Zależy która. Ludzie są różni i w różny sposób się realizują. Jedna kobieta będzie szczęśliwa w domu przy dzieciach, inna żyjąc samotnie i poświęcając się pracy, jedna szydełkując, inna robiąc rozpiernicz na Woodstocku. A generalizując tak od tyłka strony przyczyniasz się do tego, że kobiety zakładają rodziny czując przymus społeczny i sądząc, iż dziecko to jakieś lekarstwo na wszystkie bolączki. W efekcie są nieszczęśliwe przez całe życie. I ich dzieci też.
Ale no kurde. Co wy chcecie, żeby w każdym demottywatorze była uwzględniona każda możliwość? Ktoś mógłby zrobić demota o psie, który jest szczęśliwy gdy dostaje kiełbasę, a i tak zalazłby się ktoś, kto by powiedział "mój pies jest szczęśliwy gdy widzi mnie wracającego do domu. Ten demot nie jest w pełni prawdziwy." Jak dla mnie takie stwierdzenia są pozbawione sensu.
@zgredek94 - chyba nie załapałeś. Generalizowanie w tym democie to stwierdzenie, że "(każda) kobieta [twierdzenie]", dlatego ma się średnio do rzeczywistości. Teraz już rozumiesz, czy rozrysować ci to na obrazkach?
Wychodzi na to, że masz dużo lepszy wzrok ode mnie, bo ja nie widzę w podpisie słowa "każda".
A demot ma się bardzo do rzeczywistości, bo wiele kobiet jest szczęśliwych jako żony i matki.
dziewczyna powinna być też szczęśliwa, że osoba, która zwraca się do niej "córeczko" jest przy niej :) nie każdy ma takie szczęście...a i chyba autor demota zapomniał też o "babciu" :D
Hmm, Kochanie Mama Kowalska (przykładowe nazwisko). Trochę dziwnie brzmi. Raczej ja na miejscu kobiet bym się nie cieszył z takich imion bo miałbym przerąbane w szkole i do końca życia miałbym pretensje do rodziców że mnie tak nazwali.
Czułem, widząc tego demota, że w komentarzach nastąpi wysyp nowoczesnych kobiet, które chcą się inaczej samorealizować ;) Demot jest uogólniający, ale pamiętajcie, że to są demoty - żeby trzymały się kupy, muszą być ździebko uogólniające. Jak by wyglądał ten demot, gdyby był w formie: "Niektóre kobiety są szczęśliwe, kiedy mają dwa imiona: kochanie i mama". Albo: "Czasami kobiety są szczęśliwe, kiedy mają dwa imiona: kochanie i mama". Jak to by brzmiało? Co najmniej, jakby takie kobiety występowały jako wyjątki, o których należy wspomnieć, jako szczególne osobliwości niczym kobieta z wąsami. A przecież wiadomo, że takich kobiet jest dużo więcej od tych karierowiczek.
Jeśli uściślenia źle brzmią, to po co w ogóle robić demot? Nie mówiąc już o tym, że - idę o zakład - autor nie miał na myśli "niektóra", tylko "po prostu kobieta bo kobiety tak mają". Po co robić demot "drzewa są iglaste" albo "owoce są czerwone", skoro tylko niektóre są?
Takie zabawne są te kobiety, co nie chcą skończyć jako matki i żony, zaiste są przezabawne, takie pokraczne nie? Karykatury kobiecości? No są takie, co chcą się inaczej samorealizować a demot je wk*rwia, bo sugeruje że są nieszczęśliwe. Gdyby demot był tak podpisany jak wskazujesz, pewnie nie byłoby problemu ale autor tego demota, myśli jednak, że kobieta inaczej szczęśliwa być nie może, stąd brak stosownego podpisu.
Nie każda kobieta chce być matką, nie każda się do tego nadaje. Patrząc na wielką ilość niekochanych, porzucanych, wykorzystywanych przez matki dzieci, chyba potraficie to dostrzec? A ile matek ma dziecko tylko dlatego "bo była presja rodziny"? Albo "bo była wpadka"? Albo "bo inni też mają"? Albo "bo kto mi na starość szklankę wody poda"? Możecie sobie próbować indoktrynować ludzi takimi demotami, indoktrynacja dziewczyn do roli matek trwa od pokoleń przecież, jest sztuczna, a często szkodliwa. Dziewczyny mają wyidealizowane wyobrażenie, a później się okazuje, że to nie jest takie różowe. Jest mnóstwo, mnóstwo pułapek zarówno dla samej kobiety (jej ciała, psychiki), związku, otoczenia, a i owszem, także relacji "matka-dziecko". Widzieliście te maciory wystawiające kilkuletnie dzieci do zawodów "małej miss"? To mają być matki? Leczenie kompleksów dziećmi, wykorzystywanie ich jako służących, inwigilacja, zaborczość i zazdrość że dziecko już nie jest 100% zależne i ma swoje zdanie, albo (w przypadku syna) traktowanie go jako atrapy partnera w przypadku gdy partnera nie ma.... to wszystko robią matki swoim dzieciom, o skrajnych przypadkach typu wykorzystywanie seksualne, albo morderstwo, nawet nie wspominając. Zresztą przeczytałem kiedyś wypowiedź pewnej dojrzałej i mądrej kobiety. Wychowała córkę, córka za granicą, na jakiejś uczelni. Świetna mądra dziewczyna pewnie. Relacje z matką zdrowe, obie fajne babki. Ale, co jej mama napisała? Że choć cieszy się z tego jaka córka jest i kim jest, to ona sama bardzo wiele życia, i z życia, na tym że zaszła w ciąże straciła. Posypał się jej związek, ciało, plany na przyszłość, wszystko. Nazwijcie ją egoistką, spoko. Ale czy sami byście chcieli, by tak wyglądało Wasze życie? I jak się to ma do demota? NIJAK. Bo w życiu różnie bywa, nie każdy powinien mieć dzieci, nie każdy powinien chcieć. Zwłaszcza jeśli to tak naprawdę nie jest jego chęć, tylko społeczna PRESJA.
