uczniów to nie 20%, gdyby tak było, że 80% gimnazjum to degeneraci, to nikt o zdrowym umyśle by nie wchodził do tego budynku. To porządnych dzieciaków jest 80%, a 20% tych co wypinają *upy i ćpają, tylko bardziej przykuwają uwagę. Tak samo obraźliwe są obserwacje niektórych ludzi, że większość gimnazjalistów to pupodaje. Większość uczniów traci dziewictwo w wieku licealnym, nie gimnazjalnym, tak robią jakieś wybitne przypadki, które robią bardzo zły PR.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 21:04
I co, wszyscy byli tymi nieukami? Łącznie z tobą? Czy ty jesteś jeden jedyny wyjątkowy? :)
Denerwuje mnie to, jak ludzie u władzy eksperymentują sobie z całą przyszłością Polski i Polaków - młodzieżą. Gdy na przełomie XIX/XX w. we Wrześni Niemcy zmienili Polakom język nauczania religii na niemiecki, to był taki protest, że musieli bić i wsadzać do pierdla. A przecież nie chodziło o program, tylko o JĘZYK! Teraz sobie zmieniają "wiek szkolny", podstawy ze wszystkich przedmiotów są aktualizowane co rusz, tu coś utną, tu dodadzą - a my NIC. To smutne. Wolałbym, żeby rodzice sami decydowali, czego (i czy w ogóle) mają uczyć się ich dzieci - i w jakiej szkole. I najlepiej, żeby sami za ich naukę płacili (oczywiście żeby było ich na to stać trzeba by było zlikwidować podatki, które są przeznaczane na MEN), bo mając poczucie jakiejś władzy nad dzieckiem czuliby się za nie bardziej odpowiedzialni. Teraz poczucie odpowiedzialności zanika, bo dziecko nie jest rodziców, tylko państwa. W ogóle uważam za absurd, żeby o toku nauki mojego dziecka decydowało kilkunastu onanistów z Warszawy. My już do tego przywyknęliśmy, ale to jest wprost niewydarzony absurd.
Tak, najlepiej pozwólmy rodzicom na to, żeby decydowali czy ich dzieci mają iść w ogóle do szkoły czy nie. Początek Twojej wypowiedzi jest dobry, jednak potem zacząłeś pieprzyć niewybaczalne rzeczy. Bez sensu jest to, aby rodzice decydowali o tym, czego mają uczyć się ich dzieci. Wtedy byśmy mieli w Polsce sytuacje, w której jedne dzieci są bardziej mądre od innych, bo rodzice Jasia chcieli, by synalek chodził tylko na wf, a rodzice Władka, by uczył się wszystkich przedmiotów ścisłych. Pomysł finansowania szkoły z kieszeni rodziców jest tragiczny, bo może się znaleźć rodzica patologiczna, w której rodzice przepijają cała rentę i nie płacą dziecku na szkołę i co wtedy? Takie dziecko ma być pozbawione prawa zdobywania wiedzy tylko dlatego, że ma rodziców debili? Gdybym był premierem, zostawiłbym to aspekt edukacji w spokoju i finansował szkoły dalej z budżetu Państwa. Jesteś też w błędzie myśląc, że dzieci są własnością Państwa, nie rodziców – możesz to uzasadnić?
