Niestety dla większości ludzi przyjaciel to ten, kogo się często widuje w szkole lub pracy, ewentualnie ten, na kim można zyskać coś (najczęściej pieniądze, lub poczucie że jest się od niego lepszym). Dlatego też większość ludzi ma wyjeb^ne na prawdziwą przyjaźń, wystarcza im namiastka. Zresztą, żeby do przyjaźni być zdolnym, trzeba mieć pewien poziom dojrzałości oraz szacunku do samego siebie. Jak to kiedyś powiedziała moja żulerska pseudo-ex-przyjaciółka "jak możecie być dla mnie ważni, skoro ja dla siebie nie jestem ważna?".
Bo prawdziwe przyjaźnie powstają na frontach wojen, w czasie tsunami, głodu lub zarazy. Jak niby ma powstawać tego typu więź jak ludzie przez całe życie przechodzą nigdy naprawdę nie stojąc z kimś ramię w ramię i mierząc się z prawdziwymi przeciwnościami losu, nie ryzykując dla kogoś życia ani nie potrzebując tego od nikogo? Ale nie ma co się martwić, pokój w Europie przez kilkadziesiąt lat to wyjątek a nie reguła, nie będzie to trwało wiecznie.
A mi się wydaje, że przyjaźniąjest jak z miłoscią. kocha się ta drugą osobę ale taką inna formą miłości. Dla mnie przyjaciel to taka druga połówka mojej duszy :)
Ta tyle,ze jak sie zna kogos krotko to ten ktos moze sie poswiecic,udawac przyjaciela i robic wszystko by osiagnac jakis cel kosztem innej osoby,wiec jednak dlugosc znajomosci w pewnym sensie ma wplyw,kolejne jest zaufanie,sa osoby ktore wygladaja na takie,ktorym mozna powiedziec wszystko w tajemnicy,po prostu przekonuja nas swoim zachowaniem itp,a okazuje sie ze nas obgaduja za plecami.Przyjaciol poznaje sie w biedzie,mozna ich poznac jezeli nie mamy czegos czego ktos inny moglby od nas chciec,a pomimo tego potrafil by sie poswiecic samemu cos tracac by nam pomoc.
Niestety dla większości ludzi przyjaciel to ten, kogo się często widuje w szkole lub pracy, ewentualnie ten, na kim można zyskać coś (najczęściej pieniądze, lub poczucie że jest się od niego lepszym). Dlatego też większość ludzi ma wyjeb^ne na prawdziwą przyjaźń, wystarcza im namiastka. Zresztą, żeby do przyjaźni być zdolnym, trzeba mieć pewien poziom dojrzałości oraz szacunku do samego siebie. Jak to kiedyś powiedziała moja żulerska pseudo-ex-przyjaciółka "jak możecie być dla mnie ważni, skoro ja dla siebie nie jestem ważna?".
Bo prawdziwe przyjaźnie powstają na frontach wojen, w czasie tsunami, głodu lub zarazy. Jak niby ma powstawać tego typu więź jak ludzie przez całe życie przechodzą nigdy naprawdę nie stojąc z kimś ramię w ramię i mierząc się z prawdziwymi przeciwnościami losu, nie ryzykując dla kogoś życia ani nie potrzebując tego od nikogo? Ale nie ma co się martwić, pokój w Europie przez kilkadziesiąt lat to wyjątek a nie reguła, nie będzie to trwało wiecznie.
A mi się wydaje, że przyjaźniąjest jak z miłoscią. kocha się ta drugą osobę ale taką inna formą miłości. Dla mnie przyjaciel to taka druga połówka mojej duszy :)
Ta tyle,ze jak sie zna kogos krotko to ten ktos moze sie poswiecic,udawac przyjaciela i robic wszystko by osiagnac jakis cel kosztem innej osoby,wiec jednak dlugosc znajomosci w pewnym sensie ma wplyw,kolejne jest zaufanie,sa osoby ktore wygladaja na takie,ktorym mozna powiedziec wszystko w tajemnicy,po prostu przekonuja nas swoim zachowaniem itp,a okazuje sie ze nas obgaduja za plecami.Przyjaciol poznaje sie w biedzie,mozna ich poznac jezeli nie mamy czegos czego ktos inny moglby od nas chciec,a pomimo tego potrafil by sie poswiecic samemu cos tracac by nam pomoc.