Sama sobie winna jak dała dupy facetowi, jak sama napisałaś którego jeszcze nie zdążyła poznać. Dlatego właśnie coraz więcej ludzi jest za aborcją bo bawić to każdy by się chciał ale brać odpowiedzialność za błędy to już niezbyt.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
8 października 2012 o 15:51
Carla nie bądź taka angry :P Nie, nie uważam że trzeba czekać z seksem do ślubu ale skoro dobrze nie zdążyła go poznać to źle :P Poza tym sama tutaj wywlekasz swoje prywatne sprawy a później jakie oburzenie. Poza tym facet też ponosi koszta wpadki, musi utrzymać to dziecko. No sorry ale jak jakaś laska (nie mówię teraz o twojej matce) idzie na dyskotekę i wpadnie w kiblu z kolesiem którego poznała tego samego wieczora to jakoś mi jej nie szkoda że ojojoj jaka jest pokrzywdzona przez los bo ma zmarnowane młode lata, takie osoby same są sobie winne i powinny ponosić konsekwencje swoich czynów.
KTU ale z ciebie kretyn, każdy człowiek ma prawo popełnić w życiu błąd, nawet najgorszy, i każdy z tych ludzi mimo to ma prawo do normalnego życia, nie wierze że ty nigdy niczego nie zwaliłeś w swoim życiu, ale to takie typowe, polak zawsze najmądrzejszy, a syty głodnego nie rozumie, typowe polskie myślenie : sama sobie winna gwałtu bo miała krótkie spodenki, sama sobie winna ,że ojciec dziecka uciekl bo dała dupę, sam sobie winny, że go pobili bo po co stawał w obronie atakowanej osoby, sam sobie winny, że laska zwiała z kasą bo widziały gały co brały, dobrze że ty już od noworodka jesteś taki mądry
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
8 października 2012 o 17:23
Carla dlaczego Twoja matka miałaby mieć pretensje do Ciebie? Czy to Twoja wina, że wpadła? Że nie zdążyła dobrze poznać partnera? Że zmarnowała młodość? Dlaczego uważasz, że to, że ma żal do Ciebie, nie czyni z niej egoistki? Czyni z niej egoistkę i hipokrytkę, bo w jaki sposób dziecko ma być winne zmarnowanego życia rodziców? To jej własne decyzje doprowadziły ją do takiej sytuacji. Widać, że nie dojrzała do roli matki. Nie wiem, jak można powiedzieć dziecku, że się je kocha, ale gdyby można było cofnąć czas, to inaczej by się to rozegrało (usunęło). Matka Cię krzywdzi, ale jesteś zbyt zindoktrynowana, aby to dostrzec, wydaje Ci się, że ma prawo tak mówić. Może tak myśleć, ale nigdy nie powinna Ci tego powiedzieć.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
8 października 2012 o 18:07
AngryCarla- prawisz naprawdę mądrze! Zgadzam się z tym co mówisz. Nikt nie ma obowiązku poświęcać swojego życia/ciała(narządów np) dla innych ludzi. Kobieta powinna mieć prawo do decydowania o tym czy chce utrzymywać drugi byt w swoim ciele, kosztem swojego organizmu. Ja chcę, żeby aborcja była legalna, ale nie po to, żeby każdy mógł się bawić kto chce i jak chce, ale dlatego, że np. prezerwatywa pęknie i pigułka "po" nie zostanie wzięta, lub nie zadziała (różne są przypadki)Zapewne i tak część społeczeństwa uzna aborcję za taką późną antykoncepcję (niestety), ale na to rada jest: edukować, edukować i edukować!
A skąd pewność, że każda kobieta będzie szczęśliwa, tylko wtedy, gdy ktoś będzie ją tytułował mama albo kochanie? Ja tam nie będę szczęśliwa słysząc mamo- przynajmniej jeszcze nie. Póki co jestem szczęśliwa słysząc np "pani kierownik".
Propaganda znowu w natarciu... Już widzę komunalną spelunę, śmierdzącego łajdusa wchodzącego do domu i drącego gębę: "Kochanie, k**wa, obiad daj!!" Ona więc gotuje barszcz biały z torebki i wszyscy jedzą w kuchniosalonie, siedząc przy małym stole ogrodowym. Piątka bachorów drze się jeden przez drugiego "mamo, mamO!, MAMO!!, MAAAMOOO!!!" Ach, prawdziwy obraz szczęścia...
Często czytam komentarze na demotywatorach i albo ze mną jest coś nie tak albo sam nie wiem. Ciągle czytam że małe dzieci są brzydkie że tylko srają i sikają i nikt nie chce mieć bachora, związki małżeńskie są już przestarzałe bo kobiety i mężczyźni chcą się realizować a nie marnować sobie życie, zakładanie rodziny to przymus społeczny. Ludzie nie lubią oglądać małych dzieci bo są ochydne. Kobiety które porzuciły swoje dzieci są usprawiedliwiane ponieważ społeczeństwo wywarło nacisk albo że chcą się spełniać a dziecko będzie w tym przeszkadzać. Jednocześnie czytam komentarze ludzi którzy wręcz domagają się linczu na człowieku który porzucił psa. Czy w samorealizacji przeszkadzają dzieci i mąż? Wszystkie kobiety bez mężów i dzieci będą kierowniczkami, bizneswomen? :) Wychodzi na to że najbardziej nowoczesna kobieta która się samorealizuje jest samotna, ma psa czy kota albo najlepiej jedno i drugie, jest kierowniczką. Jednocześnie życzę wszystkim żeby spełnili swoje marzenia i nie krytykowali że ciemnogród bo rodzinę sobie założył.