@ Kedek12 - w XIX w. w USA jeszcze przed wprowadzeniem przymusu szkolnego 90% - przypatrz się uważnie tym danym! - 90% dzieci, wliczając w to niewolników (sic!) chodziło do szkół. Z tego pokolenia zrodziła się rewolucja techniczna. Zresztą, mnie nie obchodzi żadne gadanie, bo u mnie w domu to JA będę decydował o tym, czego, kiedy i gdzie będą się uczyły moje dzieci, choćbym miał wyemigrować na antypody. Właśnie uważanie rodziców za idiotów (jak Ty raczysz czynić) rodzi tego typu kretyńskie pomysły wszech-kontroli. Jeżeli Twoim zdaniem większość rodziców jest nieodpowiedzialnych lub głupich, to znaczy, że NIE POPIERASZ DEMOKRACJI - gdyż w demokracji to większość (czyli głupi i nieodpowiedzialni) rządzi... Siedzę w tym temacie naprawdę głęboko, więc proszę Cię nie snuj mi tu absurdalnych teorii.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2012 o 21:55
Nie uważam, że WIĘKSZOŚĆ rodziców to idioci, no ale tacy też się zdarzają (np. mama Madzi z Sosnowca). Jestem za demokracją, jednak tylko dla tego, że według mnie nie ma żadnego lepszego systemu od demokracji, bo przecież jest to ustrój, w którym dwóch idiotów co nie skończyło gimnazjum może przegłosować magistra ekonomii - jak dla mnie "władza ludu" to mniejsze zło. A nawet jak byłbym taki przeciwnikiem demokracji jak Korwin-Mikke, to co: masz z tym jakiś problem?
To może jeszcze zdecyduj o tym, za kogo będzie mogła wyjść Twoja córka. Powiedziałeś, że w swoim domu to Ty będziesz decydować, czego się będę uczyły Twoje dzieci, to dam Ci od razu radę - możesz od razu wyemigrować na antypody, bo jeszcze Ci kare każą zapłacić, za nie wysyłanie bękartów do szkół.
Casus "mamy małej Madzi z Sosnowca" jest w mediach właśnie po to, by lansować wizerunek rodziców-idiotów, uzasadniając nim ingerencję rządu w rodzinę - m.in. w narzucanie rodzicom pedantycznych szczegółów sposobu i treści nauczania ich dzieci. I nie, nie uważam, że to rodzice powinni decydować z kim ma się ich syn/córka ożenić. Nie widzę w tym sensu. A co do Twojej drugiej uwagi - chyba niestety czeka mnie emigracja na antypody, bo w Polsce moje dzieci nie są moimi dziećmi i to nie ja o nich decyduję. A o wadach demokracji można by napisać więcej niż o jej zaletach. Jedyny rodzaj demokracji jaki jestem w stanie dopuścić to demokracja bezpośrednia (tak bardzo bezpośrednia jak tylko się da). A najfajniejszy moim zdaniem ustrój obowiązywał we Francji w latach 1830-1848, kiedy była demokracja z tym, że prawo głosu mieli najbogatsi.
Trzeba Kaczyńskiemu przyznać rację. Gimnazja to był poroniony pomysł i beznadziejna reforma (jak wszystkie z czasów AWS, emerytalna do likwidacji, kasy chorych już dawno nie istnieją, a reformę województw można było zrobić lepiej). Gimnazja są złe, ponieważ wszystkie newralgiczne roczniki (już nie dzieci, jeszcze nie dorosłych) spędza pod jeden dach i niech "trzymają się razem"; niech szpanują, niech uczą się palić i pić... komu to było potrzebne, ja się pytam?! źle było wcześniej? siódma i ósma klasa, nadal z dzieciakami, niech czują gdzie ich miejsce. a tacy co już mają 15 lat skończone, szli do ludzi dorosłych i czuli się dziećmi. czuli się mali, ale jednak dorastanie wśród 19-latków to trochę co innego niż "dorastanie" wśród 16-letnich szczyli w gimnazjach. Ktoś kto wymyślił gimnazja był BARDZO krótkowzroczny, powinien dziś przeprosić, no a następcy powinni zlikwidować to gówno póki czas. Bo jak do gimnazjum pójdą dzieciaki urodzone w XXI wieku, to oj, będzie się działo...
