Jeśli komuś nieznośnie doskwiera ból istnienia, to ma wypracowane przez ludzkość sposoby radzenia sobie z nim chociażby w postaci wszelakich wierzeń, chyba każde ma odpowiedź na to "co potem". Innym sposobem jest już nie tak odległa digitalizacja mózgu, możliwe, że pokolenie obecnych dwudziestolatków już się na nią załapie. Chociaż osobiście uważam, że sensu istnienia nie ma, trzeba go nadać samemu bez takich protez, tak, aby być w stanie pogodzić się z tym, że jesteśmy jedynie prostymi organizmami, których istnienie jest mocno ograniczone, ważne, żeby przeżyć, a nie przewegetować swój czas.
Filozofia to dziedzina, w której jestem niestety jeszcze niemal kompletnym laikiem, mam zaplanowane jej poznanie (pomijając takie oczywiste przypadki jak samodzielne "odkrycie" solipsyzmu), ale póki co techniczna część życia góruje. Masz oczywiście rację, tyle jeszcze wiem, napisałem tylko coś tam ze swoich własnych przemyśleń, co mi po prostu pomaga w jakimś zmuszaniu się do brania udziału w tym dziwnym przedstawieniu zwanym życiem. Ot, parszywy utylitaryzm przeze mnie przemawia.
Ja tak wyglądać nie będę (mam bardziej krzywe zęby)
czy ja wiem, http://szpilkastyle.files.wordpress.com/2010/08/krzysztof_ibisz_ki630_2310693.jpg
Pierwszy demotywujący demotywator od 1410r.
Podzielam rację kolegi .
Mało widzieliście w takim razie. :)
Mnie nie zdemotywował, ale za to jaki jest niezwykle "odkrywczy"
Wszyscy, którzą zobaczą ten demot UMRĄ!
jeśli nie wstawisz tego pod każdym demotem, umrze cała rodzina.
Sad but true
nawet psy i koty ??
Jeśli komuś nieznośnie doskwiera ból istnienia, to ma wypracowane przez ludzkość sposoby radzenia sobie z nim chociażby w postaci wszelakich wierzeń, chyba każde ma odpowiedź na to "co potem". Innym sposobem jest już nie tak odległa digitalizacja mózgu, możliwe, że pokolenie obecnych dwudziestolatków już się na nią załapie. Chociaż osobiście uważam, że sensu istnienia nie ma, trzeba go nadać samemu bez takich protez, tak, aby być w stanie pogodzić się z tym, że jesteśmy jedynie prostymi organizmami, których istnienie jest mocno ograniczone, ważne, żeby przeżyć, a nie przewegetować swój czas.
Filozofia to dziedzina, w której jestem niestety jeszcze niemal kompletnym laikiem, mam zaplanowane jej poznanie (pomijając takie oczywiste przypadki jak samodzielne "odkrycie" solipsyzmu), ale póki co techniczna część życia góruje. Masz oczywiście rację, tyle jeszcze wiem, napisałem tylko coś tam ze swoich własnych przemyśleń, co mi po prostu pomaga w jakimś zmuszaniu się do brania udziału w tym dziwnym przedstawieniu zwanym życiem. Ot, parszywy utylitaryzm przeze mnie przemawia.
I po co dziś wchodziłam na demotywatory? A mogłam żyć dalej w przekonaniu, że nigdy umrę.