Widzisz, to nie jest tak, że ludziom przeszkadzają dzieci czy tradycyjny obraz życia. Po prostu jest jakaś mainstreamowa wizja życia, z którą część się nie zgadza, dlatego działa im bardzo na nerwy, bo czują się odrzuceni przez społeczeństwo ze swoją własną wizją życia. Jednocześnie ty czytasz te wypowiedzi buntowników, i to one wydają ci się mainstreamem, dlatego tobie działają na nerwy. W PRLu katolicy byli buntownikami, teraz systemy się zmieniły, więc ateiści buntują się przeciwko katolicyzmowi. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa chrześcijanie byli prześladowani, potem sami prześladowali pogan i poganie byli ofiarami systemu. Tak nasz świat działa jeśli chodzi o bunt przeciwko "przyjętej rzeczywistości". Tak naprawdę większość ludzi chce dzieci, małżeńśtwa, kocha ludzi i psy. Po prostu krzyczy to co musi być wykrzyczane w zastanej rzeczywistości.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
9 października 2012 o 0:33
No nie, znowu jakiś burak generalizuje! Nie można zapominać o tym, że niektóre kobiety, (w tym np. ja), nie chcą nigdy mieć dzieci. Dlaczego rozpowszechniacie mit, że każda kobieta będzie idealną matką? Na pewno pamiętacie sprawę Madzi z Sosnowca i inne podobne morderstwa. Najgorsze jest zmuszanie kobiet do zostania matkami poprzez jakieś dziwne komentarze, wtedy na pewno w części z nich pojawia się pragnienie mordu.
Niektóre kobiety mają te imiona, a nawet wiele więcej (córka, babcia, siostra) a szczęśliwe niestety nie są. Czasami posiadanie rodziny jest błogosławieństwem, czasami bliscy są ciężarem i największym źródłem nieszczęść. Niestety świat nie jest utopią. Zamiast snucia marzeń o tym, że jest, pomyślmy o jednej osobie jaką znamy, która jest nieszczęśliwa przez kogoś bliskiego, i zastanówmy się, czy możemy jej jakoś pomóc. Może potrzebuje godzinę pomocy przy dziecku? Może potrzebuje rozmowy? Może warto się spotkać na kawie, żeby mogła na minutę się odprężyć od kontrolującego męża? I bądźmy wdzięczni, jeśli los był dla nas na tyle łaskawy, że imiona "córka", "żona", "matka", "siostra" przynoszą nam głównie szczęście.
czytajac wiekszosc komentarzy okazuje sie ze jestem zacofana , nie potrafie samodzielnie myslec i robie to co narzuca mi 'stare pokolenie' tylko dlatego ze moj mezczyzna i moje przyszle Malenstwo sa dla mnie szczesciem! czepiacie sie ze autor uogolnia a sami co robicie ? czy w dzisiejszych czasach rodzina (szczesliwa rodzina) nie jest juz rzadna wartoscia? wedlug wielu komentarzy kobiety ktore czuja sie spelnione w roli zony i/ lub matki same nie wiedza czego chca i to wcale nie jest szczescie. ale przeciez w democie nie ma slowa 'kazda' wiec jedna z nas moze cieszyc praca , niezaleznosc , zabawa itp. a inna moze odczuwac to samo slyszac od meza 'kochanie pyszna ta zupa ci dzisia wyszla' proste? nie uogólniajmy!
Dobrze wiesz, że nikt nie wysnuwa tez, że małżeństwo i rodzina szczęściem nie są i nie mogą być. Wiesz jak to jest, jedzenie jest przyjemne, ale jak babcia cię zmusza do skończenia każdego ziemniaczka, to przestaje być przyjemne. Spacerowanie jest przyjemne, ale nie dreptanie z buta do domu przez 2h, bo nie masz innego wyboru. Wszystko się tyczy woli, wolności i przymusu. Dla ciebie małżeństwo i rodzina są szczęściem, bo sama sobie je wybrałaś z tacy. Jeśli w kimś taka koncepcja nie wzbudza smaku, nie cieszy się szczególnie na myśl, że MUSI to wybrać jeżeli jest kobietą. W democie słowo "każda" jest domniemane, i o to właśnie idzie cała dyskusja. Nie o to, że tradycyjne wartości nie mogą być szczęściem. Ja też lubię gotować dla swojego mężczyzny, a demot mnie obraża, bo jest jak ta babcia wmuszająca wszystkim jedzenie.
z drugiej strony pomysl jak powinien brzmiec napis aby nie wzbudzac sprzeciwu? nie sadze aby autorowi chodzilo o narzucenie jakis wartosci tylko o pokazanie jak bardzo moga cieszyc dwa proste slowa (choc chyba wlasnie autora wypadaloby o to zapytac) . pewnie ze gdy nie mamy wyboru to buntujemy sie przeciw praktycznie wszystkiemu i nie sprawia nam radosci cos co wybrali za nas inni , ale nie da sie stworzc jednego podpisu ktory opisywal by jednoczesnie szczescie KAZDEJ kobiety. te ktore sa dumne zadowolone z dokonanych wyborow i odbieraja to jak j apo prostu wrzucaja tego demota na rozne portale a popatrz troche ich (nas) jest. nie wszystkie to obraza, chyba wszystko zalezy od interpretacji :)
Znowu społeczeństwo wymusza na mnie swoją jedyną prawdziwą wizję szczęścia. No bo jak to? Nie ma męża i dzieci? Biedna dziewczyna musi być taka samotna i nieszczęśliwa! A co jeśli ja mam inną wizję szczęścia i chce żeby moimi jedynymi dziećmi były moje obrazy i bohaterowie opowiadań? Niema w tym nic złego. Niektóre kobiety realizują się jako żony i matki- super, niektóre nie- fajnie . Radzę wyjść z pudła stereotypów i zrozumieć , że Twoja recepta na szczęście wcale nie jest uniwersalna dla wszystkich.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 października 2012 o 12:18
Niektóre kobiety byłyby szczęśliwe, gdyby mówiono do nich ( oczywiście nie bez powodu) "Pani dyrektor" lub " Pani prezes" :D Demot mocno uogólniony. Różni ludzie, róże potrzeby.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
9 października 2012 o 22:35
Te "imiona" genialnie obrazują całkowite oddanie się rodzinie. Niby nawet pozytywnie to brzmi, ale tak naprawdę kiedy jest się tylko "siostrą Klaudii", "przyjaciółką Karolony", "Dziewczyną Aleksa", "żoną Marka" lub "mamą Justynki" to jest to bardzo niezdrowy układ. Trzeba pozostać tą "Pamelą", bo nikt inny nami za nas nie będzie, i my też nie staniemy się swoim dzieckiem i nie zaczniemy żyć jego życiem - choćby zrobiło z nim dokładnie to, co sami chcieliśmy zrobić, choćby było jakby taką drugą wersją nas (a chyba wiadomo, że tak się raczej nie stanie). To nadal będzie osobny człowiek. Jeśli Pamela postanowiła - bardziej lub mniej świadomie - zostać już tylko "kochaniem Marka" i "mamą Justynki" to tak, jakby stwierdziła, że jej się życie nie udało, i że przeleje je w zamian na te dwie osoby. Powiedzmy, że Marek nie jest zaborczy, nie wykorzystuje tego i nawet też tak troszkę jest "kochaniem Pameli". Wtedy jest w miarę w porządku - oboje oddają siebie, ona za bardzo, ale też dostają trochę siebie z powrotem. Mogło być dużo gorzej.