To dużo czasu na reformy nie mają- w 2 lata to porządnie tego nie wyszykują. Poza tym nie jest prawdą że ludzie aż tak tam głupieją. U mnie w gimnazjum tylko niewielki procent ,,gimbusów" to kompletni idioci. Pozdrawiam, uczeń z 2 klasy
@Firewind, wybacz ale jakoś uderzają mnie twoje ci*eczki jako zbyt wulgarne. Sama kiedyś chodziłam do gimnazjum, wtedy jeszcze się dużo uczyłam, debile się zdarzali tacy sami jak całą podstawówkę, a z "ci*eczką" miałam wszystko w porządku i czułabym się mocno urażona czytając wtedy taki tekst na swój temat.
ja się pytam, a kogo znosi pan Kaczyński ??? no kogo ???
to zawsze już coś ;)
Jeszcze kota lubi.
nie może tak byc, ze cos im sie nie podoba i ni z gruszki ni z pietruszki sobie wszystko zmieniają nie pytając się zainteresowanych o co chodzi, no bez JAJ, rodzice i dzieci tez musza miec jakaś pewność co do czegokolwiek, za rok pewnie znow zmienia zasady matury żeby jeszcze bardziej dowalić uczelniom i starszym studentom z dostawaniem się na studia
a ty oczywiście pewnie nie jeden z tych "kretynów" co?
No, są za likwidacją Gimnazjów, które sami wprowadzili :) Ale to nie tak wielka hipokryzja jak w przypadku SLD, które narzeka na NFZ ;)
Gimnazja wprowadziło aws w 1999 r. Wtedy premierem był p. Buzek. PIS powstało w 2001 roku. Proszę więcej poczytać dokształcić się a nie wprowadzać ludzi w błąd.
PiS nie wykreował się z powietrza. Jego kadry to spadochroniarze z wcześniejszych partii.
Pokolenie bezstresowego wychowania :) Matka i ojciec raz czy dwa wzięliby przez kolano a nauczyciel linijką po łapach dał to byłoby od razu inaczej.
Obawiam się, że ten totalny margines w gimnazjach jest raczej częściej bity przez rodziców od średniej statystycznej, i nie tylko linijką.
Nie każdy gimnazjalista jest "gimbusem". Niejeden uczeń gimnazjum jest dojrzalszy od stada licealistów!
I mówi to PIS, który wówczas współtworząc AWS utworzył gimnazja
Kaczyński na premiera!
Racja, gimnazjum to 3 lata męki, ale nie ma co obrażać uczniów. Polityka MEN od zawsze była do d.... I to nie ważne, kto był przy władzy. Gimnazjum nie wprowadziło ani PiS ani PO, ale delej utrzymują ten durny system edukacji i co gorsza, jeszcze bardziej go psują. Kaczyński nie odkrył Ameryki, jakby robili sondaże i pytali nauczycieli i rodziców uczniów gimnazjum już dawno byłoby zlikwidowane. Ale politycy zwykłych ludzi mają gdzieś, byle do siebie nachapać.
Nie twierdzę że wprowadzenie gimnazjum było dobrym rozwiązaniem, wszyscy wychwalają pomysł Kaczyńskiego że uratuje Polskę itp. ale nikt nie pomyślał o tym że likwidacja gimnazjów wiążę się z likwidacją miejsc pracy i tysiące nauczycieli straci pracę ... tak tak, bardzo dobre rozwiązanie żeby "uratować" Polskę ..
Likwidacja miejsc pracy? I bez tego są cięcia etatu i mnóstwo nauczycieli straciło pracę w tym roku. A poza tym byłybo 8 lat podstawówki i 4/5 lat szkoły średniej. Ilość uczniów jest taka sama, chyba, że zmienia to przyrost naturalny i łączenie klas na większe. Dlatego nauczyciele tracą pracę, a nie dlatego że zamiast gimnazjum będzie dłuższa podstawówka.
tak likwidacja, mam trzy siostry nauczycielki - w podstawówce, gimnazjum i technikum , więc coś na dany temat wiem. i to że np w gimnazjum u mojej siostry w tym roku zamiast 4 klas otwarli dwie i połowa nauczycieli nie ma całego etatu i musi "dorabiać" godziny w innych szkołach jest paranoją. likwidacja gimnazjów jest głupim pomysłem. Zresztą co ostatnio politycy wymyślili mądrego ..