Justynka na pewno nie pozostanie "córeczką Pameli", bo nawet nie myśli o mamie jako o osobie, która ma imię, tylko jako o "tej wychowującej i gotującej obiady", którą mają wszystkie inne dzieci grupie przedszkolnej. Oczywiście, kocha swoją mamusię, a mamusia cały czas czeka, aż stanie się Justynką. Przewijając córkę, przypominając, że nie dłubie się w nosie i że zostawienie plecaka w szkole naprawdę nie jest normalne, wożąc na tańce, zaganiając do nauki, kłócąc się z nią podświadomie myśli "Już niedługo będzie lepiej". A tu Justyna wyjeżdża, zakłada własną rodzinę albo i nie zakłada, bo pamięta przecież, że oznacza to rezygnację z życia. I Pamela patrzy, jak córka opuszcza dom. Zaczyna się zastanawiać: "Kiedy było fajnie? Kiedy był ten moment, na który czekałam. Gdyby miała inne podejście, mogłoby być fajnie niemal przez cały czas.
Ja chętnie założyłabym rodzinę, ale jeżeli się nie uda, myślę, że i tak będę szczęśliwa. Najważniejsze, to mieć siebie, a uzależniając swoje szczęście od kogoś innego jest niezdrowe i niebezpieczne.
Zabawne jest to co tu czytam. Zupełnie się zgadzam z faktem, że każdy czuje się szczęśliwy na swój sposób. Z dzieckiem, lub bez, partnerem lub bez, kubkiem kawy lub herbaty, yerby lub grogu. Co kto lubi - tak to już działa i trudno tu wymyślić jakąś głębszą filozofię. (choć na ten temat napisano sążniste tomiska).
To co mnie dziwi, to zajadły sposób ataku na takie dziewczyny, które potwierdzają, że tak jest (w sensie: sprawdziły na własnej skórze poprawność tego demota). Reakcje zgromadzonych nastolatek są czasem szokujące. Ekshibicjonistyczne analizy na temat: jak bardzo sobie nie radzę z kontaktami interpersonalnymi, przeplatające się z ostrą krytyką patriachalnego społeczeństwa narzucającego siłą rolę, itp. Powiem tak. Znałem cztery dziewczyny w mniej więcej moim wieku (+/- 2 lata) z dokładnie takimi samymi poglądami. Robiły absolutnie szalone rzeczy, od turbo-melanży po depresje kończone chęcią wstąpienia do zakonu - z każdym możliwym psikusem w środku spektrum. KAŻDYM. I co? I nic, wszystkie na szczęście (swoje) są mamami. Jedna w dodatku moją żoną :D. I tak sobie po prostu myślę, że kiedyś dziewczyny znajdziecie swoją drogę, być może solo, być może w duecie, a być może jako pierwsze skrzypce wspaniałego kwartetu smyczkowego - kto wie? Nie mniej jednak - krzyczenie teraz co będzie za 15 lat - to słaby pomysł. Nikt z moich znajomych nie przewidział dokładnie swojej przyszłości w okresie 10 lat, więc czym Wy się martwicie?
Jak sobie zrobię szerszą analizę, to mogę nawet wyciągnąć taki wniosek, że obecnie to te bardziej "szare myszki" mają problem z posiadaniem związku/dzieci, niż te szalone. Ale nie wiem czy nie naciągam/uogólniam, więc to rzucam tylko jako luźną dygresję.
czy to ze dwie najwazniejsze osoby zwracaja sie do niej pieszczotliwie to znaczy ze nie ma tozsamosci?! jesli kobiecie nie wystarcza praca w domu to majac wsparcie w rodzinie bez problemu moze sie jednoczesnie realizowac w pracy czy w szkole/ uczelni.
kiziumiziu, skoro jest już tylko mamą i "kochaniem" to nie ma własnej tożsamości. Na to wychodzi w democie, że nie ma już własnego imienia tylko te dwa. Nie jestem jakąś przeciwniczką zakładania rodziny, ale z takiego niepotrzebnego oddania całej siebie nic dobrego nie wyniknie.
uwazam ze jesli ona sama wybrala dla siebie oba imiona to jednak nie jest to niepotrzebne oddanie. wszystko zalezy od sytuacji i okolicznosci w jakich zostaly nadane. czy byl to 'przymus' czy przemyslana decyzja
Zależy która. Ludzie są różni i w różny sposób się realizują. Jedna kobieta będzie szczęśliwa w domu przy dzieciach, inna żyjąc samotnie i poświęcając się pracy, jedna szydełkując, inna robiąc rozpiernicz na Woodstocku. A generalizując tak od tyłka strony przyczyniasz się do tego, że kobiety zakładają rodziny czując przymus społeczny i sądząc, iż dziecko to jakieś lekarstwo na wszystkie bolączki. W efekcie są nieszczęśliwe przez całe życie. I ich dzieci też.
W tym momencie nie mam ani jednego, ani drugiego, a i tak jestem szczesliwa.
Ale no kurde. Co wy chcecie, żeby w każdym demottywatorze była uwzględniona każda możliwość? Ktoś mógłby zrobić demota o psie, który jest szczęśliwy gdy dostaje kiełbasę, a i tak zalazłby się ktoś, kto by powiedział "mój pies jest szczęśliwy gdy widzi mnie wracającego do domu. Ten demot nie jest w pełni prawdziwy." Jak dla mnie takie stwierdzenia są pozbawione sensu.
A dla mnie ten demot jest pozbawiony sensu.
@zgredek94 - chyba nie załapałeś. Generalizowanie w tym democie to stwierdzenie, że "(każda) kobieta [twierdzenie]", dlatego ma się średnio do rzeczywistości. Teraz już rozumiesz, czy rozrysować ci to na obrazkach?
Wychodzi na to, że masz dużo lepszy wzrok ode mnie, bo ja nie widzę w podpisie słowa "każda".
A demot ma się bardzo do rzeczywistości, bo wiele kobiet jest szczęśliwych jako żony i matki.
dziewczyna powinna być też szczęśliwa, że osoba, która zwraca się do niej "córeczko" jest przy niej :) nie każdy ma takie szczęście...a i chyba autor demota zapomniał też o "babciu" :D
Szczęście jest pojęciem względnym, więc przestańcie tworzyć demotywatory, które pewne pojęcia mają unifikować do jednej definicji...
Hmm, Kochanie Mama Kowalska (przykładowe nazwisko). Trochę dziwnie brzmi. Raczej ja na miejscu kobiet bym się nie cieszył z takich imion bo miałbym przerąbane w szkole i do końca życia miałbym pretensje do rodziców że mnie tak nazwali.
Czułem, widząc tego demota, że w komentarzach nastąpi wysyp nowoczesnych kobiet, które chcą się inaczej samorealizować ;) Demot jest uogólniający, ale pamiętajcie, że to są demoty - żeby trzymały się kupy, muszą być ździebko uogólniające. Jak by wyglądał ten demot, gdyby był w formie: "Niektóre kobiety są szczęśliwe, kiedy mają dwa imiona: kochanie i mama". Albo: "Czasami kobiety są szczęśliwe, kiedy mają dwa imiona: kochanie i mama". Jak to by brzmiało? Co najmniej, jakby takie kobiety występowały jako wyjątki, o których należy wspomnieć, jako szczególne osobliwości niczym kobieta z wąsami. A przecież wiadomo, że takich kobiet jest dużo więcej od tych karierowiczek.
Jeśli uściślenia źle brzmią, to po co w ogóle robić demot? Nie mówiąc już o tym, że - idę o zakład - autor nie miał na myśli "niektóra", tylko "po prostu kobieta bo kobiety tak mają". Po co robić demot "drzewa są iglaste" albo "owoce są czerwone", skoro tylko niektóre są?
Takie zabawne są te kobiety, co nie chcą skończyć jako matki i żony, zaiste są przezabawne, takie pokraczne nie? Karykatury kobiecości? No są takie, co chcą się inaczej samorealizować a demot je wk*rwia, bo sugeruje że są nieszczęśliwe. Gdyby demot był tak podpisany jak wskazujesz, pewnie nie byłoby problemu ale autor tego demota, myśli jednak, że kobieta inaczej szczęśliwa być nie może, stąd brak stosownego podpisu.
Nie każda kobieta chce być matką, nie każda się do tego nadaje. Patrząc na wielką ilość niekochanych, porzucanych, wykorzystywanych przez matki dzieci, chyba potraficie to dostrzec? A ile matek ma dziecko tylko dlatego "bo była presja rodziny"? Albo "bo była wpadka"? Albo "bo inni też mają"? Albo "bo kto mi na starość szklankę wody poda"? Możecie sobie próbować indoktrynować ludzi takimi demotami, indoktrynacja dziewczyn do roli matek trwa od pokoleń przecież, jest sztuczna, a często szkodliwa. Dziewczyny mają wyidealizowane wyobrażenie, a później się okazuje, że to nie jest takie różowe. Jest mnóstwo, mnóstwo pułapek zarówno dla samej kobiety (jej ciała, psychiki), związku, otoczenia, a i owszem, także relacji "matka-dziecko". Widzieliście te maciory wystawiające kilkuletnie dzieci do zawodów "małej miss"? To mają być matki? Leczenie kompleksów dziećmi, wykorzystywanie ich jako służących, inwigilacja, zaborczość i zazdrość że dziecko już nie jest 100% zależne i ma swoje zdanie, albo (w przypadku syna) traktowanie go jako atrapy partnera w przypadku gdy partnera nie ma.... to wszystko robią matki swoim dzieciom, o skrajnych przypadkach typu wykorzystywanie seksualne, albo morderstwo, nawet nie wspominając. Zresztą przeczytałem kiedyś wypowiedź pewnej dojrzałej i mądrej kobiety. Wychowała córkę, córka za granicą, na jakiejś uczelni. Świetna mądra dziewczyna pewnie. Relacje z matką zdrowe, obie fajne babki. Ale, co jej mama napisała? Że choć cieszy się z tego jaka córka jest i kim jest, to ona sama bardzo wiele życia, i z życia, na tym że zaszła w ciąże straciła. Posypał się jej związek, ciało, plany na przyszłość, wszystko. Nazwijcie ją egoistką, spoko. Ale czy sami byście chcieli, by tak wyglądało Wasze życie? I jak się to ma do demota? NIJAK. Bo w życiu różnie bywa, nie każdy powinien mieć dzieci, nie każdy powinien chcieć. Zwłaszcza jeśli to tak naprawdę nie jest jego chęć, tylko społeczna PRESJA.
Sama sobie winna jak dała dupy facetowi, jak sama napisałaś którego jeszcze nie zdążyła poznać. Dlatego właśnie coraz więcej ludzi jest za aborcją bo bawić to każdy by się chciał ale brać odpowiedzialność za błędy to już niezbyt.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 15:51
Carla nie bądź taka angry :P Nie, nie uważam że trzeba czekać z seksem do ślubu ale skoro dobrze nie zdążyła go poznać to źle :P Poza tym sama tutaj wywlekasz swoje prywatne sprawy a później jakie oburzenie. Poza tym facet też ponosi koszta wpadki, musi utrzymać to dziecko. No sorry ale jak jakaś laska (nie mówię teraz o twojej matce) idzie na dyskotekę i wpadnie w kiblu z kolesiem którego poznała tego samego wieczora to jakoś mi jej nie szkoda że ojojoj jaka jest pokrzywdzona przez los bo ma zmarnowane młode lata, takie osoby same są sobie winne i powinny ponosić konsekwencje swoich czynów.
KTU ale z ciebie kretyn, każdy człowiek ma prawo popełnić w życiu błąd, nawet najgorszy, i każdy z tych ludzi mimo to ma prawo do normalnego życia, nie wierze że ty nigdy niczego nie zwaliłeś w swoim życiu, ale to takie typowe, polak zawsze najmądrzejszy, a syty głodnego nie rozumie, typowe polskie myślenie : sama sobie winna gwałtu bo miała krótkie spodenki, sama sobie winna ,że ojciec dziecka uciekl bo dała dupę, sam sobie winny, że go pobili bo po co stawał w obronie atakowanej osoby, sam sobie winny, że laska zwiała z kasą bo widziały gały co brały, dobrze że ty już od noworodka jesteś taki mądry
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 17:23
Carla dlaczego Twoja matka miałaby mieć pretensje do Ciebie? Czy to Twoja wina, że wpadła? Że nie zdążyła dobrze poznać partnera? Że zmarnowała młodość? Dlaczego uważasz, że to, że ma żal do Ciebie, nie czyni z niej egoistki? Czyni z niej egoistkę i hipokrytkę, bo w jaki sposób dziecko ma być winne zmarnowanego życia rodziców? To jej własne decyzje doprowadziły ją do takiej sytuacji. Widać, że nie dojrzała do roli matki. Nie wiem, jak można powiedzieć dziecku, że się je kocha, ale gdyby można było cofnąć czas, to inaczej by się to rozegrało (usunęło). Matka Cię krzywdzi, ale jesteś zbyt zindoktrynowana, aby to dostrzec, wydaje Ci się, że ma prawo tak mówić. Może tak myśleć, ale nigdy nie powinna Ci tego powiedzieć.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 18:07
AngryCarla- prawisz naprawdę mądrze! Zgadzam się z tym co mówisz. Nikt nie ma obowiązku poświęcać swojego życia/ciała(narządów np) dla innych ludzi. Kobieta powinna mieć prawo do decydowania o tym czy chce utrzymywać drugi byt w swoim ciele, kosztem swojego organizmu. Ja chcę, żeby aborcja była legalna, ale nie po to, żeby każdy mógł się bawić kto chce i jak chce, ale dlatego, że np. prezerwatywa pęknie i pigułka "po" nie zostanie wzięta, lub nie zadziała (różne są przypadki)Zapewne i tak część społeczeństwa uzna aborcję za taką późną antykoncepcję (niestety), ale na to rada jest: edukować, edukować i edukować!
Katarzyna W była innego zdania
mnie by wystarczyło to pierwsze...
Gej też się cieszy jak słyszy słowo mama ;)))) pozdrawiam mojego synka mam nadzieję, ze wyrośnie z niego prawdziwy pedał ;*** jak tatuś i mamusia ;ooo
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 15:52
Znów wmawianie co jest mi potrzebne do szczęścia? Każdy ma inne potrzeby.
uogólnianie. kobiety nie służą wyłącznie do rodzenia dzieci. i bez nich też mogą być szczęśliwe.
wystaczy mi że jestem "Kochanie" na miano mamy trzeba sobie zasłużyć;p
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 16:54
A skąd pewność, że każda kobieta będzie szczęśliwa, tylko wtedy, gdy ktoś będzie ją tytułował mama albo kochanie? Ja tam nie będę szczęśliwa słysząc mamo- przynajmniej jeszcze nie. Póki co jestem szczęśliwa słysząc np "pani kierownik".
Co to ma być? Nie rozumiem...
Propaganda znowu w natarciu... Już widzę komunalną spelunę, śmierdzącego łajdusa wchodzącego do domu i drącego gębę: "Kochanie, k**wa, obiad daj!!" Ona więc gotuje barszcz biały z torebki i wszyscy jedzą w kuchniosalonie, siedząc przy małym stole ogrodowym. Piątka bachorów drze się jeden przez drugiego "mamo, mamO!, MAMO!!, MAAAMOOO!!!" Ach, prawdziwy obraz szczęścia...
Najpierw nazywasz coś propagandą a po chwili sam to robisz ukazując małżeństwo i macierzyństwo w jakimś ekstremalnym przypadku.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 21:16
Widzę, że goście ze średniowiecza zawitali i dodają demoty. Witamy, witamy...
I jeszcze UmyjGary
Często czytam komentarze na demotywatorach i albo ze mną jest coś nie tak albo sam nie wiem. Ciągle czytam że małe dzieci są brzydkie że tylko srają i sikają i nikt nie chce mieć bachora, związki małżeńskie są już przestarzałe bo kobiety i mężczyźni chcą się realizować a nie marnować sobie życie, zakładanie rodziny to przymus społeczny. Ludzie nie lubią oglądać małych dzieci bo są ochydne. Kobiety które porzuciły swoje dzieci są usprawiedliwiane ponieważ społeczeństwo wywarło nacisk albo że chcą się spełniać a dziecko będzie w tym przeszkadzać. Jednocześnie czytam komentarze ludzi którzy wręcz domagają się linczu na człowieku który porzucił psa. Czy w samorealizacji przeszkadzają dzieci i mąż? Wszystkie kobiety bez mężów i dzieci będą kierowniczkami, bizneswomen? :) Wychodzi na to że najbardziej nowoczesna kobieta która się samorealizuje jest samotna, ma psa czy kota albo najlepiej jedno i drugie, jest kierowniczką. Jednocześnie życzę wszystkim żeby spełnili swoje marzenia i nie krytykowali że ciemnogród bo rodzinę sobie założył.
Widzisz, to nie jest tak, że ludziom przeszkadzają dzieci czy tradycyjny obraz życia. Po prostu jest jakaś mainstreamowa wizja życia, z którą część się nie zgadza, dlatego działa im bardzo na nerwy, bo czują się odrzuceni przez społeczeństwo ze swoją własną wizją życia. Jednocześnie ty czytasz te wypowiedzi buntowników, i to one wydają ci się mainstreamem, dlatego tobie działają na nerwy. W PRLu katolicy byli buntownikami, teraz systemy się zmieniły, więc ateiści buntują się przeciwko katolicyzmowi. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa chrześcijanie byli prześladowani, potem sami prześladowali pogan i poganie byli ofiarami systemu. Tak nasz świat działa jeśli chodzi o bunt przeciwko "przyjętej rzeczywistości". Tak naprawdę większość ludzi chce dzieci, małżeńśtwa, kocha ludzi i psy. Po prostu krzyczy to co musi być wykrzyczane w zastanej rzeczywistości.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2012 o 0:33
No nie, znowu jakiś burak generalizuje! Nie można zapominać o tym, że niektóre kobiety, (w tym np. ja), nie chcą nigdy mieć dzieci. Dlaczego rozpowszechniacie mit, że każda kobieta będzie idealną matką? Na pewno pamiętacie sprawę Madzi z Sosnowca i inne podobne morderstwa. Najgorsze jest zmuszanie kobiet do zostania matkami poprzez jakieś dziwne komentarze, wtedy na pewno w części z nich pojawia się pragnienie mordu.
Niektóre kobiety mają te imiona, a nawet wiele więcej (córka, babcia, siostra) a szczęśliwe niestety nie są. Czasami posiadanie rodziny jest błogosławieństwem, czasami bliscy są ciężarem i największym źródłem nieszczęść. Niestety świat nie jest utopią. Zamiast snucia marzeń o tym, że jest, pomyślmy o jednej osobie jaką znamy, która jest nieszczęśliwa przez kogoś bliskiego, i zastanówmy się, czy możemy jej jakoś pomóc. Może potrzebuje godzinę pomocy przy dziecku? Może potrzebuje rozmowy? Może warto się spotkać na kawie, żeby mogła na minutę się odprężyć od kontrolującego męża? I bądźmy wdzięczni, jeśli los był dla nas na tyle łaskawy, że imiona "córka", "żona", "matka", "siostra" przynoszą nam głównie szczęście.
No tak, bo najlepiej kobiecie wmawiać, że mąż i dzieci to panaceum życiowe.
Każda?
czytajac wiekszosc komentarzy okazuje sie ze jestem zacofana , nie potrafie samodzielnie myslec i robie to co narzuca mi 'stare pokolenie' tylko dlatego ze moj mezczyzna i moje przyszle Malenstwo sa dla mnie szczesciem! czepiacie sie ze autor uogolnia a sami co robicie ? czy w dzisiejszych czasach rodzina (szczesliwa rodzina) nie jest juz rzadna wartoscia? wedlug wielu komentarzy kobiety ktore czuja sie spelnione w roli zony i/ lub matki same nie wiedza czego chca i to wcale nie jest szczescie. ale przeciez w democie nie ma slowa 'kazda' wiec jedna z nas moze cieszyc praca , niezaleznosc , zabawa itp. a inna moze odczuwac to samo slyszac od meza 'kochanie pyszna ta zupa ci dzisia wyszla' proste? nie uogólniajmy!
Dobrze wiesz, że nikt nie wysnuwa tez, że małżeństwo i rodzina szczęściem nie są i nie mogą być. Wiesz jak to jest, jedzenie jest przyjemne, ale jak babcia cię zmusza do skończenia każdego ziemniaczka, to przestaje być przyjemne. Spacerowanie jest przyjemne, ale nie dreptanie z buta do domu przez 2h, bo nie masz innego wyboru. Wszystko się tyczy woli, wolności i przymusu. Dla ciebie małżeństwo i rodzina są szczęściem, bo sama sobie je wybrałaś z tacy. Jeśli w kimś taka koncepcja nie wzbudza smaku, nie cieszy się szczególnie na myśl, że MUSI to wybrać jeżeli jest kobietą. W democie słowo "każda" jest domniemane, i o to właśnie idzie cała dyskusja. Nie o to, że tradycyjne wartości nie mogą być szczęściem. Ja też lubię gotować dla swojego mężczyzny, a demot mnie obraża, bo jest jak ta babcia wmuszająca wszystkim jedzenie.
z drugiej strony pomysl jak powinien brzmiec napis aby nie wzbudzac sprzeciwu? nie sadze aby autorowi chodzilo o narzucenie jakis wartosci tylko o pokazanie jak bardzo moga cieszyc dwa proste slowa (choc chyba wlasnie autora wypadaloby o to zapytac) . pewnie ze gdy nie mamy wyboru to buntujemy sie przeciw praktycznie wszystkiemu i nie sprawia nam radosci cos co wybrali za nas inni , ale nie da sie stworzc jednego podpisu ktory opisywal by jednoczesnie szczescie KAZDEJ kobiety. te ktore sa dumne zadowolone z dokonanych wyborow i odbieraja to jak j apo prostu wrzucaja tego demota na rozne portale a popatrz troche ich (nas) jest. nie wszystkie to obraza, chyba wszystko zalezy od interpretacji :)
Niektóre kobiety nie chcą mieć dzieci, więc są gorsze !? Każdy niech robi to co uważa za słuszne a nie zmusza się. Idiotyczny demot.
Znowu społeczeństwo wymusza na mnie swoją jedyną prawdziwą wizję szczęścia. No bo jak to? Nie ma męża i dzieci? Biedna dziewczyna musi być taka samotna i nieszczęśliwa! A co jeśli ja mam inną wizję szczęścia i chce żeby moimi jedynymi dziećmi były moje obrazy i bohaterowie opowiadań? Niema w tym nic złego. Niektóre kobiety realizują się jako żony i matki- super, niektóre nie- fajnie . Radzę wyjść z pudła stereotypów i zrozumieć , że Twoja recepta na szczęście wcale nie jest uniwersalna dla wszystkich.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2012 o 12:18
Niektóre kobiety byłyby szczęśliwe, gdyby mówiono do nich ( oczywiście nie bez powodu) "Pani dyrektor" lub " Pani prezes" :D Demot mocno uogólniony. Różni ludzie, róże potrzeby.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2012 o 22:35
Te "imiona" genialnie obrazują całkowite oddanie się rodzinie. Niby nawet pozytywnie to brzmi, ale tak naprawdę kiedy jest się tylko "siostrą Klaudii", "przyjaciółką Karolony", "Dziewczyną Aleksa", "żoną Marka" lub "mamą Justynki" to jest to bardzo niezdrowy układ. Trzeba pozostać tą "Pamelą", bo nikt inny nami za nas nie będzie, i my też nie staniemy się swoim dzieckiem i nie zaczniemy żyć jego życiem - choćby zrobiło z nim dokładnie to, co sami chcieliśmy zrobić, choćby było jakby taką drugą wersją nas (a chyba wiadomo, że tak się raczej nie stanie). To nadal będzie osobny człowiek. Jeśli Pamela postanowiła - bardziej lub mniej świadomie - zostać już tylko "kochaniem Marka" i "mamą Justynki" to tak, jakby stwierdziła, że jej się życie nie udało, i że przeleje je w zamian na te dwie osoby. Powiedzmy, że Marek nie jest zaborczy, nie wykorzystuje tego i nawet też tak troszkę jest "kochaniem Pameli". Wtedy jest w miarę w porządku - oboje oddają siebie, ona za bardzo, ale też dostają trochę siebie z powrotem. Mogło być dużo gorzej.
Justynka na pewno nie pozostanie "córeczką Pameli", bo nawet nie myśli o mamie jako o osobie, która ma imię, tylko jako o "tej wychowującej i gotującej obiady", którą mają wszystkie inne dzieci grupie przedszkolnej. Oczywiście, kocha swoją mamusię, a mamusia cały czas czeka, aż stanie się Justynką. Przewijając córkę, przypominając, że nie dłubie się w nosie i że zostawienie plecaka w szkole naprawdę nie jest normalne, wożąc na tańce, zaganiając do nauki, kłócąc się z nią podświadomie myśli "Już niedługo będzie lepiej". A tu Justyna wyjeżdża, zakłada własną rodzinę albo i nie zakłada, bo pamięta przecież, że oznacza to rezygnację z życia. I Pamela patrzy, jak córka opuszcza dom. Zaczyna się zastanawiać: "Kiedy było fajnie? Kiedy był ten moment, na który czekałam. Gdyby miała inne podejście, mogłoby być fajnie niemal przez cały czas.
Ja chętnie założyłabym rodzinę, ale jeżeli się nie uda, myślę, że i tak będę szczęśliwa. Najważniejsze, to mieć siebie, a uzależniając swoje szczęście od kogoś innego jest niezdrowe i niebezpieczne.
Zabawne jest to co tu czytam. Zupełnie się zgadzam z faktem, że każdy czuje się szczęśliwy na swój sposób. Z dzieckiem, lub bez, partnerem lub bez, kubkiem kawy lub herbaty, yerby lub grogu. Co kto lubi - tak to już działa i trudno tu wymyślić jakąś głębszą filozofię. (choć na ten temat napisano sążniste tomiska).
To co mnie dziwi, to zajadły sposób ataku na takie dziewczyny, które potwierdzają, że tak jest (w sensie: sprawdziły na własnej skórze poprawność tego demota). Reakcje zgromadzonych nastolatek są czasem szokujące. Ekshibicjonistyczne analizy na temat: jak bardzo sobie nie radzę z kontaktami interpersonalnymi, przeplatające się z ostrą krytyką patriachalnego społeczeństwa narzucającego siłą rolę, itp. Powiem tak. Znałem cztery dziewczyny w mniej więcej moim wieku (+/- 2 lata) z dokładnie takimi samymi poglądami. Robiły absolutnie szalone rzeczy, od turbo-melanży po depresje kończone chęcią wstąpienia do zakonu - z każdym możliwym psikusem w środku spektrum. KAŻDYM. I co? I nic, wszystkie na szczęście (swoje) są mamami. Jedna w dodatku moją żoną :D. I tak sobie po prostu myślę, że kiedyś dziewczyny znajdziecie swoją drogę, być może solo, być może w duecie, a być może jako pierwsze skrzypce wspaniałego kwartetu smyczkowego - kto wie? Nie mniej jednak - krzyczenie teraz co będzie za 15 lat - to słaby pomysł. Nikt z moich znajomych nie przewidział dokładnie swojej przyszłości w okresie 10 lat, więc czym Wy się martwicie?
Jak sobie zrobię szerszą analizę, to mogę nawet wyciągnąć taki wniosek, że obecnie to te bardziej "szare myszki" mają problem z posiadaniem związku/dzieci, niż te szalone. Ale nie wiem czy nie naciągam/uogólniam, więc to rzucam tylko jako luźną dygresję.
Live long and prosper :)
czyli wtedy kiedy nie ma własnej tożsamości i sluży innym? strasazne
czy to ze dwie najwazniejsze osoby zwracaja sie do niej pieszczotliwie to znaczy ze nie ma tozsamosci?! jesli kobiecie nie wystarcza praca w domu to majac wsparcie w rodzinie bez problemu moze sie jednoczesnie realizowac w pracy czy w szkole/ uczelni.
kiziumiziu, skoro jest już tylko mamą i "kochaniem" to nie ma własnej tożsamości. Na to wychodzi w democie, że nie ma już własnego imienia tylko te dwa. Nie jestem jakąś przeciwniczką zakładania rodziny, ale z takiego niepotrzebnego oddania całej siebie nic dobrego nie wyniknie.
uwazam ze jesli ona sama wybrala dla siebie oba imiona to jednak nie jest to niepotrzebne oddanie. wszystko zalezy od sytuacji i okolicznosci w jakich zostaly nadane. czy byl to 'przymus' czy przemyslana decyzja
Może twoja kobieta
Dlatego Mama Muminka ma na imię Mama Muminka - to jej wystarczy